Hej, mamy styczeń! Z jednej strony oznacza to “tylko nową cyferkę” na końcu pisanej daty. Z drugiej zaś – pewien symbol, moment przejścia. Minęło obiektywne dwanaście miesięcy Twojego życia i właśnie zaczyna się kolejne. Powstaje więc pytanie: jak dobrze zacząć rok?
Wierzę, że można się przygotować tak, by wystartować ten nowy okres z dodatkową mocą.
Zgodnie ze starym powiedzeniem, Nowy Rok jaki, cały rok taki. Dla naszej wygody oczywiście zakładam, że “Nowy Rok” to zbiorcze określenie kilku pierwszych dni, a może i tygodni roku, a nie tylko kalendarzowe święto tak cudownie buforujące lenistwo od powrotu do pracy.
Lecimy.
Jak dobrze zacząć rok? Na pewno zakończ poprzedni
Dla części z Was to może być całkiem oczywista kwestia, ale słuchajcie, to aż ciężko wyjaśnić, jak DUŻO smutków i frustracji, i dramatów płynie TYLKO z tego, że ktoś nie potrafi zamknąć poprzedniego rozdziału w życiu. Żeby dobrze zacząć nowy rok, fajnie jest najpierw skutecznie pożegnać poprzedni.
Sposobów masz tutaj do wyboru multum. Można po prostu tak uznać: okej, było, minęło, dziękuję. Można też ten miniony okres przeanalizować. Albo zadać mu sporo pytań, tak, aby na pewno poczuł, że służy już wyłącznie jako kopalnia wspomnień i nie ma żadnego innego wpływu (poza mądrymi wnioskami) na dzisiejszą codzienność. Ważne jest jednak, by nie żyć aktywnie przeszłością. Nie drążyć jej. Nie otwierać co chwilę.
Nie zmieni się.
Jaka jest, taka jest.
Ominiętych telefonów już się nie odbierze. Ważnych wiadomości nie wyśle o czasie.
Pewne pociągi odjechały, a inne przyjechały.
Paradoksalnie ważne jest też, by nie pławić się za długo we własnym sukcesie.
Udało się schudnąć, zarobić, sprzedać, osiągnąć, nauczyć zdać? Super. Fajnie. To teraz przybij sobie ostatnią piątkę i siadaj do projektowania kolejnego marzenia. Bo, coś mi tak podpowiada, spoczęcie na laurach potrafi skopać wcale nie gorzej od długiego pasma porażek. W końcu pewien zdrowy brak powoduje głód. A uśpiony nadmiar?
Wolę nie wiedzieć.
Pomyśl o “tu” i pomyśl o “teraz”. Bez bagażu, bez oczekiwań
Zig Ziglar miał takie zabawne powiedzonko: “Wczoraj skończyło się o 23:59:59. Dzisiaj jest dzisiaj.”
To też może być dla wielu z Was czytelne i proste, ale moje skromne doświadczenie nauczyło mnie wielokrotnie, że w powtarzaniu oczywistości leży czasem najwięcej wartości. Otóż, słuchaj, mam dla Ciebie taką wiadomość. Absolutnie przed nikim nie musisz się tłumaczyć, jeśli przyjdzie Ci teraz do głowy diametralnie zmienić swoje życie.
Wczorajsze życie nijak nie musi definiować życia jutrzejszego.
Być może brzmi to fałszywie. Być może brzmi naiwnie. Ale spójrz – czy na pewno?
Jeśli teraz pracujesz w kawiarni, ale masz oszczędzone pieniądze na dwa miesiące i kupujesz bilet do mniejszego miasta i po prostu jedziesz i tam łapiesz przejściową fuchę w sklepie meblowym aż nie uda Ci się wkręcić do aktualnie rekrutującego zakładu fotograficznego, a do tej pory pomieszkasz chwilę u kumpla… no to co? Ludzie głupsze rzeczy robili. Dziwniejsze rzeczy robili. Jest wysoce wątpliwe, że podobna impreza zniszczy Cię bezpowrotnie.
A w najgorszym razie przywieziesz tysiąc wspomnień i niesamowite doświadczenia.
Loty do ciepłych, europejskich krajów kosztują grosze.
Wynajem mieszkania na południu Portugalii, zimą, kosztuje grosze.
Kursy pozwalające przekwalifikować Ci się wieczorami, weekendami, w niecały kwartał?
Są darmowe.
Baw się i próbuj. Do pewnego stopnia – szczególnie jeśli jesteś młoda – istnieje tylko Twoje tu i teraz. I możesz je też spożytkować na mniejsze głupoty. Sprawdzenie, czy uda Ci się przez tydzień nie wydać ani grosza. Codzienną pomoc w wolontariacie, bo czemu nie. Cotygodniową zmianę fryzury na coraz krótszą i coraz dziwniejszą. Nagłe zapisanie się na wysiłkową wspinaczkę. Nie dającą się wyjaśnić rekrutację na wieczorowe studia inżynieria ekologiczna i botanistyka.
Może pójdziesz w jedno miejsce. I wtedy powiesz: idę tam.
A gdy ostatecznie dojdziesz w inne miejsce i ktoś się Ciebie spyta: to jednak tam szłaś?
Ty wtedy odpowiesz: A może i tam.
Jeśli pożądasz przestrzeni w swoim życiu, spróbuj mojego newslettera.
Spojrzenie w przyszłość – rzuć je raz, a dobrze
Należę do ludzi, którzy na nieprzewidziane wypadki reagują kompulsywnym opracowywaniem planów awaryjnych. Między innymi dlatego zawsze mam przy sobie notes. Gdy ktoś mi mówi, że jutro jestem BARDZO potrzebny od dziesiątej do piętnastej to otwieram kalendarz, biorę kartkę i uprawiam najdziwniejszą partię mahjongga na świecie – przesuwam wydarzenia ważne/niepilne tak długo aż z trzech SUPER zapchanych dni nagle zrobi się dwa i pół. Nigdy nie wiem jak to robię i zawsze jestem zszokowany, że znowu się udało.
I hyc, jestem gdzie trzeba od dziesiątej do piętnastej.
A wiesz co się stanie, gdy o dwunastej mi powiedzą, że już mogę iść?
Wyciągam notes i proces się powtarza.
Planuj. Planuj dużo i baw się tymi planami. Planuj i lata, i miesiące, i dni. Wygłupiaj się.
Ale zawsze i bez wyjątku pamiętaj, że plany mają sens tylko do chwili, gdy próbujesz je faktycznie realizować. Wtedy nagle się okazuje, że w zasadzie na nic nie masz wpływu. Pogoda jest zła, podatki rosną, korki zapychają arterie miast w najgorszych momentach a kluczowi dla Twoich przedsięwzięć ludzie wybierają absolutnie katastrofalne chwile by zachorować lub uznać, że w sumie to Cię nie lubią.
Tak wygląda robienie czegokolwiek w praktyce.
I na to też trzeba być gotowym.
Pomaga wyluzowanie. Spokój. Mały, cichy stoicyzm.
Rób wszystko, by udało Ci się osiągnąć 150% tego, o czym marzysz.
Bądź gotów żyć z sytuacją, w której ledwo osiągniesz jedną dziesiątą pierwotnego celu. Bardzo możliwe, że będzie to porażka tylko pozorna. Że cały Twój wysiłek lub starania poszły w ogrom dodatkowych rzeczy, dzięki którym masz teraz pięć innych ścieżek rozwoju, a nie tylko tę pierwszą, o której myślałaś dawno temu. Kto wie, czy to nie lepiej?
Ja na pewno nie mam tutaj nic do gadania.
Jak sprawdzisz samodzielnie, to daj mi znać.
Jak dobrze zacząć rok? Działanie aktywne > leżenie pasywne
Warto jest też nastawić się na działanie aktywne.
Na wyrabianie w sobie nawyków.
To punkt, który trochę łączy się z moją zdroworozsądkową “radą” by przed rozpoczęciem nowego roku skutecznie zamknąć poprzedni. Głęboko wierzę w to, że przytłaczająca większość jakiegokolwiek sukcesu w życiu płynie z bardzo prostej zmiennej. Własnej wiary w to, że można ten sukces osiągnąć. Serio. Światowej sławy sportowcy lub aktorzy, lub biznesmeni lub politycy często osiągnęli swoje pozycje przedziwnym koktajlem przygotowania, farta, sprzyjającego wiatru, znajomości, pracowitości i ogarnięcia. Ale wszystkich łączy ten sam wspólny mianownik.
Ciągle coś robią.
A nawet gdy czekają i zbierają siły – to to też ma pewien cel, pewną funkcję. I życzę Ci, by w nowym roku Twojego życia dokładnie tej funkcjonalności nie zabrakło. Dzięki życiu mądremu można dużo odpoczywać. Ha, można nawet pracować DOSŁOWNIE parę miesięcy w roku. A i tak sięgać po najbardziej dojrzałe winogrona na całym krzewie. Kwestia zrozumienia systemu i takiego ustawienia się do jego trendów, by nawet najmniej poważny podmuch zmian popychał Cię minimalnie ku Twoim celom.
Takie myślenie to jest przygoda na całe życie. Ja o swoich największych pasjach i marzeniach czytam, szkolę się, studiuję, uczę się, próbuję i potykam od siedmiu, dziesięciu i trzynastu lat. (Ewidentnie coś mam z “trójkami”, dopiero teraz to zauważyłem). Podejrzewam, że w każdą z nich wrzuciłem duuuużo ponad słynne “dziesięć tysięcy godzin”.
A widzę, że nawet nie jestem w jednej trzeciej, jednej piątej, jednej dziesiątej rozwoju. I, kurczę, to jest przepiękne.
Bo zawsze, ale to ZAWSZE mam co robić :)
Chcesz fajny pomysł na to, co ciekawego możesz w tym roku machnąć?
Poznaj się z Ryanem Holidayem.
Albo zrób jedną z 25 rzeczy wymienionych w tym artykule.
Albo postanów dokleić do swojego życia coś z tej listy.
Albo zignoruj te rzeczy zupełnie i sięgnij po własne. Ale co jest ważne – sięgnij po nie. Wstań. Wyjdź. Poczytaj. Podziałaj. Popytaj. Pobaw się. Rozbierz. Ubierz. Zepsuj. Napraw. Kup nowe. Kup drugie. Porównaj. Nawet najdłuższe i najpiękniejsze myślenie o wymarzonym celu nie przybliży Cię do niego nawet o centymetr.
Nawet najgłupsze “zgooglowanie paru spraw” może przybliżyć Cię do niego o całe kilometry.
Zresztą.
Sprawdź.
Jeśli interesujesz się skutecznością w życiu to może spodoba Ci się mój newsletter?
Balans pracy i odpoczynku
Uff. A wiesz co przede wszystkim zrób, by to był wspaniale zaczęty rok?
Odpoczywaj i pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem.
Obejrzyj Bojacka Horsemana.
(Rzuć okiem do mojego sklepu, może Ci w czymś pomogę?)
Pójdź na spacer.
Jeśli masz potrzebę spać po trzynaście godzin w weekendy to dokładnie to rób w weekendy. Tak długo, aż nie odpoczniesz. Aż nie odeśpisz. Aż nie poczujesz, że kawa znowu Ci przyjemnie pomaga zamiast histerycznie ratować. Może trzeba będzie zrezygnować z paru hobby. Może trzeba będzie zamienić pięć źle płatnych prac na jedną niezłą. Może trzeba będzie przemyśleć, czy trzy kierunki studiów to na pewno jest lepszy pomysł od praktycznego zdobywania doświadczenia już w branży.
Nie ma dobrych odpowiedzi na te kwestie.
Ja wiele rzeczy w życiu osiągnąłem tym, że miesiącami i latami potrafiłem pracować po dziesięć, dwanaście godzin dziennie. Bez weekendów, bez urlopów, bez wolnych świąt. Ale też dużo, bardzo dużo przez to straciłem.
A z drugiej strony – teraz – prawie WSZYSTKO w życiu mam dlatego, że traktuję siebie łagodnie. Stałem się dzięki temu trochę bardziej empatyczny. Widzę jak dużo nie wiem i jak dużo jest jeszcze przede mną do zrozumienia. Czytam o wiele więcej niż kiedykolwiek. W efekcie (chyba) udaje mi się przedstawiać Ci problemy z wielu różnych punktów widzenia i nawet ciut częściej niż dawniej zaczynam akapity od słów “wydaje mi się, że”.
Bo widzisz, zorientowałem się, że dopóki ja siedzę tutaj, przed klawiaturą a Ty siedzisz tam, przed monitorem – to tak naprawdę mogę do Ciebie mówić tylko moim “wydawaniem się”.
Balans to nie jest coś, co można przekazać jakąkolwiek poradą.
Ja swój zyskuję dzięki filozofiom, rozmowom ze starszymi i mądrzejszymi ode mnie; dzięki biografiom i książkom.
Jeśli uda mi się Ciebie skusić do własnych eksperymentów to ja tak naprawdę więcej potrzeb nie mam :)
Tyraj, jeśli chcesz.
Oddychaj, jeśli chcesz.
Ale pamiętaj, że jeśli faktycznie “chce się w życiu wszystkiego”, to jest to hasełko zobowiązujące do obu podejść. I zapracowanego, i leniwego. W zdrowych proporcjach. W Twoich proporcjach, które nie będą pasowały nikomu innemu.
Życzę Ci wymagającego, dobrego, trudnego, soczystego roku.
Albo roku spokojnego, cichego, pustego i tylko i wyłącznie Twojego.
Twój wybór.
Ciao ,