Bojack Horseman – moje najmniej spodziewane katharsis

Czas czytania: około 5 minut • Inteligencja emocjonalna
 

Bojack Horseman. Przerażająca wizja, której się boję, że zobaczę na żywo, jeśli naprawdę schrzanię życie. Jako osoba młoda chyba nie powinienem szczególnie często miewać myśli poświęconych sensowi życia. Ale z jakiegoś powodu miewam. Towarzyszą mi od zawsze i wypełniły mi już niejedno popołudnie. Zastanawiam się, po co się walczy o codzienność i jakie płyną z niej nauki.

To jedno.

Drugie – zawsze wątpię w swoje kompetencje. Nie bardzo wierzę w sukcesy za to z wielką dokładnością przyglądam się porażkom. Lubię się rozwijać i wierzę w to, że spoczęcie na laurach będzie oznaczało bezwzględny koniec. Niestety, przypłacam to ciągłymi wątpliwościami i brakiem pewności, że kiedykolwiek „dam radę”.

Trzecie jest chyba najgorsze. Otóż trochę się obawiam, że nie mam znowu tak dużo czasu i być może nie wyrobię się ani ze znalezieniem odpowiedzi na lęk pierwszy, ani z uspokojeniem wątpień w lęku drugim. Trochę zaczyna do mnie docierać, jak wiele jest rzeczy na świecie w porównaniu do ściśle ograniczonych miesięcy ludzkiego życia.

I wiesz co?

Paradoksalnie lubię te lęki :) Cieszę się, że je mam.

Nie przyćmiewają mi codzienności a w niektórych przypadkach wręcz dodają mi motywacji bym starał się, walczył i próbował ugrać więcej. Nawet od czasu do czasu łapią na sznurek ego i dbają, by nie rozrastało się do szkodliwych rozmiarów. Ale pomimo swojej przydatności, jako myśli, przyjemne nie są.

Co łączy te trzy zmartwienia?

Oprócz mojego podejrzenia, że to w pewnym stopniu są lęki uniwersalne, i częste, i powszechne, i w jakiejś formie towarzyszą życiu każdego współczesnego człowieka?

To na nich żeruje Bojack.

To dzięki nim jest aż tak doskonale straszny.

Poznajcie Bojacka

Bojack Horseman to autorski serial Raphaela Boba-Waksberga i Lisy Hanawalt wyprodukowany przez Tornante Studios dla Netflixa. (I, na marginesie, jeśli wahacie się, czy kupować sobie abonament Netflixa, kupcie go choćby dla Bojacka).

To tak zwana animacja dla dorosłych.

Opowiada historię podstarzałego aktora, pseudo celebryty, którego kariera osiągnęła dosyć umowny „szczyt popularności” dwadzieścia lat wcześniej, a który od tamtej pory nie za bardzo potrafi sobie poradzić z „resztą życia”. W języku angielskim mówi się o takich przypadkach „has beens”. Facet nazywa się Bojack Horseman.

Bojack wątpi w to, czy cokolwiek ma sens. Budzi się z marazmu na pół poranka gdy wspomną o nim w plotkarskim tabloidzie, ale potem znowu zalega pod wpływem substancji na swoim super drogim łóżku.

(Jego stan doskonale oddaje intro.)

To główny bohater serialu Netflixa, ale nie jest to bohater jedyny.

Obok przewija się jego przyjaciel, Mr Peanutbutter, który w jednym odcinku wprost wyjaśnia drugiej osobie, że w życiu chodzi tylko i wyłącznie o zakopanie się pod natłokiem nic nie znaczących pierdół wymagających dużo uwagi, bo dzięki temu człowiek nie ma czasu zastanowić się, jakie to wszystko jest zupełnie pozbawione wartości.

Jest też Diane, która będzie pisała Bojackowi biografię. Gdy ją poznajemy, Diane jest bardzo pewna różnych rzeczy i dobrze wie, jak naprawić świat. Po paru odcinkach przestaje wierzyć w to, czy kiedykolwiek da radę naprawić samą siebie.

Jest też dużo innych postaci. I dużo odcinków.

I co postać, co odcinek, to inny dramat.

A także ogrom śmiechu, bo groteska i ciężki, czarny humor wydarzeń wyzierają nawet z najtrudniejszych konfliktów. Nie ustaliłem jednak, czy jest to śmiech z rozbawienia, czy też śmiech nerwowy, głuszący inne emocje.

Bojack Horseman to serial, w którym „sceny na koniec odcinka” zawsze przynoszą najgorsze możliwe rozwiązanie a relacje międzyludzkie rozpadają się szybciej niż najstarsza zabawka z dzieciństwa trzymana tylko sparciałymi nitkami i trzęsącymi się dłońmi dorosłego.

Przecież nie mam pięćdziesięciu lat

Długo zastanawiałem się dlaczego aż tak bardzo siada mi na psychikę serial o dorosłym człowieku przeżywającym kryzys wieku średniego. Czemu widzę podobieństwa pomiędzy moim życiem a mentalnymi krucjatami fikcyjnego, celebryckiego has-beena. Obstawiam to, o czym pisałem na początku tekstu. Bojack opiera się i żeruje na uniwersalnych strachach i zmartwieniach pokoleń urodzonych w ostatnich 2-3 dekadach.

Za każdym razem strzela dokładnie w moje trzy wspomniane wcześniej lęki.

Jestem od głównego bohatera dwa razy młodszy i nigdy nie byłem nawet w pobliżu mojego „szczytu sławy” (pomijając nawet bycie blisko jakiejkolwiek „sławy”, z pominięciem jej wypukłości) a mimo wszystko oglądając jego depresję nie mogę przestać widzieć na ekranie paskudnej wizji przyszłości, której nigdy nie chciałbym zobaczyć. Czuję przestrogę, by zachowywać się lepiej, by nie być porażką. By – jeśli chodzi o wartości – nie dać sobie spokoju.

Pierwsze chwile serialu Bojack Horseman rozkręcają się powoli, ale drugi i trzeci sezon nie pozwalają nawet na moment przerwy. Styl i animacja są piękne, a jakość scenariusza rośnie z odcinka na odcinek. Humor zresztą też.

Po co to oglądać?

Bojack Horseman to serial smutny, zabawny, depresyjny, ekstatyczny, piękny, oniryczny, groteskowy, niesamowity i uzależniający. Czasem całkiem mądry. A czasem pieruńsko głupi. A zarazem jest to serial przynoszący dojmujące, zginające palce, wywołujące dreszcze katharsis.

Pozwala mi obcować z myślami, których się bardzo boję w sposób, którego bardzo oczekuję. Bojack się z tych myśli śmieje. Ale też nie udaje, że są to myśli nieprawdziwe. Bo widzicie, niestety, w życie można „przegrać”. Podobno.

Na szczęście jest to całkiem trudne.

Też podobno.

Stars

Pokazywane w serialu lęki i dramaty nie są przyjemne jako myśli. Na szczęście pomimo tej nieprzyjemności są przydatne. I cieszę się, że na nie patrzę.

W przedziwnym dziele jakim jest Bojack Horseman najistotniejszą siłą sprawczą jest, mimo wszystko, nadzieja. Nawet jeśli trudna i nieoczywista. Nawet jeśli prosta do wyśmiania. Ale skoro już się z niej śmieje niesamowicie dobry serial, to może w prawdziwym życiu można sobie pozwolić na taryfę ulgową i odrobinę wiary w to, że będzie lepiej?

Pytanie dodatkowe: czy każdy z nas na taką nadzieję zasługuje?

Kto wie.

Ciao ,

Andrzej Tucholski

 

PS: Końcówką trzeciego sezonu Bojack Horseman dołącza do mojej życiowej toplisty najlepszych seriali. Po wygaśnięciu napisów końcowych patrzyłem się w pusty ekran komputera dobre dziesięć minut. A potem wstałem i przez resztę dnia nie wiedziałem co myśleć. Nie wiedziałem też, co ze sobą zrobić. Bojack dostaje tym samym fotel obok Cowboya Bebopa, Twin Peaks, Firefly, Mentalisty, Studio 60, pierwszego sezonu Newsroom oraz serialu animowanego Adventure Time. Wyprzedza też w kolejce serię Rick & Morty, nad którą nadal się zastanawiam.

PPS: Marzę o tym, by poznać kiedyś twórców Bojacka. To muszą być niesamowici ludzie.

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu zajmującym się wysokosprawczością oraz ogarnianiem w późnym kapitalizmie. W drugim życiu piszę książki fabularne i scenariusze.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu aktualności na temat mojej pracy oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, tiktok, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies