Jak dobrze zakończyć rok

Czas czytania: około 15 minut • Dyscyplina
 

Łagodne, spokojne lata potrafią nie wnieść do życia nic wartościowego. Trudne, turbulentne lata potrafią zainspirować do najpiękniejszych zmian. Ciężko zatem jednoznacznie powiedzieć jak “dobrze” zakończyć rok. Cicho i delikatnie? Mocno i z przytupem?

Wierzę, że istnieją pewne niezmienne podstawy.

Obecny w polskiej kulturze “czas przestoju” w studiach, w pracy, w mediach, w wielu (choć nie wszystkich) trudnych tematach – czyli okres Świąt Bożego Narodzenia i niby-pracy, niby-odpoczynku pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem – to doskonały moment, by znaleźć godzinę dla samej siebie, dla samego siebie, i popatrzeć na swoje życie z należytą uwagą.

“Odbicie się” od najkrótszego dnia w roku i powolna zmiana kursu ku wiośnie też robi swoje. Zima na moment staje się jasna i ciepła. Świat na krótką chwilę przystaje i łatwiej go ogarnąć. W brzuchu zalega pyszna szama i nadmiar ciepłych herbat.

Fajnie jest zadać sobie w takich warunkach 21 pytań przed końcem roku.

Ale nie tylko.

To co, dasz się zaprosić na krótki spacer myślowy po kilku ważnych sprawach?

(Nie martw się – też zjadłem trochę za dużo, więc “spacer” będzie taki, że ja piszę, a Ty czytasz. Zero ruchu. Obiecuję.)

(Od ruchu to jest styczeń, umówmy się.)

(Kto normalny się rusza w Święta.)

Po pierwsze – Ty

To, czy Twój rok był “dobry” czy “zły” zależy tylko i wyłącznie od Twoich wcześniejszych oczekiwań.

Wszystko zależy od perspektywy.

Między innymi za zrozumienie tego mechanizmu wybitny psycholog Daniel Kahneman dostał ekonomicznego nobla. Jeśli Twoim głównym celem było “nie stracić pracy” to pozostanie na tym samym stanowisku wyda Ci się super sukcesem. Jeśli dwanaście miesięcy temu planowałaś przynajmniej podwójny awans to pozostanie na tym samym stanowisku wyda Ci się ciężką porażką. Warto zatem uczciwie rzucić okiem na to, jak sobie poradziliśmy z faktycznymi oczekiwaniami względem samych siebie.

Piszę “faktycznymi”, bo każdy człowiek zaczyna nowy rok z planem posiadania lepszej figury, ładniejszej cery, większej pensji i ładniejszego domu. Kucyk, wszystkie dostępne na rynku konsole do gier oraz prywatne numery komórkowe Marion Cotillard i Ryana Goslinga też by się przydały ;)

W praktyce jednak są to takie dosyć proste zamiary i w większości przypadków niedociągnięcie do nich wcale nie powoduje gniewu lub frustracji. To, co jest cenne, to zrozumienie *co* czujesz w sercu, że *naprawdę* było porażką. To mogą być najdziwniejsze rzeczy. Może to, że nadal klniesz? Może to, że nadal się kłócisz? Może to, że nie zadzwoniłaś?

Pomyśl co Cię boli i gdzie Cię boli. Pomyśl DLACZEGO nadal Ci nie wychodzi zmiana tych rzeczy.

Pomyśl DLACZEGO powtarzają się pewne błędy i co możesz z nimi zrobić.

A potem pomyśl – ale to już będzie trudne – czy to wszystko to może nie są naiwne i roszczeniowe życzenia? Czy może jednak warto zaakceptować, że pewne cechy będzie się miało w mniejszym lub większym stopniu już zawsze i może nie warto walczyć z tym, że jest się wrażliwym lub leniwym? Lenistwo też można zaprząc do pracy, od tego jest spryt. Wrażliwość to podstawa relacji międzyludzkich, zamiast z nią walczyć mądrzej jest wyrabiać w sobie wytrzymałość.

Wszystko zależy od perspektywy :)

Nie warto “brać” ze sobą w nowy rok rzeczy, które powinny definitywnie zostać w starym.

Tylko dzięki czystej głowie skutecznie nawiguje się na swoją prywatną, życiową północ.

Po drugie – ludzie

Po “załatwieniu” własnych tematów dobrze jest popatrzeć dookoła. Spytać się: czy na pewno wszystko gra w definiujących mnie relacjach międzyludzkich? To dla wielu najtrudniejszy element zastanawiania się nad swoją obecną sytuacją. Ludzie boją się świadomie i z odpowiedzialnością podchodzić do związków, przyjaźni, koleżeństw. Wcale się im nie dziwię.

Też się tego boję.

Jak mówi powiedzenie – ludzie są w naszych życiach z pewnego powodu, na pewien czas, lub na zawsze. Czasem zmieniają się warunki i kontakt z kimś staje się wyłącznie marną namiastką tego, czym był wcześniej. Czasem mija pewien czas i z jakiejś relacji się po prostu wyrasta. A czasem wszystko się zmienia, lata mijają, a druga osoba jest tylko bliższa, i bliższa, i bliższa, i więcej znaczy, i tak bardzo nie umiesz sobie wyobrazić świata bez niej, bez niego.

Cała sztuczka polega tutaj na odwadze, by pojąć trzy rzeczy.

A) Jeśli zawalimy i “przeciągniemy” relację, w której powód i czas nie są już sprzyjające, to będzie coraz trudniej. I to trochę będzie nasza wina, że się w efekcie brzydko posypie. Niestety. Jedną z najpiękniejszych rzeczy w życiu jest mówienie “tak” i sprawdzanie kontaktów z każdą osobą, która wzbudzi nasze zainteresowanie. Jedną z najbardziej potrzebnych jest z kolei umiejętność zdrowego mówienia potem: “już starczy”. Jak ogarniesz na to sposób to daj mi znać. Chętnie poznam.

B) Jeśli my mamy prawo zdrowo i uczciwie powiedzieć, że jakiś kontakt nie jest już dla nas… trzeba pamiętać, że ma do tego samego prawo każdy człowiek na świecie. Innymi słowy, Ty też możesz się kiedyś znaleźć po drugiej stronie trudnej rozmowy i najzdrowszą reakcją jest wtedy dojrzałe i życzliwe przegadanie tematu. I jeśli starczy Ci sił – to także wdzięczność. To, że się z kimś w ogóle miało piękną relację to wcale nie jest taka częsta sprawa.

C) Jeśli już znajdziesz w swoim życiu kogoś, kto “wytrzymuje” dowolną zmianę warunków i wszelki czas – i Ty też wytrzymujesz! – to dosłownie KAŻDA znana mi starsza, bardziej dojrzała osoba radzi, by włożyć w tę relację absolutny maksimum wysiłku. Bo takie związki biznesowe, przyjaźnie i miłości to najrzadsze zjawiska w całym wszechświecie. Choć z reguły lubię samemu sprawdzać prawdziwość czytanych lub słyszanych słów, tak tutaj biorę tę radę w ciemno. Nie ma szans, by była nieprawdziwa.

Jeśli interesujesz się związkami i relacjami międzyludzkimi to może spodoba Ci się mój newsletter?


Jak dobrze zakończyć rok? Po trzecie – sprawy załatwione

Od zeszłej zimy minęły cztery pory roku. Nawet w – pozornie – najnudniejszym życiu dzieje się w takim czasie ogrom najróżniejszych rzeczy. Czy ze wszystkich jesteś zadowolona? Czy któreś Ci przeszkadzają? Czy któreś zajęły dłużej, niż powinny? Czy z jakiejś jesteś szczególnie dumna?

Pomyśl o nich. Pamiętaj, że zgodnie z zabawnym powiedzonkiem Ziga Ziglara, każdy dzień kończy się o godzinie 23:59:59.

Co było, to było. Minęło. Odjechało.

Macha do Ciebie z daleka na pożegnanie, ale w zasadzie to już się odwraca i więcej nie spojrzy przez ramię. Jeśli coś zajęło za dużo czasu to trudno. Nie cofniesz tego. Nie odzyskasz tych tygodni. Wyciągnij wniosek na przyszłość a potem po prostu skup się na kolejnych siedemnastu wyzwaniach. Tamto poradzi sobie w Twojej pamięci wspaniale nawet bez codziennego doglądania, czy na pewno nadal jest tam, gdzie było ostatnio.

Z drugiej strony fajnie jest też pomyśleć o tym, co się osiągnęło. Już resztę życia będę pamiętał moje zdziwienie, gdy w grudniu 2015 analizowałem kończące się wtedy dwanaście miesięcy. (Czytaj też: Analiza roku – co daje, dlaczego warto, jak ją zrobić.)

Byłem PEWIEN, że 2015 był bardzo pasywnym rokiem, w którym prawie nic się nie wydarzyło. A jak już się działo to raczej było trudne i ciężkie. I wiesz co?

Okazało się, że zdążyłem zapomnieć o tym, że we wrześniu zwiedziłem Nowy Jork :)

Zdążyłem zapomnieć o dziesiątkach innych super fajnych spraw, z których część poprawia mi humor do dziś.

Tak się zagmatwałem w tematy wymagające i nieprzyjemne, że pozwoliłem sobie na zapomnienie o tych najlepszych.

Sprawy załatwione to podstawowe źródło tego, co sądzimy o samych sobie. Pomijanie ich lub traktowanie ich po macoszemu to pewna droga do nieprawdziwego obrazu własnego życia. Nie wiem jak Ty, ale ja bardzo sobie cenię takie poczucie, że nawet jeśli napraaaaaawdę mało wiem o otoczeniu, to przynajmniej sporo wiem o sobie samym.

Zawsze to jakaś podpórka pod inne działania, nie? :)

Po czwarte – sprawy niezałatwione

Uch. Teraz będzie boleć.

Poczekaj, zrobię sobie jeszcze jedną kawę.

Jest taka metoda organizowania ciuchów w szafie, że pierwszego stycznia wiesza się wszystkie rzeczy “kolankiem” wieszaka do środka. A potem, jak po coś sięgasz, to już resztę roku odwieszasz “kolankiem” wieszaka na zewnątrz. W efekcie w grudniu masz bardzo prosty filtr na to, czego używałaś. Jeśli cokolwiek wisi kolankiem do środka, to znaczy, że od DWUNASTU MIESIĘCY NIE BYŁO CI POTRZEBNE. Czyli pewnie można oddać.

Zauważyłem niedawno, że większość niezałatwionych spraw, które regularnie przepisuję “z miesiąca na miesiąc” – jeśli by je w ogóle wykreślić z kalendarza – to nic się wtedy nie dzieje. Nikt na mnie nie krzyczy. Nic nie wybucha. Nie grozi mi żadna kara. Po prostu coś sobie wyobraziłem, potem się zmuszałem by się tym zająć, potem się nie zajmowałem bo naturalne mechanizmy mojej psychiki odwodziły mnie od aktywności, a potem to skreślałem. I poza wieloma miesiącami stresu i frustracji NIC z tego nie wychodziło.

Swoje sprawy niezałatwione albo załatw OD RĘKI albo je skreśl zupełnie.

Zobaczysz co się stanie.

O zdrowym podchodzeniu do wyzwań piszę wyjątkowo często – nie przegap tekstów dzięki newsletterowi!


Po piąte – wszystko inne

Dobre zakończenie roku zależy tylko i wyłącznie od Twojej własnej perspektywy.

Mam dla Ciebie teraz przedziwny pomysł.

Jeśli z jakiegoś powodu, w którymś momencie to, jak potoczył się Twój rok rozminęło się z Twoimi wcześniejszymi zamiarami i oczekiwaniami… to może pora zmienić oczekiwania? Dla części Czytelników to pewnie będzie takie trochę “oszukiwanie”, ale pozwól, że zaprezentuję Ci pewien argument broniący retroaktywnego ratowania własnej psychiki.

Okej, być może drugiego Apple’a lub Amazona nie założysz pozwalając sobie na odstępstwa od pierwotnych planów… ale czy na pewno? Umiejętność uczenia się, refleksji, introspekcji, widzenia i ROZUMIENIA swoich błędów oraz rośnięcia dzięki nim, aktywnej zmiany zachowania, ciągłych prób mających na celu doskonalenie procesu – słuchaj, no nie chcę być tutaj posłańcem niewygodnych wiadomości, ale to są DOKŁADNIE te rzeczy, które czynią człowieka człowiekiem :)

Nie ssakiem, nie “zlepkiem nawyków”, nie robotem.

Człowiekiem.

Takim co robi dziwne rzeczy, wiedzie fajne życie i wcale nie musi być racjonalny.

Jeśli jakieś ziarenko piasku weszło Ci pomiędzy koła zębate codzienności i bardzo piszczy to może nie warto wywalać do śmieci całego delikatnego mechanizmu tylko wziąć pędzelek i delikatnym ruchem zdmuchnąć w niebyt wkurzającą przeszkodę?

Być może to tylko moja prywatna obserwacja, ale z rozmów z Wami widzę, że najczęstszym powodem frustracji jest przeginanie z wymaganiami. Osoby, które robią za mało, raczej dobrze wiedzą, co zrobić, by poczuć się lepiej. Zmobilizować się. Gotowe. Za to osoby, które robią za dużo, często zupełnie nie są w stanie nazwać problemu. A wielu chorobom lub zniszczonym relacjom zapobiegnie się nawet czymś tak prostym, jak więcej snu.

Znalezienie zdrowego balansu pomiędzy “zaniżaniem standardów” a “wyśrubowanymi oczekiwaniami” to klucz do szczęścia.

Jak dobrze zakończyć rok? Po szóste – przyszłość

Wiesz co jeszcze dobrze robi na serducho, gdy patrzysz na coś, co już się wydarzyło?

Myśl o tym, co się dopiero wydarzy.

Planowanie nadchodzącego roku.

Wybieranie nawyków na lepsze życie.

Swobodne myśli o marzeniach i celach.

Szukanie pomysłu na siebie.

Najpiękniejszym dniem w życiu każdego człowieka bardzo często bywa dzień jutrzejszy. Z prostego powodu: jeszcze się nie wydarzył, więc teoretycznie może doprowadzić do dowolnej rzeczy. Może nagle będziesz świadkiem trudnego telefonu swojego szefa i zapunktujesz u niego doskonałą obserwacją, która uratuje firmę? A być może dzięki jutrzejszemu treningowi uda Ci się “dorzucić” kolejną cegiełkę dobrego samopoczucia i zorientujesz się, że to już setny dzień nieprzerwanych starań?

A być może popatrzysz na to mityczne “jutro” i pomyślisz sobie, że w sumie to może być jakie tylko chce, bo Ty i tak jesteś gotowa na większość wyzwań, bo już nie takie sprawy w życiu załatwiałaś; że masz kompetencje i umiejętności i spokój, by poradzić sobie z dowolnym trudem?

Miej plany. Miej zamiary. Myśl o swoich standardach i oczekiwaniach i próbuj je tak wyrównać, by osiągać ogromne rzeczy bez wpychania się w destruktywną frustrację. Ale przede wszystkim spróbuj kiedyś dać sobie w życiu bardzo prostą szansę.

Pod koniec dnia, pod koniec roku, spójrz wstecz i pomyśl sobie: było różnie.

Bywało źle. Bywało może nie tak znowu najgorzej?

Chyba dałam radę. Chyba dałem radę.

Żyję. Nie zawiodłem przesadnie najbliższych. Nadal utrzymuję się na powierzchni.

Pomogłam.

Zadzwoniłem.

To proste rzeczy, ale to z prostych rzeczy złożona jest codzienność.

I gdy codzienność wywołuje w Twojej głowie spokój, to wtedy żadne “jutro” nie jest straszne.

Właśnie takiego “wczoraj” Ci życzę.

Ciao ,

Andrzej Tucholski

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu zajmującym się wysokosprawczością oraz ogarnianiem w późnym kapitalizmie. W drugim życiu piszę książki fabularne i scenariusze.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu aktualności na temat mojej pracy oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, tiktok, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies