Idealna pobudka. Idealne łóżko. Idealna owsianka. Prysznic też idealny. I potem idealne dobieranie idealnych ubrań do idealnego dnia w pracy, w którym idealnie wykonamy wszystkie idealne zadania z naszej idealnie rozpisanej listy. Piękno małych głupot.
Fajnie.
Tylko życie nieidealne, i każdego dnia gorycz podsuwa się bliżej gardła.
A jak ta gorycz przeleje się w migrenę i ból w kręgosłupie i wypalenie zawodowe i skrajną niechęć do wszystkiego to nagle już zupełnie nie będzie halo, wiesz?
Bo widzisz, człowiek jest albo elastyczny, albo twardy.
I ja strasznie, ale to straaasznie nie lubię tego całego blichtru na posiadanie idealnego życia. Takie coś po prostu nie istnieje. Spotykamy codziennie za dużo obcych ludzi. Przechodzimy przez zbyt dużo niesprawdzonych miejsc. Dzwonią do nas nieznane telefony i z nieprzewidzianych powodów wywalają się nam histerycznie ratowane plany.
Wieczna próba dążenia do ideału wymaga niezrównanej twardości, bo trzeba ciągle zmagać się z przeciwnościami losu. Trzeba walczyć, i walczyć, i walczyć o swoje – i wytrzymywać kolejne setki prób.
Tylko że – jeden szkopuł.
Człowiek twardy, to też człowiek kruchy.
Człowiek kruchy, jak zostanie za mocno naciśnięty, pęka.
Kto miał kiedykolwiek pęknięte serce, ten wie, jaka to super atrakcja ;)
A co dopiero, gdy razem z sercem i całe życie pęknie.
Dlatego widzisz, można też być człowiekiem elastycznym.
Wiąże się z tą decyzją dużo własnych problemów (na przykład trzeba pamiętać o ciągłym sprawdzaniu, czy ja w ogóle wiem, dokąd zmierzam), ale co do zasady gwarantuje ona większy spokój psychiczny.
Powód jest prosty.
Gdy wybieram te malutkie, precyzyjne punkty w życiu, w których chcę NAPRAWDĘ być idealny, reszta układa się już całkiem intuicyjnie. Pozwala na fuck-upy. Nie terroryzuje mnie, gdy pójdzie jakoś inaczej.
“Jakoś leci“.
A tak sobie myślę, że w wielu przypadkach spokojne, wieloletnie, nie przypłacone płaczem lub nienawiścią “jakoś leci” przebija utrzymane przez trzy miesiące “jest idealnie”.
Zobacz, ja to widzę tak:
Aha, spóźnia mi się autobus. No dobra, ale czy załatwiłem dziś te trzy najważniejsze tematy, a reszta najwyżej przeskoczy na jutro? Załatwiłem.
Więc luz.
Aha, chodzi za mną strasznie pączek i mój organizm odmawia jakiejkolwiek współpracy dopóki nie wchłonę pączka niczym niecywilizowane zwierzę. No dobra, ale czy potrenowałem dziś zgodnie z planem i najwyżej wieczorem pójdę na dłuższy spacer, jak ładnie wykonam obowiązki? Pewnie, bez problemu.
Więc luz.
Aha, mam dziś absolutnie gdzieś posprzątanie w domu. Ale czy poogarniałem inne rzeczy i mogę dziś sobie pozwolić na luz, a najwyżej przetrę bez przekonania półki szmatką jutro z rana? Spoko, w sumie czemu nie.
Więc luz.
Głęboko wierzę, że duże rzeczy w życiu powinno się traktować z takim przywiązaniem do detali, że to nawet ciężko słowami wyjaśnić. Miłość, przyszłość, rodzina, dzieci, przyjaźń, realizowanie swojego największego hyzia – o tam, tam trzeba idealnie ogarniać ideały.
Dla ludzi, których się kocha, to i pęknąć przecież warto.
Piękno małych głupot jest w tych momentach wyraźne i trzeba je kochać.
Ale oooooogrom obowiązków z większości dni powszednich wpada u mnie w kategorię “tych nie-pięknych małych głupot”. Nie zrobiłem dziś zakupów? Jutro zrobię. Nie pobiegałem? Jutro pobiegam. Albo i nie pobiegam, to chociaż na spacer nie pójdę. Aha, nie pójdę? No dobra, to na piwie ze znajomymi wezmę wodę i się będę popisywał, że oni żyją w 2019 a ja ewidentnie żyję w 3019 ;)
Jak się naiwnie skupiam na tych małych głupotach, to potem pękam gdy przychodzi do czegoś naprawdę konkretnego.
(Człowiek nie ma tych “pęknięć” nielimitowanych, tak na marginesie.)
A jak się strategicznie skupiam tylko na rzeczach naprawdę konkretnych to reszta jakoś się tam ostatecznie zawsze układa.
Dramatu nie będzie.
Pewnego dnia na pewno wszystko się uda.
Dzięki temu mam w głowie przestrzeń, na to co ważne.
Moje prywatne czucie piękna małych głupot wie, o co chodzi.
Każdy człowiek na świecie potrzebuje wentylu, a nie ma lepszego wentylu dla emocji niż właśnie małe, codzienne, średnio ważne i absolutnie pomijalne głupotki.
Gdzież byśmy byli, gdyby nie te wszystkie potraktowane po macoszemu pierdółki, co? ;)
Odpowiedź brzmi: pewnie na Marsie, i to od dawna :D
Ale odpowiedź prawdziwa brzmi też: i byśmy tam wszyscy smętni byli.
Więc dziś pozwalam Wam nie sprzątać.
Pójdźcie lepiej zawalczyć o miłość.
Zobaczycie, że nawet w ciężkim syfie będziecie nią zachwyceni.
Ciao ,
Zdjęcie: Naitian(Tony) Wang ze zbiorów Unsplash.
Co prawda nie taki prawdziwy, do telewizji, ale za to za darmo. "Umowy Śmieciowe" w formie powieści w odcinkach opowiadają historię Hanny Wróbel. Dziewczyna przyjeżdża do Warszawy do pracy i już pierwszego dnia wszystko idzie dokładnie nie tak, jak sobie zaplanowała. Walczy więc nie tylko o wymarzony etat, ale też z własnymi słabościami. I z sercem. I z przyjaciółmi. I z losowymi problemami. I z pogodą. I, bądźmy szczerzy, ze wszystkim innym.
Życie w wielkim mieście nie jest proste.
Powstaje zatem pytanie: czy starczy jej na ogarnięcie tych wszystkich dramatów kawy?
Kurs uczenia się dla dorosłych to kompleksowe szkolenie uczące jak się uczyć. 17 lekcji wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować własny system nauki. Dzięki niemu przyswoisz psychologiczne podstawy uwagi i pamięci. Nauczysz się korzystać z najlepszych sposobów na efektywną naukę i technik pamięciowych. Zajmiemy się też motywacją i zachowywaniem spokoju w obliczu wyzwań. A wszystko podane tak, by maksymalizować mocne strony uczenia się w przypadku osoby dorosłej.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs opiera się o moją autorską strategię PROPS.
"Ogarnij maturę w tydzień" to kompletny kurs, który dzięki 7 lekcjom wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować system nauki do matur. Dzięki niemu nauczysz się uczyć, rozplanujesz starania, nie zmarnujesz czasu a nawet zrobimy tak, by się za bardzo nie stresować. Każda prezentowana w nim porada została przetestowana wiele razy i pochodzi z mojego doświadczenia, a także jest oparta o naukę. I co najważniejsze - działa. Tak zwyczajnie.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs został objęty patronatem merytorycznym Uniwersytetu SWPS.
AndrzejTucholski.pl to wielokrotnie nagradzany lifestyle'owy blog ekspercki o psychologii. Prowadzę go od 2009 roku.
Piszę na nim o praktycznym wpływie psychologii na człowieka. I o tym, jak ogarnąć zabieganą codzienność w taki sposób, by życie było spokojne i udane.
Życzę Ci bardzo udanego dnia!.
Żadnej treści na blogu nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam też takich przez mail.
W przypadku naglących problemów gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem - psychiatrą lub terapeutą. To profesjonaliści, którzy pół życia szykowali się właśnie po to, by dobrze pomóc potrzebującym. Warto skorzystać z ich usług!