Czasem może się wydawać, że inni ludzie przeczytali jakiś podręcznik Super Ogarniania Życia i sztuka codziennej siły jest im znana, i wszystko wychodzi im bez szczególnego trudu. Że mają dostęp do Wyjątkowo Sekretnych Sztuczek, o których nikt Ci nie powiedział. No, cóż. Mam w takim razie dla Ciebie dwie wiadomości.
Dobrą i złą.
Zła jest taka, że faktycznie istnieje pewna “sztuczka”, konkretne zachowanie, nawyk do wyrobienia, który niczym magiczne zaklęcie poprawia codzienność do takiego poziomu, że z wrażenia niewprawionej osobie spadną kapcie a ona sama siądzie – już bosa – na fotelu i przez godzinę nie otrząśnie się z ciężkiego szoku.
Dobra jest taka, że możesz się tej “sztuczki” nauczyć choćby dzisiaj.
Akcja i reakcja
Widzisz, bo to wcale nie jest sztuczka.
Zgodnie ze słowami rzymskiego filozofa Epikteta: “życie nie jest tym, co się dzieje, lecz tym, jak na to reagujesz”.
Porozmawiajmy zatem o tych reakcjach.
Można w życiu (i biografiach wielkich ludzi) znaleźć dużo zachowań, które prowadzą do sukcesu, do niesamowitych osiągnięć. Można zafiksować się na ciągłym dokształcaniu się, na ciągłym szukaniu nowych wyzwań, na ciągłym dążeniu do perfekcji, na ciągłym poszerzaniu swoich horyzontów, na ciągłym testowaniu nowych rozwiązań, na ciągłym eksperymentowaniu z nowymi strategiami – na wielu rzeczach.
A można zafiksować się na tym, że każde z tych zachowań zawiera człon: “ciągle”.
To, co kontrolujemy i to, czego nie kontrolujemy
Życie jest – z definicji – sytuacją powtarzalną ze zmiennymi warunkami.
Innymi słowy: codziennie jest dzień, ale każdy dzień jest inny.
Na pewno czeka Cię jeszcze wiele poranków. Niektóre będą ciepłe i ładne. Inne zimne i brzydkie. Inne będą po ciężkich kłótniach. A jeszcze inne przed trudnymi chwilami w pracy. Podobnie wiele czeka Cię wyzwań związanych z bliskimi. Czasem będzie to wspólne świętowanie awansu przyjaciółki. A czasem siedzenie z przyjacielem po zerwaniu z narzeczoną, z którą znali się razem siedem lat. Nie przewidzisz tych chwil. Po prostu odbierzesz telefon, a potem sprawy potoczą się błyskawicznie.
Nie mamy kontroli nad tym, co się wydarzy.
Mamy za to pełną kontrolę nad tym, jak na te wydarzenia zareagujemy.
A przynajmniej do tej pełnej kontroli możemy każdego dnia zmierzać.
Bo widzisz, w tym całym powtarzalnym, zmiennym życiu jedna rzecz jest stała.
Ty.
Dyscyplina > motywacja
Udane życie nie jest związane z talentem. Historia zna zbyt wielu utalentowanych ludzi, którzy zmarnowali swoje predyspozycje i czasem kończyli smutniej niż ci z nas, którzy nie mają jakichś szczególnych uzdolnień. Cała długoterminowa strategia polega na tym, by każdego dnia trenować. Próbować. Walczyć.
Dyscyplina wygrywa z talentem czy “przypływami motywacji”, bo nie masz wpływu na to, czy masz talent.
Nie masz wpływu na to, czy akurat danego dnia “odczuwasz motywację”. Może być zimno, może padać. Może być niefajnie.
Ale Ty nie uzależniasz powodzenia w swoim życiu od tego, czy akurat jest ładna pogoda.
Pomimo ulewy zakładasz buty i wychodzisz biegać nawet gdy paskudna, lodowata ulewa do końca obrzydza ostatnie chwile przed wczesnym, listopadowym świtem. Puszczasz sobie w słuchawkach Run the Jewels i przy każdym kroku walczysz sama z sobą, by nie wrócić do domu. By jednak obiec ten park. Tę przecznicę. Tamto centrum handlowe. Bo tak sobie obiecałaś.
A potem czujesz dumę.
Sztuka codziennej siły wbrew okolicznościom
Ta sekretna “sztuczka” dzięki której niektórzy ludzie sprawiają wrażenie, jakby dostali w dzieciństwie “Podręcznik do Obsługi Świata” to nic innego jak wyrobiona (podobno niektórzy się z nią rodzą; ja w to wątpię) umiejętność utrzymywania siły wbrew okolicznościom.
Coś nie wyszło?
Uczysz się, poprawiasz, próbujesz znowu, próbujesz lepiej.
Chcesz napisać książkę?
Mądrze (a nie życzeniowo) rozpisujesz sesje pisania rozplanowane dookoła Twoich studiów i pracy i jesteś gotowa, by znajomym wyciągającym Cię na imprezę mówić: “nie za bardzo chcę to teraz wyjaśniać, ale mam inne zobowiązanie i wiesz co, dzisiaj nie dam rady, ale dzwońcie proszę kolejnym razem, ok?”
Potknąłeś się w diecie?
Rozpisz powody tej pomyłki, znajdź dodatkowe rozwiązania, omów temat z zawodowcami, próbuj znowu. Próbuj lepiej.
Kluczowe jest myślenie długoterminowe. Nie zrażanie się przeszkodami i objazdami, bo to z nich często płynie najlepsza nauka. Świadomość swoich celów oraz stawek, dla których te konkretnie cele wybraliśmy. Ważne jest ufanie we własną intuicję i takie jej wytrenowanie, by karnie podchodziła do zaplanowanych obowiązków.
Przy czym, no wiesz, okoliczności czasem mogą być wspaniałe. Serio.
Bywają takie dni, że wstaję rano, słońce pada mi na twarz, w lodówce czeka nastawione 20 godzin wcześniej cold brew, ubrania są wygodne a pasta do zębów smakuje wyjątkowo świeżo. Płuczę wtedy twarz, ubieram się, nalewam na trzy doskonale sześcienne kostki lodu kawę i idę pisać, a z palców same mi spływają słowa mądre i piękne, które bez problemu przekazują wszystko to, co ostatnio chodziło mi po głowie.
No, fajnie.
Też lubię takie dni.
Ale nie blogowałbym od ponad 8 lat, nie napisałbym tutaj ponad 1300 tekstów gdybym liczył tylko na takie dni.
Trzeba być dla siebie łagodnym. Trzeba pamiętać o swoich możliwościach. Ale trzeba też umieć pracować niezależnie od czegokolwiek i wbrew jakimkolwiek negatywnym bodźcom. Bo widzisz, jak to ładnie ujęła pewna postać w serialu Bojack Horseman: codzienne trudy z czasem stają się łatwiejsze. A trudna część polega na tym, by radzić sobie z nimi codziennie.
Człowiek się wyrabia.
Osiąga kolejne stopnie wtajemniczenia w jednej z najbardziej wynagradzających sztuk ludzkości.
Na czym polega trik?
Pomyślałem sobie, że o wiele celniej ode mnie zwieńczy ten artykuł przytoczenie fragmentu filmu “Lawrence z Arabii”.
W pewnym momencie tytułowy Lawrence zgasił zapałkę dusząc płomień pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Uśmiech nawet na chwilę nie zniknął z jego twarzy. Jego kolegom z armii to nie umknęło. Od razu skomentowali, że całkiem często to robi. W efekcie jeden z nich spróbował powtórzyć wyczyn. Odpalił zapałkę, zdusił płomień kciukiem i palcem wskazującym i od razu zatrzepotał poparzoną ręką.
– Och, to cholernie boli! – krzyknął.
– W rzeczy samej, boli – zgodził się Lawrence.
– Na czym w takim razie polega trik? – spytał się inny oficer.
– Sztuczka, drogi Williamie Potterze, polega na nieprzejmowaniu się, że boli – odpowiedział Lawrence.
Ciao ,
Zdjęcie w nagłówku: Sam Burriss ze zbiorów Unsplash.