Demontaż własnego szczęścia

Czas czytania: około 15 minut • Fajna codzienność
 

Wstajesz rano i robisz sobie kawę. Ścielisz łóżko. Wybierasz fajne ciuchy. Idziesz na autobus i słuchasz ulubionej muzyki rozdając poranną porcję serduszek na instagramie. Wieczorem masz randkę. Ale tak naprawdę wszystko jest szare i stłumione. Non stop towarzyszy Ci przeczucie, że – cholibka – czy to na pewno jest na pewno?

A co jeśli kiedyś się to wszystko zmieni?

A co jeśli wszystko się popsuje?

Spytałem się ją o spotkanie, ale ona powiedziała, że nie może, a potem nie wróciła do tematu. Czy ponowić propozycję? Czy to znaczy, że nie chce w ogóle? Czy to jest ten słynny friendzone? Może powinienem specjalnie nic nie mówić, a jak się kiedyś spyta, to powiem, że teraz akurat ja nie mogę? Może ją poproszę, żeby się zgodziła, to ja specjalnie przyjadę, tam gdzie chce? Tylko że wtedy może nie chcieć pójść na prawdziwą randkę, bo to będzie miało inny kontekst? A co jeśli ona jest dla mnie za dobra i tylko to sobie wmawiam?

Wysyłam do niego wiadomość, a on nie odpisuje już od kilku godzin, choć w międzyczasie polubił moje zdjęcie. Napisać jeszcze raz? A może poczekać? A może to strasznie naiwne, że w ogóle o tym myślę? A może lepiej wypadnę, jak specjalnie wyłączę chat, by teraz jego wiadomość się odbiła? A może jednak się spytam, co u niego, żeby sprawdzić, czy nadal odpisuje? Może w międzyczasie coś się stało, że już nie chce mnie znać? A co jeśli to jednak facet powinien się tak starać, i nie wypada?

Dostałem pracę, ale może tak naprawdę tylko ich przekonałem moim nadmuchanym CV a teraz się okaże, że wcale nie jestem tak dobry? Może powinienem od razu wykonywać polecenia trochę gorzej, by zeszły oczekiwania, i potem jakoś to się wyrówna? A może powinienem non stop dawać z siebie wszystko? Tylko że wtedy ludzie będą źle o mnie myśleć, tak jakbym się popisywał. No tak, ale w tym pierwszym przypadku szef przestanie mnie lubić i pomyśli, że popełnił błąd. A co jeśli tutaj w ogóle nie pasuję, tylko że rzucenie teraz pracy będzie się łączyło ze wstydem przed rodzicami?

A co jeśli wszystko się popsuje?

Te teksty powyżej to prawdziwe pytania, prawdziwe rozmowy, prawdziwi ludzie.

Znasz ich.

To my.

Każdy z nas.

Kajdanki założone samemu sobie

Zdarzają się w życiu zewnętrzne problemy, które bezlitośnie skatują człowieka do parteru. Złamią mu szczęście, wykręcą nadzieję i przylutują z całej siły centralnie w poczucie własnej wartości. I wiesz co? Są o wiele prostsze do załagodzenia niż te problemy, które wymyślamy sobie sami.

(Prostsze, nie łatwiejsze, ale to rozmowa na inny dzień.)

Jednym z najpopularniejszych więzień, w które człowiek sam siebie wpycha, jest współcześnie ciężki overthinking. Nadmierne “siedzenie we własnej głowie”. Ciągłe zastanawianie się nad każdą, nawet najmniejszą myślą. Wieczne wątpienie we wszystko i zastanawianie się, jak się wszystko potoczy i jakie będą wszystkie konsekwencje każdej decyzji na świecie. Marzenie o byciu w pełnym biegu podczas gdy nawet najbardziej spontaniczne skojarzenie natychmiast ciąży i rozwarstwia się na czworo, na miliard wątków, które od razu przywierają do stołu, do krzesła, do podłogi.

To stuprocentowo skuteczna strategia na zdemontowanie swojego szczęścia do nagich, bezbronnych i nie nadających się do niczego części pierwszych.

Jak z nią walczyć?

Odpowiedź naiwna: będzie dobrze!

Bzdurnym podejściem jest wmawianie sobie, że nie ma co się zastanawiać, nie ma się co martwić, wszystko będzie super. To tak, jakbyście uznali, że Wasze życie będzie udane TYLKO gdy akurat będzie lekko wietrzna pogoda o temperaturze pomiędzy 18 a 22 stopnie Celsjusza. Nie macie wpływu na pogodę, więc takie bajkowe myślenie to proszenie się o problemy. Nie macie też wpływu na przyszłość, więc trzymanie kciuków za powodzenie może i dodaje otuchy, ale na pewno nie pomaga, gdy człowiek ma problem z nadmiernym martwieniem się.

Po pierwszych paru skuchach takiego naiwnego myślenia martwimy się jeszcze mocniej. I jeszcze mocniej. I jeszcze ciaśniej.

Aż nie możemy oddychać.

Odpowiedź pragmatyczna: będzie źle.

Wyjątkowo skutecznym lekarstwem na overthinking jest wybranie w życiu praktycznego pesymizmu. Tę strategię na skuteczne życie, tak jak i wiele innych, podebrałem stoikom :) Zobacz: czy jest sens przygotowywać się do tego, że wszystko Ci się uda? Nie, nie bardzo. Skoro wszystko Ci się uda to super, możesz iść leżeć.

Praktyczny pesymizm zakłada przygotowywanie się do ewentualnych negatywnych scenariuszy, dzięki czemu człowiek nigdy nie jest bezbronny wobec tego, co się dzieje dookoła. Uwaga: PRZYGOTOWANIE, a nie tylko wyobrażenie ich sobie. To nie jest to samo co zakładanie, że coś złego się wydarzy. To jest zakładanie, że coś złego MOŻE się wydarzyć i opracowanie rozwiązań na te teoretyczne dramaty.

W efekcie w należytym przygotowywaniu się do różnych wyzwań odnajduje się spokój i bez problemu idzie dalej.

Gdy wydarzy się coś złego, to z reguły większość wysiłku jest już wykonana, pozostają drobnostki.

Gdy wydarzy się coś dobrego, to jest super i cieszy podwójnie, bo człowiek wcześniej pojął alternatywy :)

Odpowiedź prawdziwa: będzie różnie, przyzwyczaj się.

A tak na serio, chyba najlepszym pomysłem będzie – jak zwykle – wsłuchanie się w piosenkę “Sunscreen Song”.

Najbardziej lubię ten fragment:

“Może się hajtniesz, a może nie. Może będziesz mieć dzieci, a może nie. Może rozwiedziesz się przed czterdziestką, a może będziesz tańczyć “kurczaka” na swojej 75 rocznicy ślubu. Niezależnie od tego, co robisz, nie gratuluj sobie za bardzo. Ani się nie katuj. Twoje decyzje mają pięćdziesiąt procent szansy na sukces, tak jak i u każdego.”

Rozwiązania

Spytałeś się ją o spotkanie, ale ona powiedziała, że nie może, a potem nie wróciła do tematu?

Zadzwoń do niej i powiedz: “hej, spytałem się o spotkanie, ale nie mogłaś – czy proponować inny termin, czy tak naprawdę nie masz ochoty się widzieć? Odpowiedz proszę szczerze, bo nic się nie stanie jak odmówisz, ale chcę byśmy oboje wiedzieli, na czym stoimy. Ja mogę w czwartek”. Przygotuj się na to, że odmówi. Jak odmówi, to pomyślisz dalej. Lepiej wiedzieć o takich sprawach wcześniej, niż później.

Wysłałaś do niego wiadomość, a on nie odpisuje już od kilku godzin, choć w międzyczasie polubił Twoje zdjęcie?

Przestań co minutę sprawdzać odpowiedzi, bo możliwe że np. wezwał go na spotkanie szef i zwyczajnie nie ma jak sięgnąć po telefon. Zadzwoń do niego wieczorem i powiedz: “mam ochotę pogadać, co ty na to, byśmy sobie opowiedzieli nasze dni? Mój się zaczął od kubka kawy i ścielenia łóżka. Potem się super ubrałam, a potem poszłam na autobus i słuchałam mojej ulubionej muzyki i wiesz, rozdawałam poranne serduszka na instagramie, jak codziennie. Randka aktualna?” Przygotuj się na to, że powie, że nie, że jednak zmienił zdanie. Jak odmówi, to pomyślisz dalej. Lepiej wiedzieć o takich sprawach wcześniej, niż później.

Dostałeś pracę, ale martwisz się, że może tak naprawdę tylko ich przekonałeś swoim nadmuchanym CV a teraz się okaże, że wcale nie jesteś taki dobry?

Pracuj tak, jak czujesz, bardzo mocno starając się być osobą pracowitą, posłuszną i samodzielną, a gdy pojawi się jakakolwiek okazja do zrobienia czegoś dodatkowego to natychmiast z niej skorzystaj. W efekcie poczujesz się lepiej ze sobą, a na sto procent nie zaszkodzi to Twojej pozycji w firmie – niezależnie od tego, co naprawdę sądzi o Tobie szef. Poza tym jest akceptowane, by po 2-3 miesiącach podejść do niej/niego i poprosić o recenzję swoich wyników, bo chcesz się doskonalić w zawodzie.

Zaakceptowanie odpowiedzialności i przejęcie kontroli to podstawa spokoju.

Nazywanie rzeczy po imieniu

Na szczęście overthinking to zabawa dla niedojrzałych i z czasem mija. A przynajmniej tak zapewniają wszyscy starsi ode mnie ludzie, którym ufam i wiem, że wiedzą o życiu to i owo :) Wierzę, że mają rację. Do tej pory zawsze mieli.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że najskuteczniejszą metodą na NIEpsucie sobie własnego szczęścia jest nazywanie rzeczy po imieniu. Martwisz się, że ktoś coś myśli? Spytaj się, czy tak jest. Martwisz się, czy na pewno zrozumiałaś jakiś artykuł? Przeczytaj go jeszcze raz. Nie wiesz, co będzie jutro? Przygotuj się na ile możesz do najgorszej opcji i zignoruj temat, bo przecież i tak się nie dowiesz :)

W życiu jest na tyle dużo problemów zewnętrznych, że nie warto dodawać sobie własnych.

“Twoje decyzje mają pięćdziesiąt procent szansy na sukces, tak jak i u każdego.”

Ciao ,

Andrzej Tucholski

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu zajmującym się wysokosprawczością oraz ogarnianiem w późnym kapitalizmie. W drugim życiu piszę książki fabularne i scenariusze.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu aktualności na temat mojej pracy oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, tiktok, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies