Zwykły weekend to zdecydowanie za mało. Dodatkowe dni zbawiennie wpływają na tempo i jakość “ładowania bateryjek”. A wiesz co dopiero jest wspaniałe? Gdy w trzy dni udaje się zmieścić tyle relaksu, że człowiek się potem czuje niczym po tygodniu odpoczynku ;)
Zorientowałem się kiedyś, że niektóre wolne popołudnia (kilka godzin) dają mi tyle spokoju, że kolejnego dnia rano czuję się, jakbym był po urlopie. Z drugiej strony kojarzę wiele “odpoczynków”, często wielodniowych, po których byłem bardziej zmęczony niż przed wyjazdem. Zastanowiłem się więc, co decyduje o poziomie regeneracji i – ponieważ mam na tym punkcie hopla – spróbowałem uzyskać w moim sekretnym laboratorium “weekend idealny” ;)
A na serio – znalazłem kilka prostych powiązań, które decydują o udanym wypoczynku.
To bardzo zdroworozsądkowe obserwacje, nie ma w nich nic niesamowitego.
Mają za to jedną wspaniałą cechę. Działają naprawdę.
1. Odpoczywaj fizycznym przeciwieństwem pracy. Jeśli siedzisz przy komputerze, ruszaj się. Jeśli ruszasz się, rozważ leżenie. Jeśli pracujesz z krzesła, czytaj na kanapie. Jeśli pracujesz na stojąco, odpocznij chodząc. Jeśli całe dnie siedzisz w domu – wyjdź. Jeśli całe dnie spędzasz poza domem – rozważ może mały spacer, ale oprócz tego zostań w chacie. Jest w psychologii taka zasada jak “figura – tło”, zgodnie z którą zwracamy więcej uwagi oraz lepiej zapamiętujemy rzeczy odstające od otoczenia. Zadbajmy, by tak było w tym przypadku.
2. Nie odpoczywaj tak, jak codziennie. Jeśli każdego dnia oglądasz seriale – spacer lub książka. Jeśli zawsze spacerujesz – niech tym razem trasa zaprowadzi Cię do fajnej restauracji, a potem do kina. To rozwinięcie wcześniejszego punktu. Dzięki takiej odskoczni od normalności w naturalny sposób zapamiętasz te wolne dni jako wyjątkowe. Posiadanie wielu wyjątkowych dni we wspomnieniach brzmi jak całkiem rozsądna recepta na udane życie.
3. Przede wszystkim nadrób sen. Wolne = brak budzika. Albo wiesz, jeden awaryjny, o jedenastej trzydzieści, by nie przespać hejnału. Ale to tyle, więcej nie wolno. W wolne należy się wyspać.
4. Rób rzeczy w swoim tempie. To jest podejście, które w stu procentach działa na mnie. Nie wiem jak będzie w przypadku innych ludzi, ale kto wie – spróbuj. Może też Ci podejdzie. Jedną z najważniejszych zmiennych, które dają mi poczucie “relaksu totalnego” jest brak pośpiechu. Jeśli mam ochotę robić sobie przez dwadzieścia minut kawę, nie ma sprawy. A może bym przez dwie godziny układał kolorystycznie książki? Jasne, czemu nie.
5. Porób “różne” rzeczy. To też jest kolejne rozwinięcie zasady “figura – tło”. Spróbuj w jeden weekend – przypominam, bez pośpiechu i bez stresu! – wepchnąć wizytę w muzeum, kino, spacer, obejrzenie filmu, poczytanie książki, posprzątanie mieszkania i wspólne gotowanie obiadu. Da się. I to na luzie. A potem człowiek wraca do takich dni we wspomnieniach i myśli sobie: “kurczę, przysiągłbym, że to był tydzień, a nie trzy dni” :)
6. Poświęć uwagę małym rzeczom. Gotowaniu, sprzątaniu, układaniu ubrań, porannej toalecie. Można na to powiedzieć “mindfullness”, ale bardziej wolę prostszą definicję. Pamiętamy to, do czego przykładamy uwagę. Przykładajmy więc uwagę do drobnostek, dzięki czemu liczba “porobionych rzeczy” rozszerzy się też o takie najmniejsze z przyjemności, jak wyjątkowo długi prysznic lub spokojne przygotowanie sobie kanapki.
7. Zrób coś zaplanowanego. To już jest trochę wjeżdżanie na terytorium czucia dumy ze swojego życia, ale niegłupim pomysłem jest zrobienie w dłuższy weekend czegoś od dawna planowanego. Naprawa szafek w kuchni, wyniesienie piernatów do piwnicy, przeczytanie konkretnego wywiadu (od siebie polecam ten z Chasem Jarvisem). Dzięki temu będzie się miało poczucie pewnej satysfakcjonującej konsekwencji. W końcu zrobiliśmy coś, co “trzeba” było zrobić. Nawet jeśli to była przyjemność :)
8. Jeśli to możliwe – spróbuj coś “dokończyć”. Rozgrzebaną książkę, przerwany w połowie film, bliski finału sezon serialu. Umysł bardzo lubi poczucie “closure”, czyli domknięcia. Zadbanie o to, by trochę tego odczucia “łyknął” w trakcie odpoczynku sprawi, że będziemy temu okresowi nadawać większą wagę we wspomnieniach.
9. Ale przede wszystkim – nadrób sen. Najlepiej normalną, codzienną porcją odpoczynku w nocy i późniejszymi dodatkami w postaci popołudniowych drzemek.
Takich przy uchylonym oknie.
Ha. Aż się rozmarzyłem.
Trzymajcie się ciepło i dbajcie o siebie, gdy jest ku temu okazja :)
Jeśli cenisz sobie zdroworozsądkowe, działające metody na problemy w życiu – zapisz się na mój newsletter.
Innych tam nie znajdziesz.
Ciao ,