Udane życie. Och, jak my lubimy o nim myśleć. Fantazjować, myśleć, wyobrażać. Mieć domek w Bieszczadach, apartament na Mokotowie, chatkę nad Bałtykiem. Jeździć wypasionym Fiatem 500, ciężką beemwicą w dieslu, śliczną Teslą. Jeść wege i mieć ósemkę dzieci. I jeszcze crossfit trenować.
Lubimy tak sobie opowiadać o przyszłych sukcesach.
No pewnie.
Ja też lubię.
Wiem jak jest, główka lubi ćpać takie wizje, bo i przyjemne są, i nawet nie szkodzą jakoś bardzo.
Niestety, często idzie z nimi w parze jedno cholernie toksyczne założenie, przed którym chcę Was przestrzec, bo to już potrafi ostro namieszać i – jak się człowiek nie skupi – to nawet całe życie trochę zepsuć.
A mianowicie: my sobie myślimy, że my te wszystkie cuda będziemy mieć.
Wymarzoną wagę, sylwetkę, rodzinę, przyjaciół, pensję i samochód – my to wszystko będziemy mieć!
Będziemy to mieć… gdy tylko się nam uda.
Gdy tylko minie ten tydzień, gdy tylko ogarniemy tę sprawię, jeszcze tylko trzy dni, tydzień, miesiąc, do urlopu, do wakacji, do „po przetargu”, do tamtych targów, byle do jesieni – i wtedy.
Dopiero wtedy nam się uda.
Huh.
Wy wiecie, że w ten sposób można całe życie przekichać, nie?
W sensie: jest W STU PROCENTACH możliwe od teraz do późnej siedemdziesiątki non stop siedzieć w trybie: „dobra, to jeszcze tylko TEN MIESIĄC” i potem odpocznę”. I wszystkie te lata, w efekcie, zrujnować.
To bardzo naiwne sądzić, że kiedykolwiek będzie jakoś „lepiej”, bo nawet jeśli mamy teraz ewidentny okres wzmożonej pracy to przecież potem będzie – w najlepszym razie – okres wzmożonej rekonwalescencji i szukania planów na później, czyli też nie będzie dokładnie tak, jak sobie fantazjowaliśmy.
Nigdy nie jest dokładnie tak, jak sobie fantazjujemy.
Innymi słowy: udane życie nie nadchodzi nigdy
Zawsze będzie o trzy dni przed nami.
Zawsze będzie o ten taki jeden cholerny centymetr dalej niż potrafimy sięgnąć ręką.
I nigdy go nie złapiemy.
O.
Super, nie?
Ja to umiem zdołować, wiem :D
Na szczęście to jest tylko jeden tok myślenia o problemie, bo równie dobrze można o kwestii udanego życia myśleć zupełnie inaczej. Swobodniej, odważniej, lepiej. Tak, że każda jedna chwila będzie wspaniała i pozbawiona jakichkolwiek wątpliwości.
Do pewnego stopnia można żyć tak, że – oczywiście pomijając tragedie i najgorsze z życiowych problemów – w zasadzie codziennie będzie nam się chciało popatrzeć w chmury, na ptaki kołujące pod wysokim niebem, i pomyśleć sobie: cholibka. No jest okej. No jest naprawdę fajnie.
Zmierzam jeszcze tam, gdzie chcę być.
Pewnego dnia pewnie zorientuję się, że moje “okej” jest lepsze, niż jakieś poprzednie “okej”. Nie mam problemu z tym, że dzisiejsze “okej” jest gorsze od nadchodzących, bo każdy krok podróży jest wart osobnej uwagi.
Sztuczka leży w dobraniu sobie takiego systemu obsługi codzienności by, no, ta codzienność sama w sobie była udana. A to czy my potem jej użyjemy by sięgać po wegański crossfit i domki w Bieszczadach to to już jest tylko i wyłącznie Wasz prywatny biznes, nic mi do niego :)
(Swoją drogą – za chwilę ma premierę mój nowy kurs. Bardzo prywatny, w 100% autorski wgląd w mój prywatny system ogarniania codzienności. Jak patrzę na sprawy, jak podchodzę do problemów, jak szukam sensu w tym co robię.
Można wieść udane życie, ale Wasza definicja jego powodzenia musi być zupełnie oddzielona od jakichś tam rzeczy, na które się czeka, względem których próbujecie się oceniać własny sukces. Takie sztuczki nigdy nie kończą się dobrze, bo w najlepszym razie krótkotrwały haj własnego osiągnięcia przypłacicie ciężkim lękiem, że to tylko na chwilę.
Ale gdy człowiek ogarnie spokój emocjonalny?
(Uczę się.)
Albo gdy człowiek ogarnie samodzielność emocjonalną?
(Też się uczę.)
Albo gdy postanowimy na dobre i na złe brać odpowiedzialność za swoje życia i po prostu dzień po dniu starać się o jedno oczko działać lepiej niż wyszło nam to w dniu poprzednim?
(O, to też.)
Wtedy jest nieźle, wiecie?
Wtedy życie jest udane TU I TERAZ – a my korzystamy z niego by sięgać po cośtam więcej, co nie ma związku z faktem, że mamy udane życie tu i teraz. Wtedy wtorki, i czwartki, i listopady i stanowczo zbyt ciepłe sierpnie są po prostu udane.
Jest po prostu dobrze.
Jest bezpiecznie, nawet gdy coś jest nie tak.
Jest do ogarnięcia, nawet gdy zanosi się odwrotnie.
Jest dobrze, nawet gdy chwilowo jest źle.
I na takim światopoglądzie można jechać dalej.
Bo widzisz, w przeciwieństwie do wszystkich innych rzeczy, atrakcji lub osiągnięć, taki światopogląd me jedną przewagę. Nie musisz na niego czekać jeszcze tygodnia, miesiąca, roku, życia lub siedmiu pokoleń.
On jest teraz.
Więc teraz idź i ogarnij, by życie było udane, na tyle, na ile się da.
A jutro zrobisz to samo, tylko lepiej.
Ja tak samo, swoją drogą.
To co.
Piątka i lecimy?
… a na marginesie!
Dokładnie ten sam temat poruszyłem w ostatnim odcinku podcastu. Jeśli interesuje Cię wątek udanego życia i masz ochotę na blisko 45 minut moich luźnych rozkmin, które rozwijają wszystkie wątki z tego tekstu – gorąco zapraszam.
Podcast nazywa się “Przekonajmy się” i póki co łapie same wysokie noty u słuchaczy, warto więc zaryzykować :)
Ciao ,
Zdjęcie: Eduardo Dutra ze zbiorów Unsplash.