Lato to okres, w którym dobrze jest wrzucić na luz. Niezależnie od tego jak zabiegany był tydzień, w większości przypadków spokojnie można zadbać o spokojny, sobotni obiad. A po obiedzie, wiadomo. Sernik.
No i ewentualnie jakiś film :)
Moje propozycje na sobotnie popołudnie to:
1. Szczęki
Kultowa opowieść o walce człowieka z naturą. Są jednowymiarowe postacie, są przepięknie przestarzałe efekty specjalne, jest nawet jedna gumowa ryba. A mimo to ogląda się to zawsze tak samo dobrze i emocje nie odpuszczają nawet na moment. Szczęki to zawsze niezły wybór na luźne, sobotnie kino akcji.
Swoją drogą, wiecie że film “Obcy” oryginalnie sprzedano producentom jako “Szczęki, ale w kosmosie”? :)
2. Gwiezdne Wojny IV: Nowa Nadzieja
Podobna sytuacja co przy Szczękach. Nie umiem wyobrazić sobie sytuacji, w której oryginalne Gwiezdne Wojny byłyby złym pomysłem. Szczególnie warto przypomnieć je sobie teraz, na przestrzeni lata i jesieni. W końcu zimą premiera najnowszej części! Ciekaw jestem, gdzie teraz wystrzelą nas z warp-drive’a twórcy.
Czy w piękny układ słoneczny, czy prosto w bebechy Rancora.
3. Dzień Świstaka
Piękny, zaskakująco często zapominany film. Oparty o pewien konkretny pomysł i – co ciekawe – świetnie znoszący kolejne obejrzenia, nawet gdy zna się już zakończenie i każde z zaskoczeń. To może być zasługa rewelacyjnego Billa Murraya.
Ale, tak między nami? To wszystko zasługa świstaka :)
4. Tożsamość Bourne’a
Szybkie, w miarę inteligentne kino akcji, które naprawdę w porządku przetrwało próbę czasu. Pierwszy Bourne wyszedł w 2002 roku (TRZYNAŚCIE LAT TEMU, nie chcę nikogo martwić) i choć zdarza mu się okazjonalna “bzdurka technologiczna”, reszta fabuły i suspensu nadrabia każdą z niewiarygodności.
Uwielbiam Bourne’a. Świetny wybór na sobotnie popołudnie.
5. Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki
Pierwszy Indiana Jones to z bardzo prostego powodu najlepszy Indiana Jones. Główną postacią kobiecą jest tam Marion Ravenwood, “obdarzona twardą głową do alkoholu” awanturniczka. Co prawda fabuła regularnie używa jej w roli “damy w opałach”, ale sytuacje te prawie zawsze budowane są tak, że gdyby nie NAPRAWDĘ niekorzystny przypadek, to Marion ratowałaby Indianę, nie odwrotnie :)
Dialogi podławe, akcja przewidywalna, Indy najlepszy a Marion wybitna. Czego tu nie kochać.
6. Gliniarz z Beverly Hills
Ach. Lata osiemdziesiąte i niepokorny gliniarz próbujący przenieść “wrażliwość” służby w Detroit na grunt wypacykowanego Los Angeles. Choć nie jest to przesadnie wymagające kino, ma w sobie tyle luzu i uroku, że spokojnie poniesie nawet najbardziej wymęczone weekendy.
Trzeba tylko pamiętać o odpowiedniej ilości sernika :)
7. Jeden ze starszych Jamesów Bondów
Niedawno doprowadziłem do końca mój rozpoczęty w 2012 roku projekt obejrzenia każdego jednego Bonda w historii. Część służyła mi za niezłe tło pod czytany akurat komiks, cześć zaś powtórzyłem w międzyczasie po dwa, czasem trzy razy. Nie trzeba przy nich za dużo myśleć, większość postaci przedstawia się kretyńskimi imionami a główny “zły” grany przez Christophera Walkena ma prawie identyczne manieryzmy co “Bruce Dickinson” ze skeczu z “more cowbell”, kto kojarzy ten piona ;)
Swoją drogą, wiecie że Roger Moore prywatnie nie cierpi broni?
8. Złap mnie jeśli potrafisz
Świetny, szybki, trochę podnoszący ogólną jakość tej listy film z Tomem Hanksem i Leonardo DiCaprio. Nie za bardzo umiem powiedzieć *co*, ale jest w nim coś takiego, że mam go ochotę obejrzeć średnio raz do roku. Wydaje mi się, że to może być pięknie opracowana fabuła, w której kibicujemy – naraz – i uciekinierowi, i goniącemu.
No bo, niestety, nie świstakowi. Tutaj nie ma.
9. Zoolander
Chyba jedna z moich ulubionych komedii wszechczasów. Poważnie. Bardzo ciężko jest tak sportretować głupotę, by była prawdziwie śmieszna. W praktyce jest po prostu głupia. Tutaj jest tak głupia, że się bardziej nie da. A więc powoli wjeżdża w spektrum śmiechu.
Modele robią miny, dzieci nie potrafiące dobrze czytać dostają centra pomocy a weseli młodzieńcy polewają się benzyną.
Ach. Zoolander.
10. Coś od studia Ghibli
Reszta tej listy jest nastawiona na akcję lub prosty humor, więc filmy studia Ghibli raczej nie powinny zagrzać tu miejsca. Tylko że widzisz, w moim światopoglądzie filmy studia Ghibli pasują zawsze, wszędzie i do każdego towarzystwa :)
A zatem, jeśli nie znasz, to z bardziej “akcjowatych” koniecznie sięgnij po Nausicaä z Doliny Wiatru, Szkarłatnego Pilota lub Księżniczkę Mononoke. Te mniej “akcjowate” chętnie polecę przy innej wersji tej listy. Zachowajmy choć minimalną spójność tematyczną!
11. Wasze propozycje
Koniecznie podzielcie się w komentarzach swoimi żelaznymi pozycjami na “sobotnie popołudnia”. Możecie obrać inne kryteria niż te zaproponowane przeze mnie, ale będę wdzięczny, jeśli się udzielicie w dyskusji. W ten sposób powstanie wielka lista, po którą łatwo będzie sięgnąć w chwili zwątpienia aktualnymi premierami :)
No. Liczę na Was :)
Ciao,