Pracuję od paru godzin. Bolą mnie oczy, bolą mnie plecy, pewnie boli mnie też głowa, bo ja lubię sobie w ciągu dnia zapomnieć o piciu wody i potem często się to odbija na samopoczuciu. Wtem, nagle, wibruje mi telefon. Jesteśmy zawsze połączeni i korzystamy z tego.
Dostaję wiadomość. I wszystko, ale to wszystko robi się okej.
Magia kontaktu
Kocham to, że możemy być wszyscy ze sobą zawsze połączeni.
Od najważniejszych dla mnie ludzi jestem oddalony dosłownie paroma stuknięciami palcem w szkło i gotowe. Wysyłam im memy, odbieram ich wiadomości głosowe, szybko łapiemy się na rozmowę lub po prostu wysyłamy sobie po emotce, bo jesteśmy zabiegani i tylko na to wystarcza nam czasu.
Dzięki tej łatwości relacje rodzinne, przyjaźnie, a przede wszystkim miłości, mogą rozwijać się piękniej niż kiedykolwiek.
Zgodnie z koncepcjami Roberta Sternberga, Iry Reiss i Panosa Bardisa, miłość do rozkwitu potrzebuje i zauroczenia, i romantyzmu, i zakochania, i pasji, i intymności, i namiętności, i czułości, i wszystkiego pomiędzy.
Dzięki temu, że mamy siebie nawzajem na telefonach, bardzo łatwo o zauroczenie, bo mamy jak sprawiać na sobie wrażenie. Łatwo też o romantyzm, bo wysłanie piosenki czy przygotowanie filmiku zawsze nastraja serce do uczuć. Zakochanie odbywa się samo, tutaj nie mam co dodać, bo jestem tylko człowiekiem :)
O pasję, namiętność czy czułość też łatwo – w wiadomościach i zdjęciach potrafi kryć się wszystko, od obietnic, po spełnienia.

A co z intymnością?
Niestety, ten element miłości ma się w dobie internetu najgorzej. Cały ten nasz wszechobecny szum wiadomości – przy wszystkich jego zaletach! – potrafi wyjątkowo niekorzystnie wpływać na poczucie, że z kimś jesteśmy, no wiecie… tylko z tym kimś.
Że poza nami nie ma świata.
Że poza nami nikt nie istnieje.
Że tylko siebie nawzajem potrafimy mieć.
W przeciwieństwie do scenki ze wstępu – wibrowanie telefonu i odbieranie smsów w okolicznościach intymnych to wyjątkowo marny plan ;)
Chyba pora coś z tym zrobić!
Słuchajcie, razem z T-Mobile mamy dla Was super pomysł :D
Musicie mi tylko powiedzieć, czy wolicie wersję niepoważną, czy poważną. Bo jeśli niepoważną, to uwaga, bo możecie szykować się na specjalne, magentowe bokserki :D
Zacznę jednakże od tej, no wiecie, psychologicznej ;)

Co mówią o nas badania?
T-Mobile skontaktował się ze mną w związku z premierą wyników badania, którego przeprowadzenie zlecili właśnie na rzecz mądrzejszego korzystania z nowych technologii.
(Mowa o badaniu wykonanym w styczniu 2020 metodą CATI na próbie 1028 osób w wieku 18+ przez agencję Difference na zlecenie T-Mobile Polska.)
Wyszło z niego, że ponad połowa z nas czuła się ignorowana przez partnera, ze względu na korzystanie z telefonu. Wielu z nas siedzi wszak na smartfonach nawet w trakcie randek.
30% twierdzi, że więcej gapi się w ekranik, niż w ukochane oczy partnera/ki. 38% uważa, że za dużo korzysta z telefonu w trakcie spotkania z partnerem/ką. 26% siedzi na smartfonie często nawet w łóżku, gdy nie są w tym łóżku sami.
Coś tu w takim razie trzeba zadziałać, by było lepiej!
Zawsze połączeni: 5 kroków do lepszej intymności w związku
Opiekunem merytorycznym akcji prowadzonej przez T-Mobile jest doktor Andrzej Depko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, członek zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego i kierownik studiów podyplomowych „Seksuologia kliniczna” na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Oto proponowane przez niego pięć kroków, do lepszego kontaktu.
Po pierwsze: 20 minut bliskości dziennie. Konsekwentne, skupione i w pełni oddane drugiej osobie chwile są bezcenne dla relacji między dwójką kochających się serc. Należy wtedy słuchać, wspierać, przytulać i dawać sobie nawzajem głaski. Najlepiej bez ani jednego telefonu w zasięgu wzroku.
Po drugie: przez żołądek do serca. Z badań wynika, że w parach, które wspólnie spędzają czas przy kolacji jest nie tylko więcej śmiechu, ale i seksu. Podczas gotowania i jedzenia można nie tylko sprowokować dużo bliskości i intymności, ale też łatwo o takie ludzkie skupienie. W końcu jednoczesne krojenie marchewki i obieranie ziemniaka wymaga nie lada koordynacji, szczególnie gdy miska na obierki jest tylko jedna ;) Dobrze jednak, by w tej zabawie nie przeszkadzał nikt z zewnątrz, nawet pod postacią smsów.
Po trzecie: bywajmy w trybie “nie przeszkadzać”. Niczym nie przerwana uwaga to najpiękniejszy prezent, jaki możemy dać drugiej osobie. Dlatego warto czasem wyciszyć dźwięki, by trochę nagłośnić emocje :)
Po czwarte: nie ładujmy telefonu przy łóżku. Wtedy łatwiej będzie nam powstrzymać pokusę “popatrzenia na internet” przed snem. A nie trzeba chyba dodawać, o ile cenniejsze jest danie buziaka w czoło naszej drugiej połówce od nadrobienia tego, co kto akurat wrzucił na insta.
I po piąte: dzieńdoberek! Przepięknym rytuałem na początek dnia niech będzie między Wami całus i chwila sennej rozmowy w pościeli. Bez telefonu. Bez histerycznego sprawdzania poczty.
Te maile nigdzie nie uciekną. A szczęście niezadbane ucieka wyjątkowo szybko.
Dbajmy więc o siebie, bo warto, moi drodzy!
A jeśli potrzebujecie dodatkowej pomocy, bo te proste i zdroworozsądkowe rady to według Was za mało, by naprawdę wesprzeć intymność w relacji… no cóż.
No cóż, no cóż.

Dobra – to w takim razie pora na magentowe gatki
Tak, gatki.
Nie gadki.
Gatki :D
Od początku lutego można od T-Mobile zamówić (SERIO MÓWIĘ :D) zestaw specjalnej, inteligentnej bielizny (Connected Underwear) mającej mądre czujki, które, gdy się je odpowiednio sparuje w aplikacjach na telefonie… to jak się takie jedne gatki zbliżą do drugich… to wtedy część aplikacji robi się niedostępna.
Czujki reagują na siebie i uruchamiają w sparowanych urządzeniach “Love Mode”.
No i wiecie – mrug mrug, szturch szturch – łatwiej o intymność.

Gdyby ktoś się mnie spytał, w jaki humorystyczny sposób zasugerować ludziom, żeby NIE ZAWSZE korzystali ze swoich telefonów, to bardzo, ale to bardzo chciałbym wpaść na podobny pomysł :D

Taki prezent ma w sobie jeszcze jeden interesujący z psychologicznego punktu widzenia element. Otóż sprezentowanie podobnej pary bielizny swojej drugiej połówce może być wyjątkowo celnym testem na to, czy macie kompatybilne poczucie humoru!
(Życzę Wam gorąco, by tak było! :D)
(Aha, bo jeśli mi nie wierzycie, to kliknijcie tutaj, bo te gatki NAPRAWDĘ są na serio!)
A w skrócie: najważniejszy jest rozsądek.
Wiesz, za co lubię T-Mobile?
(Oprócz magentowej bielizny, oczywiście?)
Za konsekwencję.
W lipcu zeszłego roku pracowałem z nimi w ramach opowiadania publicznie o wybieraniu w życiu tego, co jest dla nas naprawdę ważne. A nie wszystkiego, co się narzuca.
A teraz pracuję z nimi w ramach opowiadanie publicznie o wybieraniu w życiu tego, co jest dla nas naprawdę ważne. A nie wszystkiego, co się narzuca.
To doświadczona i mądra marka, która spokojnie komunikuje wartości, przy których z radością mogę się podpisać.
Dlatego razem z nimi, i we własnym imieniu, bądźmy rozsądni. Korzystajmy z naszych telefonów, ile tylko wlezie, by rozwijać dzięki nim swoje pasje, i relacje, i przyjaźnie, i miłości. Zakochujmy się i rozśmieszajmy.
Ale zawsze pamiętajmy, by jednak czasem te nasze magiczne smartfony schować gdzieś dalej. Bo nawet najfajniejsza appka nigdy nie wygra z zakochanymi w nas oczami widzianymi z bardzo, bardzo bliska.
Buziak, moi drodzy!
Ciao ,
Tekst powstał we współpracy z T-Mobile.
Autorzy zdjęć: Toa Heftiba, bruce mars & freestocks on Unsplash.