Nie wiem, na ile interesujesz się stanem gospodarki, ale pod kątem efektów mogę Cię zapewnić, że gospodarka jak najbardziej interesuję się Tobą. Kryzys gospodarczy w takiej czy innej formie (omówimy zaraz przykładowe) “ruszył” i jeśli jeszcze nie przyszło Ci odczuć jego efektów, to nie martw się.
Zaraz odczujesz.
Nie piszę tych słów, by Cię wystraszyć.
Piszę te słowa, by przygotować Cię emocjonalnie na to, co i tak nadejdzie, bo z jakąś formą recesji będziemy się wszyscy na przestrzeni najbliższego roku? dwóch lat? musieli zmierzyć. I tyle.
Nie jest to “złe”, nie jest to “dobre”, po prostu jest.
Decyzja, jak zamierzamy na tę recesję zareagować, leży po naszej stronie. A zauważ, że nawet “za późne” lub nieudolne przygotowanie zapewni Ci spokojniejsze przejście przez rynkowe burze niż naiwne łudzenie się, że “może mnie to nie dotknie”. Tak zwana strategia “króliczka zamykającego oczy by nie widzieć nadjeżdżającego tira” to naprawdę mało skuteczna strategia :P
Skuteczna jest za to strategia elastycznego dążenia do realizacji swoich celów (swoją drogą, konkretnie o trzymaniu się celu wbrew przeciwnościom losu polecam ten tekst).
Kryzys gospodarczy według stoików
Spójrzmy na temat przez pryzmat wszystkich możliwych opcji (swoją drogą, robię to nagminnie w moim podcaście “Przekonajmy się“, w którym omawiam wybrany temat przez pełne spektrum, od jednej skrajności aż po drugą. Szukamy w ten sposób razem złotego środka), czyli po stoicku. Nie wiedząc, która z wersji przyszłości okaże się być tą prawdziwą, przygotujmy się na wszystkie.
Załóżmy, że kryzys będzie gorszy, niż podpowiada rozsądek. Wtedy będziemy wszyscy wdzięczni, że w ogóle podjęliśmy jakiekolwiek kroki, by się przygotować na uderzenie.
Załóżmy, że kryzys będzie dokładnie taki, jak nam się wydaje. Wtedy przeżyjemy go może i skromniej, niż byśmy chcieli, ale włos nam z głowy nie spadnie a nasza firma rozkwitnie znowu, tylko że chwilę później.
Załóżmy, że kryzys będzie lżejszy niż nam się wydaje. Wtedy okaże się, że fantastycznie zoptymalizowaliśmy swoje działania, dzięki czemu nawet w czasie spokoju jest o wiele lepiej.
Nie ma ani jednego argumentu za tym, by NIE podejmować działań ochronnych :)
Same pragmatyczne porady dostawaj dzięki newsletterowi:
Jak realnie możesz przygotować się na kryzys gospodarczy?
Jeśli chcesz lepiej przygotować się na nadchodzącą sytuację – zapraszam do zostawienia suba na moim kanale na YouTube. Sporo tam filmów o skutecznym ogarnianiu codzienności.
Prawdy i mity o kryzysie gospodarczym
Ale, żeby się NAPRAWDĘ dobrze przygotować to trzeba tez rozkminić co na jego temat jest mitem, a co prawdą.
Dlatego łap parę rozkmin.
Stwierdzenie pierwsze: tego kryzysu nie dało się przewidzieć.
To mit. Kryzysy są – powiedzmy – w miarę cykliczne. Nie da się przewidzieć precyzyjnej daty krachu giełdowego, ale o wahaniach bessa/hossa miałem, dosłownie, na pierwszym miesiącu ekonomii na studiach. To obserwowalne zjawisko i niezależnie od przyjętej optyki (niektórzy dopatrują się czynników wewnętrznych, np. błędach konkretnej gospodarki; podczas gdy inni skupiają się na zewnętrznych, np. koronawirusie) można z pewnym wyprzedzeniem wyczuwać np. przesadnie puchnącą bańkę inwestycyjną lub coraz wyraźniej hamującą koniunkturę.
Kryzys roku 2020 “zbliżał” się do nas już od jakiegoś czasu (już w 2019 sporo się mówiło o spowalniających gospodarkach) i choć wielu obserwatorów sądziło, że nie będzie raptownych tąpnieć przed wyborami prezydenckimi w USA, tak koronawirus trochę nas wszystkich zaskoczył. On nie był do przewidzenia. Ale kryzys? Jak najbardziej był.
O zbliżających się punktach “napięć” świetnie pisze Andy Grove w swojej książce “Only Paranoids Will Survive”. Gorąco polecam.
Stwierdzenie drugie: to wirus spowodował kryzys gospodarczy.
Ani to mit, ani prawda. Zawsze chce się sięgnąć po proste rozwiązanie mentalne: “ach, gdyby nie XXX to YYY by się nie wydarzyło”, ale bardzo mało zjawisk na świecie ma tylko jeden powód, dla których się wydarzyły. Kryzys jechał do nas na burym koniku jeszcze zanim pozamykaliśmy się w domach. Niestety, pandemia i lockdown przyczepiły temu konikowi napędy rakietowe.
Jako psycholog biznesu ośmielę się zaryzykować tezę, że wirus sprowokował taką, a nie inną strukturę kryzysu. Ale nie, nie wywołał samego kryzysu, nie w całości.
Gdyby nie zależność światowych mocy przerobowych od chińskiej produkcji, gdyby nie taka a nie inna struktura handlu ropą, gdyby nie taka a nie inna struktura międzynarodowego turyzmu, gdyby takie a nie inne podejście np. Stanów Zjednoczonych do służby zdrowia, gdyby nie tamten felerny weekend w Lombardii, gdyby nie nieczytelnie wdrażana Tarcza, gdyby nie blokowane eksporty, gdyby nie jeszcze miliard innych czynników to byśmy widzieli teraz inny horyzont. Wątpię, by lepszy. Po prostu inny.
W swojej książce “Hard Truth About Hard Things” Ben Horowitz pisze ponadto, że nawet jeśli sytuację wywołał “jeden” zły czynnik to nie jest prawdopodobne, by istniało na niego później “jedno” lekarstwo (tzw. “silver bullet”). Szczepiona na koronawirusa – choćby i trafiła od sklepów DZISIAJ – i tak wyłącznie uruchomi proces powrotu do normalności. Nie przywróci jej w sekundę.
Czeka nas dużo mądrych i małych działań (“lead bullets”), które ogarną temat, ale zajmie to i czas, i środki, i emocje. W takim wypadku wszyscy muszą “ogarniać”.

Stwierdzenie trzecie: kryzys dopiero nadejdzie.
To częściowa prawda. Recesję w krajach UE uznaje się, gdy przez dwa kolejne dwa kwartały obserwowany jest spadek dochodu narodowego. Jak się patrzy na liczby zamrażanych działalności gospodarczych czy ludzi zgłaszających się na bezrobocie to możemy ze sporą dozą pewności założyć, że nie, raczej w najbliższym czasie nie czeka nas eksplozja zarobków, zatrudnień i puchnących poduszek finansowych.
Niektóre kraje zgłaszały kierowanie się ku recesji jeszcze przed wirusem, ale to co się wyprawiło globalnie w ramach wielkiego lockdownu trwającego od marca/kwietnia w górę pogorszyło sprawę do zupełnie nowego poziomu “przekichania”.
W zależności od kraju różne gospodarki “powpadają” w rynkowe definicje kryzysu wcześniej lub później, więc być może konkretne kraje nie są jeszcze oficjalnie objęte przyjętą definicją kryzysu. Ale to, że za 3 miesiące coś nazwiemy nie oznacza, że już tego nie ma.
W słowach Charliego Mungera: “Wiemy, że weszliśmy w recesję. Nie wiemy, jak głęboka ona będzie, ani ile potrwa.”
Stwierdzenie czwarte: kryzys gospodarczy zaraz się skończy.
To mit. Kristalina Georgieva, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego nawoływała, by kraje jednoczyły się w obliczu globalnego spowolnienia rynkowego i niektóre nawet posłuchały. Goldman Sachs za to stwierdził, że 2019 mógł być “dnem” światowej recesji. I wszystko fajnie, tylko że te wypowiedzi są z października (IMF) i z listopada (Goldman Sachs) 2019 roku.
Pół roku później jesteśmy gdzieś w dwóch trzecich? trzech czwartych? globalnej pandemii, która zatrzasnęła nie tylko granice, ale też drzwi wieeeeelu biznesom. (Zakładam tutaj brak nawrotu.)
Być może pandemia (albo, ściślej, pierwszy rzut pandemii – kto wie?) wkrótce się skończy. Ale czkawka gospodarcza potrwa jeszcze chwilę.

Stwierdzenie piąte: zaraz umrzemy!
To mit. To znaczy, patrząc na temat egzystencjalistycznie, to na pewno wszyscy kiedyś tam umrzemy :) Ale alarmistyczne podejście do kryzysów nie przynosi ze sobą żadnych profitów. Tak jak pisałem w kontekście pandemii coronavirusa – nawet “panikować” można na spokojnie. Emocje nie muszą być zaangażowane w głęboko zakrojone działania ochronne.
No więc czytam takie prognozy jak ta “optymistyczna” od Kiplingera i ich zdaniem to w zasadzie nie zostaje nam nic innego jak emigracja do Peru, zmiana imienia na Pepito i przebranżowienie się w hodowcę lam i alpak. Ich zdaniem w USA bezrobocie ma przebić 10% a wydatki konsumenckie spaść o 30%. Brzmi to tragicznie.
Ale, znowu, spójrzmy na to stoicko. NAWET jeśli ten kryzys gospodarczy ma być “najgorszym w historii wszechświata” to czy zamiast skrupulatnych przygotowań powinniśmy zacząć biegać po obejściu jak kurczak z obciętą głową? No nie, to nie brzmi sensownie :))
Nie popadajmy w przesadny luzik, ale pamiętajmy, że sporo przesłanek pozwala nam sądzić, że będzie w miarę okej. Tak czy inaczej – nie warto marnować czasu.
Stwierdzenie szóste: kryzys-sryzys, wielkie halo.
To mit. Kryzys, nawet lekki, to ultra trudna sytuacja powodująca redukcję etatów, upadki firm, podwyżki cen i niestabilność rynkową po równo krzywdzącą i sprzedających, i kupujących. Nawet lajtowa recesja to dla wielu osób dramat.
Ale, to fakt, horyzont ewentualnych wydarzeń nie brzmi aż tak mrocznie, jak pozwalają nam sądzić niektórzy zachodni alarmiści. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej prof. Leszek Balcerowicz na pytanie o to, ile wytrzymamy, odpowiedział następująco:
“Słowo „wytrzymać” oznacza, że przestaniemy istnieć? Nie można tak patrzeć. Nie widzę podstaw do twierdzenia, że światu, w tym Polsce, grozi wieloletnia recesja. Bardziej prawdopodobne jest, że będzie krótkotrwałe załamanie. Ale oczywiście trzeba się przygotowywać się na ewentualny nawrót
Skupienie i determinacja przydadzą się nam nawet, jeśli ten kryzys gospodarczy będzie najbardziej krótkotrwałym z krótkotrwałych. Pamiętajmy, że niedocenianie problemu to bardzo łatwa droga do dramatu.

Stwierdzenie siódme: na pewno dostaniemy dużo pomocy.
Ani to mit, ani prawda. Mam znajomych, którzy jeszcze w kwietniu dostali sporo kasy od rządu. Ja mam taką strukturę biznesu, że “wyleciałem” z ramek tarczy i pomimo problemów nie dostanę pewnie nic, a jak mi będzie sprzyjać szczęście to skapnie mi tylko jedno z narzędzi pomocowych.
Na szczęście nie liczyłem na żadne wsparcie (tak już mam), więc ani mnie to grzeje, ani ziębi. Przeżyję. Jeśli kogoś te wsparcia realnie ratują to się cieszę, bo ja to bym chciał by nam wszystkim się udało – tak po prostu.
Ale liczenie w kryzysie gospodarczym TYLKO na wsparcie, by przeżyć, to niestety nie jest rozwiązanie skuteczne. Być może jest konieczne – czasem – gdy sytuacja naprawdę “coraz gorsza robi się ze złej”. Ale nie jest skuteczne w długiej perspektywie czasowej.
(Na marginesie – polecam ten wywiad z Chasem Jarvisem.)
Stwierdzenie ósme: nikt nam nie pomoże.
To mit. Przedziwna, “medyczna” struktura tego kryzysu mocniej niż zazwyczaj sprowokowała różne rządy i instytucje do finansowego wspierania firm, a nawet całych sektorów. Nie mówię nawet o tarczy, ale o różnych pakietach finansowych w stylu Netflixa zamawiającego produkcje, by twórcy filmowi mieli za co żyć. Warto się zakręcić, cholera wie co czeka na takich jak Ty.
Z drugiej strony społeczna warstwa reakcji na kryzys sprawia, że aż mi serce rośnie. Ludzie kupują “bony na później” w knajpach, pomagają sobie nawzajem, pożyczają, wspierają. I love it. Właśnie w ten sposób damy sobie razem radę.
Pamiętajcie o tym, swoją drogą. Że nawet jak ktoś “duży” nam nie pomaga, to my wszyscy i tak sobie nawzajem możemy pomóc.
O tym, jak skutecznie ogarniać sprawy polecam mój newsletter:

Stwierdzenie dziewiąte: kryzys gospodarczy oznacza brak perspektyw.
To mit. Wiele firm w obliczu kryzysu przeszło srogie pivoty, które pomogą im na przyszłość. Wiele firm rekrutuje teraz “uwolnionych” na rynek pracy ekspertów. Wiele firm obcina to, co zbędne. Wielu ludzi zmienia kariery. Wielu ludzi zmienia to, jak widziało własne biznesy.
Wszystkie te rzeczy są trudne, męczące, czasem tragiczne, zawsze niechciane, często wymuszone, podle zniechęcające i do cna wykańczające i psychikę, i organizm. Nie są fajne.
Ale nie można też powiedzieć, że kryzys gospodarczy oznacza brak perspektyw. Ja w obliczu lockdownu cofnąłem pieniądze z dosyć mocno już zaplanowanych szkoleń na żywo (jeju, jakbyście zobaczyli, co przygotowałem…) i przesunąłem je w produkcję e-booków. Czy jest gorzej? Lepiej? Nie wiem, nie mam porównania. Ale w obecnej sytuacji radzę sobie tak, że mogłem na stałe zatrudnić pracownika, gwarantując jeszcze jednej osobie bezpieczeństwo.
I myślę sobie, że to dużo.
A e-book okazał się być hitem i już setkom z Was pomógł znaleźć lepszy pomysł na siebie. Nie ma dnia, bym nie dostawał fotek lub listów, że głowicie się nad którymś z zadań. A nie byłoby tego, gdyby nie to, że mój poprzedni pomysł… padł :)
Stwierdzenie dziesiąte: będzie bardzo źle.
To prawda. Szykowanie się na jakikolwiek inny rezultat nie ma sensu.
Będzie źle, ale wkrótce będzie ciepło i mi wszyscy damy radę, tak zwyczajnie. Może w innych pracach, może biedniejsi, może po sprzedaniu czegoś ważnego, może po przeprowadzce, może w innej konstelacji, niż teraz. Ale spotkamy się po drugiej stronie tej bessy i za parę miesięcy, lat znowu zaczniemy zarabiać i w spokoju patrzeć w przyszłość.
To nie jest mit.
Po kryzysie zawsze nadchodzi okres wzrostu gospodarczego.
Trzymajmy się więc mocno za ręce i widzimy się tam, okej? :)
Więcej porad dotyczących skuteczności przyjdzie już na dniach:
Ciao ,
Zdjęcia: Isi Parente, Kelly Sikkema, engin akyurt, Edwin Hooper i Nick Fewings ze zbiorów Unsplash