Mylenie się w biegu nie zawsze mi wychodzi. Czasem tak mam, że siadam i przestaję się ruszać. Mało wtedy mrugam i jeszcze mniej oddycham. I siedzę tak, i myślę, i staram się przewidzieć przyszłość i znaleźć recepty na wszystkie teoretyczne problemy, które dopiero mogą mnie spotkać.
Wróżę i wróżę, i nawet sobie wmawiam, że to możliwe.
Wymyślam co może się stać, a potem wymyślam jak temu zaradzić.
No i fajnie, jest to jakaś tam oznaka dojrzałości.
Tylko że widzisz – taka teoria ma granice. Nie da się zbudować „testowego środowiska” dla życia, dla relacji, dla przyszłości. Nie da się w wersji „demo” przerobić wszystkiego, o co się martwimy.
Okazjonalne pauzy, okazjonalne „pit-stopy” by się rozkminić – to są wspaniałe sprawy.
Ale.
Ale ile takich scenariuszy wymyślimy? Jak jesteśmy mądrzy, to sto. Jak super mądrzy, to tysiąc. A choćbyśmy i sto tysięcy wymyślili, to co dalej?
Przecież i tak ostatecznie przyjdzie pora, by wstać.
Przyjdzie pora, by pogodzić się ze strachem tak gęstym, że aż stającym nam w gardle i naciskającym na żołądek.
I po prostu wstać.
A potem pobiec, wiesz?
I w tym biegu się pomylić. I przegrać. I nie dać rady. Piętnasty, dwudziesty siódmy, sto osiemdziesiąty czwarty raz dać ciała i przegrać, i być w błędzie, i stracić, i upaść na kolana, i złamać sobie nogę, i podrapać przedramiona.
Bo takie jest życie, wiesz?
Takie jest życie, że choćbyśmy i wszystko przewidzieli, to naszego kolejnego huknięcia łbem o chodnik i tak nie przewidzimy.
Na szczęście jest w tym wszystkim pewna fajna zasada. Otóż widzisz, tak, niestety, trzeba czasem pomylić się w biegu i na żywym organizmie spieprzyć coś tak dokumentnie, że to aż w Brazylii ludzie pokręcą głowami myśląc: no co za pacan.
Pewnie westchniemy wtedy: ale ze mnie pacan.
I możemy się dołować, i z powrotem wybrać siedzenie, i marnowanie czasu i trwonienie życia i wrzucenie takiego hamulca, że rok, drugi, piąty nam przeleci a my nadal będziemy myśleć, czy pięć lat temu to powinniśmy jednak zadzwonić czy nie.
A możemy też pomyśleć: aj karramba!
Takie mylenie się to ja rozumiem!
Jestem pacanem o tę jedną sytuację mądrzejszym, bo nawet jeśli jej nie przewidziałem to są jakieś tam szanse, że się nauczę lepiej na przyszłość i w podobnych warunkach poradzę sobie o niebo lepiej!
Czasem fajnie jest usiąść z kartką i notesem i pokminić.
Ale uważajcie, by niechcący nie przemienić tego rozsądku w lęk przed działaniem.
Potem jeszcze fajniej jest wstać i na dobre i złe po prostu popędzić przed siebie.
Najwyżej się wypieprzycie.
Najwyżej będzie bolało.
I co z tego? Mylenie się i tak boli, to przynajmniej można boleć na szybko.
Czasem wszystko boli, takie życie.
Jak boli to znaczy, że się uczycie, że się stajecie mądrzejsi.
A zresztą: po co nam taki pesymizm? ;)
Może wszystko potoczy się niesamowicie dobrze a Wy zdziwieni spojrzycie na swoje nogi i pomyślicie: cholera, ja to nie wiedziałam, że ja tak umiem.
Ja to pojęcia nie miałam, że to w ogóle może tak wyglądać.
Może pomyślicie sobie: hm, a może jednak nie jestem pacanem?
Może tak będzie.
A może nie.
Istnieje tylko jedna metoda by się przekonać.
Ciao ,
Zdjęcie: Joshua Ness ze zbiorów Unsplash.