Jedno serce pomnożone przez miliony czyni cuda. Zebraliśmy dzięki temu efektowi blisko 16 000 000 złotych dla WOŚPu w “ostatniej puszce” dla pana Pawła Adamowicza.
Ty zebrałaś. Wy zebraliście. Ja zebrałem. Moi przyjaciele zebrali. Zebrała ta cudowna kobieta, która “puszkę” odpaliła (DZIĘKUJĘ CI ZA TO). Zebrał mój sąsiad. I bariści w mojej osiedlowej kawiarni też zebrali.
My zebraliśmy.
Mali, codzienni, najpiękniej zwyczajni ludzie nie znający się nawzajem, nie wiedzący trochę o co chodzi, bez żadnego odgórnego sygnału, bez rozkazu, a nawet bez prośby. Wrzucając tam dyszkę lub pięć tysięcy, co kto miał.
My. Tacy prości, zwykli my to zebraliśmy.

Zebraliśmy na fejsie blisko 16 dużych baniek, chociaż według mediów powinniśmy się o to szarpać, nienawidzić i pluć sobie nawzajem na buty.
Czemu się udało, choć miało się nie udać?
A widzicie, bo człowiek jest dobry. Chce by się udało. Chce spokoju. Chce pieniędzy, zdrowia i otuchy dla siebie i swoich bliskich. Chce pomóc, jeśli nie jest to super trudne. Nie chce mu się rano iśc pobiegać. Wieczorem kusi go zjeśc jakieś lody. W sumie mógłby już dostać awans.
Człowiek jest, prosto mówiąc, całkiem spoko.
Ma niby jedno serce. Ale za to jakie kochane.
No dobrze, ale co z “innymi”? Co z ludźmi, którzy nie są mną? Co z ludźmi, którzy nie są jak moi znajomi?
No cóż.
Inny człowiek, to taki ja, tylko że inny :)
Dzisiaj wygrało podobieństwo, a nie różnice.
Dziś przestaliśmy się bać (bo to właśnie lęk i strach wzmacniają podziały) i z odwagą wzięliśmy dyszkę i pięć tysięcy – co kto miał – i wrzuciliśmy je do tej cyfrowej puchy, by pokazać, że może i serc jest wśród nas kilka milionów.
Ale tak naprawdę to to wspólne Serce jest jedno.
Ciao ,
Zdjęcie: Sebastian Pociecha ze zbiorów Unsplash.