Najbardziej lubię podróżować wiosną i jesienią. Maj i wrzesień. Dwa idealne miesiące do poznawania Polski i świata. Na mojej liście “miejsc do zobaczenia w życiu” znajduje się jednak kilka destynacji, które bardzo chciałbym zobaczyć zimą, choćby i w styczniu! Co zatem odwiedzić zimą?
Nie piszę, że “chciałbym je zobaczyć pod gęstym śniegiem”, bo jako typowy mieszczuch i niedzielny podróżnik myślę o zimie głównie w kontekście własnego domu ;)
Innymi słowy, w przypadku niektórych miejsc z tej listy moje “zimowe” miesiące to, naturalnie, tamtejsze miesiące letnie.
Ale do tego dojdziemy w swoim czasie, ok?
Tak czy inaczej – gorąco zapraszam. Oto krótka lista krajów, do których nieodmiennie bardzo mnie ciągnie, gdy akurat w domu za oknem jakoś tak buro i bez szału. Kiedyś chcę odwiedzić każdy z nich :)

Bahamy
W moim życiu w zasadzie nie ma epizodu, bym NIE chciał odwiedzić Bahamów.
Po pierwsze, wychowałem się na “Wyspie Skarbów” Stevensona. Po drugie, bardzo lubię serial “Black Sails” będący zresztą nieoficjalnym wstępem do wydarzeń znanych z “Wyspy Skarbów”.
A jeśli obserwujecie mnie prywatnie, to wiecie też, że na jednym z największych polskich larpów “Battle Quest” jestem współzałożycielem handlowej frakcji wzorowanej właśnie na złotym wieku piractwa.
Marzy mi się kiedyś przeżyć w Polsce święta Bożego Narodzenia a potem spakować do plecaka laptop i na trzy miesiące wyjechać na Bahamy. Pracować, bo co ja innego niby potrafię robić? ;)
Ale pracować na najładniejszej plaży, jaką potrafię sobie wyobrazić.

Norwegia
Z marzeń odwrotnych – marzy mi się Norwegia. Poleciałbym tam jakoś w lutym, gdy już powoli zza chmur zaczyna z powrotem wyglądać światło.
Pewnie spędziłbym prawie cały ten wyjazd w samochodzie na zimowych oponach. Wydaje mi się szalenie fajne jechać od widoku do widoku, od miasta do miasta, i po prostu chłonąć całą tę przyrodę i zmarznięty świat. I słuchać muzyki.
A od czasu do czasu bym wysiadł i w jakichś kontrolowanych, grupowych warunkach poszedł z przewodnikiem na długi spacer na rakietach śnieżnych :)
Lubisz takie tematy? Zapisz się do mojego newslettera po więcej.

Rosja
Ja to w ogóle chętnie zobaczyłbym Rosję. Moskwę, Sankt Petersburg, Nowogród Wielki. Wszystkie te gmachy, muzea, świątynie, pomniki i place. Wszystkie bulwary.
Z jednej strony interesuje mnie ten przeogromny, tak bliski a tak daleki kraj o bliskiej nam kulturze, ale strasznie trudnej do pojęcia historii. Interesuje mnie jako całość.
A z drugiej strony tak BARDZO uwielbiam uniwersum Metro autorstwa Dymitra Głuchowskiego, że w sumie jedną z wycieczek mógłbym spędzić w samym moskiewskim metrze ;)
Ale – z ciekawostek – totalnie spiąłbym tę wyprawę na zimę. No bo hej. W jakich innych okolicznościach oglądać to, co dawno temu oglądał Piotr Wielki, jeśli nie przez pryzmat niezliczonych płatków śniegu urozmaicających widok?

Brazylia
Z Brazylią łączy się przedziwne wspomnienie z dzieciństwa. Nie pamiętam, czy to był jakiś Kaczor Donald czy też inny komiks, ale bardzo wyraźnie pamiętam zobaczony w młodym wieku obrazek, na którym ludzie w Brazylii świętują Nowy Rok.
Pływają na pontonach, trzymając w dłoniach kieliszki szampana. Dryfują sobie spokojnie po zatoce, a ich stroje kąpielowe pozwalają sądzić, że jest ciepło. Na morsów mi nie wyglądali.
A na niebie trzaskają fajerwerki.
Od tamtej pory marzy mi się przeżyć podobny obrazek :)

Kalifornia
O, a tutaj akurat byłem. W styczniu 2017 poleciałem do San Francisco na zaproszenie Tima Ferrissa i razem z nim (oraz z Chasem Jarvisem) świętowałem premierę nowej książki Tima, czyli świetnej “Tools of Titans”.
Tak jak większość USA wolałbym zwiedzić w maju, tak powiem Wam, że styczeń w Kalifornii jest bezbłędny. Pogoda lekko wietrzna, trochę chłodna, idealna na skórzaną kurtkę. Ludzie jeszcze markotni, no bo “zimno”. Mało turystów. Ale dla mnie? Turysty z mroźnej wschodniej Europy?
Bajeczka ;)
Przywiozłem stamtąd nie tylko dużo planów i ambicji, ale też furgonetkę udanych zdjęć. Niektóre możecie nadrobić w moich tekstach z tej podróży.
Do tej pory opisałem Hawk Hill, Coit Tower, Golden Gate oraz sam Pacyfik, bo czemu nie?
Lubisz takie tematy? Zapisz się do mojego newslettera po więcej.

Mazury
Oho, małe oszustwo! Przecież Mazury to nie kraj! :D
(To znaczy Kalifornia też nie, ale powiedzmy, że jest trochę większa, więc się jakoś tam broni.)
Już tłumaczę.
Otóż ja jako dziecko ani razu nie byłem na Mazurach. Na Warmii też nie. Mam rodzinę w Gdańsku i w Białymstoku, więc większość moich tras objeżdżała “prawy górny róg kraju” albo od zachodu, albo od południa. Potem przyszło mi zwiedzić Olsztyn i Gietrzwałd (zresztą promując ichniejszy festiwal kultury), ale nie było czasu zwiedzić samej krainy, pojeździć między wioskami.
Aż pewnej pięknej jesieni wybraliśmy się z Narzeczoną na samochodową wycieczkę. Przejechaliśmy wszystko, co tylko się dało – od Warmii, przez Mazury, po skraj Suwałk. I z powrotem. A potem w kółko. Stańczyki, Rapę, Leśniewo, Giżycko, Mrągowo, Ryn, Bezławki, Lidzbark, no wszystko.
Nawet taki film nagraliśmy:
(Swoją drogą – dajcie suba, bo kanał rozwija się ekstra!)
Właśnie planujemy piąty powrót. Znowu późną jesienią, bo zaśnieżone, puste, opustoszałe Mazury to jest jak wyprawa prosto do świata Wiedźmina, moi drodzy. A ja obok takiej atrakcji obojętnie nie przejadę :D

Argentyna
Dom takich cudów jak parki narodowe Los Glaciares czy Iguazu.
Dom świetnej muzyki.
Dom pysznej kawy.
Kurczę. Ma tylko dwie wady.
Po pierwsze – jest na końcu świata. Wycieczka do Argentyny to już by były dobre dwa lata przygotowań (choćby tylko pod kątem przesuwania urlopów, by wyrwać się na drugą półkulę przynajmniej na miesiąc).
No a miesiąc to minimum – Argentyna jest wszak przeogromna. To ta druga “wada”. Trasa między tymi dwoma zjawiskowymi regionami ze wstępu liczy 3 800 kilometrów, czyli – według Google’a – 50 godzin jazdy non stop.
A przecież ja bym jeszcze chciał zobaczyć Bariloche. I Buenos.
Paniedzieju, jak to zaplanować! :D

Kanada
Za Kanadę na mojej liście obwiniam w całości Scotta Pilgrima. Kiedyś film, potem i komiksy.
Nie wiem czemu – wszak Bryan Lee O’Malley raczej tych miast w tle to jakoś specjalnie ładnie nie rysuje. Ale polubiłem wizję chodzenia uliczkami Quebecu w śnieżycę. Albo przejście mostem Capilano w Vancouver. Albo przenocowanie w Fairmont Banff Springs.
Tudzież obiad na szczycie CN Tower w Toronto.
To by był bardzo “miejski wyjazd”, chyba że akurat by mnie napadło na wspominki z doskonałej książki (a także serialu!) “Terror” i nagle drogi same poprowadziły na północ, gdzieś pomiędzy Winnipeg a Resolute.
Oj, poprowadziłyby!
Lubisz takie tematy? Zapisz się do mojego newslettera po więcej.

Wietnam
Podobno w styczniu i lutym pada tam najmniej deszczu. A także jest dosyć chłodno, co mi bardzo odpowiada. Jeśli znajdę kogoś, kto wynajmie mi skuter (a także w zamian za uśmiech i parę banknotów podostarcza mnie gdzie trzeba motorówką) to w zasadzie mi więcej potrzeba nie będzie.
No, chyba że uda się większy wypad, to wtedy razem z Wietnamem zaliczyłbym coś, co mój kolega kiedyś nazwał “Szlakiem indochińskim” (nie wiem czy to fachowa nazwa?) tzn. przeszedłbym Wietnam, Kambodżę i Tajlandię jedną trasą.
W takim wypadku będę jeszcze potrzebował sporo kawy ;)
A Wy?
Gdzie byście najchętniej polecieli zimą? :D
Ciao ,
Zdjęcia: zbiory prywatne, a także: Ishan, Yuri Garnaev, Ignacio Aguilar, Ammie Ngo, Daniil Silantev, Agustín Diaz, Gerson Repreza, Rich Martello ze zbiorów Unsplash.