Przetrwalnik Jesienno-Zimowy: jak sobie poradzić, gdy ciemno, zimno i chce się spać

Czas czytania: około 15 minut • Filmy
 

Jesień. Zima. Ciepło niedosłowne. Przygaszone światła. Szaliki i czapki, i ciepłe kawy, i zapach piernikowego ciasta. Czas magii i spokoju. I wszystko byłoby super, przetrwalnik nie byłby potrzebny, gdybyśmy żyli w filmie. Gdyby lodowata plucha z dziur w chodniku nigdy nie wślizgiwała się zdradziecko do buta, pod skarpetkę. (Wiecie gdzie, w to najgorsze miejsce.)

Gdybyśmy po godzinie romantycznego spaceru pociągali wyłącznie tę drugą osobę, a nie nosem, skrzętnie chowając się ze wstydem pod przemoczonym szalikiem.

Gdyby w połowie urokliwego, zimowego wieczoru nikt nas nie nagabywał, że mamy podjechać odebrać receptę, bo lekarz jutro bierze wolne, no a trzeba, wiedzą państwo, jak to bywa.

A za oknem pada.

I to wcale nie śnieg.

No, ale.

Bywa.

Bo życie, choć magiczne, nadal bywa życiem.

Jesienią i zimą jest ciemno, zimno i chce się spać.

Jak sobie zatem poradzić?

Moi drodzy – spieszę z Wielkim Przetrwalnik iem Jesienno-Zimowym! :)

Po pierwsze – samopoczucie emocjonalne

Zauważyłem, że są na świecie dwa typy ludzi.

Jedni na wydłużające się cienie późnego sierpnia reagują euforią: wreszcie idzie jesień! Wreszcie będzie więcej czasu! Wreszcie będzie można zająć się tym, co lubimy najbardziej! Jesienią mam ogrom energii, bo mogę na spokojnie zaplanować swoją spektakularną przyszłość i jeszcze dwie, trzy, no najwyżej cztery kawy i już na bank osiągnę coś takiego, że nazwą na moją cześć wielkie miasto w północnej Europie!

A druga ekipa na pełzające podmuchy jesieni reaguje odwrotnie: o matko, tylko nie jesień. Tylko nie ta plucha i czerń, i dramat, i wiatr sprawiający, że odechciewa się żyć. Jesienią mam zero motywacji do czegokolwiek, bo i po co marnować energię, gdy jedyne na co możemy ją potem spożytkować to próba przeżycia mrozu na przystankach autobusowych, na które nic nie przyjeżdża, bo jest ślisko i na pewno gdzieś przy zajezdni była stłuczka.

Cóż.

Dla obu tych ekip mam do powiedzenia jedną wyjątkowo zdroworozsądkową rzecz: otóż, moi drodzy, podstawą dobrego humoru jest, *werble werble*, sam humor. (Ale mądry ten mój przetrwalnik, nie? :D)

Jeśli chcemy stawić czoła przeciwnościom losu, musimy wcześniej zadbać, żeby to nasze własne czoło było gładkie od braku zmartwień wewnętrznych i przykryte czapką, bo zapalenie zatok to nie przelewki. Z mojej perspektywy jesień i zima to idealne półrocze, by pozwolić sobie na wrzucenie na luz. Na zredukowanie biegu. Na uspokojenie się i skupienie na potrzebach najbliższego otoczenia: własnych, rodziny, przyjaciół.

Przyda się też stoickie zaakceptowanie, że OWSZEM, będzie słabo. OWSZEM, będzie zimno. OWSZEM, będę marzł na amen, bo stłuczki przy zajezdniach się zdarzają, a mi się potem od zimna wyłącza telefon, więc nie dość, że stracę czucie w nosie za pięć minut, to jeszcze będzie to strasznie nudne pięć minut, bo nie będę miał jak sprawdzić fejsa.

Słuchajcie – taki mamy klimat ;)

Wierzę jednak, że można się w nim odnaleźć. Emocjonalnie jest w jesieni i zimie coś takiego, że trochę nas izoluje. Sprawia, że wnętrza cieszą bardziej. Bardziej doceniamy ciepło. Trochę mocniej zwracamy uwagę na światła i przytulność pomieszczeń. Cieszmy się tym. Bierzmy cały ten zewnętrzny dramat i traktujmy go jako nasz kontrast, nasze tło, nasz “benchmark” od którego odbijemy potem wszystko, co faktycznie jest po prostu fajne.

Dlatego, niezależnie od tego, z którą grupą się bardziej utożsamiacie, wrzućcie na luz. Dajcie sobie spokój. Skupcie się na swoim małym, wewnętrznym życiu i spróbujcie dla hartu ducha wyrobić w sobie do wiosny ze dwa nowe, skromne nawyki (tu znajdziecie listę 25 wartościowych nawyków), by wskoczyć w nowy czas wzrostu z podwójną siłą. Ale dopóki ten czas wzrostu nie nadejdzie, weźmy przykład z przyrody.

Taka piękna, codzienna siła nie powstaje sama.

I pamiętajcie o noszeniu czapek. Bez nich bywa strasznie :)

(Okej, już się lepszy robi ten przetrwalnik :D)

Lubisz takie tematy? Zapisz się do mojego newslettera po więcej.

 


Wyrażam zgodę na otrzymywanie na mój adres e-mail newslettera Andrzeja Tucholskiego

 

Po drugie – samopoczucie fizyczne

Gdy myślę “zdrowe życie” to od razu staje mi przed oczami widok pary doskonale zbudowanych ludzi, którzy w porannych promieniach słońca błogosławią oceaniczną plażę w San Francisco abstrakcyjnie przepiękną sekwencją ćwiczeń, którą potem przykryją zdrowym śniadaniem, a potem pójdą pobiegać. Pewnie na Hawk Hill, bo gdzie indziej.

A potem patrzę za okno i widzę, że dzieciaki z podwórka przeniosły się do domów, bo nawet rzucanie patykami w osiedlowy śmietnik nie jest aż tak fajne, by znosić wczesną ciemnice i ciągle siąpiącą skądś mżawkę. Powiem Wam jednak, że mam tutaj ochotę na odrobinę myślenia kontrintuicyjnego.

Wydaje mi się, że zdrowe życie to my powinniśmy wdrażać właśnie szczególnie teraz. Bo tak sobie myślę, że łatwo zachować zdrowie, gdy za oknem jest 27 stopni, a w diecie bez problemu znajduje się ogrom dorodnych, sezonowych owoców. Wtedy zdrowie samo się zachowuje, wręcz nas za bardzo do niczego nie potrzebuje. (No, może jedynie poza okazjonalnym zabraniem na spacer, by złapać słońca i nawdychać się świeżego powietrza).

Ale teraz sprawa wygląda zgoła inaczej. Teraz potrzebny jest przetrwalnik.

Teraz trzeba podwójnie skupić się na gotowaniu. Sięgnąć po czosnki i imbiry. Przeprosić się z siemieniem lnianym. Przygotować sobie tę lasagnę z jednego gara (uwaga: dużo sera) lub przepyszny chowder z kukurydzy (uwaga: rozgrzewa jak przemysłowy piec). Od czasu do czasu dorzucić do rotacji wsparcie w postaci witaminy D.

Trzeba traktować się łagodnie, nawet gdy robimy coś, co bardzo lubimy (jak np. coś z tej listy 14 fajnych rzeczy do porobienia jesienią).

Trzeba przemyśleć, że może jednak uda się jakoś wcisnąć do porannego zestawu obowiązków chociaż pięć przysiadów, by rozruszać zdrętwiałe stawy? Może właśnie teraz warto kupić sobie ławeczkę i dwa razy w tygodniu lecieć przez cały program budowania siły? Albo chociaż unikać windy i wybierać schody?

Sam staram się najbardziej właśnie jesienią.

Widzę po własnym organizmie, jak ciężko jest połączyć wymagającą i stresującą pracę ze świetnie działającą kondycją. Trzeba robić sporo, ale wiecie co? To staranie się jest wyjątkowo przyjemne, bo po prostu przynosi efekty. Człowiek nie choruje. Ma się lepiej. Czuje się silniej.

Znajomi zaczynają go wołać “przetrwalnik” :D

Poza tym lubię sobie myśleć, że generalnie takie holistyczne ogarnianie i umysłu, i ciała, to przepis do udanego i spokojnego życia.

Nieważne, czy akurat chcemy przeżyć wiosnę, czy jesień.

Moja najważniejsza decyzja na ten przetrwalnik

Żeby mieć dużo czasu na to wszystko, zdecydowałem się od września wstawać o piątej rano. Codziennie, bez wyjątków. I powiem Wam, że nigdy nie czułem się lepiej.

A jestem tak bardzo “sową”, jak tylko można być sową, bo moje poprzednie “naturalne” godziny pracy plasowały się jakoś od 20 do 4 nad ranem :P

Teraz wstaję o piątej i mam więcej czasu niż kiedykolwiek. Jestem też bardziej wyspany niż kiedykolwiek. Plusów tej decyzji naliczyłem ponad dwadzieścia. A trudności były tylko dwie, ale skoro już wielokrotnie wyraziliście zainteresowanie, to ja o nich chętnie opowiem więcej w osobnych artykułach, gdy przyjdzie na to właściwa pora.

Przy okazji – zainteresowanie kursem (sic!) wstawania przed świtem jest tak ogromne, że idę Wam na rękę i uruchamiam listę zainteresowanych. Jeśli chcielibyście kurs tego jak przestawić swoje życie na spanie od 22 do 5 (pod kątem psychologicznym i społecznym) to zapiszcie się tutaj, ja pomyślę, co z tym zrobić dalej.

Po trzecie – przetrwalnik owe trzy polecenia muzyki

Jesień i zima wymagają też porządnej muzyki, by przetrwać każdy niesympatyczny dojazd w ścisku uciekających przed deszczem ludzi. Na komórce możecie wtedy czytać moją powieść w odcinkach – “Umowy Śmieciowe” – a na słuchawkach słuchać czegoś rzetelnego, by zupełnie przenieść się gdzie indziej.

Od siebie polecam Sebastiana Telliera, bo i tak od 14 lat zawsze kojarzy mi się ze spadającymi liśćmi.

Warto też przypomnieć sobie klasyczny duet Krzysztofa Krawczyka i Edyty Bartosiewicz.

To nasz narodowy skarb. Z roku na rok słucha się go lepiej i lepiej.

Aha, no i jeśli chcecie, to polecam też całą moją publiczną playlistę “Golden Fall“. Znajdziecie ją na Spotify. Przygotowałem ją dla mojej narzeczonej, ale wierzę, że Wam też może się spodobać :)

Po czwarte – co to za przetrwalnik bez filmów. A więc: trzy polecenia filmów

(Gdy myślę o jesieni, to chyba najbardziej kojarzy mi się Twin Peaks, ale polecam Wam ten serial tak często, że raz na parę tekstów spróbuję sięgnąć po coś innego!)

Przetrwalnik: Stowarzyszenie Umarłych PoetówNawet najdłuższy, jesienno-zimowy wieczór nie oprze się magii Stowarzyszenia Umarłych Poetów, gdzie siła wiary w młodość i poezję próbuje pokonać tradycję i nieprzekonanie “dorosłych”. Choć nie jest to film, po którym będzie się miało fantastyczny nastrój przez długie tygodnie, to warto go oglądać regularnie choćby dla samej sceny z poezją i nogami wystającymi spod koca. Gorąco wierzę, że częste inspirowanie się takimi scenami to przepis na całkiem udane myśli w głowie.

A skoro już jesteśmy przy Robinie Williamsie, to nie sposób nie wspomnieć o Buntowniku z Wyboru, gdzie psychoterapeuta pracuje z geniuszem, by ten przestał sabotować siebie na każdym kroku. Niewiele dzieł kultury pokazuje równie piękną i głęboką empatię z podobną klasą i emocjami. Niewiele dzieł kultury traktuje ludzką psychikę z podobnym szacunkiem.

No a rzecz się dzieje jesienią… :)

Przetrwalnik: RamboTrzecim filmem ode mnie będzie za to Rambo (lub “Pierwsza Krew“), gdzie policja małego miasteczka zadarła z byłym zielonym beretem, który nie chce potem odpuścić. Uwielbiam ten film. W trakcie seansu bardzo ciężko wybrać stronę, której będzie się kibicować. Ciężko też jest nawet mrugać, bo pomimo klasycznego wykonania filmowego, produkcja zaskakuje tempem wydarzeń i ciężarem decyzji w zasadzie tak samo (jeśli nie lepiej!) co w dniu oryginalnej premiery. Podziwiam. I lubię oglądać, gdy za oknem mgła, bo wtedy wczuwka osiąga poziom tysiąc ;)

Więcej filmów na jesień znajdziecie tutaj, a z kolei polecenia seriali znajdziecie tutaj.

Po piąte – trzy polecenia gier (jaki t przetrwalnik bez gier…)

Wierzę, że możliwość porządnego posiedzenia z padem przed konsolą to jedna z najfajniejszych form rozrywki. I to między innymi dzięki niej co roku tak bardzo cieszą mnie wydłużające się wieczory :D

Ten sezon rozpocząłem przede wszystkim nowym Spidermanem. Jest bardzo jesienny (generalnie w “spidermanowym Nowym Jorku” zawsze jest wrzesień), jest też bardzo dobry. Początkowo odpaliłem go trochę nieprzekonany, bo jednak tych gier z superbohaterami wychodzi całkiem spoko i nie byłem pewien, czy będzie mi się chciało poświęcać czas kolejnej. A potem po raz pierwszy od GTA V dojechałem do 100% ukończenia. Nie wiem nawet kiedy. Jeśli lubicie bujać się pomiędzy wieżowcami i pokonywać złoczyńców – cudeńko :)

Potem przyszła mi do głowy skończona wcześniej, ale nadal mieszkająca głęboko w moim sercu Celeste. Krótka platformówka o dziewczynie, która musi udowodnić samej sobie, że wdrapie się na szczyt góry. Jest to gra, w której ginie się kilka tysięcy razy. I jest to część mechaniki, bo właśnie o te upadki i kolejne powstawania chodzi najbardziej. Nie wiem, co dokładnie zrobili twórcy, ale zrobili to dobrze. Skacząc po platformach myśli się o własnych problemach w życiu. I nagle są jakby łatwiejsze. Kocham.

Przetrwalnik: Assassin's Creed OddyseyA aktualnie zabieram się za przejście w zimę razem z Assassin’s Creed: Oddysey, w której wspaniałą Kassandrą odwracam bieg wydarzeń antycznej Grecji. Tak dobrego “asasyna” nie widziałem od lat. “Jedynka” otworzyła mi oczy na przyszłość branży, ale dopiero “dwójka” sprawiła, że seria ustabilizowała się jako jeden z fundamentów całej kultury gier wideo. I powiem Wam, że Oddysey to taka nowa “dwójka”. Zraziłem się do gier z tego cyklu już kilka odcinków temu. Piszę to w czasie przeszłym. Bo teraz jestem fanem – znowu. To pewnie dlatego, że jako dzieciak uwielbiałem WSZYSTKO co dotyczyły historycznej Grecji i mitów. Ale nie chce umniejszać dzieła twórców. Ubisoft zrobił coś wielkiego i bardzo to podziwiam :)

I o, tyle ode mnie.

Dzięki za spędzenie tych kilku minut z moim tekstem. Mam nadzieję, że jesień i zima będą w tym roku dla Ciebie wyjątkowo łaskawe. Pamiętaj też koniecznie, by odezwać się w komentarzu z Twoimi autorskimi sposobami na przeżycie jesieni i zimy! :)

Ciao ,

Andrzej Tucholski

 

Zdjęcie: Almos Bechtold. Za pomysł na tekst dziękuję Luizie Markowicz :)

Lubisz takie tematy? Zapisz się do mojego newslettera po więcej.

 


Wyrażam zgodę na otrzymywanie na mój adres e-mail newslettera Andrzeja Tucholskiego

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies