Żeby przeżyć w XXI wieku trzeba zupełnie zmienić stare, niedostosowane do współczesności myślenie o budowaniu kariery.
Czasy “kariery” jako monolitu, takiej skrupulatnie rzeźbionej, idealnej wizji siebie zostały zupełnie położone wiatrem zmian, który od ponad dwudziestu lat wzmaga się i wzmaga. Wobec czego proponuję alternatywę: potraktowanie “kariery” jako skrzynki z narzędziami.
Plan A oraz plan B
Jedną z bardzo wielu składowych dawnego myślenia o karierze było traktowanie życia jako coś, na co można mieć plan. I to nie byle jaki plan, ale BARDZO precyzyjny plan. Wybrane studia. Wybrane podyplomówki. Lista firm, w których chce się robić staże. Cały ten splendor. Pięknie powciskany w malutkie kwadraciki wieloletniego kalendarza.
W efekcie – gdy ktoś robił np. niepasujący certyfikat lub doszkalał się na boku – to musiał się tłumaczyć. “Wiesz, szykuję sobie plan B”, mówił znajomym.
A gdy ktoś robił coś ponad normę, nieproszony, sam dla siebie, przed wszystkimi – to też musiał się tłumaczyć. Musiał odpowiadać na pytania, jakie ma plany. Ale rozmówców nie zadowoliłby byle jakie plany. Oni oczekiwaliby BARDZO precyzyjnych planów, bo skoro ktoś coś robi, to przecież tam musi być jakiś “plan A”, coś wybranego i zdecydowanego..
I powiem Wam, że dzisiaj sytuacja uległa już zupełnemu odwróceniu.
Jasne, nadal jest BARDZO wskazane wiedzieć, kim się chce w życiu być i co chce się w życiu robić. Bez ogólnego pomysłu na siebie ciężko będzie cokolwiek osiągnąć, bo – jak głosi znane powiedzenie – gdy statek nie ma celu, to żaden port nie jest docelowy ;) Powstaje jednak bardzo ważne pytanie: gdy już mam ten ogólny pomysł na siebie, to jak ja mam ten pomysł zrealizować w XXI wieku?
Przy pomocy “planu A”?
Oczywiście.
Tylko że potrzebujemy nowej definicji.
Plan A polega teraz na tym, by zwiększać własną konkurencyjność na rynku pracy cały czas.
Plan A polega teraz na tym, by nawet gdy już MAMY karierę, to i tak poświęcać te 5% czasu i uwagi, by przeć do przodu.
By w przypadku restrukturyzacji, przetasowań, zamrożeń, odmrożeń, premii, bonusów, wyborów lub awansów być z przodu, a nie z tyłu sali.
Planu B już nie ma.
Teraz ciągłe zabezpieczanie siebie i swojej przyszłości to po prostu “plan”.
Innych nie warto mieć, bo się nie sprawdzają.
Skrzynka z narzędziami
Przy bardzo wielu ścieżkach kariery pasować będzie porównanie tej sytuacji do skrzynki z narzędziami.
Porządny majster – do pewnego stopnia – nie wie co DOKŁADNIE będzie popsute na miejscu wezwania. Gdyby wiedział, to by pewnie ze sobą woził wyłącznie ten konkretny, potrzebny śrubokręt ;) Ale porządnemu majstrowi nie płaci się przecież wyłącznie za przykręcenie śrubki. Oj, nie! Wręcz przeciwnie. Większość wypłaty opiera się o to, że porządny majster rozezna się na miejscu, dokona analizy, sprawdzi różne opcje i zdiagnozuje problem. A dopiero potem skorzysta ze swojej pełnej narzędzi skrzynki, by przykręcić co trzeba.
Jeśli też jesteś majstrem, to pamiętaj: podstawowych narzędzi nigdy dosyć!
Ale jeśli interesuje Cię inna ścieżka kariery, to zobacz: w Twojej skrzynce mogą być certyfikaty (np. językowe albo ACCA). Mogą tam być podpisane prace w portfolio. Wykonane wcześniej zlecenia. Rekomendacje od pracodawców. Ukończone podypolomówki. Zrobione kursy. Skończone specjalizacje. Wykonane praktyki. Zaliczone szkolenia. Wygrane nagrody. Ogarnięte wyzwania.
Nie chodzi zupełnie o to, by się ciągle tym zbiorem kompetencji popisywać.
Sytuacja wygląda inaczej: Wy po prostu nie wiecie, jakiego konkretnego “śrubokręta” będzie wymagała sytuacja za dwa miesiące we wtorek.
I lepiej dla Was, byście wtedy ten “śrubokręt” (np. certyfikat lub szkolenie) mieli już za sobą :)
Zbieranie doświadczeń = prowokowanie możliwości
Ale, takie podejście do sprawy to nie tylko profity płynące z bezpieczeństwa!
Ciągłe poświęcanie 5% swojego czasu i budżetu na zwiększanie swojej konkurencyjności (oprócz tego, że pomoże Wam w szukaniu pracy lub zwiększy szanse na rozwój w aktualnej) przynosi jeszcze jedną super korzyść. A mianowicie, w ten sposób jesteście ciągle wystawieni na nowe doświadczenia. Na nowe znajomości. Na nieznane wcześniej rozwiązania lub niespotkane wcześniej pomysły.
Wszystkie te elementy to nic innego jak szanse na sprowokowanie w swoim życiu jakiejś możliwości, która wcześniej w ogóle by nawet nie istniała!
Jak mawia mój dobry kolega: nigdy nie wiesz, kiedy spotkasz swojego przyszłego szefa.
Lub nigdy nie wiesz, kiedy poznasz swojego przyszłego pracownika! :)
To proces, który wymaga charakteru
Słuchajcie, jako psycholog doskonale rozumiem potrzebę “closure”, tzw. domknięcia poznawczego. Rozumiem też potrzebę nagrody. Takiego poczucia, że “postarałem się o coś – i mam!”. Serio. Gdyby rzeczywistość wyglądała inaczej, to byłbym w pierwszym rzędzie, by po dobrze ogarniętych studiach pisać się na stabilną, świetną robotę na wiele lat do przodu.
Ale to trochę jak marzyć o tym, by jutro zadzwonił do mnie Aaron Sorkin i powiedział, że chce razem ze mną napisać film.
Byłoby ekstra. Raczej się nie zdarzy ;)
Dlatego o projektowaniu swojej kariery w stylu ciągłego pasma “dorzucania nowych narzędzi do skrzynki” lubię myśleć tak: to niewielki (procentowo) wysiłek za wielki (procentowo) spokój i poczucie stabilności w życiu. Wymaga sporej dyscypliny, by nawet w “tłuste lata” zmuszać się do dodatkowej pracy. Ale powiem Wam, że znoszenie potem “chudych lat” gdy się wcześniej pracowało o te 5% więcej jest naprawdę w porządku.
Zresztą, znacie mnie przecież. Stoicyzm sugeruje, by brać świat takim, jaki jest. Decyduję się zatem na to, by nie udawać, że już zawsze będzie dobrze. Albo że już zawsze to, co wiem, będzie w cenie. O nie. Wolę podjąć decyzję, że za dziesięć lat TEŻ chcę wiedzieć to, co jest w cenie.
Nigdy nie wiem, komu dzięki temu pomogę :)
Moja decyzja: robienie egzaminów ACCA
Właśnie dlatego jako psycholog i strateg komunikacyjny postanowiłem zabrać się za egzaminy finansowe ACCA.
O starcie prac nad nimi opowiadam tutaj.
Raczej nie będę robił pełnego certyfikatu (chociaż, nie wiem czy wiecie, ale w przypadku karier związanych z finansami posiadanie certyfikatu ACCA zwiększa pensję o naprawdę grube procenty! – a to kusi!), ale na pewno zrobię podstawowe trzy egzaminy, które gwarantują mi ACCA Diploma in Accounting and Business. Dzięki niemu będę w stanie czytać sprawozdania finansowe dużych spółek, co będzie przydatne już za kilka lat, gdy zacznę inwestować.
Dzięki niemu w pracy stratega będę mógł lepiej rozumieć działania i charakter firm, którym pomagam.
No i, najważniejsze, dzięki niemu będę o ten jeden “śrubokręt” lepiej przygotowany na przyszłość.
Kto wie, jaki charakter pracy będzie mnie czekać w 2027 roku?
Przecież rok 2027 jest od tak samo odległy od “dzisiaj”, jak od “dzisiaj” jest odległy rok 2009 – rok, w którym założyłem tego bloga :)
A to było przecież chwilę temu!
Aż głowa boli, gdy się pomyśli, że już zaraz będziemy żyli w odległym science fiction roku 2027 :D
Mam jedynie nadzieję, że moja skrzynka z narzędziami będzie przy mnie nawet wtedy!
Powrót vlogów!
Przed nami trzy miesiące nauki do ostatniego czekającego mnie (na razie) egzaminu ACCA. A to oznacza także trzy miesiące vlogów!
Pierwszy odcinek drugiego sezonu znajdziecie tutaj:
Ciao ,
Tekst powstał we współpracy z ACCA. Zdjęcie: Henri Pham ze zbiorów Unsplash.