Martwi Cię nadchodząca sesja? Szykuje się sporo egzaminów? No to nic się nie martw, ponieważ spokojnie ogarniemy takie podejście, by nawet przy najtrudniejszym zestawie pytań obyło się bez tragedii :) Jak przygotować się do sesji? Załatwimy!
W ogromnym skrócie poradzenie sobie z wyzwaniem takim jak sesja zależy od trzech ważnych spraw. Są to: świadomość, co jest do zrobienia, plan na to, jak to zrobić, oraz zachowanie spokoju. Jeśli brzmi znajomo, to znaczy że świadomie lub nie przyszło Ci mieć kiedyś styczność z zarządzaniem projektem / zarządzaniem procesowym.
A jeśli nie to nic się nie martw, bo zaraz to zmienimy!
Krok pierwszy – ogarnij terminy
Zaczniemy najbardziej zdroworozsądkowym pomysłem na świecie ;) a mianowicie dowiedzeniem się, kiedy w ogóle jest jakikolwiek egzamin. Polecam wydrukowanie sobie jakiegoś darmowego kalendarza – ja regularnie korzystam z tych tutaj. W okienka egzaminów można wtedy wstawić przerażająco wyglądające “iksy” a spokojniejszym kolorem dopisać inne hiper ważne sprawy, o których też trzeba pamiętać w toku sesji egzaminacyjnej (lekarza, urodziny Mamy, odbiór kolegi z lotniska). To nie musi być ładne. To musi działać.
Aha, nie zapomnij oczywiście przerzucić wszystkiego co nie jest hiper ważne & nie ma związku z sesją na “posesji”.
“Posesji” nadejdzie szybciej, niż sądzisz ;)
Gotowe? To super.
W efekcie zaczynasz mieć pogląd, jak przez najbliższe tygodnie będzie wyglądać Twoje życie. Od razu też Ci podrzucę trik, by nie myśleć o tych zmaganiach pod kątem “motywowania się” do nich. E-e. Nie. Lepiej obiecać sobie uczciwą dyscyplinę, taką realną, potężną porcję codziennej siły do wytężonej pracy i trochę mieć w poważaniu, czy akurat czujesz motywację czy nie.
Wtedy się wygrywa.
Krok drugi – zdecyduj co kiedy zdajesz
Porada główna: najlepiej wszystko w pierwszym możliwym terminie, włącznie z zerówkami. W efekcie prawdopodobieństwo natrafienia na najprostsze pytania, najłagodniejsze traktowanie oraz wyjścia zwycięsko z pasma egzaminów jest najwyższe.
Ale, czasem się tak nie da. Wobec tego porada dodatkowa brzmi: jeśli jeden ewidentnie najtrudniejszy egzamin jest aż tak najtrudniejszy, że może ukatrupić jakiekolwiek próby zdania pozostałych to może warto z premedytacją odłożyć go na później?
Do przemyślenia.
Krok trzeci – zbierz materiały
Dowiedz się, “z czego będzie pytanie”. Czy obowiązuje skrypt, czy podręcznik, czy notatki z wykładów, czy zawartość całej Biblioteki Narodowej. Tutaj nie ma oszukiwania, nie ma też lenistwa. To najważniejszy krok. Jak mawiał Peter Drucker: o wiele ważniejsze od robienia czegoś właściwie jest świadomość, co jest właściwą rzeczą do zrobienia.
Nawet najlepiej rozplanowana nauka ze złego materiału wyjdzie, no wiesz, dosyć przeciętnie :)
Nie zliczę ile razy widziałem ludzi, którzy polegli tylko dlatego, że zrobili sobie doskonałe fiszki. Ze złego podręcznika.
Bo obowiązywał skrypt.
Ale nie ten, który leży na widoku w ksero, tylko ten właściwy, pożyczany od profesora ;)
Krok czwarty – podziel prace
Mając przed sobą zarówno listę wszystkich wymaganych materiałów do każdego z egzaminów ORAZ wydrukowany kalendarz z “poiksowanymi” wszystkimi egzaminami zaczyna się najważniejsze – podział wysiłków. Tutaj należy uruchomić realizm i szczerze przed sobą przyznać, ile godzin NAPRAWDĘ potrzebuję na każdy z materiałów. Trzy popołudnia? Tydzień?
Rozpisz to. Najlepiej w kilku wersjach – leniwe, realnej oraz “jak będę pił ogromne ilości kawy to może cudem dam radę, tak mi dopomóż Goku i jego siedem Smoczych Kul!” A potem spróbuj tak rozdysponować na swoim roboczym kalendarzu, by jednak wyszła wersja realna ;)
Krok piąty – popraw podział zgodnie z progresją powtórek
Napisałem kiedyś dla Was taki tekst “jak żyć prościej” i powiem Ci, że jego trzon pasowałby też do porady “jak się uczyć prościej”.
Po rozpisaniu “mniej więcej” realnego planu uczenia się popraw go o dodatkową kwestię: powtórki. Mogą oczywiście przyjąć wiele postaci, bo dla kogoś będzie skuteczniejsze streszczanie materiału w coraz bardziej skondensowaną notatkę (ja tak robię) a ktoś osiągnie lepsze wyniki własnoręcznym budowaniem bazy fiszek wraz z regularnym ich utrudnianiem. Ale nauka = powtarzanie. Nieważne, czy robisz to przez przepisywanie, czy przez fiszki, czy przez opowiadanie komuś innemu (co z kolei nazywa się metodą Feynmana).
Spróbuj dać na każdy materiał przynajmniej 2 dodatkowe przejścia.
Minimum jedno.
Krok szósty – zaplanuj wolne
No dobra, nie bądźmy potworami. Czasem trzeba się po prostu zresetować. Łagodność w traktowaniu samego siebie to ważna kwestia i należy o niej pamiętać. W trakcie sesji doradzam unikanie używek i niezdrowego żarcia. Doradzam za to ruch i dobry humor. Może fajny wywiad?
Albo seriale? :D
Krok siódmy – włącz tryb pracy!
I koniecznie przeczytaj rozwinięcie tego tekstu: tekst pod tytułem jak PRZEŻYĆ sesję!
Dodatkowy materiał – jak notować z książek
Jeśli kiedykolwiek stanowiło to dla Ciebie problem – łap rozwiązanie :)
Ciao ,
Zdjęcie: Becca Tapert ze zbiorów Unsplash