To nie będzie wpis motywacyjny. Widzisz, nie piszę takich. Motywacja oznacza pobudki, które sprawiają, że człowiek coś robi. Oznacza stan gotowości do podjęcia działań. Mogę Ci opowiadać o pewnych narzędziach, pewnych filozofiach, ale same pobudki, samą gotowość musisz zrozumieć w sobie samodzielnie.
To będzie jednak wpis, w którym Ci powiem, że nigdy nie jest na to wszystko za późno.
Wielu ludzi zmaga się z poczuciem upływającego życia. Zmarnowania czasu. “Minięcia się” z jakąś szansą.
Mówią: “eee, to już nie dla mnie”.
Choć istnieją oczywiście przypadki, w których człowiek musi raz na zawsze pogodzić się z tym, że nie podejmie już takich decyzji, jakie chciałby podjąć… To są to sytuacje całkiem rzadkie. Większość z nas po prostu albo nie potrafi się zebrać, albo boi się konsekwencji, albo boi się zmian, albo nie czuje wartości wysiłku albo ma co innego na głowie, albo nie wie którędy dojść tam, dokąd chce dojść.
Albo wszystko naraz.
Spróbujemy teraz to nawarstwienie przeszkód jakoś skutecznie rozmontować, okej? :)
Po pierwsze – natura zmiany
Jak mawia popularne powiedzenie: najlepsza pora na posadzenie drzewa była dwadzieścia lat temu.
Druga najlepsza pora jest dzisiaj.
I wiesz co? Jeśli ktoś sobie uświadomi coś, co chciałby zmienić, to przecież to oczywiste, że wie, że jest coś do zrobienia. A zatem chodzenie i mówienie takim ludziom, że “gdyby tylko bardzo chcieli to by wszystko zmienili” jest trochę bezcelowe. To jak mówienie komuś, kto ciągle zbiera na samochód, ale wiecznie wydaje tę kasę: przestań wydawać kasę. Albo osobie, która chce zrobić masę mięśniową, ale ciągle zapomina zjeść: pamiętaj, by jeść.
Oni to wiedzą, serio. Nie zmagają się z nieświadomością, tylko z czymś innym.
Ludzie bardzo często wiedzą, co muszą zrobić, by coś zmienić. Pytanie zatem: co nas powstrzymuje?
Próbując wymienione w poprzednim akapicie przeszkody podzielić na pewne duże kategorie, zauważyłem, że większość “blokad” przed zmianą opiera się albo o strach, albo o niepewność.
Zminimalizujmy je.
Po drugie – mit 10 000 godzin
Malcolm Gladwell rozpowszechnił teorię, zgodnie z którą osiąga się mistrzostwo w pewnej dziedzinie dopiero po przepracowaniu w niej około 10 000 godzin. Zakładając 5 godzin pracy lub treningu dziennie wychodzi z tego około 5, może 6 lat codziennych starań, bez weekendów. W efekcie przyjęło się potocznie mówić, że tyle czasu trzeba poświęcić, żeby być w czymś dobrym, żeby móc coś robić.
Jestem młody, a nawet mnie zniechęca wizja tyrania przez pięć lat zanim będę mógł cokolwiek zrobić.
Tylko że, widzisz, to nie jest prawda. Tyle czasu trzeba średnio poświęcić, by dołączyć w danej dziedzinie do grona NAJLEPSZYCH. W bardzo wielu przypadkach można się czymś zajmować nawet NIE będąc w gronie najlepszych. Warto o tym pamiętać. Wiele teorii podlega strasznym przeinaczeniom gdy zaczynają być powtarzane przez media.
Żeby móc coś robić, wystarczy zacząć to robić. A doświadczenie i efekty przyjdą stopniowo, jak zawsze.
W skrócie: zmiana w życiu bardzo często nie jest GŁOŚNA I OGROMNA, bo można ją wykonać po cichu i subtelnie. Wtedy się człowiek mniej cyka :) Zajmie tyle czasu, ile ma zająć. Może dużo, a może mało. Grunt, to się z nią nie spieszyć.
Po trzecie – wieczory i ranki, i soboty, i wolne święta ustawowe
Wielu ludzi, gdy chcą coś zmienić w swoich życiach, to zaczynają o tym wszystkim opowiadać. Jedną z najczęstszych porad dotyczących motywacji jest zresztą “powiedz swojemu otoczeniu o swoich zamiarach”. Nigdy w tę metodę nie wierzyłem i jestem przykładem, że potrafi działać beznadziejnie. Należę do ludzi, którzy lubią ukrywać przed światem swoje zmagania i głośno mówić dopiero o sukcesach. Uwielbiam pracować w ciszy i samotności, gdy nikt mnie nie rozlicza. W efekcie jestem skupiony na pracy, a nie na “reklamowaniu” tego, jak pracuję.
Jeśli lubisz odczuwać społeczny przymus by wdrożyć zmianę – rób tak, skoro to działa w Twoim przypadku.
Ale jeśli się o to martwisz, pamiętaj, że wcale nie musisz. Możesz zacząć biegać rankami i w weekendy. Możesz chodzić na kursy wieczorami. Możesz uczyć się nowego języka z podcastów i szkoleń online. Możesz fotografować przyrodę w dni wolne ustawowo. Możesz trzymać na temat swojej nowej rzeczy w życiu buzię na kłódkę i tylko zagadkowo się uśmiechać.
I wszystko będzie dobrze.
W skrócie: zmiany można wdrażać po cichu, dla samej siebie. Wtedy jest mniejsza niepewność, bo nikt nie będzie negatywnie oceniał Twojego postępu.
Po czwarte – więcej niż jedno życie
Czytałem niedawno, że “rozwinięcie pełnego życia zawodowego” trwa około 5-10 lat na jedną ścieżkę kariery, szczególnie w dzisiejszych czasach. W efekcie nawet mając już 40-50 lat, nadal ma się przed sobą jeszcze przynajmniej 3-4 zmiany albo np. założenia firm. Wystarczy zainteresować się automatyzacją i ew. przekazaniem obowiązki zastępcom, którzy zajmą się tematem w zamian za lwią podwyżkę.
To oczywiście nie jest porada dla wszystkich (ma się raczej do przedsiębiorców i freelancerów niż do ludzi rozwijających się np. w świecie korporacyjnym) ale warto o niej pomyśleć. Czasem spotykam na swojej drodze nawet 20-30 letnich ludzi, którzy już teraz boją się zmian, dokształcania, zakładania nowej firmy. A jeszcze nie mają dzieci. Nie mają kredytów. Nie mają chorych bliskich, o których muszą dbać.
A już się martwią i piszą do mnie: mam 26 lat, czy już jest dla mnie za późno?
Nie, nie jest.
Z czasem jest trudniej (o tym wspomnę później), ale w wielu nowych zawodach pełna ścieżka kariery trwa około 5-10 lat.
Ja swojego bloga od ZERA (dosłownie – nie czytał mnie NIKT) do Top 30 w Polsce doprowadziłem od 2009 do 2015 roku.
Zajęło to 6 lat.
Gdybym poświęcił dodatkowe dwa lata na automatyzację tego, co tu się dzieje, już w tym roku mógłbym zupełnie od zera zaczynać coś nowego, coś, co będzie mnie rozwijać i utrzymywać przez kolejne 5-10 lat. A przecież to oczywiste, że po dużej karierze w jednej dziedzinie nigdy już niczego się nie zaczyna od zera, bo ma się znajomych, kontakty, znajomość rynków, pewną dojrzałość.
W skrócie: nie każdy, ale część z nas może przemyśleć jak zamienić swoją aktualną pracę na proces częściowo pasywny by zacząć rozkręcać coś nowego. Wtedy zmiana jest naturalna i spokojna, nie stanie więc na drodze innych zobowiązań.
Po piąte – źle wycelowana potrzeba
O, to będzie trudne. I bardzo potrzebne.
Ze studiów psychologicznych pamiętam, że większość problemów z motywacją (do czegokolwiek; do zmiany tym bardziej) płynie ze źle postawionego celu. Każdy marzy o byciu wysportowanym. Niewielu marzy o codziennych ćwiczeniach. Każdy marzy o napisaniu książki. Niewielu marzy o codziennym siedzeniu z głową przy klawiaturze i stukaniu w literki. Ludzie marzą o jednej sekundzie chwały bez myślenia o wielu latach znoju.
Gdy człowiek jest młody i dopiero zaczyna, jest w stanie poświęcić OGROM dyskomfortów i problemów byle tylko osiągnąć cel, w którym jarał go, no cóż, sam cel.
Z wiekiem różne marzenia trochę tracą na jakości i bledną, mniej wołają, ich kuszenie się gdzieś rozmywa w codziennym szumie dnia powszedniego. W teorii DAŁBYM RADĘ znowu wygrzebać zza szafy te trzy, pięć, dziesięć dodatkowych godzin miesięcznie i jednak spróbował skomponować kawałek elektro. Ale w praktyce mi się nie chce. Mam inne cele.
W skrócie: jeśli za Chiny Ludowe nie potrafisz znaleźć motywacji do swojego celu, na 90% masz źle postawiony cel i w obecnej formie raczej Ci się to wszystko nie powiedzie tak, jakbyś chciał. Wtedy zmiana, o której marzysz, jest ułudą, o której lubisz sobie myśleć, ale nie chcesz tak naprawdę po nią sięgnąć, bo rzeczywistość to nie fikcja.
Kiedy “późno” to za późno?
Wszystko się zatem sprowadza do pewnego równania.
Wdrażanie w swoim życiu zmian jest za młodu proste, bo najważniejsza waluta potrzebna przy jakiejkolwiek zmianie – czas – jest tania. Z wiekiem czas staje się coraz cenniejszy. Z wiekiem mamy coraz więcej alternatyw. Zniknięcie na miesiąc by szlifować swoje śpiewanie miało sens, gdy człowiek jeździł całe lato autostopem po Mazurach. Zniknięcie na miesiąc, gdy właśnie urodziła Ci się córka, jest skrajnie nieodpowiedzialne i raczej przyniesie smutki wszystkim (włącznie z Tobą) zamiast jakiegokolwiek szczęścia.
Zmiany trzeba więc wprowadzać w swoje życie mądrzej. Szczególnie te zawodowe.
Można je robić subtelnie, cicho, stopniowo i mądrze. Jeśli masz wsparcie bliskich ludzi to już w ogóle jesteś w domu. Serio.
Wtedy żadne “późno” nie będzie za późno, bo po prostu będzie Ci się chciało.
Trudniej =/= niemożliwe
Na koniec została jeszcze ostatnia rzecz.
Cały temat rosnącej trudności wdrażania zmian w życiu kręci się tak naprawdę dookoła tego, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by coś ogarnąć. Często są to wielkie sprawy (np. osoba na kredycie raczej nie może poświęcić stałego etatu na rzecz swojego marzenia o startupie dla fotografów), które wymagają wielu lat rozsądnego pracowania po wieczorach, by się udało.
A często są to zwyczajnie poświęcenia związane np. z komfortem.
Bardzo otworzyli mi oczy znajomi rodzice małego chłopczyka. Zawsze dużo podróżowali i gdy dowiedziałem się, że spodziewają się dziecka, byłem pewien, że to im pozmienia życie. Myliłem się. Młody się pojawił na świecie a rodzice zbudowali całą nową rzeczywistość dookoła niego – przy czym była to rzeczywistość bardzo podobna do poprzedniej.
Co się zmieniło? Zaczęli wynajmować większe samochody, jeździć 5 zamiast 8 godzin dziennie, inwestować w czystsze hotele i apartamenty i trochę inaczej pakować walizki.
Co się nie zmieniło? Nadal podróżują.
Tylko że we trójkę.
Kiedy spotka ich zmiana, którą będzie naprawdę ciężko wdrożyć bez wywracania wszystkiego na głowie? Kiedy młody pójdzie do szkoły, bo byłoby fajnie, gdyby jednak miał przyjaciół i wylądował gdzieś na stałe. Ale wydaje mi się, że i wtedy coś wymyślą tak, by wszystko w długiej perspektywie potoczyło się po ich myśli :)
Kwestia dobrze postawionego celu, odwagi i uczciwego wybrania co się wybiera kosztem czego.
Najtrudniejsze decyzje
Aha – i na koniec, bo to najważniejsze – nie da rady w życiu zrobić wszystkiego. Dlatego może warto czasem realnie pomyśleć o tym, że niektóre plany i decyzje zostaną już w sferze marzeń. Napisałem o tym osobny tekst pod tytułem Inne Życia, możesz go znaleźć tutaj. Chyba że lubisz kminić i testować status quo.
Wtedy wierzę, że nawet na najdziwniejszą zmianę nie jest w życiu za późno :)
Bylebyśmy doszli do nich w zdrowiu.
Jeśli masz ochotę na więcej porad dotyczących startu w dorosłe, biznesowe życie to polecam Ci pozostałem artykuły z serii „Masz to w sobie!” które przygotowuję w partnerstwie z bankiem Credit Agricole. Do tej zwróciłem uwagę na to, co łączy ludzi, którzy odnoszą sukces w Dolinie Krzemowej oraz jak mieć doskonały start tuż po studiach. Oraz jak poznać swoje mocne strony.
Niedawno rozpisałem też kompetencje, których najbardziej szukają na rynku pracodawcy!
Ostatnia premiera (już mniej studencka a bardziej bizowa) skupiała się na 12 rzeczach, które chciałbym wiedzieć, gdy sam zaczynałem biznes razem z lekturą uzupełniającą dla ludzi decydujących się na pracę na etacie: skąd wziąć doświadczenie, gdy dopiero się zaczyna.
Jeśli masz ochotę sprawdzić, jaki biznes byłby odpowiedni dla Ciebie, gorąco zachęcam do skorzystania z naprawdę fajnego testu kompetencji i predyspozycji zawodowych, którzy przygotowali dla Was eksperci z Credit Agricole. Sam uzupełniłem go aż dwa razy (próbując różne odpowiedzi, które mnie opisują) i teraz trochę lepiej wiem, czym powinienem się zajmować, by było najbliżej moim predyspozycjom :)
Ciao ,
Zdjęcie w nagłówku: Spencer Watson ze zbiorów Unsplash.