Od dziecka imponowali mi detektywi. Czytałem o nich książki, oglądałem filmy. W prawdziwym życiu nie potrafiłem jednak być taki jak oni. Zawsze długo szukałem zgubionych przedmiotów i regularnie miałem problem z zauważaniem rzeczy. A potem się po prostu tej sztuki nauczyłem.
Sherlockiem nadal nie jestem, ale sprawia mi radość, że po krótkiej obserwacji tłumu albo urządzenia potrafię rozpoznać jak działa, co do niego pasuje, co odpada od schematu, gdzie to wszystko może prowadzić. Szybko wyłapuję różnice pomiędzy dwoma obiektami, łatwo znajduję ścieżki na mapach. Prawie zawsze wiem, gdzie zostawiłem klucze lub telefon.
I to nie są żadne super czary. Nie trzeba się też z takim zestawem predyspozycji urodzić. Kwestia ogarnięcia pewnych konkretnych podstaw.
Podejdźmy do tego strategicznie.
Spostrzegawczość zależy od trzech zmiennych. Precyzji, skupienia oraz nawyku szukania podobieństw.
1. Obserwuj. Najbardziej podstawową kwestią przy spostrzegawczości jest, po prostu, sama obserwacja. Trzeba umieć patrzeć tak, by dostrzegać dużo różnych wersji tej samej sceny. Raz widzieć ulicę, a raz setki ludzi idących w różnych kierunkach na tle budynków. Raz biurko, a raz stojące odpowiednio przedmioty – a każdy ma jakąś funkcję.
Żeby jakakolwiek psychologia poznawcza w ogóle zadziałała ;) trzeba najpierw “poznać” – zobaczyć. Zaobserwować. Przyjąć do wiadomości. Potrafić nazwać. Kto wie, czy to nie najtrudniejszy krok ze wszystkich siedmiu. A zarazem najbardziej uniwersalny.
Masz problem ze spostrzegawczością – naucz się dobrze obserwować świat.
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to uruchamianie możliwości poznawczych. Przyjmujemy nimi zarówno “sygnały i szumy” jak i “figury i tła”, w zależności od wybranej definicji.)
2. Precyzuj. Inna rzecz to precyzja. Wielu ludzi “będzie wiedziało, czego szuka, gdy znajdzie”, ale to akurat nic innego jak zawierzanie precyzji swojej intuicji. Jeśli macie ją rozbudowaną, super :) Jeśli nie, warto precyzować rzeczy słownie. Jeśli szukacie “telefonu” to pamiętajcie, że tak naprawdę szukacie “ostatniego miejsca, w którym mogłem używać telefonu” dzięki czemu spostrzegawczość powiąże się umysłowo również z pamięcią roboczą – i skojarzycie, że przecież szukaliście ostatnio w google przepisu na babeczki pistacjowe z białą czekoladą.
Ergo – kuchnia.
Jeśli szukacie kogoś w tłumie to bezmyślne patrzenie “w ludzi” za wiele nie da. Doprecyzowanie wszystkich wszystkich elementów, po których poznacie szukaną osobę da za to, no cóż, wszystko :)
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to precyzowanie, jaki “sygnał” lub “figura” nas interesują.)
Aha – złe doprecyzowanie celu swoich poszukiwań to dopiero dramat na całego. Rzućcie okiem na ten stary eksperyment:
3. Bądź w danym miejscu i czasie. Największym zabójcą spostrzegawczości jest “bycie myślami gdzie indziej”. E-e. Chcesz coś zauważyć, włóż maksimum wysiłku by “być” dokładnie “tu i teraz”, w tym miejscu i w tej chwili, w której jesteś. Wbrew pozorom bycie spostrzegawczym jest całkiem wymagające. Liczenie na to, że umysł poradzi sobie z nim “gdzieś w tle”, podczas gdy większość Waszych myśli poświęcicie, no nie wiem, zbliżającemu się koncertowi Foo Fighters? No cóż.
Może przynieść wątpliwe efekty.
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to dbanie, by “kanały” poznawcze były dobrze nastrojone.)
4. Skupiaj uwagę. Spostrzegawczość to bardzo często proces trwający trwający w czasie. Jeśli nie umiesz dbać o swoją uwagę, by potrafiła bez żadnych przeszkód “działać” dłueżj niż kwadrans, to może być ciężko. No, chyba że liczysz na fartowne “odnajdywanie rzeczy” przy pomocy szczęśliwych spojrzeń i nadziei, że przelatująca mewa akurat magicznie podniesie zza szafy zgubiony portfel i zrzuci Ci go prosto w dłonie ;)
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to podkręcanie umiejętności wyszukiwania “sygnału” lub “figury” w przyjmowanych informacjach.)
5. Szukaj podobieństw. To jest kluczowe. Próba odnalezienia jednego obiektu (sygnału, ffigury) w obliczu tysięcy innych obiektów (wszystkiego, co widzisz) jest o wiele łatwiejsza, gdy zaczynasz całość otoczenia grupować w pewne powtarzalne schematy.
Mniej więcej w ten sposób działają służby ochraniające np. prezydenta w trakcie ważnych imprez. Ci super profejsonaliści są uczeni jak wygląda i zachowuje się “normalny” człowiek w tłumie, dzięki czemu są w stanie traktować dziesiątki, setki ludzi jako coś “wspólnego”, co bardzo łatwo ocenić, czy stanowi zagrożenie, czy też nie. (W profesjonalnym żargonie nazywa się to establishing a baseline for situational awareness.)
Wyobraź sobie ogromną łąkę, na której stoją ludzie w pięciu różnych czapkach. Są żółci, czerwoni, niebiescy, zieloni i biali. Chodzą w lewo lub w prawo. Wiesz, że szukasz żółtej osoby z wąsami, która idzie w lewo. W efekcie możesz ludzi z innymi kolorami czapek traktować niejako “zbiorczo”, jako schemat, po angielsku pattern. Podobnie jak i wszystkich, którzy idą w prawo.
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to zorganizowanie “szumu” lub “tła” w wygodniejsze do oceny pakiety informacji.)
Lubisz rozwiązywać problemy raz, a dobrze? Dogadamy się. Zapisz się na newsletter!

6. Ucz się wyciszać szum. Wyobraź sobie tę łąkę. OK, podzieliłeś niepasujących do Twojego precyzyjnego kryterium ludzi w pewne szerokie “zestawy”, ale oni nadal są ruchliwi i kolorowi i całkiem trudni do dokładnego przepatrzenia. Dlatego osobną umiejętnością jest wyciszanie szumu. To taki trochę level up umiejętności grupowania informacji w podobieństwa. Jeśli już wiesz, że np. wszyscy ludzie w białych czapkach, którzy dreptają w prawo, zupełnie Cię nie interesują – przestań na nich patrzeć. Przestań ich widzieć.
Spróbuj zrobić tak, by wszystkie nieinteresujące Cię kolory stały się szare. Dzięki temu żółty będzie wielokrotnie łatwiejszy do dostrzeżenia.
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to “pobawienie się nasyceniem kolorów” w taki sposób, by kontrasty “sygnał – szum” oraz “figura – tło” były wyraźniejsze.)
7. Odsiewaj to, co niepotrzebne. Na samym końcu pojawia się korzystanie z doprecyzowań. A więc nie tylko szukamy wędrującego w lewo człowieka o żółtej czapce. Wiemy też, że posiada wąsy. Zaczynamy więc błyskawicznie skanować pozostałych nam delikwentów tak długo, aż nie zostanie kilku, którzy doskonale pasują do opisu. Jak teraz zdecydować, którego szukasz? Pewnie tego, który kątem oka szuka Ciebie. W końcu każda ukrywająca się osoba wie, że ktoś ją ściga ;)
No dobra, ta końcówka to kolejny sucharek, wynikły z przesadzenia z filmami akcji w młodym wieku.
Ale zasada jest prosta. Na samym końcu swoich poszukiwań należy przejrzeć ostatnie pozostałe opcje jedna po drugiej. Do każdej z nich przyłożyć pełen proces myślowy. Gdybyśmy spróbowali tego podejścia od samego początku to pewnie szybko by nam się odechciało lub, co gorsza, utknęlibyśmy w głupim miejscu, przeładowani informacjami. Właśnie po to stosuje się szersze, psycholog pewnie by powiedział “heurystyczne” rozwiązania, dzięki którym nie stoimy w obliczu 100% problemu, tylko, powiedzmy, zostaje dla nas skromne 5%.
A pięć procent to doskonały powód, by uruchomić nasz mózg analityczny. Jakby to ujął noblista Kahneman:: myślenie wolne.
(Mówiąc psychologicznie: ten krok to, wreszcie, oddzielanie “sygnału” od “szumu” oraz “figury” od “tła”.)
Wierzę, że wiedza ta przyda się Wam nie tylko w pracy i uczeniu się, ale też w życiu prywatnym. Dziękii spostrzegawczości lepiej i szybciej wybiera się “którędy iść” na zatłoczonym chodniku. Bardzo łatwo nawiguje się przez niewygodne, zawalone informacjami strony internetowe. Bez problemu dokonuje się prostego researchu np. najtańszych biletów lotniczych lub najfajniejszych hosteli.
Mówiąc krótko: żyje się lepiej.
A przy okazji jest się o krok bliżej do bycia prawdziwym Sherlockiem, więc wiecie. Same plusy ;)
Aha.
Jeszcze coś.
W tym artykule ukryłem dla zabawy siedem błędów;
Możesz potrenować spostrzegawczość próbując znaleźć je wszystkie :)
Ciekawe, komu się uda.
Ciao ,