Czegoś takiego dawno nie miałem. Dziabnąłem w minionych tygodniach cztery seriale, które warto obejrzeć jeden po drugim i w zasadzie każdy pokazał mi coś nowszego, coś lepszego, zupełnie nie zawodząc, tylko zwiększając oczekiwania względem kolejnego, a ten kolejny i tak je spełniał! Poczułem, że muszę to pasmo polecić także Wam :)
Serio – aż sobie obiecałem nie oglądać żadnego nowego serialu do stycznia, może nawet lutego.
Jesienno-zimowa ramówka Netflixa dała mi tyle szczęścia, że muszę dać jej się należycie ułożyć.
Przy takiej dawce emocji i wrażeń nie ma co wydziwiać.
Oto seriale, które warto obejrzeć!
Stranger Things 2
Zaczynam dosyć oczywistym tytułem, ale kontynuacja gigahitu z 2016 roku naprawdę daję radę. Po jej obejrzeniu wyłącznie trochę się boję, że *wiecie który* (w mojej opinii niepasujący stylistycznie do całości) wątek zostanie fundamentem sezonu trzeciego :/ ale to takie o, dywagowanie w oparciu o rozrzucone na stole fusy po kawie.
Co do dwójki – jest fajna. Przebija patos humorem. Uspokaja humor nostalgią. Radzi sobie z nostalgią ciągłym wynajdywaniem na nowo własnego gatunku. A potem doskonale rozgrywa ten gatunek ciekawym suspensem i sympatycznie prowadzoną akcją. No i naprawdę ciężko nie cieszyć się, gdy widzimy na ekranie dochodzącego do wniosków szeryfa Hoppera lub popisującego się zębami Dustina.
Jeśli lubicie “mroczne siły” i walczące z nimi małe miasteczko – super wybór na udane wieczory.
Dark
Pierwszy niemiecki i jeden z pierwszych (po Suburra i Las chicas del cable) równie głośno komunikowanych, “nie amerykańskich” Netflix Original.
Trochę podobny do Stranger Things, bo tutaj też rozchodzi się o małe miasteczko i zaginionego chłopca. Tylko że, parafrazując hasło z oficjalnego zwiastuna: w Stranger Things chodziło o to gdzie i dokąd porwano chłopca. W Dark chodzi o to kiedy go porwano.
Efekt jest bardzo przyjemny. Przepiękny wizualnie, doskonały muzycznie i dźwiękowo. Z oszałamiającą plejadą postaci, do których ogarnięcia przydałoby się drzewo genealogiczne trzech głównych rodzin (do przyczepienia magnesem w kształcie licznika geigera na lodówkę), ale jak człowiek sobie otworzy na telefonie IMDB to ostatecznie jakoś się rozezna :D Nie pytajcie, skąd wiem.
Sporym plusem Dark są też “europejskie” emocje. Nieskrywane antypatie. Jawne niechęci. Drzemiące tuż pod powierzchnią uprzejmości konflikty. Lubię amerykańską kulturę, ale tam ogrom fabularnych sporów ma bardzo podobny przebieg – ludzie tak długo odgrywają pewne przyjęte społecznie konwenanse, aż jeden z nich pęknie, i jest tornado. U nas, w Europie, jest inaczej. Trochę brudniej. Albo też i szczerze.
Wypada jednak, bym Was lojalnie ostrzegł: tam, gdzie Stranger Things przekłuwał suspens, akcję i patos humorem, Dark przekłuwa dokładnie te same odczucia smutkiem. To ciężki gatunkowo serial i nieszczególnie nadaje się na “wieczorny poprawiacz humoru”.
Ale za to jak wkręca :>
The Punisher
Jeden z moich dwóch seriali roku 2017. Serio.
To może zabrzmieć trochę głupio, ale dawno nie widziałem równie, hmm, “poprawnego psychologicznie” serialu. Niesamowicie uchwycona spirala degradacji i dramat młodego Lewisa. Bardzo dobrze wytłumaczony i interesująco porąbany “bad guy”. Boleśnie prawdziwie i bez zbędnego komentarza omówiony ohydny fakt rodzącego się w Stanach “homegrown” terroryzmu.
No i sam Punisher, Frank Castle. Grany przez Jona Bernthala tak dobrze, że to aż ciężko mi wyjaśnić słowami.
Kurczę.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli: to serial o socjopacie, samozwańczym seryjnym mordercy. Produkcyjnie też ma swoje wady. Jest strasznie brutalny i potrafi być tak wolny, że można się nabrać, że zawiesił się Wam internet i przestało wczytywać serial. Ale potem pojawia się kolejna scena, w której Punisher na moment odrzuca maskę i próbuje nieudolnie, słowami prostego faceta zawstydzonego, że ma emocje, nadal, po tym wszystkim co go spotkało, próbuje wytłumaczyć skąd się wziął i dlaczego wie, że jest potworem, ale wie też, że już nim pozostanie, bo system go zawiódł.
I to zakończenie, to przepiękne, przepiękne zakończenie.
I człowiek zaczyna się zastanawiać.
Straszne i hipnotyzujące zarazem.
Mindhunter
No, a skoro jesteśmy przy rzeczach strasznych i hipnotyzujących naraz, to moim drugim serialem roku 2017 jest Mindhunter.
Jestem prawie pewien (tzn. wymyśliłem to sobie od początku do końca) że narodziny tego tytułu wyglądały następująco: Netflix zadzwonił do Finchera i powiedział: David, kojarzysz, że ty co jakiś czas próbujesz na nowo opowiedzieć tą samą historię? Dlaczego w człowieku śpi czyste zło i dlaczego człowiek czasem pozwala mu się obudzić?
Na co David Fincher: no tak, kojarzę.
I wtedy Netflix: a chcesz duży budżet i zrobisz nam o tym serial tak jak lubisz, powoli, ze smakiem, z tymi twoimi szalonymi mini-ruchami kamery, które przyklejają widza do ekranu ściślej niż najszybszy wyścig samochodowy?
David Fincher: no jasne, spoko, a mogę zrobić tak, by wszystko było trochę zielonkawe i wyglądało jak “David Fincher: The Movie” łącząc wszystko to, co wyszło mi w Se7en, Zodiaku, Fight Clubie a także dodając konflikty międzyludzkie i budowanie personalnych dramatów, które ogarnąłem przy The Social Network oraz House of Cards?
Netflix: Pewnie, super.
Fincher: A mogę wziąć ze sobą Sorkina? Ostatnio nam się super pracowało.
Netflix: Nie, nie tym razem, Aaron jest ekstra, ale pogadamy z nim przy innej okazji.
Fincher: Aha, no dobra. To idę po kamerę.
I, moi drodzy, poszedł. I TO JAK POSZEDŁ :)
Jeśli nie macie pojęcia jakim cudem można ciekawie pokazać serial o dwóch gliniarzach, którzy NON STOP GADAJĄ z już zamkniętymi więźniami (i nie przeszkadza Wam powolne tempo rozwijania fabuły) to, no, ja nic nie mówię, ale jest taki pewien serial, który Wam to może całkiem nieźle pokazać ;)
Seriale, które warto obejrzeć (nadal): Twin Peaks
Stare sezony. Powiem Wam, że im więcej oglądam współczesnych seriali, tym bardziej widzę, jak przełomowym i niesamowitym dziełem było krystalizujące pewną wizję, groteskowe dzieło Lyncha. I non stop mam ochotę na jeszcze jedno podejście. To już chyba trzecie by było :)
A co u Was?
Co Wam zapełnia te piękne, zimowe wieczory? :)
Ciao ,