Nie warto czekać ze startem aż się będzie “wszystko wiedziało”. Otóż nigdy się nie będzie “wszystkiego wiedziało”. Głęboko wierzę jednak w wartość odpowiedniego przygotowania i ogarnięcia – przynajmniej – podstaw. Na przykład takich, na które sam nie wpadłem.
Najlepiej się uczyć na cudzych błędach, więc dzisiaj proponuję własne ;)
Dla wygody czytania podzieliłem je na trzy obszerne kategorie.
1. Jest tylko jedna odpowiedzialna osoba. Za wszystko. Bez wyjątku. Tak, mówię o Tobie.
Słyszałem kiedyś taki żart: jeśli skaczesz z wysokiego płotu i nie boisz się upadku, bo nie wierzysz w grawitację to nie martw się, grawitacja się Twoim zdaniem zupełnie nie przejmuje. Podobnie wyglądają realia prowadzenia firmy. Jasne, czasem ktoś nie zapłaci w terminie. Albo ktoś poda złe informacje. Albo wręcz skłamie. Albo powie, że będzie zamówienie, a potem go nie składa. Możesz nie wierzyć w to, że ktoś naprawdę jest zdolny cię oszukać. Albo nie mieć pojęcia, że coś nie jest kosztem.
Możesz mieć wymówkę lub wyjaśnienie na KAŻDY ze swoich problemów. I nawet możesz mieć rację!
Ale rzeczywistość się tym wszystkim zupełnie nie przejmuje.
I tak musisz potem zapłacić podatki. Im szybciej się to sobie uświadomi, tym dłużej jest się prawdziwym zawodowcem.
2. Dobry plan to elastyczny plan. Podchodzenie do własnego biznesu bez jakiejkolwiek mapy to bardzo nierozsądny pomysł. Co ciekawe (a czego nauczyła mnie dopiero praktyka), podobnie nierozsądne jest posiadanie mapy ZBYT dokładnej. Zbyt sztywnej. Zbyt twardej. Pisałem o tym niedawno, że rzeczy twarde są często wyjątkowo kruche.
Dobrym pomysłem jest posiadanie przynajmniej dwóch back-upowych scenariuszy na każdy okres (czyli masz pewien plan A, ale oprócz tego szykujesz też plan B oraz plan C, które zakładają, że coś się mocno pozmienia). A już zupełnie byłoby super, gdyby udało Ci się ZAWSZE jedną czwartą planowanego czasu zostawiać “pustą” (bez żadnego przypisanego planu), bo dzięki temu spokojnie ogarniesz dziwne wydarzenia losowe.
Dziwnym trafem, im się ma więcej odpowiedzialności, tym jest takich wydarzeń losowych więcej.
Ciekawe :P
3. Najlepiej wychodzi łączenie praktyki biznesowej z własną intuicją. Istnieją pewne konkretne, najlepsze praktyki, z którymi ciężko się kłócić. Na przykład: jeśli prowadzisz sklep, ludzie raczej powinni mieć opcję płatności online, a nie tylko za pobraniem. Z drugiej strony warto pamiętać (o czym się niedawno przekonałem), że nie wszystko ma istniejące “gotowe, jedyne słuszne” rozwiązanie. Na przykład spokojnie można sprzedać produkt bez płatnej reklamy (case Michała Szafrańskiego). Albo w świecie wskaźników ilościowych operować prawie wyłącznie na jakościowych (case mnie samego).
O, albo wypuszczenie dosyć nieoczywistego kursu przy trendzie produkowania kursów wyjątkowo doprecyzowanych (case Joanny Glogazy).
Rada: rozeznaj się. Sprawdź, które drzwi są otwarte i nie warto szukać innej drogi. A potem sprawdź, które drzwi są tylko teoretycznie otwarte, a Tobie może być łatwiej zajrzeć do środka tematu przez okno :)
4. Warto zadawać dziwne pytania. Jeśli z obliczeń wychodzi Ci, że na przeżycie i dalsze utrzymanie firmy potrzebujesz co miesiąc fakturować, powiedzmy, osiem tysięcy złotych to masz pewne dane. Pewien fakt. Możesz go potraktować dosłownie (8 tysięcy brutto co miesiąc) a możesz go potraktować pytaniami. Na przykład: jeśli masz kwartalny VAT, to wystarczy jedna faktura 24 tysiące brutto na kwartał. Jak wtedy rozłożą się koszty? Co z tego wyniknie? A co gdyby zmienić format swojej usługi na klienta indywidualnego i inkasować 100 złotych od osoby? A co gdyby zmienić format swojej usługi na klienta biznesowego i oferować pakiety abonamentowe?
Każda z tych opcji jest legalna. W teorii – każda jest “dobra”.
Warto tak poobracać problem w głowie, by znaleźć najlepszą.
5. Myślenie czysto finansowe jest przereklamowane. Miałem kiedyś przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z pisarzem Dymitrem Głuchowskim (twórcą uniwersum Metro 2033 i autorem trzech książek z tej serii), który, gdy ktoś go zapytał o zarobki z pisania, zaniósł się głośnym śmiechem. A potem powiedział: gdybym ja chciał zarabiać to bym sprzedawał ubezpieczenia. Książki piszę, bo je kocham.
I tak jest trochę z większością biznesów. Jeśli robisz coś, co częściowo jest Twoją zajawką, to nie warto patrzeć wyłącznie na kasę. Wiadomo, że podatki trzeba zapłacić a życie samo się nie opłaci – to OCZYWISTE, że te rzeczy muszą się zgadzać – ale prędzej czy później staje się przed różnymi wyborami.
Na przykład: ja przede wszystkim piszę bloga o tym, co mnie ciekawi, a dopiero potem próbuję na tym zarobić. Jeśli chcesz mieć sklep to wybierz tematykę, która Cię interesuje, a dopiero potem szukaj najmądrzejszych rozwiązań marżowych. Jeśli lubisz fotografię, to najpierw zdefiniuj interesujące Cię tematy, a dopiero potem szykuj ofertę.
To brzmi jak szalenie oczywista rada, ale uwierz mi, chciałbym ją usłyszeć wcześniej. Prędzej czy później przed profesjonalistą zaczynają pojawiać się różne możliwości, które tylko teoretycznie brzmią, jak coś, co może rozwinąć. Warto na nie uważać, żeby nie było tak, że “nie wiadomo kiedy”, po latach robi się coś, czego się nie lubi. Na litość, mówimy o *własnej firmie*. Po co ją zakładać by robić coś, czego się nie lubi :)
6. Nie ma magicznego medalu profesjonalisty. Wiesz jak to się robi, że jednego dnia jesteś “po prostu sobą” a drugiego dnia jesteś “zawodowym fotografem”? Po prostu zaczynasz tak o sobie mówić. Nie ma innej ścieżki. Nikt Cię nigdy nie “pasuje na zawodowca” i nie przypina Ci magicznej przypinki, dzięki której w Twoim portfelu już zawsze będzie zestaw wizytówek. Sam sobie te wizytówki robisz. A potem rozdajesz potencjalnym klientom i machina rusza do przodu.
Warto wcześniej zbudować pewne portfolio (ale nie jest to konieczne – o tym więcej później) i po prostu pewnego dnia zaktualizować opis na fejsie ;)
7. Wynagrodzenie ustalasz sam. To (z nieznanego mi powodu) dla wielu strasznie kontrowersyjny temat, ale w bardzo wielu biznesach (tworzenie treści online, fotografia, tworzenie muzyki, pisanie, własne wyroby, tekstylia, kubki, sam nie wiem co jeszcze, fidget spinnery) nie bardzo istnieje coś takiego jak “średnia rynkowa”. Serio.
Jeśli umiesz wybronić swoją wartość ORAZ wiesz jak ją etycznie sprzedać to nic nie stoi na przeszkodzie, by wycenić się jakkolwiek. Wyjaśnię to na przykładzie robienia zdjęć. Świetnym pomysłem na biznes jest trzaskanie powtarzalnych fotek szkolnych/urzędowych, bo choć cena jednostkowa nie jest duża, wygrywasz wolumenem. Świetnym pomysłem na biznes jest też trzaskanie wielce frymuśnych zdjęć dla korporacji, bo choć będziesz mieć niewielu klientów, to nadrobisz wysoką ceną. Nie da się jednak robić jednego i drugiego naraz.
Niewielu uczniów przyjdzie po fotki do egzaminów do człowieka, który robi okładki międzynarodowym czasopismom. Niewielu milionerów poprosi też o sesję fotografa spod liceum Kopernika w Warszawie. Cena to nie tylko pieniądze. To też forma komunikacji, który segment rynku się obsługuje. Wstydząc się wyceniać wyżej bez żadnego sensownego powodu wstrzymujesz swój rozwój.
8. Wygrywasz wyścig innością. Najpierw należy zdobyć doświadczenie w swoim fachu. Ale potem nie wespniesz się na szczyt samym byciem “najlepszym”. To nie sport, w którym istnieją proste i czytelne zasady i przy pomocy stopera można porównać dwóch zawodników. Jeśli zbliżasz się do “topu” swojej kategorii i interesuje Cię bycie na szczycie? Spróbuj być inny. Wyróżnienie się w głowie klienta to bezcenna przewaga nad konkurencją.
Śmieszny przykład: w Warszawie zaroiło się ostatnio od tzw. barberów, czyli fryzjerów głównie męskich zajmujących się i włosami, i brodami. Ktoś mi opowiadał, że fajny jest w Wilanowie. Ktoś mi opowiadał o jednym na Żoliborzu. A potem przyjaciel mi powiedział, że na Woli jest jeden, w którym nie ma zapisów, ale za to barberzy częstują czekających np. kawą lub whisky.
Zgadnij, którego barbera potem wieczorem googlowałem, gdzie dokładnie się znajduje :)
9. Wzrost nie jest stały. Ooo, tej lekcji długo nie chciałem się nauczyć. Czasem po prostu tak będzie, że kolejny miesiąc będzie słabszy od poprzedniego. Z różnych powodów. Może trafiło się na wakacje. Może trafiło się na poświąteczny brak pieniędzy na rynku. Ale, tak czasem bywa, że wzrost nie jest stały. I trzeba się z tym pogodzić i wiedzieć o tym od samego początku.
Kolejnej lekcji z tej samej serii dopiero się uczę: otóż wielu profesjonalistów radzi mi, że prawdziwi ogarniacze z premedytacją manipulują swoimi wzrostami by jeszcze mocniej dopalić to, co działa, a zarazem oszczędzać i reinwestować gdy i tak by się niewiele działo.
Jak się tego nauczę to dam Wam znać :)
10. Nie warto czekać na akceptację. Jest takie powiedzenie, że dopóki Ci się nie uda, to nikomu się nie będzie chciało Cię zrozumieć. A jak już Ci się uda to każdy będzie udawał, że rozumiał od początku. Dlatego nie warto czekać na to, aż ludzie Cię poklepią po plecach i powiedzą: wiesz co, fajny pomysł. Może część tak powie. A może część wręcz się obrazi, bo robisz coś sprzecznego z ich pojmowaniem biznesu.
11. Nie warto przesadnie przejmować się krytyką. Parę miesięcy temu usłyszałem zdanie, które raz na zawsze zmieniło moje postrzeganie krytyki. Brzmiało ono: gdy ktoś Cię krytykuje, to wcale nie oznacza, że automatycznie ma rację. Jasne, niektórych ludzi warto słuchać. A niektórych nie. I nie jest to arogancja, tylko zwykły pragmatyzm. Spróbuj kiedyś zrobić coś tak, by zadowoliło wszystkich. Przy tysięcznej próbie też odpuścisz :)
Przykład z mojego podwórka (którego w swoim czasie nie zrozumiałem, ale teraz go widzę zupełnie inaczej): opublikowałem kiedyś opowiadanie z prośbą do Czytelników, by je zjechali, jak tylko potrafią. Serio. Byłem ciekaw, co robię źle. Chciałem SAMĄ KRYTYKĘ i to im cięższą, tym lepiej. Przeanalizowałem potem dokładnie wszystkie komentarze, wiadomości, maile, wspomnienia i wypisałem wszystkie uwagi razem z zaznaczeniami, która się ile razy powtórzyła.
Według 42 osób w opowiadaniu było za dużo dialogów. Według 39 było za mało.
Według 37 w opowiadaniu było za dużo opisów. Według 38 za mało.
:)
Nieważne, co zrobisz, ktoś i tak Ci powie, że to głupie.
Większość z tych osób była przekonana, że mówi “prawdziwą prawdę”. Dlatego jedyna metoda to “robić swoje”. Poza tym, jeśli kiedyś nie usłyszysz mądrej rady i będziesz mieć przez to problemy to, tak między nami, tylko i wyłącznie Twój problem. Zbuduj sobie zatem własny system krytycznego feedbacku. Ale pamiętaj, by uważać na “konstruktywną krytykę” obcych ludzi, którzy nie znają Twojej sytuacji.
Gdy zaczynałem blogować większość starszych kolegów doradziła mi, bym “nie ośmieszał się fanpagem”. Zgadnij kto miał rację po czasie ;)
12. Uczciwa wymiana. Jeśli czegoś chcesz to musisz też dać. I wiesz co? Jeśli dajesz, to wolno też Ci spytać. Ja od lat bałem się być “ciężarem” lub “żeby nie wyszło, że tylko czegoś chcę”, więc zawsze rozwiązywałem swoje problemy sam. Ale jakiś czas temu odważyłem się pierwszy raz poprosić o pomoc.
Przyniosło to milion razy więcej piękna, niż bym przypuszczał :)
Jeśli masz ochotę na więcej porad dotyczących startu w dorosłe, biznesowe życie to polecam Ci pozostałem artykuły z serii “Masz to w sobie!” które przygotowuję w partnerstwie z bankiem Credit Agricole. Do tej pory zwróciłem uwagę na to, co łączy ludzi, którzy odnoszą sukces w Dolinie Krzemowej. Doradziłem też jak mieć doskonały start tuż po studiach. Oraz jak poznać swoje mocne strony.
Ostatnia premiera (już mniej studencka a bardziej bizowa) skupiała się na kompetencjach, których najbardziej szukają na rynku pracodawcy!
Jeśli masz ochotę sprawdzić, jaki biznes byłby odpowiedni dla Ciebie, gorąco zachęcam do skorzystania z naprawdę fajnego testu kompetencji i predyspozycji zawodowych, którzy przygotowali dla Was eksperci z Credit Agricole. Sam uzupełniłem go aż dwa razy (próbując różne odpowiedzi, które mnie opisują) i teraz trochę lepiej wiem, czym powinienem się zajmować, by było najbliżej moim predyspozycjom :)
Ciao ,