Wartość białych ścian

 

Jak to kiedyś ładnie ujął pewien pisarz: nie ma nic straszniejszego od arktycznej bieli pustej kartki, na której migający kursor dopiero czeka na nadchodzące słowa. Podobnie jest z pustym płótnem lub niezapisaną pięciolinią. To od bieli zaczyna się większość ludzkiej sztuki. Chociaż, tak między nami, sporo zaczyna się też od kawy.

I powstaje konflikt: co począć, gdy kawa trochę upaskudzi nieskazitelną biel?

Zaraz zobaczycie, że to wszystko się łączy :)

Ułatwienia bieli

Moi Rodzice nauczyli mnie dawno temu, że białe ściany to najlepsze ściany. Odbijają najwięcej światła, ładnie rozświetlają pomieszczenia, prosto na ich tle ustawić w zasadzie cokolwiek innego. Taki utylitaryzm wymieszany z pseudominimalizmem został mi do dzisiaj :)

W przypadku pracy twórczej pojawia się jeszcze argument, że biel nie narzuca nastroju. Od kawiarni lub knajpek pewnie wymagałbym innych ścian, ale swój dom lubię zostawić neutralny. Dzięki bieli po bokach i na suficie mogę go czynić takim, jakiego akurat potrzebuję lub wydaje mi się fajny.

Trudności bieli

Niestety, na bieli “wszystko widać”.

Na szczęście, powstały farby, dzięki którym można na tę trudność odrzec: “i co z tego?”

Opowiem Wam o co chodzi na przykładzie Pana Ekspresa.

— — —

Przygoda Pana Ekspresa

Pan Ekspres jest generalnie bardzo porządnym ekspresem i uwielbia robić mi codzienne kawki. Niestety, niedawno ktoś zwrócił mu uwagę, że przy pracy zdarza mu się czasem trochę pryskać i Pan Ekspres pierwszy raz spojrzał na przytulającą jego prawy bak ścianę.

Na ścianie dostrzegł ogrom kawowych zacieków i bardzo się strapił.

Na jego zawołanie przyszedłem i ja i – no faktycznie! – ściana brudna co nie miara.

Kawa, rower, buty – codzienność.

W teorii mógłbym odmalować tę białą powierzchnię takim samym środkiem, jaki wybrany był wcześniej… tylko że z niego te brudy nie ścierają się prawie w ogóle. Na szczęście odezwała się do mnie Śnieżka, żebym przetestował ich nową farbę Satynową, z której podobne atrakcje zmywa się lekko i bez wysiłku.

“Okej” – pomyślałem sobie i kupiłem Śnieżkę Satynową. A razem z nią parę podstawowych gadżetów, by malowanie było przyjemne. Z lekkim lękiem wybrałem najmniejszą dostępną puszkę farby, ale ostatecznie nie zużyłem nawet połowy. Jest szalenie wydajna :)

(Aha, paczkę żelków też kupiłem, ale źle się komponowała na zdjęciu.)

Na czas szybkiego remontu musiałem wynieść Pana Ekspresa na parapet. Bardzo przeżywał, że wywołał tyle zamieszania. Starałem się go jednak zapewnić, że po powrocie będzie lepiej niż kiedykolwiek. Będzie mógł sobie pryskać kawą na boki do woli. W końcu to świetny ekspres i kawę robi super.

Nie wolno artystom zabraniać ich metod na skuteczną pracę.

Uspokoiwszy minimalnie Pana Ekspresa zabrałem się do pracy.

Przede wszystkim po męsku (tzn. uważnie i delikatnie, wytrzymałym nożem, bez pospiechu i tak, by nie naruszyć dekielka puszki) otworzyłem farbę i uczciwie ją zamieszałem.

Potem przelałem ją do pojemnika i w zasadzie zostało już tylko powiedzieć…

… “No to wiśta wio!”

Przenosząc się do kuchni musiałem zostawić Pana Ekspresa samego, ale na szczęście zaczęła się już nim opiekować Pani Radio. Szepcąc Panu Ekspresowi słówka miłe i stonowane koiła go, ale też nie była w stanie do końca rozwiać jego zmartwień.

Pan Ekspres, po prostu, bardzo chciał zrobić kawę.

“A więc dobrze,” pomyślałem i narysowałem pierwszą, odważną linę nowej kuchni.

“Cholibka,” dodałem, gdy zorientowałem się, że pewnie będzie ją trochę widać :D

“Uff,” uznałem w końcu, gdy udało się wyrównać kolor na całej ścianie. Nie wymagało to ode mnie żadnego realnego wysiłku.

Poszło to wyjątkowo łatwo i sprawnie. Konsystencja farby pozwoliła mi lecieć “prosto z puszki”, bez rozwadniania. Trzy warstwy nakładałem z zachowaniem dwugodzinnych przerw. Dwie trochę trąciły mi lenistwem, a cztery wydawały mi się przesadą. Już teraz mogę powiedzieć, że trzy też okazały się przesadą.

Farba bardzo dobrze kryje od samego początku.

Na samym końcu poprawiłem jeszcze ostatnie detale…

… i rano ściana wyglądała niczym wspomniana we wstępie arktyczna przestrzeń, gotowa na coś zupełnie nowego.

No, a najbardziej cieszył się Pan Ekspres.

Dosłownie moment po powrocie do domu rzucił się w wir zaparzania pysznej kawy. Tym razem nie stresował sie niczym, bo wiedział, że w razie nieszczęśliwego wypadku starczy szybkie przetarcie kawy szmatką – i gotowe! Podobnie na swoje miejsce wróciły buty i rower.

O wiele bardziej wolę wymieniać technologię na nowszą, niż swoje wygodne i dobre nawyki, na inne :)

Dodatkowe myśli dotyczące farby

Nie wiem na ile poważnie może to zabrzmieć, ale… pracowało mi się świetnie. Serio. Farba nie wydziela mocnych zapachów, szybko schnie, fajnie się ją rozprowadza i fantastycznie kryje. Jest co prawda zbyt wcześnie, by w rzeczywistości przetestować “aktywującą się” po paru dniach cechę wytrzymałości na zabrudzenia… ale i do tego dojdziemy.

Wkrótce wrzucę na fejsa fotkę udowadniającą (albo i nie!) czy faktycznie da radę ściągnąć ze ściany kawę mokrą szmatką.

Oto test:

Z innych rzeczy to zupełnie nie byłem pewien czego spodziewać się po słowie “Satynowa” w nazwie. Otóż okazuje się, że jest to raczej określenie tekstury niż koloru. Kolor jest śnieżnobiały. Tekstura z kolei – gładka, przyjemna w dotyku, jednolita i całkiem matowa. Podoba mi się :)

Dodatkowe myśli dotyczące bieli

Jeśli nie wiesz co zrobić ze swoim otoczeniem i potrzebujesz “jakiejś zmiany”, rozważ przemalowanie ścian na świeżą, mocną, wyrazistą biel. Inni blogerzy biorący udział w akcji pewnie spróbują Cię namówić na inne barwy i to też będą dobre toki myślenia. Mój jest tradycyjny.

Biel to spokój, czysty umysł, dobre światło i wygodne środowisko. Łatwo się w nim odnaleźć i zawsze, ale to zawsze daje takie trudne do nazwania poczucie, że “zaczyna się coś fajnego” – szczególnie, gdy odnawiana była np. sypialnia lub ściana przed biurkiem.

Widzisz, biel to twórczość.

Cieszę się, że mogę dzięki tej akcji mieć ją odnowioną aż do błysku :)

(Pan Ekspres też się cieszy.)

,

Andrzej Tucholski

 

///

PS: Wpis przygotowany we współpracy z marką Śnieżka. Bardzo im dziękuję za sporą swobodę w opracowaniu tematu, bo historię o Panu Ekspresie opowiedzieć chciałem BARDZO. Cieszę się, że Marka mi na to pozwoliła w wybranej przeze mnie formie :)

PPS: Białe ściany naprawdę są najlepsze!

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies