Wy też lubicie raz na jakiś czas olać wszystko, wmówić sobie, że rano na pewno uda się wstać, zaparzyć ogrom kawy, mrugnąć okiem do Spotify odpalonego na “playlista do pracy nocą”, kliknąć play i zasiedzieć się nad projektem do pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej, o, jak różowo, chyba świta?
Wiem, że lubicie.
Dlatego mam coś dla Was.
Ostatnio pracuję nocami częściej niż rzadziej. Plan jest taki, by wkrótce z tej spirali się wytrącić i spróbować przypomnieć sobie własne słowa o zaletach życia zrównoważonego i wyspanego, ale… wiecie jak jest. Mam trochę zbyt ciekawe rzeczy na stole, by móc sobie pozwolić na pełną noc snu.
Może, jak skończę to, co zaplanowałem.
Może.
Jest to sytuacja, której ze szczerego serca życzę każdemu, kto odnalazł to, co lubi robić. I zarazem wierzę, że się kiedyś wszyscy ogarniemy i jednak zaśniemy przed północą, jak grzeczni ludzie :)
Ale do tej pory musimy sobie pomagać.
Przygotowałem dla nas playlistę.
Dawno żadnej nie było – ostatnio lecieliśmy z piosenkami na poprawę humoru – ale to było jesienią. Tym razem wsiadłem w trochę mocniejsze klimaty. Sporo elektroniki. Tej łagodniejszej też, choć tylko na obrzeżach. W centrum powstrzymałem się przed hardstylem, więc musicie mi uznać chociaż ten dobry uczynek.
Za resztę mogę odpowiadać publicznie. Wiem, czego potrzeba potrzeba ludziom, którzy kłócą się ze słońcem.
Playlista nazywa się Late Night Soundtrack i znajdziecie ją na Spotify.
Mam nadzieję, że się Wam przyda.
Niech się Wam wiedzie.
Ciao,