Lublin to piękne miasto. Ma w sobie coś uspokajającego, a zarazem nie rozleniwiającego. Można je przejść piechotą w parę godzin, ale też i “podziać się” w niektórych zaułkach na długie dni. Otoczone jest przyrodą, choć w centrum trajtek cudem przepycha busa. Dziś chcę Wam pomóc trafić w nim do fajnej knajpki :)
Jak część z Was wie, pochodzę z Lublina. Lubię tam wracać. Szczególnie teraz. Miasto przechodzi okres szybkiego wzrostu i wierzę, że wkrótce znów nawieje tam i studentów, i turystów. Na horyzoncie piętrzą się dźwigi. Na ścianach piętrzą się nowe szyldy. Znajomi z Lublina non stop polecają mi nowe, godne uwagi miejsca.
Fajnie jest!
Gdzie zjeść w Lublinie:
Stół i Wół – pierwsza poważniejsza knajpka na Rynku od strony bramy. Poleciła mi ją chyba każda znana mi osoba mieszkająca w Lublinie! Stoi tam od niedawna (jakoś na dniach powinny być pierwsze urodziny) a już zaskarbiła sobie rzeszę zwolenników. Nowoczesny wystrój, spójny klimat. Serwuje sporo mięsa, podobno ma pyszny grill i koniecznie trzeba obadać ich zimowe herbaty w masywnych słoikach z uszami :)
Mandragora – dostojna restauracja na rogu Rynku od strony wejścia w Złotą. Prawdziwe, dopracowane dania kuchni żydowskiej i bardzo pieczołowicie zbudowany nastrój – nawet panie kelnerki mają piękne, nawiązujące do kultury sukienki! Raz w życiu trzeba się przejść i spróbować. Doradzam jednak wcześniejszy telefon – żadne z trzech podejść “z ulicy” nie natrafiło na wolny stolik. No cóż, cena jakości i popularności!
OSTRO Bistro – luźny, estetyczny wtręt w Krakowskie Przedmieście. Amerykański wystrój, międzynarodowe klimaty, przepyszny humus i ogromna porcja falafelków w lawaszu. Do tego przyjemne piętro i spory wybór lokalnych piw. Na Facebooku lokalu można znaleźć rozpiskę emitowanych meczy, choć prywatnie doradzałbym tam złapać coś rano, w połowie spaceru. Tak mi się skojarzyło :)
Umea – wegetariańska knajpka na Orlej 4. Aby znaleźć wejście trzeba trochę wytężyć swój wrodzony zmysł detektywa, ale w środku czekać będą zdrowe, pyszne porcje jedzenia złożonego z warzyw, kasz, przypraw i naturalnych olejów. Druga najczęściej polecana restauracja przez znajomych :)
Cafe Trybunalska – bodaj najnowocześniejsza restauracyjka na Rynku. Przestronnie, europejsko, karta mogąca spokojnie robić furorę w Londynie lub na berlińskim Mitte. Smaczne jedzenie połączone z szerokim wyborem kaw. Trzeba tylko uważać, bo część z nich jest robiona zgodnie z wewnętrznym poczuciem stylu lokalnego baristy. W dobrym tego słowa znaczeniu – to człowiek pełen finezji :)
Pizzeria Rynek 5 – choć kebaby przypuściły spore natarcie to Lublin i tak był, jest oraz pozostanie bastionem pizzy. Tylu pizzerii nie widziałem w żadnym innym mieście w Polsce :) A jedną z najciekawszych jest znajdujący się w dosyć oczywistym miejscu lokal Rynek 5. W środku takie cuda jak pizza jarmużowa czy z oscypkiem. Ale można też oczywiście zamówić przepyszną margaritę i w ścisku malutkiego, przytulnego lokalu słuchać cudownie dobranej muzyki.
Aventino Restauracja Rzymska – z klasycznych pizzerii z kolei koniecznie trzeba obadać leżącą trochę niżej Grodzką Aventino. Nie bez powodu już w samej nazwie jest geograficzna wskazówka, jaki nastrój napotkamy w środku :)
Chatka Stróża przy Ogrodzie Saskim – miks społemowskiego sklepu z panią, która wrzuci do piecyka “pizzę z pieczarkami” za 4.80zł. Jak chcesz ketchup to dodatkowo 50 groszy się należy. Cudowne miejsce! Pamiętam, że Mama zabierała mnie tam na pierwsze “pizze” na samym początku lat dziewięćdziesiątych. Nie sposób nie dać się urokowi ;)
Gdzie na kawę w Lublinie:
Kawiarnia Kawka – dzięki temu miejscu Okopowa 9/12 stała się jednym z ważniejszych adresów dla kawoszy w Lublinie. W środku ciekawe plakaty, rowery na ścianach, pyszna kawa i dużo spokoju. Pamiętam, że bardzo przyjemnie mi się tam pracowało.
Szklarnia – druga najchętniej polecana kawiarnia w mieście. Znajdziecie ją w Centrum Kultury na Peowiaków. Tona książek, tona ziaren kawy, miły wystrój i święty spokój. No, chyba że akurat będzie jakieś wydarzenie – to wtedy trzeba być gotowym na trochę większy szum, ale! zarazem! także dawkę interesujących ludzi :)
KAP KAP CAFE – naaaaaaaaaajczęściej podrzucany mi adres w całej historii Lublina. Róg Narutowicza i Okopowej. Niektórzy podsyłali mi maile nawet gdy w ogóle nie wspominałem, że będę się wybierał na wschód :)) Poszedłem. Kawę wypiłem. Było super. Szczególnie podszedł mi wystrój – drewno, hipstersko-mroczne czarne wzory na białych ścianach, wyeksponowany ekspres. Rozeznanie baristy w posiadanych blendach też na plus. Dobra kawiarnia w mieście to zawsze radość w sercu :)
Gdzie na wieczorną posiadówkę w Lublinie:
Perłowa Pijalnia Piwa – multitap z prawdziwego zdarzenia. Miejsce na Bernandyńskiej, w którym nawet w miesiącu dni nie starczy, by spróbować wszystkich oferowanych piw. Industrialny wystrój, wsparcie lokalnych rzemieślników wymieszane ze świetnymi, światowymi smakami. Warto wpaść.
Św. Michał Pub Regionalny – przytulniejszy, trochę starszy kuzyn lokalu sprzed chwili. Stoi sobie wesoło na Grodzkiej. Stawia przede wszystkim na lokalne piwa i nie, nie mam na myśli wyłącznie Perły ;) Lubelszczyzna słynie z fajnych smaków i dobrze jest raz na jakiś czas dać w jej skarby porządnego nura.
Pub u Szewca – sąsiad świętego Michała. Jeśli Twój znajomy z Lublina mówi, że idzie na piwo, a potem rozładowuje się mu komórka i nie bardzo masz jak się dopytać, gdzie konkretnie poszedł – na 75% siedzi u Szewca. To po prostu takie miejsce. Warto sprawdzić samodzielnie każde z jego wielu pięter :)
A przede wszystkim:
Plecak. Poważnie. Zrób sobie kanapkę, kup cebularz, butelkę wody i po prostu rusz poboczem w stronę najbliższej wsi. Od wschodu piękny szlak prowadzi przez skręt do Wólki, potem Łysaków, aż do Bystrzycy. Kilkadziesiąt kilometrów “tam i z powrotem”, ale za to jakie widoki, jaki klimat!
Nawet zimą jest fajnie. Grunt ubity, powietrze świeże a widoki jedyne w swoim rodzaju. Lubelszczyzna jest piękna i choć siedzenie w knajpkach ma swój klimat, dobrze jest czasem ruszyć wgłąb województwa. Buty się doczyści, pracę jakoś nadrobi a wspomnienia zostaną już na zawsze :)
Trzymajcie się ciepło!
Ciao,