Pozytywne myślenie. Zrodzony w latach trzydziestych ubiegłego wieku synek optymizmu i nadziei. Część ludzi widzi w nim lek na całe zło i czuje się z nim pewniej niż z istnieniem podatków. Inni z kolei szczerze go nienawidzą i chętnie pokazaliby tym pierwszym “prawdziwe życie”, by ich wybić z dziecinnego stuporu. Najlepsze jest to, że obie grupy myślą błędnie.
Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy pozytywnego myślenia mają sporo do powiedzenia na siebie nawzajem, dlatego w ramach porządnego omówienia tematu postanowiłem odnieść się do zewnętrznego odniesienia i badań :)
Czy to na pewno najlepsza metoda na planowanie przyszłości?
Optymizm i pesymizm przyjęło się najprościej tłumaczyć ze szklanką, do której nalano wodę do równej połowy objętości naczynia. Optymista widzi szklankę do połowy pełną. Pesymista widzi szklankę do połowy pustą. Thor widzi śmieszny, ludzki wynalazek który fajnie rozwala się o kafelki restauracji.
Do omawiania obu tych podejść zastosuję metodę kontrastowania mentalnego profesor Gabriele Oettingen, autorki wydanej jesienią 2014 książki pod tytułem Rethinking Positive Thinking. Przyjęło się tę metodę prezentować przy pomocy modelu WOOP. Zdaniem profesor Oettingen człowiek powinien najpierw ustalić ważne dla siebie cele (Wish), potem wyprowadzić od nich pożądane wyniki (Outcome), potem przewidzieć wszystkie istotne problemy mogące przeszkodzić w procesie (Obstacles) i wreszcie rozpisać dokładny, radzący sobie z nimi plan (Plan).
Banalny przykład: mogę chcieć zaskoczyć koleżankę ciastkami (Wish), bo na pewno wtedy bardzo by się ucieszyła (Outcome), ale co do zasady dramatycznie nudzi mi się w kuchni (Obstacles), więc po prostu zabieram ze sobą do słuchania podcast (Plan). W ten sposób wszystko jest ogarnięte. Bez podcastu pewnie bardziej bym się tymi ciastkami sfrustrował niż ucieszył, a gdybym myślał tylko o nudzie to w życiu bym się nie zebrał.
Planowanie kariery lub zakładanie rodziny też możecie tam wpisać :)
Wish + Outcome + Obstacles + Plan = WOOP. Obrazki będą zaraz.
Czasem nazywany też “tragiczną pomyłką religinej wiary w siłę przyciągania” lub, ale to rzadziej, “dlaczego Sekret nie ma na końcu wsuwki reklamowej prawdziwych poradników”.
O ile znam parę osób, które dzięki zajawce na płytką super-przyszłość z sukcesem zaczęły interesować się faktyczną psychologią stojącą za udanym życiem, tak większość nie podejmuje tego wysiłku. A szkoda, bo mając pierwszy krok za sobą dalej byłoby prościej.
Sporo odnóg pozytywnego myślenia ma badania, które nie kleją się z medialnym wizerunkiem tego nurtu. Ciekawym przykładem są autoafirmacje, czyli wyrażanie ważnych wartości osobistych (jestem zupełnym kozakiem w hokeju na trawie), które zgodnie z kilkoma publikacjami istotnie wpływają na lepsze wyniki w szkole, pracy i w sporcie (zachowuję się pewniej w drużynie, więc w efekcie zdobywam sporo punktów).
Rzadko jednak wspomina się, że jest to miecz obosieczny. Przesadne upewnienie co do swoich pozytywnych cech może – w obliczu porażki – zupełnie zniechęcić do pierwotnego celu (skoro przegrałem to może w ogóle nie powinienem w to grać, bo jednak nie jestem zupełny kozak). Sprawdziła to w 2012 roku drużyna Vohs, Park i Schmeichel.
Osoby przesadnie optymistyczne mogą zatracić kontakt z z rzeczywistością. Często traktują wyzwania jako zbyt proste i trapi je potem np. chroniczne nieprzygotowanie merytoryczne. Może też pojawić się naiwna wiara w “magiczne” rozwiązywanie się problemów, o ile tylko bardzo się tego chce. Nauka jak na razie nie znalazła dowodów na istnienie magii. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jest to nastawienie, które dodaje sporo energii i przy odrobinie samozaparcia zbawiennie wpływa na poziom aktywności względem motywacji.
(Bo są też takie fajne przypadki, jak ludzie “uzależnieni od poradników”, którzy nigdy nie przekuwają poznawanych metod na praktykę, ale tym zajmiemy się kiedy indziej.)
Gigantyczna energia sprawcza “nie natrafiająca na żadne przeszkody” często po prostu rozbija się o niewidziane wcześniej skały. Widać to dobrze na poniższej wizualizacji. Jakiś tam plan w końcu powstaje, ale jego wartość strategiczna, nie nastraja, o zgrozo, optymistycznie :)
Świetnie podsumowują go trzy bardzo dobrze znane wszystkim słowa: “nie uda się”. Negatywne myślenie o świecie ma sporo sensu w kontekście bycia przygotowanym na najróżniejsze kłopoty. Niestety, wpływa zgubnie na ludzkie motywacje i przekonania. Przykładów jest od groma. Ot, choćby osoba, która nastawia się na to, że zostanie źle potraktowana w sklepie, często faktycznie prowokuje konflikty, bo zamiast podejścia neutralnego względem sprzedawcy, już na wejściu zachowuje się defensywnie i nieprzyjemnie.
To pewne, że w modelu WOOP pesymiści poradzą sobie o niebo lepiej z wynajdywaniem potencjalnych przeszkód, ale za to w wielu przypadkach mogą nigdy nie dojść do etapu ustalania planu. Pesymizm skutecznie rozpuszcza jakąkolwiek motywację do postaci smętnej kałuży.
Skoro się nie uda, to po co się męczyć, prawda?
(Tak na marginesie – pesymiści lubią twierdzić, że przesadny optymizm jest zakłamany i szkodliwy, ale niestety nie znajduje to oparcia w nauce. Przykładowo, ludzie cechujący się silnym myśleniem pozytywnym mają znacząco wyższe szanse przeżycia i remisji raka (Rom, Miller, Peluso, 2009) a analiza 100 pacjentów terapii, spośród których 43 czytało książki “self-help” pokazała, że wyłącznie czworo zgłosiło “umiarkowaną szkodę”, podczas gdy 34 osoby zgłosiły “korzyść bez szkody” (Halliday, 1991).)
Ludzie, co do zasady, chcą coś w życiu osiągnąć. To nie jest tak, że bez poradników pozytywnego myślenia nie wpadlibyśmy na to, że chcemy być astronautami, pisarzami, architektami czy dyrektorami wielkich firm. Problem jest jednak taki, że człowieka często trapią, na przykład, różnego rodzaju intruzywne myśli. To takie myśli, które nagle wjeżdżają Ci do głowy we wtorek o pierwszej nad ranem i zaczynasz wspominać sobie, jak się ośmieszyłeś przed znajomymi w drugiej klasie liceum :)
A już nie daj Boże, gdy podobna słaba myśl zacznie Ci ruminować, tzn. w sposób obsesyjny “mielić się” przez długi czas, niezależnie od tego co robisz. To częsty przypadek, gdy ktoś nie jest w stanie “zejść” z myśli o tym, że może mu się nie powieść, bo przecież już kiedyś odniósł porażkę. Takie ciągłe rozważanie wątpliwości
Niestety, jak zażartowali niedawno Wulff & Morgenthaler, współczesny człowiek nie ułatwia sobie sytuacji.
Stąd piękno i prostota praktycznego optymizmu, “zdroworozsądkowego podejścia”, pragmatyzmu, jak zwał tak zwał. Liczy się odważne stawianie marzeń, uczciwe wyprowadzanie z nich wyników, rozsądne przewidywanie przeszkód i kreślenie sensownego planu.
Model WOOP wygląda przy zrównoważonym podejściu następująco:
Nie da się jednoznacznie powiedzieć, który model jest najlepszy. Jeśli ktoś odczuwa w życiu jedynie obsesyjną potrzebę dobrego samopoczucia to przegięty optymizm jest jak najbardziej wskazany. Gdy ktoś bardzo sobie ceni mieć wymówkę na każdą okazję i zawsze czuć się bezpiecznie dzięki nie podejmowaniu żadnych wyzwań, niezły jest przesadzony pesymizm.
Jeśli ktoś chce dużo osiągnąć to warto jednak przytulić się do modelu zrównoważonego ;)
Jeśli chodzi o “duże” pojęcia, to optymizm raczej służy bardziej, niż pesymizm. Nie jest to jednak wpis poświęcony tak szerokim wartościom. Jeśli chcecie to mogę się im przyjrzeć, ale innym razem. Moim celem było wyłącznie zastanowienie się, czy współczesne podejście do “pozytywnego myślenia” na pewno jest rozsądne. Niestety, często nie jest.
Winston Churchill powiedział kiedyś, że pesymista widzi problem w każdej szansie, a optymista widzi szansę w każdym problemie.
Naszym czasom przyda się coś mocniejszego.
Proponuję: Mądry człowiek widzi w każdej sytuacji szansę, problem a także zalążek planu.
Ciao,
///
PS: Za inspirację do tego wpisu bardzo dziękuję dr. Jarczewskiej-Gerc, której zajęcia na Uniwersytecie SWPS dodały mi niesamowitej otuchy, że *można* połączyć naukowy sens z tym, co od dawna czułem intuicyjnie. A zarazem, że są podstawy, bym swoje inne przekonania zmienił, bo wiem gdzie szukać źródeł, na co je zmienić, by były zgodne z rzeczywistością :)
Co prawda nie taki prawdziwy, do telewizji, ale za to za darmo. "Umowy Śmieciowe" w formie powieści w odcinkach opowiadają historię Hanny Wróbel. Dziewczyna przyjeżdża do Warszawy do pracy i już pierwszego dnia wszystko idzie dokładnie nie tak, jak sobie zaplanowała. Walczy więc nie tylko o wymarzony etat, ale też z własnymi słabościami. I z sercem. I z przyjaciółmi. I z losowymi problemami. I z pogodą. I, bądźmy szczerzy, ze wszystkim innym.
Życie w wielkim mieście nie jest proste.
Powstaje zatem pytanie: czy starczy jej na ogarnięcie tych wszystkich dramatów kawy?
Kurs uczenia się dla dorosłych to kompleksowe szkolenie uczące jak się uczyć. 17 lekcji wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować własny system nauki. Dzięki niemu przyswoisz psychologiczne podstawy uwagi i pamięci. Nauczysz się korzystać z najlepszych sposobów na efektywną naukę i technik pamięciowych. Zajmiemy się też motywacją i zachowywaniem spokoju w obliczu wyzwań. A wszystko podane tak, by maksymalizować mocne strony uczenia się w przypadku osoby dorosłej.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs opiera się o moją autorską strategię PROPS.
"Ogarnij maturę w tydzień" to kompletny kurs, który dzięki 7 lekcjom wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować system nauki do matur. Dzięki niemu nauczysz się uczyć, rozplanujesz starania, nie zmarnujesz czasu a nawet zrobimy tak, by się za bardzo nie stresować. Każda prezentowana w nim porada została przetestowana wiele razy i pochodzi z mojego doświadczenia, a także jest oparta o naukę. I co najważniejsze - działa. Tak zwyczajnie.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs został objęty patronatem merytorycznym Uniwersytetu SWPS.
AndrzejTucholski.pl to wielokrotnie nagradzany lifestyle'owy blog ekspercki o psychologii. Prowadzę go od 2009 roku.
Piszę na nim o praktycznym wpływie psychologii na człowieka. I o tym, jak ogarnąć zabieganą codzienność w taki sposób, by życie było spokojne i udane.
Życzę Ci bardzo udanego dnia!.
Żadnej treści na blogu nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam też takich przez mail.
W przypadku naglących problemów gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem - psychiatrą lub terapeutą. To profesjonaliści, którzy pół życia szykowali się właśnie po to, by dobrze pomóc potrzebującym. Warto skorzystać z ich usług!