Od lat podziwiam działania Szlachetnej Paczki. Zarówno członkowie Stowarzyszenia Wiosna jak i wszyscy SuperW to chodzące manifestacje niewidzialnego przecież pojęcia “mądrej pomocy”. To grupa działająca w oparciu o żelazną strategię, obdarzona wielkimi sercami; bardzo odważna i pracowita. A zarazem mogąca być odbieraną jako kontrowersyjna.
W tym roku zaszczyciła możliwością czynienia Polski piękniejszym miejscem aż 800 000 ludzi. Efekty tych połączonych wysiłków odczuło grono blisko dziewiętnastu i pół tysiąca ludzi pięknych, choć potrzebujących i walczących o codzienność ciężej niż większość z nas.
Z pozoru wszystko gra.
Szlachetna Paczka to taka akcja, o której nie umiem mówić bez patosu i przesady.
Są najlepsi.
Ale, z drugiej strony, zawsze wywoływali we mnie pewien dysonans. Ojcem ruchu jest ksiądz Jacek “Wiosna” Stryczek. Duchowny, który dobrze rozumie ten świat i przy pełnieniu swojej posługi łączy wiarę, biznes oraz bardzo aktywne życie medialne. Świetnie radzi sobie przed kamerami, występuje w reklamówkach, perfekcyjnie rozgrywa doniosłymi gestami takie chwile jak pamiętny szalik polskiej reprezentacji na rozdaniu nagród Polskiej Rady Biznesu.
Podziwiam ten styl i z CAŁEGO SERCA go podzielam, ale… ale w życiu “cywilnym”. Nie powiązanym czynnie z wartościami chrześcijańskimi. Do zeszłego tygodnia regularnie zadawałem sobie pytanie: jak to się ma do konserwatywnych wartości, tak przecież właściwych Kościołowi Katolickiemu? Jakim cudem Stowarzyszenie Wiosna nie wpada co chwilę w problemy? Nie życzyłem im tego – nigdy, ale to przenigdy! – ale dziwiło mnie to.
Nie raz i nie dwa razy (a nawet nie sto razy) słyszałem przecież z tej samej strony, że przecież chwalenie się jest złe. Że przecież nie wypada. Że skuteczność i kariera nie idą w parze z pokorą i cichością serca.
Że bycie bogatym to przecież coś bardzo bliskiego grzechu, bo “łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. To był zresztą jeden z ulubionych cytatów mojej katechetki ze szkolnych lat.
Wszystkie te wielokrotne myśli “jak to jest” wróciły na płyciznę świadomości w chwili, gdy na scenę gali wieńczącej czternasty finał Szlachetnej Paczki wszedł Nuncjusz Apostolski (czyli ambasador Watykanu) Celestino Migliore. Nie wiem czy wiecie, ale w tym roku jedną ze Szlachetnych Paczek przygotował sam Papież Franciszek. Fenomenalny tekst opisujący to wydarzenie przygotował Konrad z bloga HaloZiemia.pl – gorąco polecam.
Wychodzi więc na scenę ten niepozorny, skromnie ubrany duchowny a w mojej głowie widnieje wyłącznie słaby, buczący na deszczu neon: “w jaki sposób wysłannik samego papieża podsumuje ruch, który nie ma wstydu sam siebie nazywać Zmianą Polski Na Lepsze”?
Z czystym sercem przyznaję: nie miałem pojęcia. Być może zakładałem, że opinia będzie pozytywna, ale bardzo stonowana. Grzeczna. Skupiona raczej na skutkach, niż na samym pomyśle Paczki.
Możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy wyszło na jaw, jak bardzo się myliłem.
Nuncjusz Migliore bierze mikrofon i po krótkiej, zabawnej z powodu kruchości jego języka polskiego przemowie konkluduje cytatem z Pisma Świętego:
Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
***
Nie wydaje mi się, bym był w stanie zapomnieć te słowa do końca życia. Wzruszyły mnie głęboko i – choć trwały dosłownie pięć sekund, co nawet w skali tamtego jednego wieczoru było punktem wyjątkowo drobnym – wryły mi się w serce jak niewiele innych. Nie musiałem ich nawet w żaden sposób interpretować. Po prostu zespoiły wiele luźnych myśli i w jednej chwili uleczyły listę moich wątpliwości dłuższą niż linia brzegowa Australii.
Podsumowując zatem, nie pytam się o Waszą wiarę. Prawdziwa mądrość ma to do siebie, że widać jej blask nawet przez zupełnie inną parę okularów, niż własna. Dlatego życzę Wam, by słowa te zostały i w Waszych sercach.
Nie zapala się światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, moi drodzy.
Wierzmy w siłę wspólnego dobra, w siebie nawzajem i czyńmy ten świat piękniejszym.
Ciao,