Jaki kalendarz kupić? Omówienie różnych możliwości

 

Wybór kalendarza to nie są żarty. Tzn. można zdecydować się na jakikolwiek, pewnie, ale w praktyce kalendarz to trochę takie umysłowe buty. Używamy go potem cały czas przez okrągły rok (albo i dłużej) i nawet bez wcześniejszych doświadczeń można się łatwo domyślić, że lepiej, by nie sprawiał problemów, prawda? :)

Dlatego chcę Wam pokazać różne opcje podręcznego kalendarza. Szanuję w tym zestawieniu osobiste gusta, ale zarazem staram się pokazać, które opcje lepiej się spiszą w konkretnych warunkach lub ustawieniach.

Omawiam tu wyłącznie podręczne kalendarze przenośne, “okładkowe”. Nie ścienne, nie biurkowe, nie wirtualne.

Jaki wybrać kalendarz?

1. 12 czy 18 miesięczny?

Prywatnie jestem wielkim fanem kalendarzy osiemnastomiesięcznych, bo jeśli już zaczynam w czymś rozpisywać swoje plany i obowiązki to nie chce mi się potem za często tego całego bajzlu przenosić na nowo. Tutaj jednak wyboru można dokonać zupełnie pod swoje prywatne widzimisię.

Problem jest wyłącznie taki, że kalendarz osiemnastomiesięczny opłaca się kupić wyłącznie latem :) W innych wypadkach trzeba albo czekać, by zacząć notowanie (co jest słabe) lub “zmarnować” sporo miesięcy, które już upłynęły.

2. Skład dniowy czy tygodniowy?

Znam sporo ludzi, którzy do upadłego bronią kalendarzy dziennych. Niestety, nie umiem przyznać im racji. Kalendarz dzienny nadaje się fenomenalnie do spisywania rzeczy nie związanych bezpośrednio z obowiązkami – np. przepisy na różne dni, wieczorne notowanie analiz i gratyfikacji, takie rzeczy. Ale do planowania pracy lub studiów… nie.

W kalendarzu tygodniowym widzimy cały proces, a nie tylko pojedynczy, wyrwany z kontekstu dzień. Możemy sobie niektóre sprawy połączyć strzałkami lub odpowiednio je rozpisać w danej kolumnie czy wierszu (więcej o tym w punkcie czwartym). W efekcie o wiele łatwiej planuje się też obowiązki złożone – np. załatwianie czegoś w urzędzie czy dokładny harmonogram sesji.

Warto też pamiętać, że rzadko kiedy jesteśmy w stanie zrobić jednego dnia aż tyle rzeczy, by racjonalizowało to poświęcanie na ten dzień całej strony A5. Realnie jesteśmy w stanie zrobić od jednej do pięciu rzeczy, a tyle spokojnie wchodzi w rubryczkę składu tygodniowego :)

3. Z notatkami czy bez?

Koniecznie z notatkami. Używając teraz nazewnictwa z matrycy Eisenhowera, możecie dzięki nim wygodnie dysponować rzeczami mniej ważnymi i mniej pilnymi. No bo wiadomo – obowiązki ważne i/lub pilne na pewno trafią od razu pod konkretną datę. Lekarz tutaj, przegląd samochodu tam. Ale takie pierdoły jak “zadzwoń spytać się o paintball na lipiec”? Nie warto ich ładować od razu “na czwartek”, bo potem może się okazać, że w czwartek było urwanie głowy i nie daliśmy rady.

Warto jednak zanotować je obok i potem pamiętać, by każdego dnia 2-3 rzeczy z tej bocznej listy po prostu odkreślać. W takie boczne notatki można też wrzucić drobne porcje 25 rzeczy, które warto zrobić przynajmniej raz w roku. Operuję w takim trybie od jesieni minionego roku i jest nieźle :)

Po naprawdę wielu spróbowanych typach kalendarzy wydaje mi się, że wreszcie znalazłem model naprawdę bliski ideału. Jest nim najprostszy Moleskine w cienkiej, czarnej oprawie. Wygląda tak:

4. Pionowy czy poziomy?

Pionowe rzadziej mają część na notatki, ale poza tym jest to wyłącznie kwestia gustu. Mi się wygodniej myśli wierszami.

5. Duży czy mały?

Uwielbiam OGROMNE kalendarze, ale, realnie, i tak bym zostawiał w nich masę niezapisanego miejsca. Dlatego zdecydowałem się na kalendarz wielkości mojej dłoni, który łatwo mieć zawsze w plecaku. Zasada tu jest bardzo oczywista: im się więcej ruszamy, tym mniejszy model się przyda.

6. Twardy czy miękki?

Twardy waży a miękki się szybciej niszczy. Ja wolę tę drugą wersję, bo wydaje mi się, że zniszczyłbym nawet oprawę z azbestu, a przynajmniej nie obciążam przesadnie pleców ;)

7. Czy potrzebuję jakiekolwiek bajery w środku?

Krótka odpowiedź brzmi: nie. Jeśli z jakiegoś powodu skrajnie często musisz np. przeliczać strefy czasowe to ok, podobny schemat warto sobie zwyczajnie wydrukować i wkleić na jedną z ostatnich stron. Ale stanowczo odradzam kalendarze wypchane numerami kierunkowymi, mapami, telefonami do ambasad i tak dalej. Nigdy się z tego nie korzysta a zapycha miejsce i przeszkadza w pracy.

Przydaje się za to materiałowa zakładka, Moleskine’y mają ją w standardzie. Można ją zastąpić zwykłą karteczką. Przez lata zawsze nosiłem w kalendarzu ulubioną pocztówkę :)

8. Na co SZCZEGÓLNIE zwrócić uwagę?

Na to, czy umiesz sobie łatwo wyobrazić efektywną pracę na danym szablonie. Jeśli nie – odpuść. Jeśli nie wiesz – spróbuj.

9. Jakie firmy polecam?

Takie, które produkują pasujące Ci designem i użytecznością kalendarze :) Prywatnie bardzo lubię modele firm Ciak oraz Moleskine. W zeszłym roku miałem tego pierwszego, potem pół roku przerwy, od jesieni zaś biegam z tym drugim. Są wysokiej jakości i notowanie w nich sprawia mi wielką przyjemność.

Dodatkowo: Jaki papier? (przesłała Justyna)

Problem ten może dotyczyć przede wszystkim dużych i bogatych kalendarzy – jeśli mają gładkie strony to będzie Ci się na nich rozmazywał długopis :) Warto się zawczasu upewnić, że ta podstawowa funkcja nie jest zaburzona przez nadmierne przywiązanie twórców do estetyki.

~ Kuloodporny Kalendarz ~

Ten wpis to pierwszy odcinek nowego cyklu, w którym będę wreszcie mógł dać upust mojemu totalnemu geekowaniu na punkcie skutecznej obsługi kalendarza :)) Będę wdzięczny za zadawanie mi pytań w komentarzach, bym wiedział jakie tematy poruszać w kolejnych epizodach. Na razie mam przewidziane trzy, ale nie będzie żadnego problemu z rozwinięciem tej serii do czterech lub pięciu.

Jeśli totalnie Was nie interesują kalendarze – a taka opcja wydaje mi się całkiem interesująca – to po prostu bardzo Wam dziękuję, że dajecie mi się wyszaleć. Na dniach będzie oczywiście premiera “normalniejszego” wpisu :)

Ciao,

Andrzej Tucholski

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies