Choć to wstydliwa kwestia, przez wiele lat nie miałem pojęcia jak dobrze używać kalendarza. Na przemian traktowałem tygodnie z głębokim minimalizmem w sercu (co w efekcie czyniło cały biznes zbędnym) lub, odwrotnie, zapychałem każdy wolny centymetr papieru gęstym pismem próbującym pomieścić wszystkie moje obowiązki naraz.
Na szczęście człowiek ma to do siebie, że z czasem robi się w często powtarzanych czynnościach trochę lepszy. Dlatego dziś chcę się podzielić z Wami kilkoma prostymi radami dotyczącymi obsługi kalendarza – głównie na etapie podziału plany/notatki.
Omawiam tu wyłącznie podręczne kalendarze przenośne, “okładkowe”. Nie ścienne, nie biurkowe, nie wirtualne. Domyślnie też odnoszę się do kalendarza z tygodniowym rozkładem stron, ale skoro istnieją na świecie udomowione orły to “dniówki” pewnie też da radę oswoić :)
Po pierwsze, nie warto wpisywać w część kalendarzową spraw, które nie mają twardej daty “zdatności do wykonania”. Innymi słowy: zapychanie swoich dni “rzeczami do zrobienia” powoduje poczucie ciągłego zabiegania i w efekcie łatwo się własnymi rękoma wepchnąć w zmęczenie lub, w skrajnych przypadkach, wypalenie.
Obowiązki, umówione spotkania, terminy i tak dalej oczywiście warto wpisywać tak, jak tylko się sobie uwidzi, że będzie praktyczne. Ale tych drugich nie warto. Aby nie było problemu z rozróżnieniem, oto kilka przykładowych punktów:
[vc_row][vc_column width=”1/2″][vc_column_text]Plany:[/vc_column_text][fancy-ul icon_type=”font_icon” icon=”icon-time” color=”Extra-Color-1″ enable_animation=”true”]
[/fancy-ul][/vc_column][vc_column width=”1/2″][vc_column_text]Rzeczy do zrobienia:[/vc_column_text][fancy-ul icon_type=”font_icon” icon=”icon-ok” color=”Extra-Color-1″ enable_animation=”true”]
[/fancy-ul][/vc_column][/vc_row]
Najważniejsze (lub najbardziej palące) spośród nie-terminowych “rzeczy do zrobienia” warto również przepisać do części kalendarzowej (tak jak ja zrobiłem w zdjęciu w nagłówku z nową notką na bloga!), ale co do zasady staram się do takich kwestii stosować metodę “bloków pracy”.
Przykładowo: jeśli w środę mam zajęcia dopiero na 13:15 to rano spróbuję skreślić z takiej tygodniowej listy przynajmniej parę punktów. Zadzwonię do jednej firmy, zrobię wstępny rys nauki do egzaminu i podskoczę do sklepu po odkamieniacz do ekspresu. Nie są to pilne rzeczy, które *muszę* zrobić w daną środę, ale pozbywam się ich z ogólnego widoku tygodnia, bo i tak musiałbym kiedyś się nimi zająć.
Po generalny podział na ważne / pilne zapraszam do tego wpisu – czeka fajna matryca :)
Jeśli udaje Wam się wygodnie łączyć notowanie z używaniem kalendarza jako planera – podziwiam, zazdroszczę i róbcir tak dalej :) Ja niestety nie umiem, moje środowisko pracy musi być porządne i jakakolwiek intruzja sprawia, że od razu mam ochotę przepisać całość (w lepszej, jeszcze bardziej uporządkowanej wersji) na nową stronę.
Zawsze zaczynajcie planować nadchodzące tygodnie od wpisania rzeczy absolutnie-niezmiennie-stałych. Takich jak zajęcia na studiach, godziny pracy, najważniejsze spotkania, siłownia/bieganie/basen. Są one ekwiwalentem wrzucenia do naczynia dużych kamieni. Potem możecie sypiać “piasek” aż do zupełnego przepełnienia wazy.
Gdybyście próbowali zacząć od piasku to nic by nie wyszło – kamienie wylądowałyby na “ubitym” i nie potrafiły się ułożyć :)
W przypadku posiadania takich obowiązków jak np. blogowanie czy prowadzenie kanału na YouTube warto jest sobie dołożyć do zwykłego podziału na plany/rzeczy do zrobienia/notatki jeszcze jeden mały system. Znaczki oznaczające terminy premier tekstów.
W moim Moleskine (możecie zobaczyć jego skład w poprzedniej części cyklu) zawsze rozpisuję na prawej stronie pomysły na teksty na dany tydzień, a na konkretnych dniach zaznaczam piorunkiem, że dobrze by było coś wrzucić :)
Żeby za dużo nie skreślać, prawie nigdy nie wpisuję w kalendarz wydarzeń dalszych niż 2-3 tygodnie od dzisiaj. Terminarz np. prelekcji na lato lub teoretycznych terminów zdania magisterki na wiosnę prowadzę gdzie indziej. Co niedzielę sięgam do tego drugiego spisu i na spokojnie uzupełniam kolejne 2-3 tygodnie o wszystkie zmiany lub poprawki.
Co to za “drugi spis”? Dowiecie się z trzeciego odcinka cyklu :)
Zapiszcie się do Tajemnej Listy, aby na pewno nie przegapić premiery!
Aha, no i najważniejsze. Jeśli masz w planach spotkanie od 12:00 do 14:00 to na pewno dorzuć bufor po pół godziny z obu stron. To oczywiste, że jak człowiek się zepnie, to jest w stanie jednego dnia bez żadnych problemów zrobić ekwiwalent trzech, czasem i czterech normalnych dni pracy. Ale to są wyjątkowe sytuacje. Na co dzień na pewno będą się Wam zdarzały obsuwy – a to trzeba poczekać na kuriera, a to tramwaj nie dojedzie, a to temat będzie trudniejszy i trzeba będzie chwilę zostać – i warto je “zaplanować” od samego początku.
W ten sposób człowiek mniej się frustruje :)
Ten wpis to drugi odcinek nowego cyklu, w którym będę wreszcie mógł dać upust mojemu totalnemu geekowaniu na punkcie skutecznej obsługi kalendarza :)) Będę wdzięczny za zadawanie mi pytań w komentarzach, bym wiedział jakie tematy poruszać w kolejnych epizodach. Na razie mam przewidziane cztery, ale nie będzie żadnego problemu z rozwinięciem tej serii do pięciu.
Jeśli totalnie Was nie interesują kalendarze – a taka opcja wydaje mi się całkiem interesująca – to po prostu bardzo Wam dziękuję, że dajecie mi się wyszaleć. Na dniach będzie oczywiście premiera “normalniejszego” wpisu :)
Ciao,
Co prawda nie taki prawdziwy, do telewizji, ale za to za darmo. "Umowy Śmieciowe" w formie powieści w odcinkach opowiadają historię Hanny Wróbel. Dziewczyna przyjeżdża do Warszawy do pracy i już pierwszego dnia wszystko idzie dokładnie nie tak, jak sobie zaplanowała. Walczy więc nie tylko o wymarzony etat, ale też z własnymi słabościami. I z sercem. I z przyjaciółmi. I z losowymi problemami. I z pogodą. I, bądźmy szczerzy, ze wszystkim innym.
Życie w wielkim mieście nie jest proste.
Powstaje zatem pytanie: czy starczy jej na ogarnięcie tych wszystkich dramatów kawy?
Kurs uczenia się dla dorosłych to kompleksowe szkolenie uczące jak się uczyć. 17 lekcji wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować własny system nauki. Dzięki niemu przyswoisz psychologiczne podstawy uwagi i pamięci. Nauczysz się korzystać z najlepszych sposobów na efektywną naukę i technik pamięciowych. Zajmiemy się też motywacją i zachowywaniem spokoju w obliczu wyzwań. A wszystko podane tak, by maksymalizować mocne strony uczenia się w przypadku osoby dorosłej.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs opiera się o moją autorską strategię PROPS.
"Ogarnij maturę w tydzień" to kompletny kurs, który dzięki 7 lekcjom wideo tłumaczy od początku do końca jak zbudować system nauki do matur. Dzięki niemu nauczysz się uczyć, rozplanujesz starania, nie zmarnujesz czasu a nawet zrobimy tak, by się za bardzo nie stresować. Każda prezentowana w nim porada została przetestowana wiele razy i pochodzi z mojego doświadczenia, a także jest oparta o naukę. I co najważniejsze - działa. Tak zwyczajnie.
Mówiąc krótko: zawarłem w nim całość mojego prywatnego systemu do ogarniania rzeczywistości.
Kurs został objęty patronatem merytorycznym Uniwersytetu SWPS.
AndrzejTucholski.pl to wielokrotnie nagradzany lifestyle'owy blog ekspercki o psychologii. Prowadzę go od 2009 roku.
Piszę na nim o praktycznym wpływie psychologii na człowieka. I o tym, jak ogarnąć zabieganą codzienność w taki sposób, by życie było spokojne i udane.
Życzę Ci bardzo udanego dnia!.
Żadnej treści na blogu nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam też takich przez mail.
W przypadku naglących problemów gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem - psychiatrą lub terapeutą. To profesjonaliści, którzy pół życia szykowali się właśnie po to, by dobrze pomóc potrzebującym. Warto skorzystać z ich usług!