Jak to w końcu jest z tą psychologią pozytywną? Rozmowa z dr Ewą Jarczewską-Gerc

Czas czytania: około 35 minut • Inspiracje
 

Jak to w końcu jest z tą psychologią pozytywną i motywacją? Czy można się “ogarnąć” czy to tylko “takie gadanie”? A jeśli można, to czy istnieją jakieś konkretne strategie lub metody, dzięki którym “wytrwałość” nie będzie tylko wymarzonym słowem, ale opisem codzienności?

Mam nadzieję, że wywiad z dr Jarczewską-Gerc podrzuci Wam parę ciekawych odpowiedzi, które skuszą do dalszych, tym razem już samodzielnych studiów. Przy okazji, po ośmiu miesiącach przerwy wracamy do cyklu Można! Razem z Uniwersytetem SWPS chcemy przedstawiać Wam kolejne związane z uczelnią osoby, których dorobek – i prywatny, i naukowy, i biznesowy – daje dobry przykład i inspiruje do lepszej, pięknej pracy.

Wiem, że czekaliście :)

Kim jest dr Ewa Jarczewska-Gerc?

Odpowiedź nie jest prosta, bo dobrze byłoby poruszyć chociaż część aktywności, które pani doktor podejmuje w swoim życiu.

Z jednej strony mowa o psychologu, doktorze nauk humanistycznych i adiunkcie w Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Z drugiej – o wykładowcy odpowiedzialnym za jedne z najlepszych zajęć w całej mojej historii nauczania. Skończyłem już te studia, więc mogę o tym głośno mówić bez posądzania mnie o uprawianie ingracjacji ;)

Z trzeciej strony dr Jarczewska-Gerc jest trenerem i szkoleniowcem specjalizującym się w psychologii motywacji, realizowaniu celów, zarządzaniu stresem i czasem oraz treningiem mentalnym. Pracuje z firmami i instytucjami publicznymi. Ponadto posiada dziesięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu badań naukowych, rynkowych i opinii społecznej.

Jest wreszcie autorką książki “Rola wyobrażeń w osiąganiu celów. Symulacje mentalne”.

Tematy poruszane w rozmowie

Początki naukowe, sens pracy nad podejściem do wyzwań, symulacje mentalne, trening wytrwałości, motywacja w mediach, problemy motywacji w mediach, higiena psychiczna i powody do optymizmu. A także wiele więcej :)

Wywiad

Nie jest najkrótszy, ale warto poświęcić na niego każdą sekundę. Trzymajcie:

Transkrypcja rozmowy

Andrzej Tucholski: Cześć. Witajcie w kolejnym wywiadzie z cyklu „Można!”, czyli SWPS-owych rozmowach z ciekawymi ludźmi związanymi z Uniwersytetem. Moim gościem jest dzisiaj pani doktor Ewa Jarczewska-Gerc, osoba zajmująca się odwagą, wytrwałością oraz tym, jak przeżyć każdy dzień, żeby czuć się dobrze ze sobą.

Będzie trochę psychologii pozytywnej, trochę emocji, motywacji, sporo psychologi poznawczej. 

Stąd pierwsze pytanie w takim razie: Motywacja, efektywność to są fajne słowa, ale przyznam, że niewielu ludzi sięga po nie tak ściśle akademicko, naukowo, jako ścieżka zawodowa. Co w tych dziedzinach życia sprawiło, że pani doktor chciało się pracować i rozwijać właśnie w tym?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Może właśnie po części to, że tak mało osób się tym zajmowało.

Kiedy ja poszłam na studia  jednak bardziej interesowała ludzi czy to terapia, czy bardziej kliniczne rzeczy. Ja powiem szczerze, że – może to dziwnie zabrzmi – ale od dziecka interesowała mnie kwestia sprawczości tego, że jedni chcą i osiągają, i tego, że jedni chcą, i nie osiągają, a inni nie chcą, a osiągają.

To mnie fascynowało, że właśnie można – tak, jak tytuł cyklu – a czasem właśnie nie można. Że niektórzy mają z tym kłopot. Obserwowałam ludzi w ich naturalnym środowisku, nawet, jak byłam dzieckiem, nastolatką i zastanawiało mnie, od czego zależy to, że potrafimy pewne rzeczy osiągnąć. Sama sobie stawiałam pewne cele, które były często dla mnie bardzo trudne i interesowało mnie to, jak sobie z nimi poradzę. Dlatego wybrałam tą ścieżkę i psychologię. Zupełnie nie klinicznie, tylko właśnie tak życiowo –  jak spowodować, że będziemy robić to, co chcemy. Wielu z nas ma marzenia, ale proszę zwrócić uwagę na to, że często my z nich rezygnujemy. Albo mamy je, a nie wiemy, jak osiągnąć to, co sobie założymy.

Andrzej Tucholski: Czyli nie zawsze chcieć, to móc? To nie jest proste?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Często zaczynam od tego zajęcia. Zadaję studentom, czy słuchaczom na studiach podyplomowych, czy na szkoleniach, pytanie: czy chcieć, to móc? Ja wiem, że tak, że chcieć, to móc, ale to „chcieć” musi być opatrzone jeszcze innymi rzeczami.

My sobie myślimy: motywacja, motywacja, motywacja, żeby nam się chciało tak, jak nam się nie chce, prawda? My kojarzymy motywację z chceniem, że nam się coś będzie chciało i wtedy to osiągniemy. To nieprawda. Chcenie to wyłącznie  pierwszy etap do tego, żeby coś osiągnąć. My musimy wiedzieć, jak to zrobić. Bardzo często nie mamy warsztatu.

Proszę zwrócić uwagę na to, jak wielu ludzi, w zasadzie większość rodziców, jeśli nie wszyscy, chcą być dobrymi rodzicami. A jak to wygląda? Często nie jesteśmy. Dlaczego? Dlatego, że my często nie wiemy, jak to zrobić. Nikt nas tego nie nauczył. Zakłada się, że jeżeli ktoś ma biologiczną możliwość zostać mamą, tatą, to on wie, że on powinien wiedzieć, jak wychowywać dzieci. A to nie jest prawda. My się tego musimy uczyć każdego dnia.

Andrzej Tucholski: Co może dać człowiekowi właśnie uczenie się każdego dnia, konstruktywne podejście? To chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby jakoś sobie radził i miał lepszy humor, czy gra się toczy o większą stawkę?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Humor jest fajny, ja humor bardzo lubię, ale powiem tak: dobry humor często nas odwodzi od naszego celu.

Dlaczego? Dlatego, że pozytywne emocje mówią nam tak: jesteś na dobrej drodze, wszystko idzie świetnie. To jest też pułapka pozytywnego myślenia, że jeżeli na przykład mówimy do kolegi: „Słuchaj, no, boję się tego egzaminu”, a on mówi: „Nie, co ty, ty jesteś super, ty się w ogóle nie musisz przygotowywać”, dochodzimy do wniosku: „No, tak, to będę myśleć pozytywnie, na pewno dobrze mi pójdzie”. I co my wtedy robimy? Idziemy na piwo, odkładamy książki, uważamy: jestem świetna, jestem świetny, jest tak pozytywnie, że ja już nie muszę w to wkładać wysiłku, a to jest nieprawda.

Dlatego czasem te pozytywne emocje, które są świetne i kolokwialnie mówiąc dają nam kopa energetycznego, często mogą też spowodować, że my nie włożymy wysiłku w to, co wysiłku wymaga. Czyli czasem musi nam się ten nastrój troszeczkę zepsuć, żebyśmy sobie powiedzieli: „No, tak, mogę oblać, mogę dostać złą ocenę, to muszę jednak otworzyć książkę, przysiąść i włożyć wysiłek”.

W ogóle przekonywanie ludzi, że można coś osiągać bez wysiłku jest troszeczkę bolączką naszych czasów. Jest to związane z tym, że teraz wszystko – może nie wszystko, ale wiele rzeczy – można osiągnąć bardzo łatwo. Na przykład dotrzeć do informacji. Za moich czasów, kiedy studiowałam, a nie było to jakoś bardzo dawno temu, żeby znaleźć jakąś informację, trzeba było pójść do biblioteki, przewertować literaturę, poszukać książek. Było to dość trudne. W tej chwili siadamy przy komputerze, wpisujemy hasło w wyszukiwarkę i pojawia nam się ileś tam haseł, które odpowiadają na nasze zapytanie. Trudnością jest teraz jak to przesiać, aby było dobre.

Natomiast jest to zdecydowanie łatwiejsze, niż ten wysiłek, który musieliśmy włożyć, żeby pójść do biblioteki, poszukać, zastanowić się. Ja oczywiście absolutnie jestem fanką Internetu i sama z niego korzystam, natomiast przekonywanie ludzi, że bez wysiłku można osiągać sukcesy, często prowadzi do tego, że jesteśmy rozczarowani. Bo nagle się okazuje, że jednak ten wysiłek jest konieczny. Czyli ta droga do celu musi być usłana nie tylko płatkami róż, ale trochę też kolcami.

Andrzej Tucholski: Ciężko jest w życiu cokolwiek osiągnąć bez wytrwałości. Dlaczego tak dzisiaj ciężko o tę wytrwałość? Dawniej trzeba było terminować, by mieć pewien zawód, bo go w ogóle spróbować. Dziś ludzie bardzo często próbują stażu w jakimś zawodzie i już po trzech miesiącach oni wiedzą, że nie, że to nie dla nich. To chodzi tylko o przyśpieszenie cyklu życia, czy coś jeszcze tu gra rolę?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Co to jest wytrwałość? Wytrwałość to jest taka sytuacja, w której pojawiają się przeszkody, a my nie uciekamy, tylko próbujemy je pokonać. To jest właśnie cudowne w wytrwałości. To jest wychodzenie poza strefę swojego komfortu. I my w tej chwili dość często rezygnujemy z tego wyjścia.

No, bo mówimy tak: „Ja nie będę się wysilać, bo mogę przecież pójść inną drogą”. I to prawda, można pójść inną drogą. Tylko pytanie, ile razy można zmieniać tę drogę i czy warto? Czy zbudujemy tym wysoką samoocenę? A wysoka, stabilna samoocena jest naprawdę bardzo pożytecznym czynnikiem psychologicznym, ale tylko gdy jest zbudowana na fundamentach.

Zapytał pan, dlaczego tak trudno w tej chwili o wytrwałość. Powołam się na książkę Roya Baumeistera, „Siła woli”, którą napisał jakiś czas temu na temat właśnie wytrwałości i efektywności. I on mówi tak – w tej chwili w Stanach Zjednoczonych mamy pokolenie młodych ludzi, którzy mają wysoką samoocenę, są przekonani o tym, że są świetni, ale niewiele potrafią zrobić. Czyli oczekują dużej gratyfikacji – na przykład idą do pierwszej pracy i chcą dużo zarabiać, chcą osiągać sukcesy – ale nie idzie za tym wysiłek, który wkładaliby w swoją pracę.

Myślę, że to jest trochę zmiana pokoleniowa. Słyszę od pracodawców, którzy trochę narzekają na nowe pokolenie, które wchodzi na rynek – oczywiście zawsze narzekali i zawsze będą narzekać, bo zmiany pokoleniowe są naturalne – natomiast u nas w Polsce przemiana po ’89 roku spowodowała ogromne zmiany społeczne i w tej chwili dorasta pokolenie dzieci, które zostało spłodzone, urodzone i wychowane przez tych, którzy żyli jeszcze w czasach komunizmu, ale wchodząc w dorosłość doświadczyli zmiany.

Mieli możliwość pójść do dobrej pracy, zarobić dobre pieniądze, bardzo dużo pracowali, poświęcali się pracy, często kosztem tego, że nie byli w domu i chcieli swoim dzieciom w ten sposób jakoś wynagrodzić to, że ich nie było. A wynagradzali w sposób taki, że odejmowali im wysiłku.

Andrzej Tucholski: Nagroda – pułapka.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Nagroda – pułapka. Ja nie jestem zwolenniczką tego, żeby zamęczyć swoje dzieci, ale jednak należy pokazywać, że do wielu rzeczy trzeba dojść wysiłkiem, trudem, że to nie przychodzi tak nagle, że to nie spada z nieba. Na przykład sukcesy sportowe, do których trzeba mieć ogromny talent, ale też trzeba pracować, bardzo intensywnie, poświęcać się. Pokazywanie tego, że ten wysiłek naprawdę przynosi skutek pozytywny jest tym, o czym my troszeczkę zapominamy w tej chwili – stąd brakuje w nas tej wytrwałości.

Andrzej Tucholski: Wychodzę z takiego założenie, że jeśli czegoś się nie wie, to najlepiej się dowiedzieć i jestem wielkim zwolennikiem tego, że od wszystkiego są książki. I będę chciał ten temat poruszyć dwojako. Najpierw w bardziej pozytywny sposób. Napisała pani książkę poświęconą symulacjom mentalnym. Z tego, co wiem, one są trochę związane z kontrastowaniem mentalnym, z tą dziedziną psychologii.

Czy mogłaby pani doktor trochę przybliżyć, z czym to się je, tak, żeby ludzie mogli wiedzieć, gdzie po to też sięgnąć?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Okay. Moja fascynacja naukowa, symulacjami mentalnymi, wzięła się z tego, że trochę nie wierzyłam nigdy w to pozytywne myślenie. Wiem w tej chwili, że trzeba wyróżnić dwa rodzaje myślenia pozytywnego: bierne i aktywne. Bierne myślenie pozytywne polega na tym, że sobie myślimy: będzie dobrze, super, wszystko się samo zrealizuje, spadnie nam z nieba. I to jest taka bierna forma, która w przypadku sytuacji, kiedy my nie mamy kontroli – one są dość rzadkie – ono może nam pomóc przetrwać trudną sytuację. Ale ta forma myślenia pozytywnego jest bardzo niebezpieczna, kiedy jednak wiele zależy od nas.

Dlaczego? Dlatego, że właśnie my wtedy pozostawiamy losowi, żeby to on nam coś dał. I tracimy szansę na to, żeby to osiągnąć. Aktywne myślenie pozytywne polega na tym, że ja sobie wyobrażam: okej, jestem w stanie osiągnąć pewien cel, ale wiem, że ja muszę w to włożyć wysiłek, wiem, jak to zrobić, wiem, jak to osiągnąć, wiem, że może mi się to udać, że będę, chcę być skuteczna.

I właśnie symulacje mentalne, cała koncepcja symulacji, bierze się z tego myślenia pozytywnego. Bo na przykład w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych też i do dzisiaj można znaleźć w księgarniach mnóstwo poradników, które mówią, jak odmienić swoje życie, jak cię rzuci facet, to po prostu stań przed lustrem i powiedz sobie, jaka jesteś piękna, pewna siebie, cudowna i gotowe.

A to nieprawda. Bo stajemy przed tym lustrem i raczej wyglądamy żałośnie, i chce nam się płakać, i nie przynosi to nic pozytywnego. Więc zainteresowało mnie to, jak myśleć pozytywnie, jak ujarzmić te pozytywne wyobrażenia, myślenie, żeby było skuteczne. I okazało się, że rzeczywiście ono może być skuteczne, ale tylko wtedy, kiedy wyobrażamy sobie proces dochodzenia do celu. Często jest tak, że kiedy marzymy o czymś, stawiamy sobie cel i on jest taki bardzo emocjonalny, bardzo tego chcemy, my tego pożądamy, to, to pożądanie tego wyniku odbiera nam energię życiową na to, żeby do tego dążyć. My się często spalamy.

Na przykład sportowiec, który będzie myślał tylko o tym, że chce stanąć na podium i stanie się to jego głównym celem, będzie wyobrażał sobie siebie, jak wchodzi na podium, staje, dostaje medal, to, to pragnienie jest tak silne, ono zjada tyle jego zasobów mentalnych, że może mu już nie starczyć siły na to, żeby dobrze pobiec. Z moich badań wynika i potwierdzają to także badania innych osób, że w momencie, kiedy my troszeczkę przestaniemy myśleć o tym wyniku, kiedy on stanie się takim troszeczkę produktem ubocznym naszego działania, procesu działania, wtedy go osiągniemy.

Czyli na przykładzie sportowca, jeżeli on będzie wyobrażał sobie krok po kroku, jak on osiąga swój cel, na przykład w biegach – to dotyczy nawet bardzo fizycznych rzeczy, jak bieg – jeżeli będzie wyobrażał sobie, w jaki sposób ustawia stopę, w jaki sposób kolano, jak biegnie, to zwiększa szansę na to, że on na to podium wejdzie, ale niech on nie myśli o tym podium.

Andrzej Tucholski: Jeszcze niech nie przerabia wywiadów w głowie.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Niech jeszcze wywiadów nie przerabia. To będzie fajny produkt uboczny, ale niech się skupi na tym, jak wykonać na bardzo wysokim poziomie to działanie sportowe. I tak samo jest w życiu. Czy to jest sport, czy to jest nasze życie codzienne, to działa podobnie.

Dla nas często to, że ktoś, coś wyobraża albo, że tego doświadcza, to są dwie różne rzeczy. Dla mózgu niekoniecznie. To jest prawie to samo.

To jest tak, że kiedy my sobie wyobrażamy ruch, to w naszym mózgu aktywizują się niemal te same obszary, które są odpowiedzialne za wykonanie tego ruchu. Bez jednego. Bez właściwej kory ruchowej, która już, jeżeli dochodzi do aktywizacji, to wykonany zostaje ruch. Natomiast wszystkie obszary, które są odpowiedzialne za planowanie ruchu, są aktywne, kiedy my ten ruch sobie wyobrażamy. Dlatego możemy ćwiczyć zachowania wręcz fizyczne, ruchowe, właśnie w głowie.

Andrzej Tucholski: Ciężko jest w jakikolwiek sposób przyczepić się do takich publicznie dawanych rad, że warto się ruszać, warto ćwiczyć, a mimo wszystko, jak się pojawi słowo „motywacja” to częściej, niż rzadziej, będzie to kontekst negatywny. “Że Amerykańcy naukowcy coś odkryli.” A z naszej rozmowy, jak na razie wynika – podpartej cytowanymi, wspominanymi badaniami – że jednak to jest na rzeczy. Więc skąd ta niechęć?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Myślę, że po części wynika z tego, że trochę złą sławę zyskali mówcy motywacyjni. Bo motywacja, jak definiuje ją profesor Łukaszewski, największy znawca psychologii motywacji w Polsce, to są wszelkie procesy odpowiedzialne za uruchomienie, ukierunkowanie, podtrzymanie i zakończenie działania. A my zawsze myślimy o tym pierwszym etapie motywacyjnym, o uruchomieniu. I o tych chęciach.


Przeciętnie proces motywacyjny musi składać się z dwóch faz: fazy motywacyjnej i wolicjonalnej. Faza motywacyjna, to taka, w której my mówimy sobie tak: ja chcę, chcę uprawiać sport, na przykład chcę regularnie biegać, uprawiać jogging. Ale druga faza to musi być faza wolicjonalna, odnosząca się do mojej siły woli, że ja to robię, że ja mam siłę, wytrwałość do tego, żeby codziennie wstać, założyć te buty sportowe i wyjść na zewnątrz. Dlatego motywacja zyskał złą sławę, ponieważ ludzie wyobrażają sobie tylko ten pierwszy etap – ja chcę coś osiągnąć. Natomiast wielu z tych mówców motywacyjnych nie mówi, jak to zrobić.

Gdy się im tak przysłuchuję – i to nie to, że jestem przeciwna tym wystąpieniom, tylko one często są koszmarnie drogie – to, co oni dają, to pozytywną energię. Oni potrafią natchnąć człowieka, wzmocnić jego samoocenę, poczucie własnej skuteczności. Ale to za mało.

Dlatego, że on wyjdzie, miną dwa dni, minie tydzień i to tak, jak z postanowieniami noworocznymi będzie, że tak, bardzo chcę coś zmienić, rzucić palenie, zmienić swoje nawyki żywieniowe, nie wiem, przestać krzyczeć na partnera i tak dalej, i nagle po tygodniu gdzieś to nam się rozmywa.

Dlatego, że po prostu tej energii nie starcza. Ona musi być odnawialna. Prawdziwa psychologia motywacji, ta akademicka, mówi nam o tym, jak można tą energię odnawiać. Jak znajdować w sobie siłę do tego, żeby efektywnie spełniać swoje postanowienia.

Andrzej Tucholski: Chciałbym się o to dopytać. Jestem w stanie sobie teraz świetnie wyobrażać, jak idę ten pierwszy raz po przerwie na siłownię i będzie ekstra, ale, w jaki sposób zmotywować się z podobną energią do siedemnastego razu w deszczowy listopad?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Po prostu nie pytać się siebie: „Czy ja mam ochotę na to?”

My często prowadzimy ten dialog. To jest dla mnie bardzo ciekawe, że załóżmy, ludzie idą na studia psychologiczne, mówią: „Chcę studiować psychologię”, mija pół roku, rok, przychodzi sesja i okazuje się nagle, że oni “muszą” zdać egzamin. Jest to fascynujące, prawda, że nagle to „chcę”, zmienia się w „muszę”. Nie „ja chcę zdać ten egzamin, ja się cieszę, jak ja się cieszę, że ja mogę ten egzamin zdać”, bo to mnie przybliża do mojego celu, a my mówimy: „Nie, nie, ja muszę zdać egzamin”, „ja muszę chodzić na siłownię”.

Nie. Ja chcę to robić. Bo to mi daje energię, to mi daje coś pozytywnego.

Wynika to z tego, że my trochę mylimy dwa procesy: proces samoregulacji i samokontroli. Samoregulacja polega na tym, że my sobie dogadzamy troszkę, że my myślimy o swoich emocjach. Ten siedemnasty raz myślimy sobie tak: „Czy mi się chcę iść na tą siłownie? Czy to w ogóle ma jakiś sens? Czy to mi coś przynosi”- to jest typowy dialog z samym sobą.

„Co mi to w ogóle daje? Przecież mogłabym położyć się na sofie, leżeć i odpoczywać. Mam taką potrzebę, mam taki nastrój i sobie dogodzę”. To jest samoregulacja.

Drugi proces, to jest samokontrola, który dotyczy tego, że to nie ja jestem celem samym w sobie, tylko cel jest zewnętrzny. On mną rządzi. Ja sobie go postawiłam. Nie kto inny, tylko ja. Więc można sobie powiedzieć, ja siebie nie pytam o to, czy mi się chce to zrobić, ja to po prostu robię. Często nasz problem z wytrwałością polega na tym, że my zaczynamy – mówiąc językiem młodzieży, takim kolokwialnym – “rozkminiać”, czy mi się chce, czy mi się nie chce.

Nie. Spróbujmy przez miesiąc, dwa, trzy, po prostu nie pytać się siebie: „Czy ja mam na to ochotę?” Nie, ja postawiłam sobie cel i ja będę konsekwentna. I zapewniam, że efekty, które się uzyskuje potem są tak przyjemne, dają tyle pozytywnych emocji, że cieszymy się z tego, że nam się udało, że wytrwaliśmy.

Andrzej Tucholski: Kiedy człowiek osiąga coś, co chciał, to się cieszy i co z tym szczęściem? Mamy taki trochę fetysz szczęścia, że wszyscy muszą być non-stop szczęśliwi. I kiedy to mówię, to to brzmi naturalnie – no pewnie, że wszyscy powinni być szczęśliwi. Ale wydaje mi się, że mimo wszystko coś nie gra z tym, jak teraz jest postrzegane szczęście.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Zacznę, jak typowy psycholog akademicki – “badania pokazują” – ale moja praktyka psychologiczna też to pokazuje, że im bardziej chcemy być szczęśliwi, tym częściej jest tak, że nie jesteśmy.

Na przykład widzimy jakiegoś przygnębionego znajomego, przyjaciela, kolegę, mówimy: „Stary, przecież masz być szczęśliwy, to jest twoim celem, nawet więcej – to jest twoim obowiązkiem, to jest konieczność, każdy ma do tego prawo”.

I ten człowiek sobie myśli wtedy: „Boże, ja powinienem być szczęśliwy, powinnam być szczęśliwa, a nie jestem. Jakim jestem looserem”, a potem: „przegrywam swoje życie, bo ja nie jestem szczęśliwa, mimo, że powinnam”. Więc często jest tak, że kiedy im bardziej się kogoś do tego zachęca, tym trudniej to osiągnąć.

Dlaczego? To jest taki paradoks. Zresztą w psychologii często dochodzi do takich paradoksalnych sytuacji, że im bardziej czasem chcemy być szczęśliwi, tym nie jesteśmy. Właśnie dlatego, że sobie uświadamiamy, że powinniśmy, a nie jesteśmy. I to wzbudza nasze poczucie winy. Czujemy się nieadekwatni, bo powinniśmy, a nie robimy. Nazywamy to w psychologii pozytywnej „gloryfikacją szczęścia”.

Czyli my to szczęście stawiamy gdzieś na piedestale i czekamy. Niech ono na mnie spadnie, prawda? Jak manna z nieba, niech na mnie zstąpi. A to nieprawda. To znaczy, my rzeczywiście jesteśmy odpowiedzialni za swoje szczęście, ale my jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby je budować w codzienności.

I na przykład proszę zwrócić uwagę na to, że my kojarzymy szczęście z tym, że przyjdzie taki moment w życiu, że będę szczęśliwa, że będę miała czas dla znajomych, dla siebie, nie wiem, dzieci podrosną – my ciągle szukamy tego szczęścia w przyszłości, prawda? Myślimy sobie, kiedyś, teraz jest ciekawy projekt, to nie mogę wyjść, teraz są małe dzieci, nie mogę wyjść i tak dalej, tak dalej. I gdzieś tam to szczęście odsuwamy.

A w tej chwili wiemy, że szczęście, jakość życia, wiąże się z tym, że my włączamy w nasz grafik, tak, jak mamy spotkania biznesowe, włączamy tak zwane pozytywne priorytety. Znaczy, że my planujemy, co zrobić w ciągu dnia, żeby być szczęśliwym.

My też trochę kojarzymy szczęście z tym hedonizmem. I to oczywiście jest element szczęścia: przyjemność, że jest nam przyjemnie, fajnie, miło, ale ja się zgadzam tutaj z Csíkszentmihályim, który mówi, że my doświadczamy szczęścia, kiedy coś robimy, kiedy doświadczamy flow, czyli przepływu. To jest takie poczucie zaangażowania z pełną kontrolą, ale też utratą poczucia czasu, że my nie czujemy a czas mija.

Andrzej Tucholski: Czas mija i nie słyszy się telefonu.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Tak. I to można doświadczyć naprawdę w wielu sytuacjach, czy w zabawie z dzieckiem, czy żeglując, czy robiąc cokolwiek innego. Nawet w pracy. Wiem, że wiele osób doświadcza takiego poczucia flow w pracy i to jest prawdziwe szczęście, że my jesteśmy zatopieni, zaangażowani w to, co robimy. Aczkolwiek właśnie to włączanie miłych, przyjemnych rzeczy w grafik codzienności naprawdę zmienia życie. Czyli, nie „ja pójdę na basen, kiedy mi się skończy młyn w pracy”. Nie. Ja dzisiaj odstawiam, trudno, nie zrobię, ale idę na basen. I nagle się okazuje, że świat się nie zawalił, że ja mogę to zrobić jutro. Bardzo trudno jest przełamać ten sposób myślenia, wziąć sprawy w swoje ręce i aktywnie włączać szczęście.

Andrzej Tucholski: Alan Watts w latach ’50 napisał, że kiedy człowiek słucha muzyki i się skupia na tym, że słucha muzyki, to wcale nie słucha tej muzyki. Tak mi się skojarzyło, że ciągłe życie zastanawianiem się, nad jakością tego życia to można tak parę lat stracić, podejrzewam.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Absolutnie. Można.

Andrzej Tucholski: Ostatnie pytanie, prywatne zupełnie – co napawa panią optymizmem?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Powiedział pan o tej muzyce… Muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w moim życiu i czerpię z niej pozytywną energię. I powiem tak – pogoda. Ale i słońce, i deszcz. Znaczy, jak świeci słońce jest cudownie, a jak pada deszcz, czuję, że żyję.

I na pewno moje dzieci, które dają mi pozytywne emocje, ale też uczę się, dzięki nim, każdego dnia, że jeszcze wiele przede mną i wiele muszę się nauczyć. Uczą mnie pokory i akceptacji swojej niedoskonałości. To mnie napawa optymizmem, że właśnie patrzę na swoje dzieci i widzę, jak się rozwijają. Praca, którą wykonuję, to, że mogę pracować z ludźmi, że oni uczą się ode mnie, ale ja uczę się też od nich. Studenci, słuchacze na studiach podyplomowych naprawdę dają mi dużo optymizmu i energii. Przyroda. Zachwyca mnie świat. Naprawdę. Wystarczy, że spojrzę na drzewa czy w niebo. Jest to takie banalne, ale powiem szczerze, daje mi dużo optymizmu i energii.

Andrzej Tucholski: Czyli małe przyjemności składają się później w dobre życie?

dr Ewa Jarczewska-Gerc: W dobre życie.

Andrzej Tucholski: Pięknie dziękuję za rozmowę.

dr Ewa Jarczewska-Gerc: Bardzo dziękuję.

Co dalej?

O zapisaniu się do Tajemnej Listy już wspomniałem. Możecie też rzucić okiem na wszystkie dotychczasowe rozmowy przeprowadzone przeze mnie w ramach cyklu Można!, a trochę ich już powstało. Zachęcam wreszcie do pisania w komentarzach pozdrowień do pani doktor, bo, kto wie, może tu zajrzy?

A że w końcu słyniemy z życzliwości i uprzejmości (nie wiem czy o tym kiedykolwiek wspominałem, ale spotkałem kiedyś wyniki badań pewnej firmy analizującej internet, że mam “charakteryzujących się wyjątkową kulturą odbiorców”) to wystarczy, że dacie w komentarzach znać, jak się Wam podobało.

Dzięki :)

Ciao,

Andrzej Tucholski

///

PS: Artykuł, wywiad i merytoryka przygotowane we współpracy z Uniwersytetem SWPS. Organizacja projektu to zasługa Michała Krześniaka. Za piękną oprawę audiowizualną odpowiada ekipa Only Only. Jak coś nie wyszło, to pewnie przeze mnie :)

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies