10 mitów na temat szkoły

Czas czytania: około 14 minut • Kariera
 

Szkoła jest bardzo ważnym okresem w życiu człowieka. Świetnie przygotowuje go do życia pełnego roszczeń, wymówek i braku odpowiedzialności. Chyba, że przestanie się wierzyć w jej mity.

Wtedy może być umiarkowanie ciekawą przygodą, dzięki której człowiek uczy się podejmować trudne decyzje, rozumieć sporo zasad rządzących „prawdziwym światem” i, w dłuższej perspektywie, odnosić sukces :)

Dzisiaj chcę przedstawić Ci moją opinię na temat dziesięciu popularnych mitów dotyczących chodzenia do szkoły. Przy każdym z nich zwrócę uwagę na to, co jest w danym przekonaniu prawdziwego, a także w jaki sposób można mu przeciwdziałać.

Wierzę, że jeśli jesteś jeszcze w szkole, poznanie tych punktów widzenia na wybrane sprawy pomoże Ci skuteczniej ogarniać swój edukacyjny obowiązek. To by były dobre rady dla kilkunastoletniego “mnie” ode mnie dzisiaj, pod koniec studiów, gdybym mógł nadać list przez wehikuł czasu :)

Ważna uwaga na wstępie

Ten artykuł nie ma na celu bagatelizowania problemów, które dręczą polską edukację. Jest ich sporo, choć pewnie część prezentowana jest w mocno przesadzony sposób. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że zarażanie problemami z edukacją uczniów jest bardzo krzywdzące dla samych uczniów. Oni muszą jakiś nietrafiony egzamin najpierw ZDAĆ, a dopiero potem mogą zająć się np. staraniami społecznymi, by go nie było.

Dlatego wierzę, że ważne jest wyrobienie w sobie poczucia własnej skuteczności i odseparowanie się od wymówek i roszczeń. Im wcześniej, tym lepiej. Uczennice i uczniowie, to jest artykuł dla Was :)

1. Szkoła zabija kreatywne myślenie

Jedna z najczęściej powtarzanych opinii. „Rycie”, nadmiar przedmiotów ścisłych i tak dalej są odpowiedzialne za „produkowanie trybików a nie żywych ludzi”. Jest w tym założeniu dużo prawdy, ale głównie wtedy, gdy ktoś z takich pojedynczych aspektów chodzenia do szkoły tworzy cały rdzeń tego, czym szkoła jest.

Przykładowo, dla mnie szkoła zawsze była przede wszystkim doświadczeniem społecznym, nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania z przyjaciółmi. Dopiero potem skupiałem się na lekcjach jako takich. A gdzieś na samym końcu, na ich zaliczaniu :)

W efekcie szkołę wspominam jako jeden z najbardziej kreatywnych okresów mojego życia. To wtedy zacząłem blogować.

Co jest w tym micie prawdziwego: jeśli uczennica lub uczeń skupia się tylko i wyłącznie na faktycznych mechanizmach przekazywania, przyswajania i zaliczania wiedzy to można łatwo wpaść w pułapkę przekonania, że istnieją jakieś „jedyne prawdziwe odpowiedzi”. A to zabija kreatywność jak mało co.

Jak możesz mu przeciwdziałać: miej świadomość, że szkoła to do pewnego stopnia „zbiór różnych kursów”, których nauka jest interesującą podstawą pod resztę życia. Ich zaliczanie raczej nie będzie kreatywne, ale to, co zrobisz potem na własną rękę? To równie dobrze może się skończyć Noblem :)

2. W szkole chodzi tylko o odpowiadanie pod klucz

Nieprawda. O to chodzi w egzaminach. Standaryzacja ocen szkolnych nie jest jakaś niesamowicie super, ale też i „na co dzień” nie ma jej za dużo w życiu ucznia. Pojawia się w przypadku kartkówek, klasówek, sprawdzianów, egzaminów i matury. Warto tutaj jednak pamiętać, że – choć to nie jest idealne porównanie – w przypadku ukochanej pracy też się ma pewne niefajne zobowiązania.

Wyobraź sobie coś, co kochasz robić – taniec, rysowanie, programowanie, pisanie – i pomyśl, że nawet jeśli większość takiego zajęcia jest cudowna to i tak musisz raz na miesiąc pamiętać o różnych składkach, ubezpieczeniu i podatkach. Urząd Skarbowy nie będzie się specjalnie tolerancyjny dla artystycznego podejścia do podliczania kosztów działalności ;)

Co jest w tym micie prawdziwego: standaryzacja ocen istnieje i trzeba się do niej dostosować – taki jest system. Nie ma się jej jednak non stop przed oczami i sam proces nauki może wyglądać u Ciebie jak tylko chcesz.

Jak możesz mu przeciwdziałać: traktować uczenie się i zaliczanie przedmiotu jako dwie osobne sprawy. „Zdawanie” to umiejętność sama w sobie i im szybciej się ją przyswoi, tym większą radość się ma z samych zajęć.

3. Oceny są wymierną oceną umiejętności ucznia

Nie są. Są wystandaryzowaną oceną umiejętności ucznia. Warto o tym pamiętać.

Problem ze standaryzacją czegokolwiek jest taki, że w ogóle nie widzi człowieka jako jednostki. Widzi człowieka jako odchylenie od przeciętnej. Ale, jak to często w życiu bywa, istnieje też jasna strona danej kwestii.

Otóż zaletą standaryzacji jest to, że ma bardzo czytelne zasady działania. Sprawdziany z reguły mają taką lub inną formę sylabusa (przykładowo: treść rozdziałów w podręczniku od poprzedniego sprawdzianu) i przy należytej porcji wysiłku można zadbać o wynik zbliżony do przeciętnej.

Co jest w tym micie prawdziwego: uczennice i uczniowie bardzo rzadko mają szansę poznać prawdziwą ocenę swoich umiejętności. Nie jest to winą sprawdzianów, bo ich funkcją nie jest feedback lecz „sprawdzenie” czy materiał leci tak, jak nakazuje program. Stanowczo powinna jednak istnieć dodatkowa instytucja sygnału zwrotnego dla uczniów.

Jak mu przeciwdziałać: znaleźć zewnętrzne wskaźniki (np. zwracać uwagę na jakość swoich prac domowych lub pisemnych, których standaryzacja jest trochę luźniejsza od testowej), ale problem i tak pozostanie. Zresztą, w „prawdziwym życiu” jest bardzo podobnie. Szybka nauka samooceny zawsze jest w cenie.

4. Szkoła uczy rzeczy nieprzydatnych w życiu

Rzadko co jest „przydatne w życiu”. Pomijając pisanie artykułów, prezentacji i tak dalej, większość mojego „prawdziwego życia” to obsługa plików w Excelu, paru innych programów, ewentualnie proste przeróbki graficzne. Oprócz tego chodzę na siłownię i dbam o dom.

Czy to znaczy, że w szkole powinienem uczyć się tylko obsługi komputera, sprzątania i mieć WF? No pewnie, że nie. Byłbym  głąbem. Nie umiałbym ze zrozumieniem przeczytać żadnego doniesienia ze świata i nie radziłbym sobie z naukowymi książkami poświęconymi psychologii. Dużo psychologii wywodzi się z biologii lub ekonomii. Biologia jest nie do zrozumienia bez podstaw chemii i, szczerze mówiąc, fizyki. Ekonomia to z kolei matma i logika. No i dużo historii i geografii, jeśli chce się rozumieć zależności pomiędzy rynkami i państwami. Żeby umieć czytać te książki przydałaby się też znajomość języków: polskiego i angielskiego.

I znienacka podstawa mojego „prawdziwego” życia sprowadza się do wtorkowego planu zajęć z gimnazjum :)

Co jest w tym micie prawdziwego: szkoła uczy podstaw. Nie są one przydatne w życiu. Ale bez nich nic by nie było przydatne. Nie jestem pewien jaki skutek będzie miało popularne teraz “ograniczanie podstaw”, ale to jest temat dla ekspertów, a nie dla osoby, która po prostu szkołę przeżyła :)

Jak można przeciwdziałać: jest kluczowe, by wcześnie ten podział na podstawy i “nadbudowywanie wiedzy” pojąć i pogodzić się z faktem, że OGROM pracy leży potem w Twoich własnych rękach. Nikt jej za Ciebie nie wykona.

5. Za młodu trzeba wybierać, co się chce robić przez resztę życia

Nie do końca prawda. Mam koleżankę, która po sześciu latach biol-chemu poszła na ASP. Mam też znajomego, który po sześciu latach klas humanistycznych zaczął zawodowo analizować ryzyko na rynkach finansowych.

Jeśli przedłuży się swoje szkolne zainteresowania studiami lub wykształceniem technicznym jedyne co, to jest się na swojej „pozycji startowej w życiu” trochę SZYBCIEJ. Ale nic ponadto.

Jeśli się pod koniec liceum lub technikum poczuje potrzebę zupełnego zwrotu, nie jest to koniec świata. Po prostu trzeba trochę bardziej przyłożyć do pracy. Zainwestuje się w naukę dodatkowy rok lub dwa. Jak świetnie to ujęła Mary Schmich: większość trzydziestolatków nadal do końca nie wie, czym się chce zajmować w życiu. A co dopiero maturzyści :)

Co jest w tym micie prawdziwego: za młodu najlepiej jest wybierać rzeczy dosyć optymalnie, bo jakiekolwiek ostre specjalizacje potrafią potem kopnąć w plecy. Nie będzie to jednak jakikolwiek wielki dramat, po prostu obsuwa.

Jak mu przeciwdziałać: muszę się powtórzyć, ale… rozdzielić naukę od zdawania. Daj sobie luz i wolność na odkrycie przy czym najciekawiej spędza Ci się czas i dopiero potem zacznij fiksować się na maksymalnych wynikach :)

6. Jak się nie zda roku to świat wybucha

Eee… nie :)

Mam w rodzinie parę osób, którym zdarzyło się powtarzać rok. Wielu moich znajomych (o ile w ogóle mają studia – lub nawet maturę, jeśli już być dokładnym) też miewało roczne lub dwuletnie obsuwy.

Jasne, że lepiej jest wszystko ogarniać w pierwszych terminach (to rada, która szczególnie zyskuje na studiach – sami zobaczycie) ale poprawka, nawet jeśli roczna, po prostu trochę Was spowalnia. W życiu takich stopów miewa się sporo, czasem z bardziej przykrych powodów niż uwalona matma. Nie ma się co martwić.

Co jest w tym micie prawdziwego: nie ma nic przyjemnego w powtarzaniu roku.

Jak mu przeciwdziałać: pamiętać, że wystarczą PRZECIĘTNE wyniki ze wszystkiego, by mieć spokój przez CAŁĄ szkołę. Dbaj o nie w pierwszej kolejności i dopiero potem sięgaj po wyższe stopnie :) A jak się coś uwali, no to trudno, przynajmniej z innych przedmiotów będzie prościej i ten czas można zagospodarować np. na naukę programowania w Pythonie, bo się przydaje w eksperymentach psychologicznych.

7. Po szkole TRZEBA iść na studia

Nieprawda. Przede wszystkim, zamiast liceum można wybrać technikum i później kontynuować edukację zupełnie innym tempem niż „klasyczna autostrada ogólniak -> uniwerek”.

Zamiast studiów można też wybrać rozpoczęcie stuprocentowego wysiłku rynkowego pięć lat przed rówieśnikami. Zamiast studiów dziennych można wybrać wieczorowe i pełen etat. Zamiast studiów od razu po liceum/technikum można wyjechać na rok pracować za granicą lub motocyklem przemierzać Amerykę Południową… opcji jest tyle, ilu ludzi. Warto się zastanowić, która będzie najbardziej optymalna.

Co jest w tym micie prawdziwego: w BARDZO wielu środowiskach wykształcenie jest mile widziane lub wręcz konieczne, więc skoro w Polsce jest ono darmowe (możecie nie mieć pojęcia, jak to jest rzadka i cenna cecha naszego kraju) to nieroztropnie jest je olewać. Zresztą, nawet płatne wykształcenie jest w Polsce bardzo tanie. Porównajcie sobie absolutnie najwyższego sortu Uniwersytet SWPS z czymkolwiek w Stanach :)

Jak mu przeciwdziałać: nie dać sobie wmawiać, że jest jakakolwiek „poprawna” metoda na przeżycie życia. Nie ma. To jest Twoje życie. Ale musisz też pamiętać, że możesz swój pomysł na nie mieć, zwyczajnie, niedopracowany. A wtedy najmądrzej jest podejmować decyzje optymalne, aż go dopracujesz.

8. Liceum jest tylko po to, by dobrze zdać maturę

Nieprawda. Z mojej perspektywy liceum było głównie po to, by mieć cudowny czas z przyjaciółmi i się ewentualnie co jakiś czas mocno zakochać :)

Dla nauczycieli liceum to przede wszystkim zadbanie, by ich uczniowie dostali się na wymarzone uczelnie – to stąd tak częste podkreślanie wagi matury. Tak między nami to warto traktować te nagabywania z szacunkiem, bo nauczyciele też nie mają najłatwiejszego zawodu na świecie. Ale to nadal nie jest cała prawda.

Liceum jest od przyswojenia wiedzy z liceum. A potem są matury. Do których, tak między nami, można się na luzie nauczyć w dwa miesiące i potem złapać wyniki powyżej 70 procent :)

Co jest w tym micie prawdziwego: matura jest kluczem do dalszego wykształcenia. Jeśli chcecie je zdobywać, warto do niej usiąść. Nie jest jednak w żaden sposób definiująca dla tych pięknych trzech-czterech lat życia każdego młodego człowieka. Po prostu je wieńczy.

Jak mu przeciwdziałać: warto pamiętać, że matura nie ma za dużej wartości sama w sobie. Nikt nigdy Was nie spyta o wyniki z matury. To wyłącznie KLUCZ na studia. Gdy tak się o niej myśli, staje się mniej straszna :)

9. Szkoła ma gwarantować… cokolwiek

Pracę, wykształcenie, miejsce na studiach itp itd. Nie. Nieprawda. Szkoła nic nie gwarantuje. Szkoła jest edukacją dającą podstawę wiedzową i logiczną pod inne starania. Dobrze płatną pracę to do wybuchu kryzysu sub-prime w 2007 roku miały gwarantować prestiżowe uczelnie w USA. A potem się okazało, że wpycha się w nie dziesiątki tysięcy dolarów a jakoś dyplomem nieszczególnie się kto przejmuje.

U nas edukacja jest darmowa i wcale nie jest na jakimś niesamowicie niskim poziomie. Warto z tego korzystać.

Co jest w tym micie prawdziwego: szczerze mówiąc, z mojej perspektywy, nic. Nie lubię roszczeniowego podejścia do świata, bo rodzi ono wyłącznie płynność w generowaniu wymówek. A wymówek też nie lubię :)

Jak mu przeciwdziałać: bardzo wcześnie się nauczyć, że generalnie nic w życiu nie jest gwarantowane przez nic. Nic nie jest pewne. No może poza podatkami i śmiercią, jak głosi mroczne powiedzonko. A potem się zorientować, że to nawet fajnie. Bo życie oznacza staranie. Wtedy dni są piękne a człowiek wie, do czego zmierza, nawet jeśli tylko krótkoterminowo :)

10. Szkoła w ogóle nie przygotowuje do prawdziwego życia

To jest mit bardzo podobny do punktu czwartego, ale zarazem widzę w nim coś, co warto poruszyć osobno. Rzadko się o tym mówi, ale… szkoła to, w mojej opinii, bardzo dobra symulacja „prawdziwego życia”.

A już na pewno do momentu, w którym się nie pozna swojej prawdziwej pasji i nie zbuduje się życia dookoła niej – jeśli tak sobie uznacie :)

Sami zobaczcie: trzeba robić coś, co jest umiarkowanie ciekawe. Część ludzi lubicie, a część nie. Ktoś ma nad Wami władzę. Regularnie są ewaluacje wyników sprawdziany a co około trzy lata istnieje opcja awansu, ale tylko pod warunkiem dobrych wyników. Jeśli jest się sprytnym społecznie, to jest łatwiej. Jeśli nie – jest trudniej. Jak się człowiek nieszczęśliwie zakocha to skupienie mu siada i może mieć problemy u szefa u nauczyciela.

Nie wiem jak Wy, ale to jest albo 90% dużych firm w Polsce, albo dowolny ogólniak :)

Co jest w tym micie prawdziwego: tak jak wspominałem w punkcie czwartym, wiedza wyniesiona ze szkół to wyłącznie podstawa do dalszych starań. Jasne, przydałyby się takie przedmioty jak „nauka wypełniania dokumentów podatkowych” i tak dalej, ale to rozmowa na inną okazję :)

Jak mu przeciwdziałać: choć czasem pomyśleć o szkole „meta”, to znaczy czego ona uczy sama w sobie, nie tylko przez przedmioty. Można się zdziwić, jak dużo różnych rzeczy :)

Skąd wziąłem te mity

Większość wymienionych w tym artykule mitów na temat szkoły to wypowiedzi pewnej Czytelniczki, która podzieliła się nimi w komentarzu pod innym tekstem na tym blogu. Inne wziąłem z mediów.

Moja rada

Myśleć. Kwestionować, ale nigdy „dla zasady”, tylko w celu zdobycia większej ilości informacji. Podejmować optymalne decyzje, które pozwalają Wam na wielką wolność w wielu różnych procesach decyzyjnych.

Szkoła bardzo zyskuje, gdy wyrzuci się z równania problemy „techniczne”. Nadal można mieć w jej trakcie problemy z przyjaciółmi czy, powiedzmy, sercowe – no pewnie :) – ale gdy przestaje się myśleć o „systemie” jako takim, życie staje się o wiele prostsze.

Większość złych przekonań na temat szkoły ma pewną „dobrą stronę”, o której warto czasem pomyśleć. Sporo problemów można rozwiązać kilkoma sprytnymi pytaniami. Generalnie człowiek uczy się w życiu wyłącznie przez problemy, przeszkody i porażki. Nie warto ich unikać, warto je rozwiązywać.

Jak się ma otwarty umysł, mało co jest straszne.

Życzenie dla uczennic i uczniów :)

Nie chcę zabrzmieć tutaj wrednie, ale – jeśli jesteście w szkołach – to życzę Wam wyłącznie problemów z przyjaciółmi i sercem. To uczy wrażliwości, empatii, zaufania, radości, smutku, szczerości i prawidłowego przeżywania wielu innych odczuć.

A jak będziecie czuli się dobrze z własnymi odczuciami to inne sprawy powinny się już potoczyć całkiem dobrze :)

Ciao,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies