Uwielbiam spacerować po Warszawie. To bardzo nietypowe miasto. Zupełny patchwork stylów architektonicznych, historii, kultur i pomysłów na życie. Z jednej strony pomiędzy pięknymi kamienicami ktoś kiedyś postawił wielopiętrowego kloca z betonu. Innym razem ktoś pomiędzy klocami z betonu postanowił ulokować park.
Chcę zatem zainaugurować nowy cykl na jestKulturze. Jakaś jego forma chodziła mi po głowie już gdy pisałem notkę “Moja ukochana Warszawa“, teraz przed Wami prawidłowy odcinek numer jeden. Zaczęliśmy wycieczkę pod Pałacem Kultury by potem skierować nasze kroki na tereny wczesnego Mokotowa. Mapkę wyprawy znajdziecie pod koniec wpisu.
Partnerem technologicznym cyklu (a także bloga we wrześniu) jest marka HTC z okazji premiery totalnie killerskiego telefonu HTC One M8. Bawię się tym modelem od jakiegoś czasu i pierwsze wrażenia znajdziecie na samym dole. Wykonałem nim też wszystkie zdjęcia w notce :)
Pora na spacer!
Zacząłem od kawy. Jeszcze przed złapaniem Karoliny przy metrze, na dalsze przygody. Kawę zrobiłem u siebie na chacie i nie ma nic wspólnego ze spacerem, ale makro ekspresu mega mi się spodobało i chcę je tu umieścić :) Te dwie stróżki to mój najlepszy poranny przyjaciel.
Potem od razu skoczyliśmy ku galimatiasowi skrzyżowań Nowogrodzkiej, Poznańskiej, Hożej, Emilii Plater, Wilczej i innych ulic, których nazwy nagminnie mi się mylą, choć poruszam się po nich od lat bez najmniejszego problemu. Uwielbiam ten teren. Wysokie, monumentalne kamienice mają w sobie coś londyńskiego, coś paryskiego. Coś z innej epoki. Nie mam pojęcia jak wyglądają w nich mieszkania, ale zawsze sobie wyobrażam, że muszą być przepiękne :)
Oczywiście, po niecałych trzydziestu minutach przyszło nam do głowy, że najwyższa pora zjeść coś lekkiego :-) więc siedliśmy sobie na paletach obok Tel-Avivu na placuszki z różnymi śmiesznymi pastami. Lubię to miejsce. Naprzeciwko jest jeszcze Rum Bar Kraken, więc oprowadzając po mieście kogoś, o kim się za bardzo nie wie, jakie ma preferencje, zabranie takiej osoby na Poznańską to zawsze dobry pomysł.
Idąc w stronę Politechniki przypomniał mi się Mieczysław Fogg. Z niewiadomych mi powodów jego głos to w moim prywatnym odbiorze 100% esencji Warszawy. Niewymuszona pewność siebie, inteligentne słowa, spokojna prezencja.
A oto i bryła Politechniki!
Zarówno na UW (wcześniej) jak i na SWPS (teraz) przyszło mi studiować w nowszych budynkach. Żadnych starych auli. Między innymi dlatego darzę ten gmach takim sentymentem. Wydaje mi się, że nawet w najgorszą sesję musi być choć trochę przyjemnie wiedzieć, że jest się studentem uczelni o takiej prezencji :) Gdybyśmy nie szli na Mokotów to pewnie zahaczyłbym jeszcze o Uniwerek na Krakowskim Przedmieściu, no ale nie można mieć w życiu wszystkiego.
(Naraz.)
A to już Plac Zbawiciela. Fajne, bardzo światowe miejsce. Można tutaj zarówno coś zjeść, jak i popracować, jak i pobyć wieczorem ze znajomymi. Lokali jest sporo, wszystkie w porządku. Do tego piękny kościół, kolorowe tramwaje, tłumnie wędrujący w różne strony ludzie i…
… tęcza! :D
Cieszę się, że tu stoi.
Kolejnym etapem naszego spaceru było szukanie cichych, zaskakująco opustoszałych uliczek blisko wielkich, hucznych ognisk – czy to komunikacyjnych, czy mieszkalnych. Oczywiście zgubiliśmy się po niecałych dwóch minutach od skwerku Tarasa.
Hitem okazała się być malutka uliczka na plecach gmachu PKO przy placu Unii Lubelskiej. Ani jednego samochodu. Ani jednego człowieka. Odległy odrzutowiec i sąsiadujące ze sobą: betonowy moloch oraz kładziony dachówką, drewniany domek.
To też mniej więcej te okolice. Długie, spokojne zejście pomiędzy poziomami terenu. Za naszymi plecami tumult Puławskiej, trochę dalej przed nami wszystkie atrakcje Spacerowej i Belwederskiej.
Wreszcie – najprzyjemniejszy moment wycieczki. Ulotna chwila na rogu Willowej, Słonecznej i Wybiegu.
Zrobiłem pełną panoramę (około minuty, może więcej) i ANI JEDNEGO JADĄCEGO SAMOCHODU :D
Tą cichutką, spokojną ulicą doszliśmy zupełnie niechcący do celu wyprawy, parku Morskie Oko. Rozległy, a zarazem bardzo kameralny teren pełen drzew, jeziorek, wzgórz i ławek. Przyjemne miejsce. I na randkę i do poczytania książek. Randka polegająca na czytaniu książek też wchodzi w grę :)
Na poprawę humoru – video pocztówka taplających się w oczku kaczuch :)
Jeśli jeszcze w Morskim Oku (tym w Warszawie, oczywiście) nie byliście – serdecznie polecam. Choć to jeden ze słynniejszych parków stolicy, w ostatnich latach trochę rzadziej się go wspomina. A szkoda. Warto go fotografować, tagować promować. Zasługuje na uwagę :)
A to tak poza tematem – mniej więcej tego samego dnia znaleźliśmy pierwszego kasztana na placu Grzybowskim! Przy nas huknął z drzewa :) Nie ma to jak jesień ♥ Jedna z najlepszych pór roku, by poznawać stolicę.
Mapa – o mamo, jestem na Pincie :3
Totalnie nie umiem korzystać z Pinteresta, ale Karolina doradziła mi, że można robić fajne, interaktywne mapki, więc próbuję. Oczywiście takie rzeczy jak poprawne wklejenie efektu w notkę totalnie mnie przerastają, dlatego poniżej widzicie screena, a sama mapka czeka tutaj :D
Jak macie jakieś komentarze jak przygotować takie cudo lepiej – przyjmę każdą ilość.
Mogą być w taczkach lub wiaderkach.
[button size=”large” color=”red” style=”none” new_window=”true” link=”http://www.pinterest.com/andtucholski/warszawa-śródmieście-i-mokotów-spacer-z-htc-one-m8/”]Otwórz mapę na Pinterest![/button]
Jak się sprawował HTC One M8?
Jako że patronem spacerów jest marka HTC, chcę Wam chwilę opowiedzieć o promowanym w ten sposób telefonie. Po paru latach konkurencyjnego systemu przesiadłem się na Androida i… wow. Jestem pod wielkim wrażeniem. Jakiś zupełnie budżetowy android-phone, który na swoje nieszczęście wybrałem razem z abonamentem jakoś cztery czy sześć lat temu nie ma nic wspólnego z limuzyną, którą przyjemność mam wykorzystywać teraz. Marne wspomnienie zatarte w moment.
Przede wszystkim dobre wrażenie robi elegancja i dokładność wykonania. HTC One M8 jest duży, ale smukły i przepięknie zrobiony. Przez poczwórny procek na pokładzie jest w stanie płynnie odpalić praktycznie każdą aplikację, jaką tylko jestem w stanie sobie znaleźć (lub którą mi polecacie! – dzięki za tamte dyskusje na FB!) a zarazem zaskakująco długo trzyma na baterii.
Poważnie, w trakcie wielogodzinnego spaceru przetykanego siadaniem na herbacie tu, czy z książką tam, posiadanie telefonu dla którego “80% pozostałej baterii” to “15 godzin pracy” naprawdę robi różnicę.
No i osobnym bajerem jest jakość zdjęć. Jej. Ostatecznie chyba ani razu nie chciało mi się wyłączać automatyki (świetnie pracuje), ale nocne zabawy manualem skłaniają mnie do pomysłu, by drugi spacer zrobić jakoś pod wieczór… Przemyślę to jeszcze. Może jednak znów pójdę za dnia, bo telefon ma opcję nagrywania w zabójczym slow-mo i strasznie chcę to na czymś przetestować.
Można też robić takie podwójne zdjęcia jak z nagłówka. Nazwaliśmy je sobie roboczo z Karoliną “zdjęciami dla Rodziców” i, jak nazwa wskazuje, spełniają się w tej roli fenomenalnie :D
Oka. Tyle ode mnie. Dzięki za wspólną wycieczkę przez Śródmieście i bliższe partie Mokotowa. Możecie w komentarzach pisać, gdzie moglibyśmy się zapuścić kolejnym razem, pewnie w nadchodzących tygodniach. Za sugerowanie wyprawy do Porto przyznaję dodatkowe Punkty Kulturysty, ale niestety chwilowo nie wchodzi to w grę ;-) Pozostańmy przy mojej ukochanej Warszawie.
A to zdanie dopisuję, by notka miała równe tysiąc słów!
Ciao,
///
PS: Wpis jest efektem współpracy z marką HTC. Tradycyjna już na jestKulturze, charytatywna składka wynikła z przeprowadzenia na blogu akcji leci dla Fundacji Synapsis. Możecie im pomóc zarówno szerzeniem informacji o ich działalności jak i wpłatami – gorąco namawiam do obu działań!