Zgubić się na Żoliborzu, to jak się odnaleźć – spacer HTC One M8

 

[vc_row][vc_column width=”1/1″][nectar_slider location=”SpacerZoliborz” full_width=”true” parallax=”true” slider_transition=”slide” slider_height=”570″][/vc_column][/vc_row]

Ta czadowa mgła na samej górze to widok, jakim powitał mnie rano dzień spaceru. Odsłaniam kotary i myślę sobie: DOBRA! Dziś lecimy na Żoliborz! Spojrzę tylko sobie na piękny świat i ubie… ej. Ejejejejej. Bez takich! Ale na szczęście dzika mgła to za mało, by powstrzymać wycieczkę w naprawdę piękne miejsce. Przynajmniej dopóki nie wynurza się z niej żadna abominacja.

*Wpycha zbiór opowiadań Lovecrafta głębiej na półkę, by nie było widać.*

Także tak.

Po ostatnim rajdzie przez Saską Kępę pojawiło się dużo zgłoszeń dotyczących Żoliborza. Bez zbędnego przedłużania zdecydowaliśmy się zatem zabrać Was na północ. Klasycznie już dla cyklu, pod koniec wpisu znajdziecie piosenkę, potem mapkę z przebiegiem trasy a na samym końcu parę słów na temat telefonu HTC One M8. A to dlatego, że partnerem technologicznym cyklu jest marka HTC :)

To nim robiłem wszystkie opublikowane na Spacerze zdjęcia.

Filtry: VSCOcam. Nieudolne kadrowanie: niżej podpisany.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. A także zjeść pożywne śniadanie. Dlatego odgoniliśmy mgłę przy pomocy dyniowego budyniu z przepisu Karoliny. Był ekstra. Idealne paliwo dla Odważnych Marzycieli :) Rozgrzewa, daje energię, ma się ochotę na nieskończoność dokładek.

Najedzeni pierwsze kroki skierowaliśmy pod kino Muranów. Uwielbiam je. Dawno nie byłem, ale już chyba najwyższa pora. Nawet chodziło nam po głowie pójść do kina w ramach Spaceru, ale piękno otoczenia szybko odwiodło nas od tego pomysłu.

No bo – umówmy się. Czy jeśli świat wygląda tak pięknie, to czy warto zamykać się w ciemnej sali?

Odpowiedź brzmi: TAK! Ale później :D

Chwilę później znaleźliśmy się pod Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.

Tutaj również nie zdecydowaliśmy się wchodzić do środka, ale cieszy mnie, że ta budowa wreszcie doszła do skutku. Pamiętam, że było z nią od groma problemów i tak naprawdę do pewnego momentu w ogóle nikt nie wiedział, czy inwestycja dojdzie do skutku. Na szczęście doszła. I prezentuje się bardzo godnie.

Kiedyś muszę nadrobić.

Tuż za torami (znaczy się: już na miejscu!) doszliśmy do wniosku, że pora na coś słodkiego. Stąd lody na wynos. Jakoś bardzo ciepło to tamtego dnia nie było, ale mój Dziadek zawsze twierdził, że od lodów się zdrowieje, więc się nie spierałem :)

A za rogiem wspomnienie mojego drugiego Dziadka. Walczył w tej armii.

W spokojnym, mgielnym, bardzo spacerowym nastroju dotarliśmy wreszcie do zupełnie nieplanowanego celu naszej wycieczki. Ulica Wieniawskiego. Jedna z najkrótszych, najpiękniejszych uliczek Warszawy. Wita gości przepięknym garbuskiem.

Do niedawna nie miałem pojęcia, że istnieje. Teraz mam ochotę regularnie na nią wracać.

Jest pełna bram, prywatnych domów, wielkich okien, starych drzew i dachówek. Część tych zabudowań ma sto a często i nawet dwieście lat! W okresie międzywojennym była to tak zwana kolonia urzędnicza, tylko dla ważnych ludzi związanych z miastem.

Na każdym murku wisi plakietka rejestru zabytków :)

Są też jarzębiny.

Stoi na niej sporo samochodów, ale realnie przejedzie jeden na kwadrans. Czasem rzadziej. Wolę nawet nie wiedzieć, ile kosztuje tu w okolicy wynajem lub kupno chaty, choć wydaje mi się, że gdybym kiedyś dostał przelew na kilka kółek to mieszkanie z ogrodem na Wieniawskiego byłoby całkiem wysoko wśród pomysłów na inwestycje:)

No. Przyszła też i pora na jakiś smaczny obiad. Usiedliśmy we włoskiej restauracji polecanej przewodnikiem zniżkowym Go Out (w końcu studiujemy, nie?). Fajnie jest być Warszawiakiem, bo w mieście dzieje się dużo podobnych inicjatyw i wystarczy chwilę poszukać, by być na bieżąco. I trochę zaoszczędzić.

A pizza była niesamowita.

W ramach uczenia się obsługi makro w telefonie spróbowałem zrobić odbicie drzew w jeziorku oliwy. Ostrość na oliwę wypadała słabo, więc potem ustawiłem ją na chlebek.

Trochę lepiej :)

A to my! :-) Siemka!

Jesień jest już w pełni i zanosi się na to, że będzie równie długa co w zeszłym roku. Bardzo na to liczę. Uwielbiam tę porę roku, a w Polsce jest najlepsza na świecie. Niestety, w Porto było super, ale jesień to mają tam paskudną.

Taka jak u nas to piękne, klasyczne złoto :)

Piosenka

Nie mogę się powstrzymać – tutaj musi przygrywać Mieczysław Fogg. Co prawda jego wykonanie Tango Milonga zdobyło popularność dopiero po wojnie, ale co do samych słów i nastroju: późne lata trzydzieste, ostatnie chwile spokoju okresu międzywojennego… Smutna myśl, ale napawająca dumą, bo mamy w dorobku naprawdę przepiękne perły.

Pinterest

No dobra. Powiem Wam, że nawet spodobały mi się te całe mapki na Pincie :) To znaczy – nadal nie bardzo czaję mechanikę samego środowiska, ale wklepywanie miejsc i dodawanie fotek jest całkiem przyjemne. Tutaj czeka interaktywny spacer na Żoliborz. Zastanawiam się, czy mogę te wszystkie spacery jakoś połączyć.

Jak macie jakieś rady to chętnie przyjmę:)

Parę spostrzeżeń dotyczących HTC One M8

Mam wrażenie, że zacząłem już powoli “rozumieć” ten telefon. Bateria nadal trzyma minimum 12 (najczęściej 16) godzin. Fotki robi się bardzo przyjemnie. Nawet udając, że pracuję ograłem już z pięć naprawdę fajnych gier! Jak chcecie trochę poleceń, to mogę Wam podrzucić tytuły w jednej z nadchodzących notek. Powiedzmy, że w ramach “odpoczynku od spełniania Marzeń” :D

Tak “punktowo” to chcę Wam opowiedzieć o czymś zgoła niezwiązanym ze Spacerem. Jakiś czas temu byłem na koncercie Elli Eyre i choć miejsce prezentowało się super, to niestety światło było super trudne do uchwycenia czegokolwiek ostrego. Postanowiłem zatem pobawić się moją ulubioną funkcją – tj. nagrywaniem w slow motion – na wieńczącym imprezę konfetti.

Nie zawiodłem się :-)

Czad, nie? :D

Ciao,

Andrzej Tucholski

 

///

PS:PS: Wpis jest efektem współpracy z marką HTC. Tradycyjna już na jestKulturze, charytatywna składka wynikła z przeprowadzenia na blogu akcji leci dla Fundacji Synapsis. Możecie im pomóc zarówno szerzeniem informacji o ich działalności jak i wpłatami – gorąco namawiam do obu działań!

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies