Wróciłem przed chwilą z Gdańska. Spędziłem w Pomorskim trzy obfitujące w wydarzenia dni. Poznałem artystów bursztynowej jubilerki, inżynierów, ekspertów od budowania marki miejsca – cały szereg niesamowitych postaci. I co jakiś czas przypominał mi się czekający na mnie w domu album fotografii wybranych Chrisa Niedenthala.
Jest pięknie wydany. Cudny papier, profesjonalny grzbiet, śliczny układ. Jest ciężki i już przy pierwszym wrażeniu wiemy, że w środku czeka naprawdę najwyższa światowa jakość opowiadanej historii.
Potem otwieramy okładkę, przechodzimy przez wstęp autorstwa Jerzego Pilcha i zauważamy, że… mieliśmy rację :) Historie są tylko i wyłącznie najwyższej światowej jakości. Ujęte na kliszy aparatu, przeprowadzają nas przez kilkanaście lat burzliwej historii Polski i Europy Wschodniej.
I tak teraz patrzę na te zdjęcia i mam w głowie natłok myśli, które chyba niespecjalnie jestem w stanie ująć w słowa. Wśród dziejącej się “na żywo” historii kroczył odważny fotograf i uwieczniał to, co go inspirowało. Po latach zaś ja, student mieszkający w Warszawie, mogę choć fragmentarycznie zobaczyć nieistniejący już świat “oczami” pana Niedenthala. To tak jakby te lata były tylko umowne, bo oryginalne ujęcie z kliszy wyglądało tak samo jak to, którego reprodukcję oglądałem dosłownie dziesięć minut temu.
A zarazem były to lata bardzo twarde i rzeczywiste, bo świat się zmienił, moi Rodzice przeżyli ewolucję wszystkich części ich rodzinnego kraju, a od końcówki lat osiemdziesiątych do dzisiaj zdążyło się urodzić naprawdę dużo dzieci.
Cieszę się, że to zbiorcze marzenie o wolności i swobodzie doprowadziło do sytuacji, w której na wolnym rynku mogę znaleźć w pięknej księgarni album z takimi fotografiami. Że w będącym przecież teatrem strajków Gdańsku działają sobie dzisiaj manufaktury bursztynu i zakłady jubilerskie, których sława sięga od Stanów po Chiny.
Nie można się jednak tym dobrobytem przesadnie zachłysnąć, bo to nie prowadzi w żadne dobre miejsce. Warto raz na jakiś czas przypomnieć sobie co miało miejsce i – być może – spróbować się zastanowić co tam doprowadziło i jakie wnioski można z tego wysnuć na przyszłość.
Ja polecam, by to “raz na jakiś czas” odbywało się właśnie przy równie pięknej sztuce co fotografie Chrisa Niedenthala.
Albo przy rozmowie z bliskimi.
A już najlepiej, przy obu tych sferach naraz :)
Ciao,