Jak pamiętasz to dobrze, bo był niedawno i takie rzeczy powinno się pamiętać, bo inaczej pewnie w diecie trochę za dużo masełka. Lub, jeśli masz dobry gust i należysz do grona psychofanów “48 Stron” Adlera & Piątkowskiego to: za dużo masła w diecie tyrana :-)
Tak czy inaczej w tym wpisie dam już biednemu Rexowi spokój i skupię się na drugim bohaterze owej dzikiej i obfitującej w wulgarne zwroty akcji przygody. Na jednym z najnowszych dzieci Nikona, modelu D5300. Testowałem go dzięki uprzejmości Nikon Polska.
To wygodne, szybkie cacko z obrotowym ekranem, sporymi możliwościami automatycznego poprawiania jakości zdjęć i przesyłem przez wifi. Szczególnie ta ostatnia cecha daje po ambicjach.
Wszystkie fotki z podlinkowanej we wstępie Przygody Yolozaura wrzuciłem na Flickr bez wracania się do domu. Kliknąłem w Nikonie by postawił własny obłok wifi, spiąłem z nim telefon i spokojnie powymieniałem te ujęcia, które mi się spodobały. Wyjątkowo nie chciałem nic poprawiać, parę klików, wszystko było online. Potem wyłączyłem wirtualne wifi i spokojnie wróciłem do trzaskania dalszych ujęć.
To było ciekawe przeżycie :)
Model D5300 ma trochę odbiegające od “klasyki Nikona” umiejscowienia niektórych guzików. Na szczęście przywyka się bardzo szybko. Świetne wrażenie robi za to design wyświetlanych na ekraniku informacji. Również nie można go nazwać ortodyksyjnym, ale podrapał mnie dokładnie w to miejsce, o które od dawna chodziło. (Nie mówię o menu, tylko o używaniu tylnego wyświetlacza w trybie [i].)
Filmowanie też wypada nieźle. Live-view ma co prawda drobne i czasem wkurzające lagi, ale z drugiej strony wreszcie dano na tej półce naprawdę konkretny tryb Full HD 50p. Mam taką myśl, że Nikon D5300 to dobre urządzenie dla blogera/youtubera :)
Ciekawy sprzęt. Cieszę się, że mogłem się nim pobawić. Na co dzień używam jego potężniejszej siostrzyczki – modelu D600 pozostałego mi po współpracy portugalskiej – ale gdybym miał wybierać sobie coś do pracy w dzisiejszych warunkach to na pewno wziąłbym D5300 pod uwagę.
→ Czytaj też: Nikon D600 – testy, recenzja, przykładowe zdjęcia
Ciao,