Cześć! Miło mi widzieć Cię w drugim odcinku moich Wielkich Pominiętych, czyli wstydliwego cyklu o mega-popularnych dziełach kultury, które z jakiegoś powodu totalnie przegapiłem. W dzisiejszej edycji przyznaję się do Pocahontas :) Obejrzałem ten film dopiero w trzeciej klasie ogólniaka!
Co spowodowało, że tak długo czekałem
W dzieciństwie obejrzałem uczciwą porcję filmów Disneja, ale generalnie wychowałem się na Asterixach i Obelixach. Bardziej do mnie przemawiały. Może dlatego, że jestem jednak chłopczykiem a może dlatego, że w sumie mam trochę problem z fabułami ze Stanów, ale do tego dojdę później. Jakoś tak się złożyło, że między innymi Poca czy Król Lew totalnie mnie ominęły.
O właśnie, Króla Lwa też muszę dopisać do mojej listy nadchodzących Wielkich Pominiętych.
Co wiedziałem o filmie przed seansem
Niewiele. Indiańska królewna (czy coś takiego), konkwistadorzy, jakiś blondyn, śmieszny side-kick w postaci zwierzaka.
No i Kolorowy Wiatr, oczywiście. Moim zdaniem najpiękniejsza “piosenka z Disneja”.
http://www.youtube.com/watch?v=7-2cn6Ez0IE
I jak wrażenia?
Dwojakie.
Z jednej strony to naprawdę jest porządna, przyjemna bajka z morałem. Animacja się nie zestarzała, graficznie i dźwiękowo człowiek czuje, że obcuje z najwyższą światową jakością. Fabułą też jest całkiem niezła.
Tylko że do mnie nie przemawia. Jak wspomniałem – jestem wychowankiem Asterixów i, trochę później, historii ze studia Ghibli. O ile przygody odważnego Gala są przy całej swojej zaszytej w tle inteligencji całkiem łatwe i wesołe, tak Ghibli podniosło poprzeczkę dla “bajek z morałem” NAPRAWDĘ wysoko.
W porównaniu z dziełami Miyazakiego, Pocahontas jest co najwyżej bardzo płytka.
Przeszkadzało mi to trochę w klasycznym Disneju jak byłem mały, przeszkadza i teraz. Nawet prościutki wątek sióstr w “Moim Sąsiedzie Totoro” bije dojrzałością relacji i kształconych postaw sporą część dorobku giganta ze Stanów na głowę. Może to kwestia moich wewnętrznych wartości, ale o wiele bardziej odpowiada mi pokazywanie dzieciom wartości pracy grupowej i zaufania nad skrajny indywidualizm i olewanie wszystkiego z powodu wewnętrznego widzimisię.
Sorry, ‘Murica.
(Aha – spoiler – nadal podtrzymuję, że zabicie tego fajnego indiańskiego synka wodza (?) to absurd. Ja wiem, że przeszkadzał fabularnie, ale wartości prezentowane w kontekście jego śmierci są trochę psychopatyczne. A mówi to człowiek uwielbiający schizy Tartakowskiego.)
Czy warto?
Pewnie. To świetna bajka. Ale rozczarowująco prosta. Moi rodzice nauczyli mnie wychodzić z założenia, że pokazywanie dzieciom “prostych rzeczy, bo innych nie zrozumieją” to świetna metoda na wyrządzenie dziecku głębokiej krzywdy. W efekcie historie oparte wyłącznie o polaryzację “zło – dobro” nie należą do mojego najściślejszego centrum zainteresowań. Quo Vadis niestety też się tu plasuje:)
No ale mówię, popsuło mnie Ghibli. Kto raz obejrzy Totoro, Mononoke czy choćby Porco Rosso i spodoba mu się klimat, ten naprawdę zatraci na resztę życia zdolność do szczerego zachwytu nad “księżniczka była zgodna ze swoim marzeniem, więc o mało co nie doprowadziła do holokaustu swojego ludu, ale przynajmniej jej serce się cieszyło” :)
A zresztą. Edyta i tak nie pozwala mi dłużej narzekać :-)
Ty masz mnie za głupią dzikuskę! ♫♫♫
[button size=”large” color=”red” style=”none” new_window=”true” link=”http://andrzejtucholski.pl/2014/wielkie-pominiete-start-serii/”]Czytaj pozostałe WIelkie Pominięte[/button]
Ciao,