Tak sobie myślę, że nie poruszyłem jeszcze należycie na jestKulturze tematu konwentów. Tj. wspominałem coś o nich tu i ówdzie (przykładowo w formie relacji), ale po paru mailach wypada zebrać się w sobie i napisać coś więcej. Najlepiej w formie poradnika, konstruktywnie i na przyszłość :)
1. Promuj swój konwent
Prosta sprawa, a często pomijana. Organizacja podobnej imprezy to naprawdę trudny i wymagający czasu projekt. Od czasu do czasu rozmawiam z twórcami niektórych -konów i to nigdy nie jest luźne poklikanie w Excela. To są masy zgód, pozwoleń, ogarnięcia, tabel, wymiany informacji i wolontaryjnej pracy wielu ludzi.
Dlatego jeśli wiesz, że gdzieś na sto procent jedziesz – porób im trochę reklamy. Opowiedz znajomym. Wrzuć status.
Każda namówiona osoba zwiększa prawdopodobieństwo, że za rok impreza też się odbędzie. Że może uda się zaprosić jakiegoś super znanego fantastę. Że zrobi swój panel Kobieta Ślimak :)
Sharing is caring!
2. Planuj z wyprzedzeniem
Polskie konwenty – stety niestety – stają się bardzo popularne. Z jednej strony jest to coś, na co wszyscy czekali, ale z drugiej czasem po prostu nie da się wejść do sali na prelekcję. Dlatego warto na parę dni wcześniej przejrzeć ostateczną agendę i podkreślić markerem spotkania, na które MUSI SIĘ dotrzeć. A potem po prostu czekać na nie na pół godziny przed startem.
Omijanie swoich ulubionych twórców lub panelistów z powodu niedogrania przerwy na siku to bardzo, bardzo słaba opcja :)
3. Nastaw się na stanie & czekanie & kolejki
Punkt siostrzany powyższemu. Konwenty zawsze oznaczają bardzo leniwą dynamikę komunikacji. Trzeba się na to nastawić. Wybrać wygodne buty i po prostu pogodzić z faktem, że jakiś tam procent każdego dnia spędzi się w różnego sortu kolejkach :)
4. Rozmawiaj z ludźmi
Ale! To jest IDEALNY moment by rozmawiać z ludźmi!
To oczywiste, że większości konwentowiczów nie trzeba takich rzeczy tłumaczyć, ale zawsze mnie ciekawią te – bądź co bądź częste – pojedyncze osóbki nie mogące się przełamać do pogadania z ekipą obok o swoim ulubionym odcinku Firefly. A całość i tak czeka na panel o Firefly. I większość ma jakieś gadżety nawiązujące do Firefly. Łatwiej rozmowy się po prostu zacząć nie da :)
Trzeba z tego korzystać!
5. Łokcie przy sobie
Ważna sprawa. Na konwentach JEST tłoczno. Tyle. Wszyscy próbują przetrwać i dobrze się bawić w tym środowisku podwyższonej temperatury. Dlatego jeśli Ci się spieszy to mówi się trudno. Nie ma nic gorszego, niż gdy przez wesoły, fajny tłum próbuje koniecznie przebić się “naprawdę muszący przejść” jełop operujący łokciami jakby cokolwiek to zmieniło.
6. Ręce też przy sobie
Jeszcze ważniejsza sprawa. Głównie do panów.
Po każdym większym konwencie pisze do mnie minimum jedna Czytelniczka, że przygotowała sobie super cosplay i wszystko było ekstra, ale na każdych pięćdziesięciu kulturalnych ludzi chcących fotkę zdarzała się jedna, która musiała koniecznie pomacać sobie tyłek albo biust. Jak czytam potem takie maile to aż brak mi słów.
Nie wiem jak nisko trzeba mieć osadzoną psychikę, by wychodzić z założenia, że “skoro na wierzchu, to mogę pomacać”. Rozumiem, że jak taka osoba będzie miała w widzialnym miejscu portfel, to tez wolno ją skroić? Szokująca odpowiedź brzmi: nie. Tylko niepewne siebie pierdółki myślą w taki sposób i moim zdaniem powinno się tutaj zaostrzyć przywileje ochron konwentowych przynajmniej o parę oczek.
7. Jeśli ktoś Cię zaprasza na losową przygodę – korzystaj!
Wracając do weselszych tematów chcę nawiązać do punktu czwartego. Rozmowy to nie wszystko. Nie ma konwentu bez losowych pojedynków na trivię z Triguna, robienia stojących pompek w rytm motywu przewodniego z Xeny czy choćby niespodziewanej partii kręgli z użyciem paru pluszaków, butelek i starej kanapki.
Warto się na takie rzeczy godzić. Paradoksalnie po latach opowiada się głównie o tym :)
8. Bierz udział w spotkaniach, warsztatach i prelekcjach poza planem
Masz godzinę wolnego? Naucz się celtyckiego tańca. Osuń kebaba razem ze stanowiskiem fanów Fallouta. Naucz się gry w Heartstone od jakichś profesjonalistów okupujących kompy. Zrozum różnice lingwistyczne pomiędzy tłumaczeniami w różnych krajach.
Kto wie – może tam czeka Twoja nowa pasja? :)
9. Wydaj trochę kasy
Serio. Każdy konwent ma swoją strefę sklepową, gdzie wystawiają się różne studia, małe manufaktury, wydawnictwa, producenci, księgarnie i szwalnie. Warto jeszcze przed wyjazdem ustalić sobie jakąś kwotę do wydania. Z dwóch powodów. Po pierwsze – bardzo pomagasz tym ludziom. Sprzedawcy na konwentach zawsze i tak oferują spore zniżki a większość z nich wącha rynek, czy będzie opłacało się zainwestować więcej za rok. Uwierz mi, bardzo chcesz, by zainwestowali więcej za rok :)
Po drugie – z mojego doświadczenia dosłownie raz czy dwa razy żałowałem, że coś kupiłem. Żałowałem za to dziesiątki razy, że coś ostatecznie odpuściłem. Książki, kubki, komiksy, gry czy gadżety to nie są horrendalnie drogie sprawy, a jeśli Twoje serce ma na coś ochotę… warto się go słuchać :)
Moim ostatnim nieplanowanym zakupem okazało się C’thulątko.
10. Nie wstydź się!
Konwenty to miejsca, gdzie można zarówno popaść w głęboką frustrację (jak się nie chce komunikować z innymi) jak i poznać dziesiątki fenomenalnych ludzi na wiele lat do przodu (jak się nie ma problemu z poznawaniem innych).
Warto się przygotować, zmusić i postarać, by jednak na tę parę dni wstyd schować do kieszeni.
Będzie warto. Obiecuję :)
(A na Twój punkt czekają oczywiście komentarze!)
Ciao,