Miałem ostatnio przyjemność poznać zupełnie niecodzienną osobę. Kasia (albo może już 卡霞, bo czemu nie) jest niesamowicie ogarniętą dziewczyną łączącą pracę, studia i blogowanie. W Polsce bywa rzadko. Żyje w Hongkongu, specjalnym regionie administracyjnym Chin.
Zdecydowała się tam wyjechać naukowo. Multikulturowy tygiel przekonał ją do siebie na stałe. Nie pamiętam już z jakiej okazji wymieniliśmy pierwsze wiadomości przez net, ale jak spotkaliśmy się na kawę w trakcie jej świątecznego pobytu w Polsce to pomysł wspólnej notki pojawił się natychmiast.
Na co dzień spostrzeżenia i fotki Kasi można znaleźć na jej blogu: Hong Kong Dreaming. To jeden z niewielu blogów, na które staram się zaglądać regularnie. Wszystkie zdjęcia we wpisie (no dobra, poza instagramkiem) są jej autorstwa :)
Andrzej Tucholski: Młodzi ludzie często wyjeżdżają do Anglii, Niemiec, Stanów. Ty wybrałaś idealnie odwrotny kierunek. Dlaczego? Jak się czujesz z tą decyzją?
Katarzyna Urbaniak: Rzeczywiście pod względem edukacyjnym Anglia i Stany mają bardzo wiele do zaoferowania, ale to nie jedyne lokalizacje gdzie można się kształcić na najwyższym poziomie. Dla mnie przy wyborze studiów ważne były dwie rzeczy: nauka języka chińskiego, którą rozpoczęłam w Warszawie oraz zdobycie wykształcenia na światowej uczelni.
Języka chińskiego oczywiście najlepiej uczyć się w Chinach kontynentalnych, ale tam uczelnie nie mają jeszcze takiego poziomu jak na Zachodzie, choć to również bardzo dynamicznie się zmienia. Hongkong to edukacyjne zagłębie – jest kilka świetnych wyższych uczelni; mnóstwo wydarzeń kulturalnych i naukowych; bardzo międzynarodowe środowisko.
Tym samym padło na Hongkong, z czego się niezmiernie cieszę, bo po tych prawie dwóch latach czuję się tam jak u siebie.
AT: Jak wygląda Twój dzień w HK?
KU: Życie w Hongkongu jest niezmiernie intensywne. Tempo pracy jakie narzuca zarówno uczelnia jaki i pracodawca jest bardzo dynamiczne. Azja, a szczególnie Hongkong znany jest z bardzo wysokiej etyki nauki i pracy. Kiedy chodziłam na uczelnię mój dzień zaczynał się zwykle około 7 rano od zjedzenie bułeczki z ananasem w drodze na uczelnię i popicia mlekiem sojowym o smaku mango.
Cały dzień spędzałam na uczelni: zajęcia, lunch ze znajomymi, później siedzenie do późna w bibliotece. Wbrew pozorom, nie miałam aż tylu zajęć, ale nawał prac indywidualnych i grupowych, projektów, prelekcji i egzaminów (są tam zarówno na koniec, jak i w połowie semestru tzw. mid-terms) nie pozwalały mi na zbyt wiele rozrywki. Zresztą, patrząc na to z perspektywy był to wspaniały rok, gdzie ucząc się tak naprawdę spędzałam fanatyczny czas z ludźmi z mojej grupy.
Nacisk na pracę grupową jest tam naprawdę duży. Do domu wracałam około 22, rozmawiałam ze współlokatorką, brałam prysznic i kładłam się spać.
AT: Co Cię najbardziej zszokowało kulturowo po zamieszkaniu w HK?
KU: To jest trudne pytanie. Tego jest tak wiele, a z drugiej strony dość szybko wtopiłam się w lokalny klimat i zaczęłam zapominać, że w Europie dane zachowania czy zwyczaje byłyby przyjmowane za niestandardowe.
Dla mnie chyba mocno przejmujący jest widok tłumu Filipinek w niedziele w dzielnicy Central. To obraz bardzo typowy dla Hongkongu. Jest tutaj wiele imigrantek z Filipin bądź Indonezji, które są po prostu pomocami domowymi. Niedziela jest dla nich dniem wolnym od pracy i zbierają się razem na przestrzeniach publicznych grając w karty, śpiewając, modląc się, robiąc sobie zdjęcia, jedząc przygotowane przez siebie lunchboxy.
Filipinki nie są zamożne więc często nie pozwalają sobie na wyjścia do kina, restauracji czy inne rozrywki, ale mają w sobie niesamowitą energię i dodają mnóstwa kolorytu temu miastu.
AT: Co Cię dzisiaj najbardziej szokuje kulturowo, gdy wracasz do Polski? :-)
KU: Pewne rzeczy docierają do mnie bardzo wyraźnie w komunikacji miejskiej. Tutaj wszystko wydaje się bardziej zdezorganizowane. Na przystanku nikt nie ustawia się w kolejce; nikt nie czeka aż podjedzie autobus i otworzy drzwi, a następnie każdy grzecznie skasuje bilet. Wszyscy na raz wskakują. Niektórzy, nawet jak nie mają karty miejskiej to zapominają, że trzeba skasować bilet.
Jest w tym pewien chaos, od którego odzwyczaiłam się w Hongkongu, ale to dość naturalne, że w Polsce nie ma potrzeby wprowadzać takich zasad. Nie ma tu aż tak dużo ludzi. Zauważyłam też, że metro i schody ruchome jeżdżą tutaj co najmniej dwa razy wolniej niż w Hongkongu.
AT: Jak zawsze, najlepsze pytanie na koniec. Co kulturowego poleca Polka w Hongkongu?
KU: Przede wszystkim muszę Wam polecić historię Miasta za Murami, o której zresztą można przeczytać na moim blogu. Z nią wiążą się dwie ważne książki, niestety chyba nie wydane po polsku, czego bardzo żałuję. Jest to książka Martin Booth „Gwailo: Memories of Hong Kong childhood.” Oraz Jackie Pullinger “Chasing the dragon”. Pullinger była misjonarką chrześcijańską w Hongkongu w latach 60 i 70tych; pomagała ludziom wyjść z nałogów opiumowych i właśnie w tej książce opisuje historie członków Triad z Miasta za Murami, z którymi miała kontakt.
Jeśli chodzi o filmy to tutaj jednym tchem mogę wymienić ciekawe filmy światowej renomy, które zrobił Wong Kar Wai – słynny hongkongski reżyser. Hongkong bardzo dobrze jest ukazany m.in w filmie Chungking Express z Tonym Leung.
(KAMAN, W HONGKONGU ZACZYNAŁO SIĘ WEJŚCIE SMOKA – dop. A)
Z gier, w których temacie sama siedzę, polecę Sleeping Dogs. Miałam okazję grać na PS3 i uliczny bazar na North Point jest dość dobrze odzwierciedlony. W ogóle jest klimacik ;)
AT: Dzięki za rozmowę!
Dodam jeszcze coś od siebie :)
Kultura Azji jest niesamowita. Z jednej strony mamy całkiem rozpoznawalną Japonię, z drugiej zaś prawie zupełnie pominięty w globalnej kulturze Bangladesz czy też Indonezję. Chiny też paradoksalnie nie są jakoś dobrze rozumiane – wiele obrazków, które się zna to są historie przeterminowane lub podawane bardzo wybiórczo.
Fajnie jest móc poczytać pogodne i luźne historie widziane okiem młodej, otwartej osoby. Lubię poznawać takie odważne jednostki. Jestem pewien, że Kasia z chęcią odpowie na parę dodatkowych pytań w komentarzach. To znaczy, nie pytałem się jej o to, ale może nam jakoś wybaczy, co nie jestKulturo? :-)
Rzuć okiem: Hong Kong Dreaming.
Ciao,