Ekspres Siemens EQ6 – recenzja i wrażenia z użytkowania [NAPRAWDĘ DUŻO ZDJĘĆ + SESJA]

 

Sam o siebie dba i sam się myje. Jest piękny. Obsługuje się go szybko i bez problemów, dotykiem. Jeśli potrzebuje akurat czegoś większego to sam powie, nie będzie się bawił w zgadywanie. Zachowuje się cicho i z elegancją. A do tego robi pyszną kawę.

To najlepszy ekspres Siemens EQ6 :-) 

Jak się to cudo obsługuje?

Od góry wsypuje się świeżo palone ziarna.

DSC_1759

W bok wlewa się świeżą wodę.

Może być kranówa – ekspres ma odrębne nastawy twardości i można zniwelować co trzeba.

Przy każdym włączeniu ekspres użyje małej ilości wody do przepłukania się na czysto.

Potem stuka się w ulubioną kawę, wybiera jej moc (od “bardzo łagodna” po “SUPER TURBO SEN JEST DLA MIĘCZAKÓW JEDNA KAWA NA TRZY MIESIĄCE MODE”) oraz rozmiar i potwierdza wybór guzikiem “start”. Ekspres robi za Ciebie resztę.

Pracuje cicho, szybko i bez żadnych przestojów.

Raz na jakiś czas trzeba wyczyścić pojemniczek na skropliny (obsługuje się to jedną ręką) lub zastosować się do polecenia wyświetlanego na ekraniku zamiast pożądanego słowa “Kawa”. Jak na razie nie spotkałem tam jeszcze nic przerażającego, ale podobno za trzy miesiące czeka mnie odkamienianie. Trochę się boję. Zgodnie z instrukcją wrzucę wtedy z boku pastylkę i kliknę “start”. Zobaczymy, czy podołam :)

Co mnie urzekło w używaniu Siemens EQ6

Ekspres informuje Cię o postępie powstawania kawy na żywo.

Pozwolę sobie użyć jeszcze raz zdjęcia z nagłówka. Rurkę ciągnącą mleko można wsadzić prosto do kartonika. Oczywiście na potrzeby zdjęć zaangażowałem moją czadową zastawę z IKEA, ale tak tylko upewniam – ekspres Siemens EQ6 nie ma żadnych problemów z serwowaniem kawy leniuchom ;-)

Kawa nie tylko jest pyszna, ale zarazem efektownie wygląda.

Nie uwieczniłem tego na żadnym zdjęciu, ale jeśli zajdzie taka potrzeba to ekspres będzie w stanie zrobić dwie kawy naraz. No i, do pewnego stopnia, sam się czyści. Urządzenia, które potrafią same się czyścić darzę bardzo wysoką estymą.

Na co trzeba się nastawić?

Po pierwsze, Siemens EQ6 cechuje się dodatkowym zużyciem wody. To nie są jakieś ogromne ilości, ale na każde 3-4 duże kubki faktycznej kawy można doliczyć dodatkowy przeznaczony wyłącznie na wejściowe i wyjściowe przepłukanie rurek. Nie mam z tym żadnego problemu. Raz na dwa, trzy dni po prostu biorę zbiornik na wodę i napełniam w umywalce w kuchni, nie myślę ile z tego potem wyszło. Jeśli w zamian nie muszę co dwa tygodnie rozkładać całego ekspresu na mycie to słowem się nie poskarżę :)

Po drugie, ten ekspres to potężny kombajn. Idą z tym dwie wiadomości, jedna dobra, a druga zła. Dobra jest taka, że w 99 przypadkach na 100 oddziela Cię od Twojej kawy co najwyżej pięć stuknięć w ekranik. Zła jest taka, że w tym jednym przypadku na sto gdy akurat najdzie Cię ochota na brazylijską kawę parzoną z cukrem w portafiltrze to niestety tutaj taki bajer nie przejdzie. Wsypanie czegokolwiek oprócz kawy do pojemnika na kawę zaowocuje co najwyżej zaklejeniem systemu. No, ale zarazem nie musisz szaleć z portafiltrami przy każdym-jednym-espresso.

Po trzecie, jakieś przesadnie małe to to cudo nie jest. Widzicie skalę na fotce z białym kubkiem z mlekiem.

Jak smakuje kawa?

No okej, tak piszę o różnych rzeczach dookoła, ale pozostaje najważniejsze z pytań – co z samą kawą? Tak długo zwlekałem z poruszeniem tego tematu, bo w zasadzie po nim już nic byście nie przeczytali. Przecież nie jestem w internetach od wczoraj ;)

Kawa z ekspresu Siemens EQ6 jest przepyszna. Po prostu.

Specjalnie nie użyłem do testów żadnych karkołomnych ziaren, za które jestem w stanie oddać na zawsze jednego pada do plejaka. Wsypałem blendę ze sklepu Tchibo, tę lekko wymieszaną z robustą. Bardzo dobrze znam jej smak, kiedyś jej często używałem. Uznałem zatem, że świetnie się nada i teraz.

To pod żadnym względem nie jest zła kawa, ale zarazem nie należy do światowej czołówki – nie ma co się oszukiwać. Tym bardziej się zdziwiłem, co potrafił z niej wyciągnąć ten ekspres. Nieważne, czy miałem ochotę na duże, łagodne espresso czy małe, podwójnie mocne cappuccino. Efekt był ekstra. Dosłownie dwa razy musiałem sobie trochę dosłodzić, ale to były takie wesołe przegięcia jak podwójnie mocna, wielka, czarna kawa.

Na Mikołajki dostałem od rodziców małe opakowanie cudownej kawy z Portugalii. Już się nie mogę doczekać zużycia ostatnich ziarenek testowego blendu Tchibo. Może przy nastawach mocne/małe espresso uda mi się wrócić smakiem do studiów w Porto? Liczę na to, a co! :)

Sesja! Taka prawdziwa – a ja przed obiektywem!

Bo widzicie – oprócz testowania ekspresu i przygotowania konkursu dla Was – współpraca z Siemensem zawiera też stworzenie specjalnego kalendarza! Byłem ostatnio w Krakowie na specjalnej sesji :D

Zdarzało mi się już wcześniej mieć równie fachowe zdjęcia, ale pierwszy raz zostałem praktycznie w całości przebrany i na planie nawet na moment nie było mniej niż pięciu profesjonalistów.

To dziwne uczucie, ale zarazem ciekawa przygoda. Cieszę się, że mogłem w niej wziąć udział.

Nie jestem w stanie sobie jednak wyobrazić jak to może być, rozwijać się w ten sposób zawodowo dzień w dzień. Mnie dopadło zmęczenie i znużenie po dwóch godzinach, a przecież (tak zakładam) większość sesji to sześć, osiem a często i dziesięć godzin pod rząd. Zacząłem darzyć modelki i modeli jeszcze większym szacunkiem. To naprawdę trudna profesja. Pouśmiechajcie się kiedyś przez 70 minut non stop to będziecie mieli przedsmak klimatu :)

Kalendarz, do którego miałem robione fotki, to jedna z nagród w konkursie, na który mieliście niecałe minione dwa tygodnie. Oprócz mnie znajdziecie w nim Olę z bloga StylOly.com, Dorotę z Dorota.in i Łukasza z Czasu Gentlemanów. Nie widziałem jeszcze, jak wygląda, ale po przygotowaniu samej sesji jestem dobrej myśli.

Jeśli komuś udało się zrobić mi ładne zdjęcie (a pozostała część ekipy jest przecież naturalnie fotogeniczna i z charakterem!) to wszystko musi być dobrze :D

Wyniki

A więc tak: ekspres za odpowiedź, z której bije największa determinacja, zdobywa Natalia K. To jej post:

moje marzenie? może niekoniecznie przy kawie, ale zdecydowanie po mocnym espresso. dałoby niesamowitego kopa do działania. wybrałabym dużą czarną, ale jak tu podczas sztormu pić kawę? :) ostatnio spełniłam jedno swoje marzenie, a mianowicie wypłynęłam na morze. jednak co mi po jednym rejsie, jeśli zupełnie pochłonęła mnie miłość do żagli i pragnę ciągle wracać na deski pokładu? przede mną wiele ważnych decyzji, jedną z nich jest obranie dalszej drogi życia. zawsze sugerowałam się opinią innych, prosiłam ich o radę, ale czy tak musi być zawsze? może tym razem posłucham głosu serca? serca, które już zostało wśród dudniących o pokład fal podczas sztormu.plan jest pozornie prosty: najpierw akademia morka, później zdobywanie doświadczenia, awans na oficera i wreszcie kapitan. kapitan żaglowca mknącego przez wzburzone fale, pod żaglami łopoczącymi od silnego wiatru. z wiatrem, który unosi małe cząsteczki wody i otula nimi delikatnie całe ciało. gdzieś w tle krzyki załogi, charakterystyczny dźwięk stawiania kolejnych żagli. przede mną wyraźne czerwone światełka od kompasu, w oficerce, osłoniętej od wody, kolorowe ekrany, pokazujące pozycję statu i wszelkie parametry. wszyscy mi mówią, że to nie zawód dla kobiet, że mało której się udaje, że jestem na to za słaba fizycznie. tak? to trzymaj mi kawę i patrz! :)

Przy “trzymaj mi kawę” poczułem dreszcze :> Setki osób, które dostają kalendarze nie będę tutaj wymieniał, ale sprawdźcie w nadchodzących tygodniach swoje skrzynki pocztowe, z których umieściliście komentarze pod wpisem konkursowym.

Dziękuję Wam za wspólną zabawę i świetnie spędzony czas nad czytaniem Waszych zgłoszeń. Choć jestem tego w stu procentach pewien, to i tak doceniam regularny feedback, że Odważni Marzyciele to absolutnie fantastyczni ludzie :)

Ciao,

Andrzej Tucholski

 

///

PS: Akcja konkursowa oraz recenzja ekspresu Siemens EQ6 jest efektem współpracy z marką Siemens. Moja charytatywna składka wynikła z przeprowadzenia na blogu akcji leci dla Stowarzyszenia Wiosna. Też im możecie pomóc, tutaj czekają potrzebne dane.

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies