Ed Stafford – facet, który przeżył zrzucenie nago na bezludną wyspę i klaskał na słonie [MEGA WYWIAD]

 

Ten facet przeszedł Amazonkę piechotą. PIECHOTĄ! Zajęło mu to 860 dni. Potem wrócił do domu, wziął prysznic i doszedł do wniosku, że pora bawić się dalej. Zamieszkał zatem na dwa miesiące na bezludnej wyspie. Zrzucili go tam nago i bez narzędzi. Dali tylko małą kamerkę, by sobie filmował co ciekawsze przygody.

Jego najnowszym projektem jest trzecie wznowienie programu Ed Stafford – Poza Cywilizacją. Tym razem Ed, razem ze wspierającym go od samego początku Discovery Channel, postanowił przeżyć w ośmiu najgroźniejszych środowiskach na planecie. Od wenezuelskich gór po dżungle Borneo. O samym programie możecie przeczytać więcej tutaj.

Dla mnie brzmi ekstra :)

Uwielbiam odważnych podróżników. To są marzenia najgorętszego sortu. W Polsce zawsze podziwiałem Martynę Wojciechowską, Beatę Pawlikowską i Marka Kamińskiego! Mam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie zamienić choć parę słów z każdym z nich. Wiem już, że mindset osoby gotowej na tak wiele poświęceń to coś ABSOLUTNIE niesamowitego.

A wiem to stąd, że dzięki uprzejmości Discovery Channel Polska mogłem w ostatnich dniach porozmawiać chwilę z samym Edem! Prywatnie sprawia wrażenie bardzo uprzejmego, wesołego człowieka o pragmatycznym usposobieniu do świata. Lubi z siebie żartować.

Drobny wgląd w jego światopogląd znajdziecie w poniższej rozmowie :)

[one_half]

[icon color=”Extra-Color-1″ size=”tiny” image=”steadysets-icon-clock”] Czas czytania: około 12 minut

[icon color=”Extra-Color-1″ size=”tiny” image=”steadysets-icon-user”] Tłumaczenie i redakcja: tak wyszło, że ja :)

[/one_half]

[one_half_last][icon color=”Extra-Color-1″ size=”tiny” image=”steadysets-icon-star”] Poruszane tematy: Eskapizm, podróże, rozwój osobisty, skuteczne nawyki, medytacja, inne kultury, porady dla zachodniej cywilizacji [/one_half_last]

[divider line_type=”Full Width Line” custom_height=”15″]

[heading subtitle=”Ed Stafford – rozmowa z podróżnikiem”] [/heading][heading subtitle=””] [/heading]

[icon color=”Accent-Color” size=”regular” image=”steadysets-icon-map”][icon color=”Accent-Color” size=”regular” image=”steadysets-icon-map-marker”][icon color=”Accent-Color” size=”regular” image=”steadysets-icon-cloud”]

Andrzej Tucholski: Dlaczego uciekasz od cywilizacji?

Ed Stafford: Niezły start! Moje podróże mają w sobie na pewno nieodłączny element ucieczki. Tak było od samego początku. Od przejścia wzdłuż Amazonki do startowania nago w drugim programie, dodatkowo czułem element samorozwoju. W trakcie przechodzenia Amazonki pojawiła się też kwestia udowadniania sobie, że potrafię. To były moje motywacje.

Ewoluując od tamtych dni do dzisiejszych przygód czuję, że jednym z motorów działań jest też dla mnie sprawdzenie, czy poradzę sobie zupełnie sam. Bez takich lojalnych ludzi jak choćby mój peruwiański przewodnik Cho. Wydaje mi się, że w pewnym momencie stałem się zbyt zależny od otaczających mnie ludzi.

Teraz sprawy trochę się zmieniły. Jasne, że chcę sprawdzić, czy i na ile jestem w stanie przenieść moje umiejętności i zastosować je w różnych częściach świata, ale teraz myślę o całym procesie bardziej kreatywnie. Zastanawiam się, czy wyszedłby z tego ciekawy film na temat przeżywania w tym środowisku, i tym środowisku, i tym środowisku.

To prawie jak dodatkowa przygoda, przejście od rdzenia eskapizmu, od udowadniania sobie rzeczy, w miarę upływu czasu – jak się starzejesz, trochę mądrzejesz, robisz się brzydszy – aż po świadomość, że to po prostu super praca. Początkowo powodów miałem wiele, ale teraz przede wszystkim skupiam się na tym, że kocham to robić jako moją pracę.

Andrzej Tucholski: Od początku miałeś przebłyski, że to będzie coś wymagającego kreatywności artystycznej? Czy raczej traktowałes projekt jako hardcore przygodę?

Ed Stafford: Było tam trochę ucieczki, trochę unikania odpowiedzialności, trochę głębokiego zanurzania się w coś zupełnie nowego. W końcu miałem żyć przy Amazonce! Myć się w rzece, pływać z piraniami! Wtedy pojawiła się pierwsza kalkulacyjna myśl – „skoro będziesz pierwszym facetem, który przejdzie piechotą całą Amazonkę to pewnie możesz to jakoś ciekawie rozegrać, jako karierę. Pewnie ktoś by napisał artykuł, może ktoś by chciał mieć program do telewizji.”

Od zupełnie nieuświadomionych, emocjonalnych powodów doszedłem do decyzji bardzo biznesowych. No i nie można zapomnieć, że sporo ludzi mówiło mi: to niemożliwe. To mnie bardzo wkurzało. To nie było niemożliwe. Chciałem to udowodnić, dać wszystkim dowód.

I to się wszystko jakoś razem, bardzo naturalnie połączyło.

Andrzej Tucholski: Jak się przygotowujesz do wyprawy? Zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Ed Stafford: Realia tego problemu zostały przeze mnie stanowczo niedocenione. Sądziłem, że skoro przeżyłem wtedy to przeżyję i teraz. Powinienem pomyśleć o różnicach w tych środowiskach, o ich kontrastach. Było o wiele trudniej, niż sądziłem. Na szczęście w każdym z miejsc przez dwa dni rozmawiałem z lokalnymi, a dopiero potem wchodziłem do akcji. Byli to Indianie z Arizony, górskie rody, pseudonomadyczne plemiona północnej Tajlandii…

Te relacje sprawiły, że cały projekt stał się mniej arogancki. To już nie był „facet z Zachodu robiący rzeczy po swojemu”, tylko pokorna nauka. Podejście typu: „zobacz, jestem nowy w tym środowisku. Mało o nim wiem. Proszę, pokaż mi jak się robi różne rzeczy, jak zakładasz pułapki, jak odpalasz ognisko, jak budujesz schronienie.”

Oczywiście dodało to też ciekawego materiału do programu, bo bardzo mało rzeczy się powtarzało. Musiałem się uczyć, doszkalać i trenować praktycznie na każdym etapie serii.

Andrzej Tucholski: Gdzie w takim razie leży balans pomiędzy przygotowaniem się zawczasu a improwizacją już w samym sercu dżungli?

Ed Stafford: Wszystko odgrywa swoją rolę. Na pewno chcesz zminimalizować ryzyko. Mieć plany ewakuacji, wiedzieć gdzie w razie draki będzie telefon satelitarny w okolicy. Trzeba też mieć głęboką pewność swoich własnych umiejętności. Dołączyłem do armii w 1998 i w efekcie od tamtej pory robię ten TYP rzeczy. Przygotowanie, akcja.

Nie jestem arogancki. Zawsze sprawdzam sam ze sobą, czy na pewno robię wszystko w porządku i czy dam radę. Ale czuję też, że przez ostatnie lata nabrałem dużo doświadczenia i teraz w niektórych sytuacjach wiem, co należy robić.

Ale, oczywiście, i tak sporo sytuacji łapie mnie z opuszczoną gardą. Przykładowo, nie spędziłem nigdy dużo czasu w Afryce. A jedną z lokacji programu jest Rwanda i Botswana. Nie miałem wcześniej żadnej styczności z wielkim zwierzem, słoniami, lwami. Trochę mnie to przerażało. Siedziałem w samolocie i myślałem sam do siebie – czy to na pewno rozsądne, że idę nago w środek Afryki bez żadnej broni? A co jeśli słoń zacznie na mnie szarżować?

Spytałem się o to rdzennych mieszkańców okolic i powiedzieli mi, że wystarczy klaskać. Na co ja: „naprawdę? Klaskanie? To jest to, czego boją się ogromne słonie?” Tak więc jestem pewien swojego nabytego doświadczenia z ostatnich lat, ale zarazem niezmiennie życie pcha mnie ku uczeniu się wielu rzeczy dopiero na miejscu.

Jedną z takich rzeczy, których musiałem się nauczyć, było robienie czegokolwiek samemu. Większość mojego życia robiłem rzeczy w grupach, z innymi ludźmi. Dowodziłem zespołem, byłem liderem ekspedycji. A taka wyprawa jest bardzo odizolowana, bardzo „moja”. Wszystko, Twoje myśli i spostrzeżenia, obserwacje, wszystko jest internalizowane. Poza tym nie masz za nikogo odpowiedzialności i to nie jest łatwe.

W armii, kiedy jesteś w pozycji dowodzącej i jesteś odpowiedzialny za wielu innych ludzi, zapominasz o sobie. To prawie że łatwiejsze, bo bez takiej odpowiedzialności zaczynasz ciągle jęczeć i narzekać na swój własny temat. Ta ostatnia seria pozwoliła mi na sporą dawkę ekstremalnej introwersji. I to było dla mnie coś bardzo trudnego. Gdy komuś dzieje się krzywda, natychmiast wyzbywasz się tego stanu i po prostu działasz. Gdy jesteś sam, nic takiego nie ma miejsca. Daje to potencjał pod przesadne samo-analizowanie i ciągłe, przesadne zajmowanie się własnymi troskami.

Andrzej Tucholski: Jak sobie z tym radzisz? Jak sobie radzisz ze strachem?

Ed Stafford: Różni ludzie boją się różnych rzeczy. To zależy do czego jesteś przyzwyczajony, a do czego nie. Generalnie największy strach wzbudza to, czego się nie zna. Ludzie najczęściej zakładają, że chyba najbardziej to się bałem jak mnie zaatakowała anakonda. A ja im odpowiadam, że nie, to było całkiem proste.

Jak zaczyna ci się pompować adrenalina to wiesz, jak poradzić sobie z problemem. Jesteś centrum sytuacji. Twoje czyny mają bezpośrednie konsekwencje. Pamiętam, że czułem się wtedy naprawdę pełen życia. Lubię takie sytuacje. Dlatego robię to, co robię.

Ale z drugiej strony bardzo źle się czuję na formalnych imprezach. Spotkania biznesowe są dla mnie o wiele gorsze od walki z anakondą. Pod tym względem mam chyba te same zmartwienia, co i wszyscy ludzie.

Andrzej Tucholski: Który z zupełnie codziennych nawyków przydaje się w dziczy najbardziej?

Ed Stafford: To zarazem ten sam nawyk, który ludzie czasem wyśmiewają. Medytuję. To czynność zyskująca na popularności w zachodnim świecie. Teraz ma to pewną popularność, nie tak jak piętnaście lat temu. Tak czy inaczej – w trakcie codziennego życia do twojej głowy wchodzi dużo problemów. Zmartwień, nerwic, wszystkiego. Możesz sobie z tym poradzić idąc do przyjaciela, zapalając papierosa, umawiając się ze znajomymi na piwo.

W głuszy nie ma takich prostych ucieczek. Nie ma przyjaciół, nie ma papierosów, nie ma piwa. A ty te strachy i tak musisz jakoś spotkać, jakoś do nich podejść. Bez narzędzia takiego jak medytacja byłoby to bardzo trudne. Te myśli szybko zdobywałyby władzę nade mną i dopiero miałbym problem. Ale medytuję. To bardzo cenna sprawa. Zwykłe, proste oddychanie i oczyszczanie umysłu.

Spędziłem trochę czasu z Aborygenami, mam tam przyjaciela, który jest niesamowitym graczem na didgeridoo. On mi często powtarza, że przesadnie komplikujemy sprawy. Wystarczy spojrzeć na zwierzęta. One nie analizują. One po prostu są, w każdej sytuacji, zawsze na sto procent. Polegają na instynkcie. Im mniej używasz złożonego umysłu tym bardziej jesteś obecny we własnym życiu. To oczywiście łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ale liczy się uważność.

Andrzej Tucholski: Taka jak w mindfulness?

Ed Stafford: Dokładnie tak. Jeśli nie tworzysz sobie zmyślonych problemów to żyjesz potem bardzo szczęśliwe życie. Zauważasz rzeczy, które cię omijały. Zapach drewna, z którego zaraz rozniecisz ciepły ogień. Dostrzegasz to, bo nie jesteś pochłonięty swoimi wszystkimi wewnętrznymi głosami. To wszystko staje się bardzo naturalne i proste.

Andrzej Tucholski: To ciekawe podejście do medytacji.

Ed Stafford: Dzięki niej jesteś bardziej uważny co do wydarzeń dookoła, bo aż tak nie pochłaniają cię twoje własne myśli. Wiesz, można się nabawić poważnej klaustrofobii jak się nie ma żadnego wentyla do upuszczania ciśnienia z umysłu. Pośrodku absolutnie niczego nawet totalnie pozbawiona znaczenia pierdoła potrafi wyprowadzić cię z równowagi i wtedy medytacja nie prowadzi do niczego konkretnego. Po prostu cię uspokaja.

Andrzej Tucholski: Gdy jesteś w głuszy, za czym najbardziej tęsknisz?

Ed Stafford: Żadne super jedzenie, żadne super samochody. Nic materialnego. Proste sprawy. Chyba najbardziej koncept innych ludzi, bo głęboko wierzę w to, że człowiekowi nie jest pisane życie samemu. Tęsknię za uprawnianiem sportu, oglądaniem sportu, przyjaźniami. Interakcją. Jest coś niesamowicie zdrowego w takich zwykłych, codziennych kwestiach. W spędzaniu czasu z dziećmi. Rodziną. Żadna wysoka klasa, żadne opery.

Kiedy widzę przepiękny zachód słońca i nie mam nikogo, z kim mogę dzielić tę chwilę to… co mi z tego zachodu? Kogo on obchodzi. Nie uzyskam za jego pomocą więcej jedzenia. Szczęście daje radość tylko, gdy się nim dzielisz. Ale jak jesteś sam, to takie estetyczne atrakcje są po nic.

Andrzej Tucholski: A gdy jesteś w cywilizacji, za czym tęsknisz najbardziej?

Ed Stafford: Inne kultury. Tamci ludzie mają prosty widok na życie. Możemy się od nich bardzo dużo nauczyć jeśli chodzi o szlachetne motywy, pokorę, humor i lekkość podejścia do spraw. Oni bardzo często uśmiechają się przez cały dzień, od rana po sen. Żadnego ego. Żadnych super osiągnięć. Nie da rady udawać, że jest inaczej – patrzysz na tę radość i chcesz się z nimi zaprzyjaźnić.

Bardzo to cenię. Kiedyś byłem dosyć „militarny”, lubiłem gdy rzeczy są zrobione o konkretnej godzinie w konkretny sposób. Teraz widzę, że dobre życie opiera się raczej o naturalność, bycie elastycznym i adaptowanie się do środowiska.

Andrzej Tucholski: Która z kultur wywarła na Tobie największe wrażenie?

Ed Stafford: Wydaje mi się, że najwięcej czasu spędziłem w otoczeniu Aborygenów. Ich kultura i historia liczy sobie 60 000 lat, wiesz? I jest totalnie niesamowita. Przykładowo: ich medycyna. Używają didgeridoo do leczenia chorób. Znam jednego faceta, który grał zarówno w Las Vegas jak i w Pałacu Buckingham, a prywatnie jest tradycyjnym lekarzem.

On wierzy, że człowiek składa się w większości z wody, a woda przenosi wibracje lepiej od powietrza. Dużo chorób można tak zupełnie rozbić. Konkretne wysokości dźwięków i natężenia wibracji otwierają w człowieku zdolności regeneracyjne. Widziałem to na własne oczy. Zupełny mind-blow. Można się od nich TYLE nauczyć!

Poza tym cała ta wiedza jest przenoszona piosenkami i muzyką. Niektóre z piosenek liczą 40 000 lat. I to daje ci do myślenia. Kim my jesteśmy, aby ich oceniać, że robią coś dziwnego, skoro ta kultura ma 40 000 lat.

Andrzej Tucholski: Jaka byłaby zatem twoja porada dla ludzi zachodniej cywilizacji? Co może złagodzić nasze problemy?

Ed Stafford: Kiedy zaczynasz odpowiadać na takie pytania to ryzykujesz zabrzmienie jak totalny hipis. Ale, tak, moją radą byłoby odcięcie się od własnego ego oraz szukania konfliktów czy porównań, czy rywalizacji. Bycie bliżej świata. Szukanie jedności między ludźmi. Chociaż, szczerze mówiąc, jeśli masz dobry moralny kompas to i tak w ten sposób działasz.

Problemy takie jak ekstremalny fundamentalizm czy zagrożenie ze strony ISIS to osobna kwestia. Są trudne, nie wiem co do nich doprowadziło. Dlatego wierzę, że każdy powinien zająć się własnymi aspiracjami i podejść do życia na osobistym poziomie. Dbać, by jego relacje z innymi były wartościowe i wnosiły szanse dla lepszego świata. Ale to się niestety nie wydarzy. 

Jest to zarazem coś, w co mocno wierzę.

Andrzej Tucholski: Pytam, bo byłeś żołnierzem. A to jednak nie do końca zawód utożsamiany z późniejszą wiarą w jedność i pokój.

Ed Stafford: Wiesz, nigdy nie byłem spragnionym krwi mordercą. Po prostu byłem w armii. Nie miałem za bardzo militarnego charakteru, ale gdy byłem w tej strukturze to uczyłem się jej zasad i poznawałem wymagane umiejętności. Co ciekawe, wszyscy gdy tylko dołączyli do armii to od razu zaczęli mówić jej żargonem. Jednego dnia. To było dla mnie dziwne. Nie możesz się aż tak zmienić personalnie tylko z powodu dołączenia do instytucji. Nosicie te same ubrania, macie takie same fryzury, mówicie podobnie. Ale choć jesteś czegoś takiego częścią, to nie stajesz się tym czymś. To ważne w wielu aspektach życia.

Możesz być czegoś częścią, ale nie poświęcaj wszystkiego. Nie ma co internalizować za dużo. Trzeba zostać osobą, którą się naprawdę jest.

Wierzę, że każdy może się zmienić, ale musi tego naprawdę chcieć. Większość ludzi jednak nie ma takich potrzeb. Stąd stagnacja.

Andrzej Tucholski: Dwa szybkie pytania na koniec. Ulubiona książka?

Ed Stafford: Ptasi Śpiew autorstwa Sebastiana Faulksa. To wojenna opowieść o życiu w okopach. Niesamowita, zadziwiająca historia kogoś, kto się rozpada. Oficera. Dużo o warunkach życia na froncie, kopaniu tuneli, konfrontacjach. Dużo łez. Niesamowita książka.

Andrzej Tucholski: Twoje marzenie?

Ed Stafford: Nadal żyć moim marzeniem. Discovery było dla mnie niesamowite. Nie ma chyba projektu, którego z tą ekipą nie da się omówić i przemyśleć realizacji. Spytali się mnie: co TY chciałbyś zrobić. Ponieważ wiedzą, że to ostatecznie dostarczy im lepszy program. Teraz też pracujemy nad czymś nowym, ale jeszcze nie mogę za dużo opowiadać. Discovery jest dla mnie super miłe, bo to zupełnie inny format od dotychczasowych – mogę mieć na sobie ubranie na początku – a i tak nie boją się go ze mną robić. To cudowne, móc pracować z ludźmi, którzy rozumieją i wspierają moje koncepcje. Zaczynamy filmować w listopadzie.

Tak długo, dopóki będę miał pasję do takich rzeczy – chcę je robić!

Andrzej Tucholski: Piękne dzięki za rozmowę!

Ed Stafford: To ja dziękuję.

///

Z reguły staram się zawsze po wywiadzie dodać coś od siebie, ale tym razem ograniczę to do minimum. Cieszy mnie, że w pierwszych dniach po zorientowaniu jestKultury pod Odważne Marzenia i Odważnych Marzycieli mogę dać Wam równie cudowne treści, co wywiad o życiu z multimilionerem Piotrem Voelkelem, lub – właśnie dzisiaj – wypowiedzi mężczyzny, który wielokrotnie pokonał najtrudniejsze środowiska Ziemi, a zarazem i siebie samego.

Ed jest niesamowity. Oprócz programu Discovery Channel “Ed Stafford: Poza Cywilizacją” warto też zainteresować się jego książką. Nazywa się “Wyprawa wzdłuż Amazonki” i na jednej z fotek zdobiących rozmowę widać, jak się po dziecięcemu cieszę na autograf od autora :-)

Dziękuję Wam, że przetrwaliście równie długi materiał (dwa i pół tysiąca wyrazów ♥) i życzę Wam naprawdę udanych dni. Jeśli macie ochotę na trochę Pomorza i bursztynów, to zapraszam do obserwowania mnie na Instagramie oraz – prywatnie – na fejsie. Od dzisiaj wieczór będzie sporo tego typu klimatów.

Dobra. Tyle ode mnie.

Skopcie dziś jakiemuś wyzwaniu tyłek!

Ciao,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies