No tak, właśnie doczytałem z informacji prasowej, że 30 lipca na Woodstockowym polu wyląduje ze spadochronem znany skądinąd Leszek Chmielewski. To niestety nie, ja zamierzam rozpocząć moją przygodę z tym festiwalem nudniej. Powiedzmy: pociągiem. Ale za to z mega-nastawieniem, bo jadę do Kostrzyna pierwszy raz w życiu :D
Fajnie sobie to powitanie z Przystankiem zaplanowaliśmy z Karoliną, bo trafimy akurat na jubileuszową, dwudziestą edycję. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć na własne oczy o czym opowiadał mi w wywiadzie Jurek Owsiak i dziesiątki, setki zakręconych na punkcie Przystanku znajomych i przyjaciół.
Jest to festiwal inny niż wszystkie. Zacznijmy od tego, że niczym robiący furorę w Stanach Burning Man (który jest przecież tworem młodszym!!!), w pewnym sensie, “należy” do ludzi, którzy na niego przyjadą. Nie ma żadnego super-zamykanego terenu, nie ma “możliwości płacenia tylko kuponami lub paypassem”.
Nie.
Namioty, ludzie, otwarte niebo i masa zabawy.
Co biorę ze sobą?
Wspominałem o tym na blogu wielokrotnie, ale już w przypadku tego konkretnego festiwalu NAPRAWDĘ nie warto się jakoś super stroić :-) Dlatego moja sportowa torba będzie wypchana przede wszystkim rzeczami przydatnymi przy wsuwaniu mielonki z puszki czy spaniu na ziemi, a dopiero długo potem moimi ulubionymi okularami przeciwsłonecznymi. Komputer też zostaje.
Przygotowuję tę listę, bo wychodzę z założenia, że Ty Twoją też pewnie gdzieś masz. I teraz będziemy mogli sobie nasze pomysły porównać :-) Może Ci o czymś przypomnę. A może od głupiego błędu uratujesz mnie Ty? Obie wersje są równie przydatne, ale tylko pod warunkiem, że dojdziemy do tych różnic teraz, jeszcze przed wybiciem na zachód :)
Biorę ze sobą:
– Totalnie zniszczone buty – jak zwykle.
– Zapas bielizny i skarpetek – jak się widziało Forresta Gumpa, to się wie.
– Mój niezawodny multitool – ponieważ nie lubić patrzeć się na zamkniętą konserwę jak na obcy kontynent.
– Składany nóż turystyczny – może komuś shandluję książkę za kiełbasę? Nigdy nie wiadomo!
– Konsolę i telewizor
– Czapkę – choć nie lubię mieć nic na głowie, jak jest ciepło, to nadal żywo wspominam swoje dwa udary z Portugalii.
– Ciuchy, które mogę zdewastować – przy okazji odkryłem, jak ja takich dużo mam! No nie!
– Naprawdę stare ciuchy – które mogą pójść na szmatki w razie draki.
– Różne rzeczy sanitarne – bez przesadnego rozkręcania tematu, ale wiadomo, o czym mowa.
– Przeciwdeszczówka – której historia przebija żółty parasol z HIMYMa.
– Masa reklamówek – liczę na ładną pogodę, ale szkoda by było oddać telefon jakieś losowej burzy.
– Bank energii – by móc mieć telefon bez biegania za gniazdkiem.
– Naszywki moich ulubionych zespołów – którymi zawalę plecak i czapkę :D
– Mój profesjonalny aparat fotograficzny – by porobić sobie selfie!
– Masę agrafek – w razie gdyby coś się schrzaniło w spodniach/namiocie/plecaku.
– Notes i długopis – dla spisywania inspiracji:)
– Latarka – do czytania w nocy, hehe : D
– Żel antybakteryjny – bo po co spędzać festiwal z toitoika.
– OFF – bo nie lubię komarów.
– Stara bluza – jakby się zrobiło zimniej oraz w ramach poduszki na noc.
Mam nadzieję, że nic nie zapomnę.
Co będzie dostarczone?
Jako że jedziemy z Karoliną na Woodstock razem z jednym ze sponsorów wydarzenia – marką Lech – podpytałem się ich wcześniej, czy planują dać w tym roku festiwalowiczom jakieś fajne udogodnienia. Mają być trzy i, kurczę, naprawdę mi się podobają! W przygotowaniu jest:
– Mobilna kuchnia – serwująca między innymi takie hity festiwalowego menu jak “ciepła jajecznica”. W ramach urozmaicenia od bułek z pakowanymi sałatkami czy paprykarzem:)
– Mobilna łazienka – czyli samo przez się.
– oraz Lód w kubełkach – a konkretniej SZEŚĆ TON LODU podzielonego na chłodzące pakiety. Wyczuwam hit.
Myśli końcowe
Najważniejszą częścią takiej imprezy jak Woodstock są jednak inni ludzie i wydaje mi się, że dobrze będzie, jak wszyscy przed wyjazdem przypomnimy sobie jeden z niedawnych wpisów, a mianowicie: Jak się zachowywać na festiwalu – proste sprawy, które ratują sytuację. Jest on wartościowy niezależnie od tego, czy jest się starym wyjadaczem czy jedzie się na festiwal pierwszy raz w życiu :)
I to na razie tyle. A przynajmniej tak sądzę.
Kurczę. Naprawdę mam ochotę, że niczego nie zapomnę :3
Bez odbioru! Zamierzam jeszcze o Woodstocku naprawdę dużo pisać :D
Foty plecaka są moje. Piękne foty festiwalu pochodzą z oficjalnej galerii. Ciao,
///
PS: Wpis jest efektem współpracy z marką Lech. Tradycyjna już na jestKulturze, charytatywna składka wynikła z przeprowadzenia na blogu akcji leci dla Katarzyny Hawryło. Też jej możesz pomóc przez tę specjalną stronę. Bardzo miła dziewczyna :)