Wooow. Przebiegłem dzisiaj przez ogromną łąkę, usidliłem bestię postury i usposobienia godnego naprawdę dzikiego niedźwiedzia, zeżarłem za jego pomocą trzech orków aż wreszcie pociągnąłem z łuku jednego z kapitanów armii samego Saurona!
Shadow of Mordor jest grą niesamowitą. Z jednej strony łączy dziesiątki rozwiązań, pomysłów i założeń obecnych już w masie innych produkcji, ale w praktyce koktajl ten wychodzi na tyle autorsko (szczególnie, że osadzono teatr działań w najpaskudniejszej dzielnicy Śródziemia – Praga, Orunia, Bałuty czy Huta to przy Mordorze pikusie, sorry) że aż chce się grać i grać! Palce z pada nie schodzą nawet na moment.
Przykład: uprawiam słowiański przykuc na wysokiej wieży i czekam, aż ustawi mi się dogodnie jeden kapitan, na którego akurat postanowiłem przez chwilę polować. Brzydal staje przy ognisku. Wybornie.
Wtem zza krzaków wychodzi jakiś inny kapitan. A z nim piątka przybocznej straży. Klnę w myślach i powoli cofam się z półki, z której chciałem desantować się na pierwotny cel. Staję za ścianą, włączam tryb ducha i podglądam, jak świecące figury uruków zasiewają polanę mrowiem, przez które nie mam szansy się przebić.
Znienacka na scenę wbija ogromny graug. Kilku orków zżera na wiwat, paru rozwala o ścianę. Wracam na półkę. Drugiego kapitana koszę pojedynczą strażą (akurat ma taką słabość – sypnął mi to kilka minut wcześniej złapany w koszarach kapuś), a za moim celem numer jeden rzucam się w pościg. Typ bał się graugów i zrejterował.
Łapię go trzysta jardów dalej. Pech chciał, że próbował przebiec pod mostem, przez który ja przebiegałem górą. Cytując z pamięci Sapkowskiego – smierć była cicha i przybyła z góry. Poprzedził ją wjazd z buta prosto w plecy szkaradnego nikczemnika.
Misji jest od groma. Są też – niestety – w miarę powtarzalne, ale z Shadow of Mordor jest trochę jak z Django. Pamiętacie ten montaż, [SPOILER] gdy Django uczy się strzelać z pistoletu? [/SPOILER] Pamiętam, że zaśmiałem się w kinie, bo kolejna scena została mi dana dosłownie w 2 sekundy po tym, jak sobie pomyślałem, że mógłby się powoli kończyć ten cały montaż.
Śródziemny skradacz działa podobnie. Gdy naprawdę masz dość danego typu wyzwań – system zarzuca Wam nowe. Albo zmienia lokację. Albo odblokowuje super nową moc.
A zatem, Odważny Marzycielu, jeśli szukasz fajnej gry akcji do popołudniowego odpoczynku po swoich codziennych staraniach – czy to w pracy czy to na studiach – chwytaj Cień Mordoru.
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czekał na jakąkolwiek grę MNIEJ. Poważnie. Olałem każdy jeden teaser, każdy jeden trailer, każdy jeden screen. Nie do końca nawet wiedziałem, jak ta gra się nazywa :D
A z drugiej strony – nie pamiętam, bym w ostatnich latach chociaż raz równie aktywnie obdzwaniał różne znajome sklepy z grami, czy nie sprzedadzą mi może jednej kopii przed premierą. Świński trucht w celu nabycia gry też będę pamiętał na długo, bo ubzdurałem sobie, że MUSZĘ pobiec po SoM na kwadrans przed mega ważnym spotkaniem :D Efekt pozytywnych recenzji.
Warto było, bo potem ciąłem sobie na pleju jak za dawnych lat, calutką noc.
Świetny tytuł. Wybawiłem się przy nim mistrzowsko.
Ciao,