Blake Crouch o mroku, pisaniu i Wielkich Pomysłach [MEGA WYWIAD]

Czas czytania: około 32 minuty • Inspiracje
 

Idę sobie dawno temu Mostem Poniatowskim w Warszawie z przyjacielem, a ten mi z wielkimi emocjami opowiada o niesamowitej książce, którą niedawno przeczytał. Potem dostaję ją od niego na urodziny. Potem staję się jej wielkim fanem, dzięki niej wkręcam się w Twin Peaks a teraz mam dla Was wywiad z jej autorem :-)

Życie potrafi być naprawdę piękne. Gdy Blake Crouch odpisał na mój mail z prośbą o wywiad (użyłem wcześniejszej rozmowy z Hugh Howeyem jako argumentu wspierającego propozycję, ale facet okazał się uprzejmy i teraz widzę, że chętnie pogadałby nawet bez takich argumentów) to nie posiadałem się ze szczęścia. Kurde – no bo zobaczcie!

Ja, bądź co bądź jakiś bloger z Warszawy pisze do faceta, którego książki czytane są w setkach tysięcy, w milionach(!) na całym świecie. A ten odpisuje mu – ze swojego domu w Kolorado, które do tej pory kojarzyło mi się wyłącznie z westernami – że nie ma sprawy.

Piszcie. Działajcie. Nigdy nie wiecie, kto się zgodzi :D

Dobra, ale nie przedłużając. Moi drodzy – oto dla Was zapis rozmowy z Blakiem Crouchem, jednym z najgorętszych nazwisk współczesnego horroru / noir / science fiction / weird fiction w Stanach Zjednoczonych oraz, powoli, na świecie. Jedno z jego dzieł wkrótce będzie miało własny serial, część jest zaś już teraz dostępna w Polsce i z tego co widzę, bardzo dobrze sobie radzą :)

Czas czytania: około piętnastu minut, ale Blake świetnie opowiada i można się wkręcić poniżej dziesięciu.

(A przy okazji – Łukasz, dedykuję ten wywiad Tobie. Dzięki za wszystko!)

[icon color=”Extra-Color-3″ size=”regular” image=”icon-comments-alt”] [icon color=”Extra-Color-3″ size=”regular” image=”icon-coffee”] [icon color=”Extra-Color-3″ size=”regular” image=”icon-film”]

Andrzej Tucholski: Cześć! Moim gościem będzie dziś Blake Crouch, uznany amerykański pisarz. Autor powieści takich jak Szum czy Bunt, a także wielu tytułów niewydanych jeszcze w Polsce. Miło mi Cię poznać!

Blake Crouch: Przyjemność po mojej stronie.

Andrzej Tucholski: Dziękuję Ci za Twój czas. Wstęp do polskiego wydania pierwszej części trylogii Wayward Pines informuje, że jednym z Twoich autorskich celów było choć częściowe złapanie nastroju Twin Peaks – groteskowego, dziwnego serialu telewizyjnego Davida Lyncha z lat dziewięćdziesiątych. W mojej opinii wyszło Ci to świetnie. Powiedz mi zatem, czy jakaś luźna wizja fabuły krążyła Ci po głowie od czasu obejrzenia TP w telewizji czy odwrotnie – wziąłeś ciekawy pomysł i osnułeś go potem chłodną mgłą?

Blake Crouch: Od czasu gdy po raz pierwszy obejrzałem Twin Peaks, chciałem… Byłem w depresji, że nigdy nie zrobiono trzeciego sezonu. Ja wtedy byłem w liceum i nawet pisałem fan-fiction na ten temat, co by się działo w trzecim sezonie. Nikt tego nie czytał oczywiście, nie istniała żadna platforma udostępniania takich opowieści. Ale miałem na tle Twin Peaks ciężką obsesję.

Kiedy zacząłem pisać profesjonalnie – jakoś chwilę po koledżu – nadal chodziło mi to wszystko po głowie. Ta myśl, by jakoś… Wiesz, nie da rady powtórzyć tego, co udało się w Twin Peaks. Nie da rady powtórzyć tego tonu. Ale sam pomysł, by ktoś przyjechał do malutkiego miasteczka, miasteczka w górach, taka trochę ryba wyjęta z wody; by ten ktoś próbował odkryć swoje miejsce w społeczności takiego miasteczka, może próbował się tam zadomowić… To żyło we mnie naprawdę długi czas. I do tego nastroju mocno zainspirowało mnie Twin Peaks. Po prostu potrzebowałem sporo czasu, by zrozumieć, jak chcę opowiedzieć tę historię.

Andrzej Tucholski: Co podobało Ci się najbardziej w trakcie pisania trylogii The Wayward Pines?

Blake Crouch: Uwielbiałem każdą sekundę spędzoną nad tymi książkami. Czysta przyjemność. Moją ulubioną częścią jest jednak pierwszy szkic. Ten, kiedy dopiero samemu odkrywasz o czym będzie historia. Kiedy jeszcze jej nie znasz, ale powoli odkrywasz potrzebne fragmenty i starasz się je do siebie dopasować. To jest piękne. Gdy zbliżasz się do redakcji, to jest z reguły poziom szóstego lub siódmego draftu, jesteś już gotów by pójść dalej, przesunąć się ku kolejnej książce.

Andrzej Tucholski: Ja poznałem Twoje książki już po polsku. Pines przetłumaczono na Szum, static noise.

Blake Crouch: [Po polsku, bez żadnego akcentu] Szum? Ciekawe.

Andrzej Tucholski: Wayward to z kolei Bunt, mutiny, uprising.

Blake Crouch: Podoba mi się. Rzadko mówią mi tytuły tłumaczeń.

Andrzej Tucholski: Co Twoim zdaniem pomogło książce “przetrwać” kulturowe różnice pomiędzy północnymi Stanami Zjednoczonymi a krajem w centralnej Europie?

Blake Crouch: To uniwersalna historia, tak mi się wydaje. W każdym kraju masz takie małe, śliczne miasteczka, które są urocze i być może wręcz odrobinkę zbyt idealne. I masz ludzi, którzy tam na chwilę wpadają na wakacje. Ja żyję w jednym z takich miast, w Kolorado. Sporo ludzi tu przyjeżdża.

Takie miasteczka to nie jest American Dream, to jest Universal Dream. Wizja znalezienia takiego idealnego miasteczka, gdzie sąsiedzi są życzliwi, niebo jest niebieskie a trawa zielone, a życie lepsze niż w wielkich aglomeracjach czy na przedmieściach… Wydaje mi się, że trochę do tego mitu nawiązałem.

Andrzej Tucholski: A jak się czujesz prywatnie z tym, że Twoją książkę czytają ludzie dookoła całego świata?

Blake Crouch: To bardzo schlebiające. Byłem już wcześniej wydawany na świecie, ale to były malutkie nakłady i w niewielu krajach. Więc, tak, to rozwala głowę. Wszystko co działo się od premiery Pines (PL: “Szum”) było bardzo surrealistyczne przeżycie.

Andrzej Tucholski: Studiowałeś literaturę, trenowałeś się w kreatywnym pisaniu. Można zatem powiedzieć, że byłeś “profesjonalistą” zanim zacząłeś faktycznie pisać książki na rynek. Od zawsze chciałeś to robić? Czy miałeś moment olśnienia?

Blake Crouch: Zawsze chciałem pisać. Mój pierwszy publiczny odczyt miałem w ósmej klasie. To była bardzo brutalna, przerażająca historyjka zatytułowana “In Shock”. Reszta klasy była przerażona a nauczyciel wezwał moich rodziców. Więc, tak, zawsze chciałem pisać.

Jeśli wiesz, że chcesz pisać to to jest spore błogosławieństwo. Istnieje coś, co wiesz, że chcesz robić. Trudną częścią będzie oczywiście wymyślenie jak się z tego czegoś utrzymać, jak na tym zarobić – to jest minus – i rozwiązanie tej kwestii zajęło mi kilka ładnych lat.

Andrzej Tucholski: W Twoich oczach Twój sukces płynie raczej z tradycyjnych sklepów czy z działań online? 

Blake Crouch: Międzynarodowy sukces to działania tradycyjne. To, co się dzieje z ebookami w Europie dopiero się rozpoczyna, przy czym w Stanach – bez żadnych wątpliwości – ebooki i niezależne wydawanie wyniosło mnie na zupełnie nowy poziom. Moje pierwsze książki były wydane tradycyjnymi kanałami i radziły sobie okej. Niestety, w dniu premiery mojej ostatniej książki mój wydawca był tak strasznie opóźniony za rynkiem, czy to w kontekście wyceniania ebooków czy to w kwestiach marketingowych… A przecież stare tytuły radziły sobie świetnie, docierałem do szerokiego grona czytelników.

Wreszcie odkupiłem prawa z powrotem, spartnerowałem działania z wydawcą takim jak Amazon – i to był punkt przełomowy. To się wydarzyło tuż przed Pines.

Andrzej Tucholski: Czyli młody artysta powinien zrobić co?

Blake Crouch: Zobacz, dzisiejszy czas jest zarówno cudownym okresem, by pisać, jak i strasznie trudnym okresem, by pisać. Rynki zmieniają się dosłownie z roku na rok. W tym roku sprawy mają się zupełnie inaczej niż w zeszłym roku. Nie musisz polegać w całości na tradycyjnym wydawaniu, ale też i trzeba pamiętać, że oni nadal wiedzą, co robią. W niektórych wypadkach mogą stworzyć światowe supergwiazdy. Nie ma tu wątpliwości.

Andrzej Tucholski: To prawda.

Blake Crouch: Przy czym są też inne opcje. Ebooki zaczynają zmieniać Wielką Brytanię i Niemcy. Wkrótce zmienią i resztę Europy. Mocno wpływają też na Azję. To będzie wielka przemiana.

Andrzej Tucholski: A słuchaj, jak wygląda Twój proces twórczy? Czy możesz przybliżyć nam swój workflow?

Blake Crouch: Piszę teraz nową książkę i dokładnie tak to wyglądało: przede wszystkim musiałem zrozumieć, o czym ta historia w ogóle będzie. To dosyć oczywista sprawa, ale to zarazem najważniejsza część. Nie ma znaczenia, czy jesteś super pisarzem czy może umiesz świetnie redagować. Nic nie jest istotne, jeśli używasz tych umiejętności w służbie idei, która jest poniżej przeciętnej lub jest skopiowana, lub oklepana aż do skrajności. Nic z tego nie będzie.

Znalezienie specjalnego i unikalnego pomysłu jest sprawą, nad którą siedzę najdłużej. Nie zaczynam pisać dopóki nie mam takiego pomysłu. Kiedy wreszcie się urodzi, zaczynam rozpisywać fabułę aż do momentu, w którym czuję się z nią komfortowo. Do momentu, który da mi bohaterów i będę wiedział, dokąd idą, ale zarazem gdy jeszcze pisanie nie przeradza się w “pokoloruj cyferki”. Zawsze zostawiam sobie trochę tajemnicy.

Potem piszę od 500 do 1000 słów dziennie i redaguję ten tekst w miarę pisania. Są pisarze, którzy wstukują kilka tysięcy słów dziennie, budują te super wielkie, super szybkie drafty a potem je szlifują, ale ja tak nie umiem. Kiedy kończę rozdział to biorę długopis i wszystko poprawiam. Uskuteczniam. Redaguję. Dopieszczam tak bardzo, jak tylko potrafię.

Kiedy zbliżam się do końca pracy nad książką to to tak naprawdę nie jest pierwszy draft. Jedyne redakcje, które zostają do zrobienia to line-editing i copy-editing.

Andrzej Tucholski: Jednym z największych trendów w self-pubie, czy to w US czy UK, jest zero redakcji przed końcem pisania.

Blake Crouch: Widzisz, dla mnie to brzmi jak marnowanie czasu. Wszystko sprowadza się do tego: czy znasz swoją historię; czy wiesz co chcesz powiedzieć; czy wiesz, kto jest bohaterem i dlaczego. Jak to wiesz to nie powinieneś wyrzucać większości napisanych słów. Miałbym potężnego doła, gdybym wyrzucał 3500 słów dziennie.

Ale, z drugiej strony, jeśli dla kogoś to jest skuteczne, niech tak robi. Wszystko co doprowadza Cię do celu końcowego jest dobrą metodą.

Andrzej Tucholski: Czy podczas pisania masz jedną stałą inspirację, czy też korzystasz z innych źródeł motywacji i pomysłów?

Blake Crouch: Szczerze mówiąc to może brzmieć dziwnie – i choć nie myślę o tym cały czas, to zdecydowanie myślę o tym częściej niż rzadziej – często zdarza mi się myśleć co mój idealny czytelnik sądziłby o tym, co właśnie piszę. Zawsze piszę wyłącznie takie książki, które sam chciałby przeczytać. Rzeczy, które mnie kręcą.

Przy czym – znasz Christophera Nolana?

Andrzej Tucholski: No pewnie. Nie mogę się doczekać Interstellar!

Blake Crouch: Ja też! I widzisz: gdy zbliża się premiera jego nowego filmu to pojawia się trailer. Ty jeszcze nie wiesz o czym będzie sam film, ale już łapiesz to specjalne uczucie, że Nolan znowu ma wielką, dobrą, niesamowitą ideę i od razu nie możesz się doczekać, by zobaczyć całość. Wiem, że wykonanie będzie porządne.

Chcę odnaleźć metodę, by zagwarantować to podejście także w książkach. Chciałbym wiedzieć, co ludzie, którzy polubili Pines sądziliby o tym, albo o tym. Czy dorównuję własnemu poziomowi czy być może podnoszę poprzeczkę wyżej, czy czytelnikowi się to spodoba…

Mam takiego mitologicznego czytelnika i zastanawiam się, o czym by myślał.

Andrzej Tucholski: Co byś zmienił, gdybyś zaczął karierę jeszcze raz?

Blake Crouch: Gdy teraz o tym myślę, to nie wróciłbym i nie zrobił niczego inaczej, bo wszystkie moje porażki dużo mnie nauczyły i w efekcie jestem, gdzie teraz jestem, ale… na początku nie do końca rozumiałem jak bardzo istotny jest wielki pomysł. Dlaczego MUSISZ zacząć coś nowego, coś czego nikt jeszcze nie robił. Przecież teraz jest tyle publikowane, tak dużo rozrywki… Spójrz, ja nie muszę tylko walczyć z innymi pisarzami. Ja teraz muszę walczyć o uwagę z, przykładowo, Amazonem, który ma w ofercie cały katalog HBO. To jest Twoja konkurencja w walce o czas odbiorcy.

Moje pierwsze kilka książek – opuszczone miejsca, zamknięte drzwi – to były bardzo mroczne rzeczy. Miały seryjnych morderców. Uwielbiałem te książki, ale to nie były wielkie pomysły. To nie były pomysły mogące dotrzeć do masowego odbiorcy. A ja chcę tak wielu czytelników, jak to fizycznie możliwe. Uwielbiam ogromne rzesze odbiorców. Tak jak Spielberg. Wielkie hity.

No, a moje wczesne prace były bardzo niszowe. Bardzo specyficzne i określone. Ja nie zauważałem, jak bardzo niszowe to były sprawy. Zajęło mi trochę czasu wyrobienie w sobie świadomości i uwagi pozwalającej mi na dostrzeżenie jakim byłem pisarzem i co tak naprawdę pisałem.

Jeśli piszesz książkę, która jest fajna dla odbiorców XYZ to osiągniesz tylko XYZ. Nie wiedziałem tego na samym początku. Nie rozumiałem, dlaczego jeszcze nie jestem czytany przez grube miliony. To dlatego, że moje książki były mroczne i popieprzone. Odpowiadały na potrzeby wąskiego grona odbiorców.

Sam nie wiem. Gdybym mógł wrócić to pewnie chciałbym mieć odrobinę więcej świadomości co do tego jakim pisarzem tak naprawdę jestem.

Andrzej Tucholski: A z drugiej strony – masz może jedno najprzyjemniejsze wspomnienie z kariery? Jakie?

Blake Crouch: Huhuhuhu. Podejrzewam, że to pewnie była chwila, w której zrozumiałem tajemnicę stojącą za trylogią Wayward Pines. Miałem już w głowie gotową całą książkę – to jak Ethan biega po mieście i dzieją się wszystkie abstrakcyjne rzeczy – ale nadal nie miałem gotowej odpowiedzi na główne pytanie.

O co chodzi. Po co to wszystko.

A wiedziałem, że nie mogę naprawdę napisać książki bez tej odpowiedzi. Bez niej to byłaby po prostu kolejna książka-kopia Lost czy Twin Peaks, która zaczęła się niezłą koncepcją ale z czasem wymiękła, bo pisarz nie miał zrozumianego late-game’u w tworzeniu.

Kiedy wreszcie to wszystko pojąłem to zrozumiałem, że – o ile podołam – to może być moment zmieniający moją karierę.

Andrzej Tucholski: Swoją drogą, wrócę do tej przedmowy, w której wspominasz o Twin Peaks. Wcześniej wiedziałem, że taki serial w ogóle istnieje, ale nigdy nie znalazłem czasu go nadrobić. Po Twojej książce kupiłem sobie wydanie kolekcjonerskie na BR… [tutaj pokazuję pudełko]

Blake Crouch: Mam takie samo!

Andrzej Tucholski: No, bo jest najlepsze! Wydaje mi się, że rewelacyjnie zgrywasz się nastrojem z Lynchem. To inne światy, ale oba do mnie przemówiły na dosyć podobnym zestawie emocji. Czy chciałbyś z nim pracować?

Blake Crouch: Wow. No pewnie! David Lynch widnieje na krótkiej liście ludzi, na których punkcie totalnie by mi odbiło i chciałbym pracować w dowolnej formie. Kogo jeszcze mogę tam umieścić… Na pewno Cormaca McCarthy’ego. Bardzo chcę kiedyś spotkać Cormaca McCarthy’ego. To byłoby jak oglądanie Twin Peaks raz jeszcze, za dzieciaka. To byłoby niesamowite.

Andrzej Tucholski: A tak zupełnie prywatnie – co teraz czytasz? Lubię zadawać to pytanie autorom, bo pisarz to przy okazji świetny czytelnik.

Blake Crouch: No pewnie, musi tak być! Dopiero co skończyłem “Ready Player One” autorstwa Ernesta Cline’a. Fantastyczna książka. Konieczna pozycja dla każdego geeka gier/muzyki/książek/telewizji z lat 80. Nie jestem w stanie wystarczająco jej polecić. Ponadto w tej chwili czytam “Difficult Men” Bretta Martina. To książka non-fiction o trzecim złotym wieku telewizji, tym z Rodziną Soprano czy The Wire. Krótsze sezony, HBO, David Simone.

A na boku czytam z moim 9-letnim synem “The Marshall”. To ciężkie sci-fi, które kupiłem sobie samemu, ale że młody czytał mi przez ramię to czytamy teraz razem.

Andrzej Tucholski: Świetny system! A wracając na moment do “Difficult Men” – współczesne publikowanie jest blisko telewizji i seriali, prawda?

Blake Crouch: Tak. Dokładnie. Niektóre z najlepszych epizodycznych historii w mediach – w historii mediów! – to historie telewizyjne rozgrywane właśnie teraz. Rodzina Soprano. The Wire. Deadwood. Breaking Bad. Madmen. Możesz je postawić na równi z każdą książką. Z powodu jakości opowiadanej historii i głębi bohaterów.

Andrzej Tucholski: Na dzień dzisiejszy, jakie jest twoje największe marzenie?

Blake Crouch: Trwa jakoś teraz. Wayward Trilogy będzie serialem. Dopiero co skończyliśmy nagrywanie. Kilka tygodni temu. Historia dostanie 10 epizodów na kanale Fox. Night Shyamalan jest reżyserem. Mamy też niesamowitą obsadę – Matt Dillon, Terrence Howard, Melissa Leo, Carla Gugino, Juliette Lewis. Niesamowita ekipa. No i super było patrzeć, jak to wszystko się zgrywa w jedno dzieło.

Andrzej Tucholski: Oglądałeś na żywo postacie i wydarzenia, które sam wymyśliłeś!

Blake Crouch: Super sprawa. Napisałem nawet parę epizodów. To była świetna zabawa.

Andrzej Tucholski: Ekstra! To tyle z mojej strony. Bardzo Ci dziękuję!

Blake Crouch: Dzięki za zaproszenie!

///

Ciao,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu zajmującym się wysokosprawczością oraz ogarnianiem w późnym kapitalizmie. W drugim życiu piszę książki fabularne i scenariusze.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu aktualności na temat mojej pracy oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, tiktok, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies