Moje przejścia ze streamowaną muzyką to historia na zupełnie inny wpis (siedziałem na Deezerze gdy miał może 300 userów i ledwo co startupował), ale niech dziś wystarczy proste: na Spotify czekałem od lat. Miało w Polsce być, potem znowu nie być, potem znowu być i tak w kółko już wielokrotnie.
… gdy wtem!
“Podobno” będzie już zaraz :)
Już jest!
Spotify jest już dostępne w Polsce. Wystarczy założyć konto i ściągnąć program :)
Co to?
Spotify to abonamentowa usługa streamingu piosenek. Płacisz stałą kwotę miesięczną i masz dostęp do absolutnie chorej ilości muzyki w dobrej jakości. Możesz ją sobie przeglądać albumami, wykonawcami, stacjami radiowymi, playlistami oraz poleceniami zgodnymi z najróżniejszymi kluczami.
Early access złapany, pora podzielić się wrażeniami :)
Co w Spotify unikalnego?
Po pierwsze – działa z poziomu wygodnej, stabilnej aplikacji desktopowej. Jej design przypomina trochę iTunes, wygoda użytkowania jest jednak o niebo lepsza. Wszystko po prostu działa, nie trzeba po 2-3 razy wciskać opcji w menu bo nie wiadomo czy program się “zobaczył” z Twoim wyborem. Okienka są przejrzyste, wyszukiwanie proste.
Po drugie – appki. Spotify działa jako samodzielny system, “wewnątrz” którego developerzy mogą programować oraz uruchomiać swoje aplikacje. Na razie pobawiłem się kilkoma najgłośniejszymi (jest ich calutki worek) i jako świnkę morską przedstawiam: Rolling Stone App. Mam dzięki niej natychmiastowy dostęp do typów redaktorów, zestawień całego magazynu oraz np. takich cudeniek jak Mick Jagger’s List of Reggae :)
Błyskotliwy i bardzo użyteczny dodatek do usługi.
Po trzecie – personalizowane radia. Okej, o ile za aplikacją i programikami pewnie bym nie płakał, tak do radia przywykłem od razu. Najlepszy sposób na słuchanie muzyki jaki chwilowo umiem sobie wyobrazić.
Wpisuję sobie utwór, zespół lub album i w oparciu o różne ich konstelacje klikam “Create new station”. Dostaję jakąś playlistę, na której przy każdym utworze mam kciuki – jeden w górę i jeden w dół. Przy każdym głosowaniu playlista inteligentnie uczy się mojego gustu i dosłownie po 5-6 ocenach mam stream prawie idealny :)
Zasób muzyki
Nie ma ani Nujabesa ani Uyamy Hiroto więc kaput, koniec testów ;)
A na serio – szczerze mówiąc to nie jestem pewien, czy mam aktualnie dostęp do biblioteki międzynarodowej czy już ograniczanej, ale to co widzę jest naprawdę warte dowolnego abonamentu. Z muzyki zagranicznej jest prawie wszystko co umiem sobie wyobrazić. Polska też fajnie wyskakuje:
Podsumowując, na szerzej zakrojone recenzje i wrażenia jeszcze chwilę poczekam. Pobawię się więcej, przetestuję różne sposoby na upokarzanie biblioteki utworów, może uda mi się coś zepsuć. Na ten moment jednak jestem dobrej myśli i bardzo mi się korzystanie ze Spotify podoba.
Przyszłość puka :)
Jeśli jesteście czegoś ciekawi lub chcecie, bym w Waszym imieniu sprawdził to piszcie w komentarzach.
Keep tight,