Nic tak nie oszczędza pieniędzy jak nadzór nad wydatkami. Kiedyś ciągle miałem problem z “dziwnie” topniejącym budżetem ale zacząłem tak z grubsza zapisywać sobie moje dzienne zakupy i efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. W miesiąc byłem znowu w stanie zaoszczędzić tyle samo co w kwartał (albo i więcej).
Dzisiaj robimy to samo dla kultury :>
Waluta
Czas.
Cel
Mieć więcej czasu na kulturę.
Dlaczego?
Żyjemy w okresie informacyjnego przeładowania i czasem ciężko jest sobie przypomnieć, że np. miało się czytać jakąś książkę. W chwili psychicznego zmęczenia potrafi nas uwieść telewizor, 9gag, fejs, kwejk czy bezmyślne odświeżanie poczty. A potem jakoś tak o, nie możemy przebrnąć przez nasze prywatne wyzwanie wszystkich Bondów (to ja) lub dokończyć tej katowanej od 3 tygodni, nowej powieści Elizabeth Gaskell (spostrzeżenie pani w autobusie).
Argumentem, który da się usłyszeć od prawie każdego jest “nie mam czasu”.
Nie mam czasu czytać. Nie mam czasu na film wieczorem. Nie mam czasu na granie, już nie tyle co kiedyś.
Eee, bullshit ;)
Level: hardcore
Czytam 2 książki naraz, lubię 2-3 razy w tygodniu obejrzeć film, mam kilka rozpoczętych gier do skończenia, w sumie to przydałoby się pójść do kina lub muzeum, znajomi też mają sporo inicjatyw a i studiów/bloga byłoby naprawdę spoko nie zawalić. Oczywiście – z niczego nie rezygnuję. #Wiadomo.
Efekty
Dzięki prostym zabiegom da się do “absolutnie zapchanego” planu dnia dorzucić jeszcze te 100-200 stron książki. Lub film. Albo nawet film i grę. Powaga! Może to tylko ja, ale spędzenie uczciwego czasu z kulturą dziennie daje mi niesamowity power. Czuję się wtedy panem swojego czasu tak w 100% – bo to, że wyrabiam się na studia to jakby nie jest wielkie wyzwanie. Łatwo jest zarządzać obowiązkami. Zarządzanie przyjemnościami to dopiero teren niezbadany :>
Mindset
Internet sobie bez Was poradzi a kultura jest mobilna. Zapamiętajcie to zdanie. Przepiszcie gdzieś do kalendarza lub na wewnętrznej stronie przedramienia. Serio, to naprawdę poważna inwestycja na przyszłość. Należy umieć przerwać gównianą czynność by mieć czas dla ważniejszej. Należy też wiedzieć, gdzie można kilka minut dla siebie “ukraść” światu.
Co należy monitorować
Jeśli też chcecie mieć absolutną swobodę w dysponowaniu swoim czasem dla kultury to koniecznie zwróćcie uwagę na dwie rzeczy (pod pojęciem aktywności rozumiem np. pracę, studiowanie lub opiekę nad dzieckiem):
– JAK spędzacie nieaktywny czas
– GDZIE spędzacie nieaktywny czas.
Jak spędzacie nieaktywny czas?
Pozycja JAK jest prosta. Ja, po powrocie z uczelni, zawsze minimum godzinę posiedzę “w sieci”. Przejrzę pocztę, blogi, social media, agregatory treści i może nawet z rozpędu coś napiszę. Lubię tę godzinę i jest jak najbardziej w porządku. Tylko że czasem z lenistwa przeradza się w godzin dwie, trzy, cztery i więcej. Bo nie przychodzi mi do głowy wstać i przesiąść się na wyrko z książką.
Głupie, nie? Głupie, ale realne.
Spróbujcie kiedyś poprowadzić przez tydzień wieczorny dziennik: ile czasu orientacyjnie siedzieliście przy kompie albo co robiliście w trakcie jedzenia śniadania lub obiadu (jak już się domyślacie: przeglądanie netu nie jest najprzyjemniejszą z odpowiedzi). Dzięki takim zapiskom znajdziecie swoje “zasiedzenia” i będzie łatwiej wymyślić, gdzie przykleić powiadomienie, by ogarnąć zadek i zachowywać się jak prawdziwy Kulturowy Superczłowiek :>
Gdzie spędzacie nieaktywny czas?
Dojeżdżacie godzinę na uczelnię? Wiecie, że będzie pół godziny czekania u lekarza?
Macie Skype’a z Holandią dopiero o 22 a od 20 w sumie macie wolne?
Chyba nie muszę kończyć myśli :)
Jak należy przeciwdziałać
Przydałby mi się jakiś programik, który widząc, że spędzam np. 20 minutę z otwartym fejsem wyświetla mi powiadomienie. Niestety, nie znam podobnego więc korzystam ze zwykłej karteczki post-it, takiej samoprzylepnej. Choć często mi się gdzieś gubią, co jakiś czas jedna ląduje na ekranie i – chcąc nie chcąc – kątem oka ją widzę.
To prymitywny, ale skuteczny reminder, że ANDRZEJ WHAT U DOIN, ANDRZEJ STAHP, fejs poradzi sobie bez kolejnych 20 minut sprawdzania notyfikacji a tamte listy Seneki naprawdę same się nie przeczytają!
Warto też mieć na względzie co się będzie danego dni robiło (generalnie jestem zwolennikiem daily planów) i zawsze mieć przy sobie coś do czytania/grania/oglądania. Ludzie mają naturalną tendencję do wybierania najłatwiejszej drogi. Tyle że o ile jechanie autobusem z patrzeniem się przez okno jeszcze zrozumiem (relaks) tak jechanie autobusem z oczami na fejsa już jest trochę krzywe.
Let’s read books. Let’s watch movies.
Let’s be better people.
Wasza kolej!
Jeśli podoba się Wam taka tematyka to piszcie w komentarzach!
+ czekam na Wasze metody walki z czasem. Audiobooki na joggingu? Oglądanie filmów w małym ekraniku obok excela w pracy? Jak to robicie, że wcinacie w swój zapełniony dzień coś czysto kulturowego? Z trikami też dawajcie do komentarzy! :)
Autorką zdjęcia jest Stephanie.
Keep tight,
///
PS: Dane procentowe z nagłówka pochodzą z wyników badań amerykańskich naukowców.