Pamiętam jak w Portugalii silnie przeżyłem poznanie typka, którego hobby było projektowanie butów. Być może to kwestia dwunastu lat w stołecznych, publicznych, przeludnionych szkołach, ale facet mówiący z dumą i przy feedbacku społecznej aprobaty o projektowaniu butów jest dla mnie bohaterem. A przeniesienie takiej wolności do nas jest przecież szalenie proste.
Nie piszę tych słów w sposób krytyczny, ale mamy w Polsce kult twardych umiejętności. Nie da się ukryć. Jesteśmy w szkołach uczeni MAP, LICZB, WZORÓW, KLUCZY do literatury. Jesteśmy uczeni jak być potem pracownikiem ścisłym. Jakiekolwiek wczesne stadia choroby zwanej sztuką trzeba przeczekiwać do gorączkowania popołudniami. Na fizyce, na angielskim, nie wolno. I to nie ma nawet mowy, by te dwa światy jakoś połączyć (co kończy się potem najlepiej), nie, sio, psik z podwórka. Artyzm to tylko na plastyce, ale jak nie będzie dokładnie tak jak mówi pani to leci gała.
(Pomijam nawet kwestię skrajnej agresji do czegokolwiek, co jakkolwiek odbiega od wykrystalizowanych aktualnie norm.)
(Bo to temat ważny, ale pasujący na odrębne dziewięćset siedem wpisów.)
Generalnie mam takie odczucie, że zainteresowania pokroju szycia, projektowania czy np. wizażu są wręcz “w tej gorszej części” i tak traktowanej po macoszemu grupy rzeczy, które teoretycznie są “na pewno ciekawe i warte uwagi”, ale lepiej się z nimi nie wychylać. Pamiętam wielu znajomych z różnych szkół, którzy byli wspierani przez rodziców i oświatę przy nauce w kółkach matematycznych. Pamiętam też rysującego w zeszycie setki t-shirtów kolegę, który łapał od nauczycieli wyłącznie ochrzan za nieuważanie.
A snuję te myśli, bo na antenie FOX Life rusza talent-show poświęcony wyłącznie designerom. “Projektantów na start” można oglądać w środy o 22.
Nie chcę generalizować, ale talent-show to co do zasady bardzo trudne środowiska. Konkurencyjne i obostrzone często abstrakcyjnie wyśrubowanymi umowami. Tyle że w takim otoczeniu też można się poruszać. Większość silnych szans wymaga rozeznania, uwagi i strategii. Znam paru artystów, którzy wiedząc, że mają przed sobą jeszcze parę lat rozwoju przed faktyczną karierą chcieli się w takim programie zwyczajnie sprawdzić. Są też odważni ludzie, którzy idą tam, by wygrać.
Ale mnie cieszy obecność podobnego programu na antenie z jeszcze innego powodu. Uczestnicy uczestnikami, skoro przeszli castingi itp. to to na pewno są bardzo zdolne bestie :)
Taki program popularyzuje sprawę.
Popularyzuje społeczną świadomość, że jest coś takiego jak designer. Że młodzi ludzie mogą lubić szyć.
Albo rysować t-shirty.
Popularyzacja danego hobby wpycha je siłą w grono wspomnianych wyżej “akceptowalnych norm”. Upraszcza przekonania, od-śmiesza żarty, zmniejsza lęk. Sprawia, że osobom oceniającym rozwiewa się trochę mgiełka ignorancji; zainteresowanym zaś – gęstnieje mgiełka odwagi. To dobre trendy.
Skoro są widzowie gotowi oglądać zmagania modelek, tancerzy, ludzi z talentem czy po prostu piosenkarzy to wierzę, że znajdzie się też spora grupa zainteresowana tym, jak nadwiślańscy projektanci mają ochotę zmieniać wygląd świata mody i – kto wie – może z czasem przemysłu?
Uściski,
///
PS: Wpis jest efektem współpracy z FOX Life. Nikt poza mną nie miał wglądu w jego treść przed publikacją. Moja tradycyjna już, charytatywna składka wynikła z przeprowadzenia na blogu akcji leci dla tego dzielnego faceta. Niech mu się powiedzie!