Są trailery, które opowiadają film od początku do końca. No, zdarza się. Są też te bardziej perfidne – pokazują nam najlepsze sceny z filmu i gdy potem już siedzimy w kinie to okazuje się, że w sumie nie ma w tam jakoś wiele więcej :)
Na końcu zaś mamy trailery najciekawsze – te, po których film na ekranie zupełnie nie przystaje do wstępnej wizji z naszej głowy. Czasem to źle – bo idziemy na film akcji a tam przegadany dramat. Czasem zaś jest super – bo idziemy na prostą komedię, a dostajemy lekki film o ludzkich wnętrzach.
UWAGA: Wpis może zawierać śladowe ilości spoilerów, więc jeśli chcesz się w nim zagłębić dopiero po seansie to pamiętaj, by dodać link do Pocketa, zakładek, zminimalizowanych kart lub przesłać go sobie do Kindle. Nie ma nic smutniejszego od zapomnianego tekstu, który chciało się czytnąć ale wyleciał z głowy – uwierzcie mi – byłem tam :<
Słowem wstępu
Uwielbiam inteligentne i/lub innowacyjne komedie romantyczne (czyli “nie” dla Sandry Bullock oraz “tak” dla Crazy.Stupid.Love). Tylko że to pojęcie się w poprzedniej dekadzie podle zdewaluowało (przez tłuczone seryjnie dwa razy do roku gnioty o identycznej konstrukcji fabularnej) i teraz bardziej lubię już nowe, przedstawione mainstreamowi w pierwszej scenie 500 dni miłości “boy meets girl”.
Boy meets girl, jak to fajnie brzmi:)
Przechodząc zatem do zalet Poradnika:
Po pierwsze – można zrobić kreatywny film o “boy meets girl”
Dotychczasowym kluczykiem do dodatniego wyniku finansowego większości romantycznych produkcji kinowych było właśnie stworzenie takich bohaterów, by jak największa grupa docelowa utożsamiła się z postacią pozytywną. Serio, wystarczy otworzyć dowolne zestawienie, przeskoczyć na stronę 2 lub dalsze (bo ciężko być najlepszym gdy się coś powiela) i voila: wielkomiejska prawniczka albo zmęczony pracownik korporacji.
Poradnik to film, w którym zostają skonfrontowane emocje niedostępne, nieosiągalne dla większości z nas. Pozornie. Bo nikt nie wie, jak zachowamy się w obliczu ekstremalnej straty i zarazem każdy ma świadomość, jak to jest, gdy krew w gniewie stawia człowieka na skraju *ptryknięcia*. Ciekawie ogląda się postrzępioną, trudną relację, która cegiełka po cegiełce zaczyna budować most pomiędzy dwójką ostro zniszczonych ludzi.
Po drugie – można zrobić kreatywny film o “boy meets girl” 2
Bo takie produkcje to nie tylko fabuła. W Poradniku bardzo mi podeszły konstrukcje scen – długie ujęcia, nieregularne dialogi, ciekawie pociągnięte ruchy kamerą. Być może to jakaś nowa szkoła, być może zwyczajnie o czymś nie wiem :), ale efekt jest super. Aż mi się przypomnialy te trwające po 10 minut rozmowy od Quentina czy z trylogii Ocean’s.
Po trzecie – każdy z nas ma coś nierówno
Leki w filmie bierze garstka osób. A przydałyby się prawie wszystkim. Gdy spojrzymy na charaktery bohaterów przez pryzmat traktowania odchyleń od “normy” od razu jako chorób godnych tabletek “na głowę” to nie wygląda to różowo. Fajnie jest się w trakcie seansu skupić i zauważyć, że co człowiek to atrakcja.
Po czwarte – Jennifer i Bradley
Ona świetna a on świetny. Lubię tych aktorów, cieszę się, że zagrali razem :)
Po piąte – Robert De Niro
Choć facet prawie zawsze gra lekko wkurzonego, stetryczałego Włocha to jest w tym absolutnym mistrzem świata. Podziwiam jego postać w Poradniku za jedną scenę, tamtą przy łóżku, wiecie którą. Głęboki charakter, rewelacyjny aktor, rewelacyjny efekt.
Po szóste – można zrobić film bez pełnej dosłowności
Gruby spoiler: jest w fabule taka scena, kiedy lekarz nie zmusza głównego bohatera do przyjęcia pewnej określonej postawy, tylko tak długo go słucha i delikatnie naprowadza aż Pat sam świadomie wdeptuje we własne niedoskonałości. I nie następuje werbalizacja tego odkrycia. Po prostu – widzimy po postaci, czujemy we własnych myślach co się stało i dlaczego. Propsy za takie podejście do widza.
Po siódme – dobre morały są w cenie
Cieszę się, że obejrzałem film mówiący do widza w przejrzysty sposób: brak rozpoznanego, wewnętrznego drive’a lub poświęcanie mu niewystarczająco czasu prędzej czy później na bank zapewni Ci atak serca, psychiczny roztop lub mandat za wandalizm. Bo nie odbieram tego filmu jako manifestu o tolerancji, choć pewien procent jego teaserów był tak pozycjonowany. Moim zdaniem jest to własnie świetna produkcja poświęcona higienie psychicznej. Oraz temu, jak do niej dążyć w oparciu o bliskie nam osoby.
A książka?
Nie czytałem, więc się nie wypowiem. Miałem co prawda brać udział w jej promocji ale choroba zdjęła mnie tak strasznie, że o jakichkolwiek książkach (nawet jeśli fajnych) nie chciałem nawet myśleć. No trudno, czasem tak bywa :) Żeby jednak oddać całość sprawy znalazłem dla Was cztery recenzje – jedną autorstwa Kominka, drugą autorstwa Segritty, trzecią z Miasta Książek oraz czwartą na LubimyCzytac. Jeden z czytelników podrzucił mi z kolei link do siebie – dziś rzucił ebook do wygrania!
Ósmy punkt
Co jeszcze zauważyliście fajnego w Poradniku? A może się Wam nie spodobał? Dajecie z opiniami do komentarzy! :)
Keep tight,