Nikt nigdy nie zaczyna

 

Spotkałem ostatnio w tramwaju niepozorną kobietę dobiegającą trzydziestki. Ubrana w szary trencz; z brązowymi włosami związanymi w kucyk i skórzaną torebką pod lewym łokciem ewidentnie kierowała się na praską stronę Wisły. Czytała sobie “Sekret”, tę głośną samopomocową premierę z 2007 roku. Ludzie krzywo na nią patrzyli.

Przyszły mi wtedy do głowy trzy myśli. Nie chcę ich poplątać, więc zastosuję szczyptę taktycznego pogrubienia.

Po pierwsze,

podziwiam tę kobietę. I jej ufam, ale do tego jeszcze dojdę.

Po drugie,

poważnie zastanawia mnie obecna w naszej kulturze niechęć do tego typu książek.

Psychologia to piękna dziedzina nauki. Pewne potwierdzone naukowo mechanizmy mogące zwiększyć komfort naszej codzienności tylko czekają na użycie. Pomijam nawet dopiero kształtującą się psychologię pozytywną (Shawn Achor?), bo wiem, że ta młoda dziedzina nauki ma całkiem sporo przeciwników. Wrócę zatem do motywacji poznawczej i zachowań celowych. Już w 1991 roku Albert Bandura ustalił, że jednym z ważniejszych mechanizmów człowieka jest pętla Samoobserwacja – Samoocena – Reakcja na samoocenę. To dzięki niej osiągamy w życiu jakiekolwiek wyższe poziomy rozwoju.

Reagujemy np. strachem na nowe wyzwanie – w przytomny sposób określamy tę reakcję i próbujemy skonfrontować z jakąś tam wymarzoną (np. zamiana strachu na entuzjazm) – podejmujemy pewne proste kroki mające na celu utrwalić w nas na przestrzeni dłuższego czasu nowy nawyk.

Jesteśmy w szkole uczeni “jak napisać rozprawkę” lub “jak obliczyć tangens”, ale już o tym, “jak rozwinąć się psychicznie” trochę zapomniano. Jest więc piękne, że ludzie z czasem odkrywają to sami z siebie. Szczególnie, ze niektóre z ogniw tej pętli od Bandura (np. zdrowa samoocena samego siebie) mogą być popsute przesadnymi opiniami zakorzenianymi np. w szkole i prostowanie ich przy pomocy fachowej literatury to wręcz obowiązek osoby odznaczającej się jakąkolwiek formą inteligencji.

Wierzę, że dbanie o prawidłowy wzrost różnych cech psychicznych stoi na równi z dbaniem o swoje ciało lub karierę zawodową.

(Przechodzę już powoli do sedna, obiecuję.)

Otóż: są ludzie, którym się chce. Którzy w celu powiększenia kompetencji służbowych oglądają przemówienia najważniejszych strategów w swoich branżach. Którzy dla polepszenia treningów ostro siedzą np. w genetyce żywienia. Którzy dla – powiedzmy – skuteczniejszego radzenia sobie z obowiązkami sięgają po publikację Mihaljego Csikszentmihalyi.

(Tak, to Węgier.)

Są też ludzie, którzy w takim chceniu ponad normę stawiają dopiero pierwsze kroki. Sięgają też więc i po prostsze książki. Zamiast analizowania przemówień Kinga czy Clintona są jeszcze na poziomie Briana Tracy’ego. Zamiast porad sportowych najbardziej szanowanych nazwisk w branży wolą proste rozciąganie z Mel B. Zamiast potwierdzonych naukowo teorii psychologicznych sięgają z kolei po szerzej rozreklamowane hity pokroju Sekretu.

Czy jest w jakiś tam sposób ostracyzowane społecznie, gdy trzydziestolatka czyta dowolny “Wstęp do przemówień publicznych”?

Nie.

Czy jest naznaczane pogardliwym prychnięciem, gdy ewidentny ojciec rodziny wychodzi po raz pierwszy biegać i zupełnie “nie wygląda”?

Nie. (A przynajmniej “coraz częściej nie”, dzięki Bogu.)

Czy nastolatek sklejający twarzą cokół pomniku, bo jeździ na desce dopiero od dwóch dni jest czymś “głupim”?

Wśród sobie równych? Też nie.

Dlaczego więc mamy taki duży pokład ludowej mądrości przeciwko podstawowym książkom uczącym ludzi samorozwoju? Są prymitywne i miejscami kłamią, wiadomo. Jak wiele podstawowych książek. Ale są początkiem. Jeśli ktoś podąży dalej to jest niesamowity, jeśli zatrzyma się tylko na tym poziomie to najwyraźniej wystarcza mu on do szczęścia; niech sobie żyje. Ja tej kobiecie z tramwaju ufam, nie widzę powodu dla którego miałbym domniemywać, że ta książka jej wystarczy. Nie mam podstaw do podejrzewania czyjegoś poziomu, skoro widzę wyłącznie początki. Niech się rozwija.

Bronienie innym centymetra komfortu życiowego więcej niż ustawa przewiduje to najgorsza forma społecznego chamstwa.  Dwadzieścia lat tankowania amerykańskiej kultury pod postacią jedzenia, ubrań, filmów i sposobu organizacji życia zawodowego i społecznego a gdy przychodzi do pomagania sobie w posiadaniu lepszych systemów myślowych (wordly wisdom) to znienacka jest to już “głupie”. SEEMS LEGIT ;-)

Chociaż kto wie, może tak naprawdę nikt nigdy niczego nie zaczyna i mi się tylko wydaje:)

Po trzecie,

ale to dopiero bardzo podstawowa hipoteza: czy taki stan rzeczy może przypadkiem mieć związek z obecną w naszej kulturze niechęcią do *sprytnie zapracowanego sukcesu*? Określenie moje. No bo zobacz – jak ktoś w wiadomościach powie, że po pięciu dekadach tyrania ma za co żyć – lubimy go. Jak mu się cudem udało i generalnie puchar wypadł na loterii to też jest sympatia. Poczciwy taki, pracowity, fajny. Nie ukradł. POSZCZĘŚCIŁO SIĘ.

A jeśli powie, że coś osiągnął w relatywnie szybkim czasie mądrą i ciężką pracą oraz np. zna swoją wartość rynkową (case pewnego znanego tancerza) to koleś równie dobrze może już nigdy więcej nie wracać do mediów. Odbiło mu, poprzewracało w dupie, zadufaniec jeden. Kim on w ogóle jest.

Widzę tutaj parę powiązań, ale być może tylko dlatego, że po prostu ciekawi mnie bardzo ta kwestia. Prędzej jednak powiązałbym znaczące kręcenie oczami w tramwaju na Sekret z tym, że takie książki wzbudzają… lęk. Tak jak nadgorliwy stażysta w wybitnie betonowej części jakiejś państwowej organizacji, który może i jest trochę naiwny, ale przecież jeśli się go nie powstrzyma to się skończy pracowanie po godzinkę dziennie a reszta przy kawie.

No, ale to tylko moja opinia :)

Jestem ciekaw Twojej. Pogadajmy w komentarzach.

Autorem zdjęcia jest John Steven Fernandez. Uściski,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies