“Nasza młodzież ceni sobie teraz luksus. Jest źle wychowana, lekceważy autorytety, okazuje brak szacunku starszym (…). Już się nie podnoszą, gdy osoba dojrzała wchodzi do pokoju; spierają się z rodzicami; przesadnie się obżerają i tyranizują nauczycieli.”
Wiesz kto jest autorem tych słów? Bo dla mnie brzmią jak wypowiedź dowolnego 70-80 latka mijającego KFC w centrum Warszawy. Albo jak reakcja osób trochę starszych od moich rodziców na np. materiał w wiadomościach o tym, że maturzyści znowu zostali przerośnięci przez kartkówkę nazywaną przekornie egzaminem dojrzałości z matmy.
Niestety, są to słowa Sokratesa.
Wypowiedziane jakieś 2400 lat temu :)
Do czego zmierzam – z niewiadomych mi powodów w polskich mediach na przestrzeni ostatnich kilku tygodni zaroiło się od artykułów na temat Millenialsów (tj. “pokolenia” urodzonego pomiędzy rokiem 1983 a 2000). Jedni autorzy utożsamiali się z biednymi Millenialsami skandując takie hasła jak “odpieprzcie się od nas, bo nas nie rozumiecie”. Drudzy autorzy z kolei utożsamiali się z biednymi “dorosłymi” lansując takie hasła jak “studenci fabryk bezrobotnych”. Młodsi wyrażali protest w związku z bezgranicznym niezrozumieniem ich wartości (?), starsi z kolei dochodzili do wniosku, że “równie [cośtam] pokolenia jeszcze w historii nie było”.
Odchodząc na moment od dzisiejszej myśli głównej – generalnie bardzo mnie śmieszy używanie takich definitywnych głupot jak “wreszcie dobry pop” albo “dziś już nie ma porządnych kryminałów”. Faktycznie. To tak działa, że działające sinusoidalnie trendy na pewno są “wreszcie” lub “już nigdy” :) No, ale bez wycieczek.
Wracając do tematu. Mam wewnętrzny dylemat, czy bardziej śmiać się z biednych i poszkodowanych Millenialsów (do których podobno należę) czy jednak z dorosłych, którzy nie zauważają, że powtarzają słowa mające już 2400 lat (albo i więcej, jak znam życie) jako własne, odkrywcze, pierwszy raz powiedziane.
Wydaje mi się jednak, że śmieszniejsi są ci drudzy, starsi. Jak mawiał David Aames w Vanilla Sky – każdemu młodemu się wydaje, że będzie pierwszą osobą w historii, która będzie żyła wiecznie. To chyba taki przywilej bycia przed dwudziestką. Ale dlaczego dorosłym się wydaje, że za młodu byli jacyś lepsi? Przecież większość z nich widziała już narodziny i wzrost nie jednego, a blisko dwóch pokoleń “w dół”. Pomijając narodziny i wzrost pokolenia własnego.
Niestety, razem ze wzrostem umiejętności obserwacji rośnie też odpowiedzialność. Teoretycznie.
Siostra opowiadała mi kiedyś, że u niej w liceum był popularny tekst, że jej rocznik to “ostatni normalny rocznik”. Gdy ja miałem maturę to na kwejkach było, że mój rocznik to “ostatni normalny rocznik”. Jakoś ostatniej wiosny zawędrowałem sobie na kwejka i też się dowiedziałem, że tam 94 czy 95 to “ostatni normalny rocznik” :)
Konkludując: śmieszy mnie nieskończona pętla ludzkiej wiary we własną wyjątkowość. Śmieszą mnie nieskończone pokłady energii młodych wkładane w skandowanie haseł o tym, że są “pierwsi tacy” (wniosek poboczny: coś mi się widocznie zepsuło jakiś czas temu, że zamiast ego wielkości zeppelina mam poczucie utylitaryzmu silne jak Hulk w rui). Śmieszą mnie też dorośli mający niesamowitą potrzebę wyżalić się światu, jak to “inaczej chowali, a inaczej wyrosło”. Lol. There was an attempt.
Nie chcę nawracać świata bo i nie da się tego zrobić (z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że Sokrates też zrzędził na coś, na co zrzędzono kolejne 2400 lat przed nim samym), ale skoro w internecie pojawia się tyle tekstów na temat strasznych Millenialsów i jeszcze straszniejszych Dorosłych to z chęcią dorzucę coś od siebie. Niech Google ma zgryz, co wyrzucać “na pierwszej” późniejszym szukającym :) Szczególnie, że nie prezentuję tu otwierającej oczy myśli godnej odkryć Junga czy Zimbardo. Zakładam, że jest nas tutaj podobnie sądzących całkiem sporo. Miejmy zatem wspólne miejsce.
Młodsi zawsze będą drażnić starszych, starsi zawsze będą krytycznie oceniać młodych. Tylko że to nie młodzi pobudowali sobie katedry socjo-europeistyko-studiów modowych, to nie dorośli z kolei doszli do wniosku, że takie studia wystarczą samodzielnie do przeżycia na rynku. Rzeczy się dzieją. Get over it.
Zamiast płakać nad swoją niezauważaną wyjątkowością lub zmarnowanym potencjałem lepiej jest wybrać sobie twardą umiejętność i po prostu się je nauczyć, by resztę życia mieć i zawodowy i społeczny luz psychiczny.
To taki protip na deszczowy wtorek :)
Autorem zdjęcia jest Palliativo. Trzymaj się ciepło,