Premiera wygodniejszego korzystania z bloga

 

Mam dziś dla Ciebie dobrą wiadomość. Wiem, że sieć zabałagania się w tempie przekraczającym jakiekolwiek wyobrażenie, więc przygotowałem coś fajnego. Nową, czystszą i spokojniejszą formę obserwowania bloga.

W ostatnich tygodniach odświeżyłem newsletter. To taki system, dzięki któremu możesz dostawać informacje o nowych wpisach prosto na maila. Tyle. Jeden wpis – jeden mail. W razie draki usunięcie się z bazy zajmuje może pięć sekund a wszystkie dane są chronione przez jakieś super kodowania, na których totalnie się nie znam, ale wszyscy mówią, że są okej :)

Wystarczy podać adres i kliknąć w guzik:


Dlaczego newsletter?

Bo fejs się nie nadaje. Jest świetnym narzędziem do komunikacji prywatnej lub budowania akcji wewnątrz samego siebie, ale jako kanał informowania o nowych wpisach na zewnętrznym blogu to spisuje się niczym sernik do diety. Serio. Wiem, że część z Was chce na blogu czytać każdy wpis, część – tylko wybrane a część zagląda jedynie czysto rekreacyjnie i jest to jak najbardziej naturalne – sam reprezentuję różne stadia zainteresowania przy różnych czytanych przeze mnie blogach.

Tylko że bardzo nie lubię, gdy ktoś próbuje taką decyzję podejmować za mnie. W tym wypadku – za Was również.

Obserwując bloga jedynie na fejsie nie masz prawie żadnego pola decyzji, czy chcesz daną notkę przeczytać czy nie. Notki na tematy, które lubisz, algorytm może akurat ukryć a te, które masz gdzieś (ale “inni klikają”) może pchać Ci do feeda po kilka razy dziennie. Czytelnicy jestKultury to inteligentni i świetni ludzie. Nie życzę sobie, by wchrzaniał się nam tutaj w kontakt niedoskonały, komercyjny skrypt.

That’s not a grown man sport.

Co teraz zrobić?

Jeśli lubisz czytać jestKulturę to zapisz się na newsletter. Będziesz świadomie wybierać czy chcesz dany wpis przeczytać czy też nie. Fanpage możesz zostawić jak jest, będę się na nim nadal udzielał bo lubię. Szybkie myśli, jakieś fotki, takie rzeczy. Ale jeśli chodzi o wpisy – treść bloga – to, co tworzę, to newsletter i tyle.

Tworzę dla Was i z Wami chcę mieć kontakt. Jeśli przez decyzję o postawieniu głównego nacisku na newsletter zmaleje ogólny ruch na blogu to, szczerze mówiąc, niespecjalnie mnie to rusza. Nie piszę dla kręcenia liczb, lecz dla fajnych relacji i wspólnych przygód, nawet jeśli jedynie w postaci prostego tekstu o czymś, co razem czytaliśmy i komentarzy pod nim :)

I to tyle na dziś. Dzięki za uwagę i podjęcie decyzji – jaka by nie była :)

///

Do opublikowania tych myśli w formie notki zainspirowali mnie Podróżniccy. Dawno nosiłem się z czymś podobnym, ale dopiero ich słowa skatalizowały decyzję do tego, co tu widzicie. Autorem zdjęcia w nagłówku jest Thomas Leuthard.

Trzymaj się ciepło,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies