Pora odpowiedzieć na jedno z najczęściej pojawiających się w mailach od czytelników jestKultury pytań. (Tak, to o Tobie). Czy rano lepiej jest pić kawę czy yerbę? Spalone piekielnym ogniem ziarna czarne niczym węgiel czy też może pachnący dżunglą i tytoniem susz rodem z argentyńskiego bungalowu? Dziś się przekonamy :)
Kawa
Czarny napar to jedna z najsilniejszych kulturalnych kotwic na świecie. Liczący blisko trzy tysiące lat napój zgromadzał w poświęconych sobie lokalach pisarzy, malarzy, muzyków, polityków, inżynierów i teologów. To od niego zaczynali dzień wielcy generałowie i wielcy mówcy. To dzięki niemu do swoich dzieł rozbudzał się zarówno Ernest Hemingway jak i – dużo później – Tom Hanks. To o jego spożycie są oparte niezliczone społeczne relacje w krajach całego świata.
Tutaj na przykład jakiś turysta małpuje Portugalczyków:
Fascynacja zalewanymi wrzątkiem, palonymi ziarnami kawowca przybiera różne postacie.
Niektórzy wolą kawę małą, czarną, gęstą i silną:
(portugalskie cafe curto, bliski krewny włoskiego espresso. Czytaj też: Portugalskie knajpki)
Inni zaś odwrotnie, zalaną mlekiem, często z dodatkiem smakowych syropów:
(południowoportugalskie galaõ, bliski krewny cafe latte. Czytaj też: Portugalskie knajpki)
A przecież są też wersje na tłuszczu, w proporcjach z herbatą i wiele, wiele innych. Niestety, w ostatnich latach próbujący się wybić “internetowi guru dietetyczni” coraz częściej metkują kawę jako jedną z głównych sprawczyń różnych chorób czy przypadłości. Powoduje to dziwną, nie do końca uzasadnioną medycznie nagonkę. Kawa jest niezdrowa dopiero przy przedawkowaniu – ale to akurat jak każdy jeden składnik spożywczy z wyłączeniem czystej wody :)
Bonus: jak zamienić kawę w śniadanie
Istnieje coś takiego jak “kuloodporna kawa”. Ten przepis już wielokrotnie uratował mi tyłek, gdy z różnych powodów miałem rano na prysznic, ubranie się i śniadanie z dziesięć minut wszystkiego. Łączyłem wtedy śniadanie z kawą i spokojnie dawałem przez kolejne 3 godziny radę. Oryginalną recepturę znajdziesz na blogu The Bulletproof Executive, w dużym skrócie sprowadza się ona do:
1. Zrób kubek kawy
2. Dodaj łyżeczkę oleju kokosowego (z czasem zwiększaj dawkę)
3. Dodaj łyżkę ekologicznego masła
4. Ładnie pomieszaj i wypij
Jeśli nie masz zwyczaju picia rzeczy z masłem to może Ci się to początkowo wydać ohydne, ale szczerze doradzam jednorazową próbę. Taka kawa jest bardzo dobra a efekty czuć w moment :) Generalnie masło w piciu jest bardzo dobrym pomysłem – np. mleko z masłem, imbirem i miodem w moment “naprawia” głos, nawet z bardzo poważnej chrypy.
→ Czytaj też: Jak wstawać rano? Poradnik skutecznego budzenia
Yerba mate
Wysuszone, zmielone liście ostrokrzewu paragwajskiego – już to brzmi nieźle. A potem jest tylko lepiej. Generalnie yerba pochodzi z Ameryki Południowej, jest flagowym napojem Argentyny. Nazwa pochodzi od połączenia słów “herba” (ziele) oraz “mati” (tykwa), czyli jest de facto pojęciem określającym to, jak yerbę powinno się pić :) Ja niestety tykwy się jeszcze nie dorobiłem, więc zasuwam z kubka. Puryści by mnie pewnie za to zarżnęli, ale większość efektu jest identyczna :)
Susz wsypuje się do naczynia i ostukuje na jedną ze stron w taki sposób, by lżejsze pyłki ustawiły się odpowiednio względm srebrnej sitko-słomki (bombilli). Zalewa się to potem leciutko schłodzonym wrzątkiem i zostawia, aż poziom wody “opadnie” w miarę zalewania głębszych partii suszu. Dolewa się potem “na równo” i można pić. Ten sam nasyp yerby można zalewać nawet do kilkunastu razy, ale to takie same przegięcie jak osiem kaw dziennie. Trzy zalania są optymalne :)
(Aha, yerbę można też pić na zimno – zarówno “wystygniętą” jak i pierwotnie zalaną chłodną wodą. To wszechstronny susz.)
Bonus: jak przekonać się do smaku yerby?
Z rozmów ze znajomymi wiem, że to główny powód stagnacyjnej popularności południowoamerykańskiego napoju. Podobno jest paskudny :-) Coś musi być na rzeczy. Ja od yerby odbiłem się cztery czy pięć razy zanim stwierdziłem, że ten konkretny smak po prostu uwielbiam. Wydaje mi się więc, że to trochę tak jak z gorzką czekoladą albo silną whisky – mało komu podobne bodźce podchodzą za pierwszym razem.
Za drugim też nie. Aż znienacka przy siódmym jest super :)
Polecam przede wszystkim swoją przygodę z yerbą zacząć od wersji smakowych. Pyszne są miętowe i cytrynowe. Ostatnio przekonałem się też do pomelo, chociaż oryginalny smak napoju podchodzi mi już tak bardzo, że coraz rzadziej decyduję się na dodatki. Moja ulubiona ekipa Fajowo.eu na pewno doradzi coś i Tobie. Dla hardcore’ów czeka nawet yerba z dodatkiem guarany. Przy przegięciu człowiek zaczyna widzieć dźwięki ;)
→ Czytaj też: Yerba Mate – dla początkujących (wpis na ZombieSamurai.pl)
Porównanie kawy i yerby
Porównam oba napoje na kilka sposobów:
Szybkość i intensywność działania: Kawa szybko i wyraziście “atakuje”, lecz niestety możemy po jakimś czasie odczuwać równie wyraźny “zjazd”. Yerba “uruchamia się” dłużej, ale też i równie rozjechany jest proces wytracania się energii.
Składniki odżywcze: Kawa wypłukuje z organizmu różne minerały, ale są to skutki zauważalne wyłącznie przy piciu paru kubków dziennie (a i to po dwóch miesiącach najmniej). Yerba z kolei sama jest pełna minerałów. Południowoamerykańskie kultury przekonały się do niej m.in. przez wzgląd na jej odżywcze działanie.
Kwestie zdrowotne: Tutaj zdania są podzielone. Kawa powoduje calutki wachlarz różnych przypadłości, ale wyłącznie gdy spożywana jest w zgubnym nadmiarze. Jedna czy dwie kawki dziennie nie wpływają destruktywnie na organizm przez bardzo długi czas. Yerba jest szkodliwa, jeśli pita przez osobę palącą papierosy (w nadmiarze). Osoby niepalące mogą zaś zauważyć większą łatwość redukcji wagi, lepsze samopoczucie płynące z dostarczania organizmowi wielu minerałów oraz obniżone wskaźniki cholesterolu czy ciśnienia krwi.
Tło kulturowe: Kawę piją wszyscy. Yerbę piją hipsterzy, designerzy i paru zbłąkanych blogerów, ale nimi bym się nie przejmował.
Werdykt
Staram się w życiu zawsze łączyć najlepsze profity różnych ofert, nawet jeśli konkurencyjnych. Tak samo będzie dzisiaj. Mój system jest prosty. Pijam kawę przez miesiąc lub dwa by potem przenieść się ekskluzywnie na trzy tygodnie do miesiąca samej yerby. Mówię oczywiście o moim prywatnym, porannym napoju – w trakcie różnych spotkań “na mieście” ciężko o prawdziwą yerbę, a te słodzone z butelek są w istocie paskudne.
Kawa jest super gdy np. muszę napisać notkę przed uczelnią i wszystko to mi się spina w gwałtowny, szybko mijający dzień. Gdybym chciał z nią spędzać “piszący poranek” to do czternastej bym chyba wykitował na nadciśnienie.
Yerba z kolei zawsze wygra, gdy wybieram picie do sześciogodzinnego, sobotniego pisania. Jest spokojniejsza, przyjemniej się z nią siedzi. Niestety, jeśli do tramwaju mam tylko pół godziny to o dobrej yerbie nie ma nawet mowy, co najwyżej bym ją zmarnował. Często za to przelewam drugie zalanie yerby do termicznego, szczelnego kubka. Taki wywar jest słabiutki, ale bardzo smaczny.
Podsumowując – co nie jest zaskoczeniem – oba napoje mają swoje wady i zalety. Picie ich w sposób turowy służy mi dobrze, bo nie dość, że eliminuję negatywne efekty długotrwałego picia tylko jednej używki to jeszcze jest z tego sporo zabawy :) Tobie też polecam taką rotację. Zacząć łatwo, wkręcić się jeszcze łatwiej.
Znudzić się praktycznie nie da.
Ciao,
///
PS: Pięknie dziękuję wszystkim, którzy dołączyli do mojej drużyny w wyzwaniu kanału HISTORY. Co prawda Ragnarowi z serialu Wikingowie nie dokopaliśmy, ale facet miał do dyspozycji drakkary, trzeba znać swoje ograniczenia. Wytrwaliśmy za to drwiny i kalumnie kierowane w naszą stronę przez reprezentantów pozostałych dwóch drużyn. Już będą wiedzieć, że z jestKulturą się nie zadziera. Przesyłam wszystkim biorącym udział w akcji głośne, pięknie klaśnięte piątki i mam nadzieję, że udało się Wam pozgarniać różne fajne gifty!
PPS: Aha, Ragnar z nami wygrał w uczciwej walce, więc można go nadal lubić, bez fochów. Zbyt lubię oglądać “Wikingów” :-)